Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Maryja - wzorem cierpienia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Maryja Matka Boża - Pośredniczka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:14, 17 Paź 2014    Temat postu: Maryja - wzorem cierpienia

Bardzo znamienny jest fragment Pisma Świętego z Księgi "Lamentacje":

"Wszyscy, co drogą zdążacie,
przyjrzyjcie się, patrzcie,
czy jest boleść podobna
do tej, co mnie przytłacza,
którą doświadczył mnie Pan,
gdy gniewem wybuchnął."
(Lm 1, 12).

Czy nasze odnoszenie swej doczesnej boleści, do prawdziwego jej górnego kresu, który znajduje się w gniewie Bożym tytułem naszej grzeszności, jest przejawem znieczulicy i małej wyobraźni względem bólu i cierpienia bliźniego Question

Ileż to już razy cierpiący pisali o swym bólu po to tylko, aby usłyszeć wszystko, co ich pocieszy, ale nie szukali pocieszenia w zrozumieniu swej kondycji w oczach Bożych Idea

Owszem, cierpienie jest skutkiem grzechu - jak wszyscy wiemy, ale i drogą wewnętrznego oczyszczenia Exclamation

Mówi się, że krzyże otrzymują Ci, których Bóg szczególnie umiłował. Tak, w centrum cierpienia stoi zawsze Krzyż.

Matka Boża, współcierpiała przez całe swoje życie, ale myślę że i teraz współcierpi nad grzeszną ludzkością. To właśnie Matka Boża Bolesna.
To właśnie Maryja w sposób doskonały połączyła tajemnicę krzyża z tajemnicą przedziwnej fuzji miłości nieba i ziemi.

O Maryjo, Różo Duchowna Exclamation Ty znasz gorycz cierpienia - niech więc zgorzkniali i umęczeni spojrzą na Twoja Mękę !

Spójrzmy, że Maryja cierpiała w swym dorosłym życiu, kiedy to oczekiwała reakcji Józefa na tajemnicę poczęcia Dziecka.

Cierpiała, gdy musiała uchodzić do Egiptu z Dzieciątkiem, słysząc o rzezi niewiniątek. Cierpiała, słysząc proroctwo starca Symeona, a także wtedy, gdy Jezus pozostał w świątyni. Cierpiała, gdy jej Syn nie został przyjęty wśród swoich.

Wreszcie Kalwaria ... Maryja, zjednoczona z Jezusem, współcierpiała z Nim idąc mężnie za Jezusem, doznającym kumulacji wszelkiego rodzaju jadu ludzkiego, zarówno w formie cielesnej, jak i werbalnej Embarassed

Maryja ogarniała Go taką miłością, że również z Niej, Jezus czerpał siłę, aby dojść na szczyt Golgoty Exclamation

Stojąc pod Krzyżem, Maryja rodziła Mistyczne Ciało Chrystusa - Kościół, dlatego też jest Matką Kościoła - czego zdają się odstępcy nie zauważać.

Maryja - Matka Boża wiedziała doskonale to, o czym zdajemy się w cierpieniu zapominać, bądź o czym zgoła słyszeć nie chcemy, a co podsumował profesjonalnie święty Paweł Apostoł:

"Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół" (Kol 1, 24),

"19 Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. 20 Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie." (Ga 2, 19-20 ),

" Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele" (2 Kor 4, 10 ),

"Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku" ( 2 Kor 4, 17 ).

Najbardziej mnie osobiście przejmujący i dosadny fragment, to :

"17 Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale. 18 Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, który ma się w nas objawić." (Rz 8, 17-18 ).

Trzeba umieć cierpieć, a więc trzeba się tego uczyć.

Czy cierpimy dyskretnie, jak Maryja Question
Czy cierpimy z wiara i miłością w poddaniu się woli Bożej Question
Czy Maryja jest dla nas wzorem wytrwałości i męstwa i czy modlimy się, prosząc o Jej wstawiennictwo do Jezusa, aby uszczknął nam choć część wytrwałości i mądrości dla zdobywania cnót, jakie były udziałem Maryi Question

Maryjo, naucz nas Twojej postawy wobec cierpienia Exclamation
Amen.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pią 8:17, 17 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 33 tematy

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:27, 05 Lis 2019    Temat postu:

Exe bardzo piękne to co napisałeś . Naprawdę konieczne jest aby w ciszy , w skupieniu głęboko i powoli prześledzić krok po kroku jak bardzo cierpiała święta rodzina której losy są podobne trochu do losów postaci Starotestamentalnych m.in Mojżesza , Abrahama i Izaaka i innych.
Rozważając cierpienia zwłaszcza cierpienia duchowe Maryi i Józefa zastanawiam się czy nie było to większe cierpienie niż samego Jezusa , dużo mi to daje do zrozumienia że cierpienia i niepewność jakich doświadczała Maryja i Józef są oznaką Bożego zaufania tym wspaniałym , mężnym , wiernym , Bogu oddanym osobom i nie mieli łatwo.

Matka Boża Maryja staje mi się coraz bliższa gdy rozważam szczególnie ten moment gdy dowiedziała się o "brutalnym" proroctwie Symeona gdzie żyła z tą świadomością wychowując Jezusa przez 30 lat że czeka go wielkie cierpienie , a jej cierpienie trwało tyle lat , a potem ukrzyżowanie , pogarda dla Jej ukochanego Syna , o którego troszczył się Józef także w wielkich doświadczeniach i próbach i niepewności . Bo przecież Józef dostał znak od Pana Boga we śnie co było bardzo delikatnym znakiem , powiewem niepowenym tymbardziej że czytanie ze snów w tamtych czasach było napiętnowane , więc Jóżef raczej był niepewny i musiał zawierzyć tej wątpliwej mowie anioła co nie było łatwe . Dzieła Pana Boga są niesamowite , czasem po ludzku naprawdę na pograniczu nie udanej . :"Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą . A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 4:55, 08 Lis 2019    Temat postu:

Hm... Co do porównania skali męki Maryi z meką Jezusa, pokusilem się o ujaśnienie pełni męki naszego boskiego MISTRZA w temacie Apogeum męki Chrystusowej, a szyderstwo ateistów i bodstępców. Zerknij proszę, gdyż poruszona tam argumentacja nawiązuje do tego zagadnienia, które z tak żywą wiarą i miłością opisujesz.

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
+++


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pią 4:56, 08 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 33 tematy

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:15, 08 Lis 2019    Temat postu:

Dziękuje bardzo bracie za podany temat . Popełniłem błąd tak pisząc , jakoby Pan Jezus miałby mniej cierpieć niż Matka Święta i Józef . Teraz koryguje wcześniejszą wypowiedz i uważam że cierpienia Matki Bożej i Józefa były większe niż kogokolwiek z żyjących ludzi, po zmartwychwstaniu Jezusa . A cierpienia Pana Jezusa były największe i najstraszliwsze co jest niewyobrażalnie przykre że tak został niewdzięcznie potraktowany . Stwórca wszystkiego co dobre , Stwórca człowieka na obraz i swoje podobieństwo , Stwórca który przyjął nędzne ludzkie ciało i który zechciał jeszcze zamieszkać w człowieku poprzez mały opłatek , traktując tak dobrze człowieka pomimo naszych niewdzięczności jakby to człowiek był kimś ważniejszym i większym niż Bóg . Szkoda że tak mało osób to rozumie i że wielu zajmuje umysły próżnościami i "dziełami rąk ludzkich" i że tak wiele cierni zagłusza umysł ludzki w zrozumieniu wielkiej miłości Boga do człowieka
" kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą...na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. Boski Mistrz dał nam doskonały przykład jak znosić cierpienia z miłości i jak jedno z drugim jest związane i jaka nagroda wielka czeka za pójście Jego drogą miłości i krzyża


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:22, 09 Lis 2019    Temat postu:

Dziękuję Tobie Bracie serdecznie za to, że zechciałeś zagłębić się w ów szkic o cierpieniu Chrystusa.
Rzeczywiście, Twe wnioskowanie o relatywnej pełni cierpienia jest przedniego sportu, godne zapamiętania.
Dotykamy tu wspólnie - z czegom bardzo rad - zagadnienia odniesienia miary łaski do miary cierpienia.

Bardzo istotnym jest tutaj wspomniane cierpienie Maryi. Jako człowiek, otrzymała Ona łaskę habitualną, która ze swej istoty jest skończoną, bo i Maryja jest stworzeniem. Jest różnicą, kto tę łaskę posiada, ponieważ u Jezusa Chrystusa łaska habitualna nie jest przygotowaniem do zjednoczenia, lecz skutkiem tego zjednoczenia, czego o żadnym stworzeniu - w tym o Maryi - powiedzieć nie można.

Idąc dalej trzeba by powiedzieć, że każda natura stworzona ma pojemność skończoną, dlatego też Maryja może przyjmować dobro nieskończone poprzez poznanie, miłość i przeżywanie go, jednak nie na sposób nieskończony .
Dlatego też każde stworzenie ma swoją określoną miarę pojemności łaski stosownie do swojej natury i gatunku, ale nie oznacza to bynajmniej, że Boża moc nie mogłaby stworzyć innego bytu o większej pojemności.
Summa summarum, jeśli ktoś otrzymuje od Bożej dobroci nie tyle, ile ogarnąć może w ramach swego gatunku, wówczas mówimy, że otrzymał według własnej miary :
"Każdemu dana jest łaska według daru Chrystusowego (Ef 4, 7)

Jesli zaś mówimy, że ktoś został wypełniony łaską według natury, wówczas mówimy, że została wypełniona cała pojemność naturalna, a wtedy można powiedzieć, nie dano mu według miary. To istotne, bo o ile tutaj ktoś widzi nawet miarę przyjmującego, to powinien zauważyć bezmiar od strony dającego.
Tak też różni się pełnia łaski Maryi od miary łaski u innych ludzi, a co z tego wynika, jej swoista pełnia cierpienia względem braku pełni u innych ludzi, co zauważyłeś słusznie.

Pozdrawiam serdecznie,
exe
+++


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Sob 11:26, 09 Lis 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 33 tematy

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:05, 15 Kwi 2020    Temat postu:

exe napisał:
Czy cierpimy z wiara i miłością w poddaniu się woli Bożej Question


I to jest arcytrudne bez pomocy Bożej . Maryja choć z pewnością bardzo cierpiała to przez to że przez miłość tak była wpatrzona w Jezusa i współcierpiała , że zdaje się że jakby sama agonię przechodziła , tak musiała kochać swojego Syna Boga Jezusa .

„Stabat iuxta crucem Jesu Mater eius –A pod krzyżem Jezusowym stała Matka Jego”, z pewnością złączona z Nim bardzo ściśle w bólu i ofierze. Jak mówi papież Benedykt XV;
„wyrzekła się swych praw matki do Syna dla zbawienia wszystkich ludzi”. Zgodziła się na Mękę Chrystusa i ofiarowała ją za nas ; wszystkie katusze, które On znosił w swoim ciele i duszy, odczuwała na miarę swej miłości. Bardziej niż ktokolwiek inny Maryja cierpieła cierpieniem Zbawiciela; bolała nad grzechem według miary swojej miłości do Boga, którego grzech obraża, do Syna, którego grzech krzyżuje, do dusz, które grzech niszczy i zabija. A miłość Najświętszej Panny przewyższała nieporównanie miłość największych świętych.
W ten sposób współdziałała Ona z Ofiarą Krzyżową w formie zadośćuczynienia, czyli wynagrodzenia, ofiarowując za nas Bogu z wielką boleścią i gorącą miłością życie swego ukochanego, słusznie wielbionego Syna, droższego Jej nad własne życie.
W tym momencie Zbawiciel zadośćuczynił za nas według ścisłej sprawiedliwości przez swoje czyny ludzkie, które czerpały z Jego Bożej osobowości wartość nieskończoną, zdolną obficiej wynagrodzić obrazę wszystkich grzechów śmiertelnych razem wziętych. Miłość Jego podobała się Bogu więcej, niż obrażały Go wszystkie grzechy. To jest istota tajemnicy Odkupienia.


Gdy Syn Jej umierał na krzyżu, pozornie zwyciężony i opuszczony, nie przestała ani na chwilę wierzyć , że jest On Słowem Wcielonym, Zbawicielem świata, że za trzy dni zmartwychwstanie, jak przepowiedział. Był to najwyzszy akt wiary i nadziei; był to również – po akcie miłości Chrystusa – najwyższy akt miłości. Uczynił on z Maryi Królowę męczenników, męczennicę nie tylko za Chrystusa, ale z Chrystusem, tak że jeden krzyż wystarczył dla Jej Syna i dla Niej, gdyż była Ona do niego jakby przybita przez miłość, którą żywiła dla Syna.
Była więc Współodkupicielką – jak powiedział papież Benedykt XV- w tym znaczeniu, że wraz z Chrystusem, przez Niego i w Nim odkupiła rodzaj ludzki .Z tej samej przyczyny, wszystko, co Chrystus wysłużył nam na krzyżu według ścisłej sprawiedliwości, Maryja wysłużyła zasługą opartą na miłości, która łączyła Ją z Bogiem.

Dziś gdy widzi się szczególnie te bluźniercze inscenizacje które atakują Jezusa i Maryję to w człowieku coś się buntuje , ciężko patrzeć na to z miłością . A jednak Maryja która widziała na swoje oczy śmierć swojego Syna i trwanie w miłości Boga i ludzi było jednak nagrodzone . Tak więc my naśladując Maryje pośród tych ataków bluźnierczych możemy iść w Jej ślady
i ślady Jezusa . Jak Maryja współcierpiała z Jezusem gdy był obrażany , tak my współcierpimy gdy obrażają Pana Jezusa i Maryję .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Śro 21:06, 15 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 33 tematy

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:27, 05 Paź 2020    Temat postu:

Nasuwa mi się takie pytanie czy te słowa Biblii można odnosić do Maryi Matki Bożej ? I czy tym pytaniem w ogóle nie obrażam Maryi ?

On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Mt 9 12

Im więcej kto ma kłopotów np zewnętrznych, tym bardziej poznajemy nicość materialnego świata i skłaniają nas trudności i ten świat do ufności Bogu.Czy można powiedzieć że Maryja się źle miała przed zwiastowaniem ? Przypuszczam że nie i byłoby to obraźliwe

Albo może pomimo że była bezgrzeszna, źle się miała ponieważ czuła się daleko od Boga i Bóg widząc jej miłość postanowił sobie wybrać Ją za Matkę? Bo wiedział Bóg, że tylko Maryja będzie mogła trwać w pokorze przy tak wielkiej łasce jaką było urodzenie i wychowanie Zbawiciela ?

Czy można powiedzieć że Maryja potrzebowała Boga-Lekarza ? Bo wydaje mi się że nie i tak. Przecież urodziła Zbawiciela i w relacji matka- dziecko to matka jest opiekunką-lekarzem dziecka, ale z drugiej strony dzięki Bogu, dzięki Zwiastowaniu i narodzinom Pana Jezusa i całym jej życiu Maryja zrealizowała swoje powołanie najpełniej jak to tylko można. Pan Jezus cierpi , Maryja też cierpi , na Krzyżu ani Matka Boża nie mogła pocieszyć Pana Jezusa , ani Pan Jezus nie mógł pocieszyć Maryi . Maryja była niejako raniona przez Boga miłością, który postanowił z miłości do Ojca i ludzi umrzeć na krzyżu , więc jednocześnie Maryja w głębi musiała wierzyć w sens tych cierpień i miłość Boga ją podtrzymywała w tych cierpieniach

Wielką tajemnicą jest dla mnie Wcielenie i narodziny Pana Jezusa i macierzyństwo Maryi. Każdy ten cud uważam jest zbawiennym błogosławieństwem dla świętej rodziny i dla całej ludzkości pomimo przykrych różnorakich okolicznosci.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Pon 22:42, 05 Paź 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 33 tematy

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:06, 23 Sty 2021    Temat postu:

CIERPIENIE MARYI W RADOSNEJ TAJEMNICY ZWIASTOWANIA

Tajemnice radosne w życiu Maryi, to tyle, co zdarzenia radosne. Były to zdarzenia wyraźne, lecz tak dalece obejmujące przeszłość i przyszłość świata, że często prawie niejasne. Były zrozumiałe, lecz jak gdyby niepojęte. Były więc tajemnicze. Radosne, tajemnicze zdarzenia.
Już pierwsze tajemnice Maryi, radosne dla Boga i świata, radujące też Jej duszę zakochaną w Bogu, przyniosły cierpienie. Żeby jednak zrozumieć cierpienie Maryi z okazji zwiastowania, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że miłość Maryi była całkowicie zwrócona do Boga. Maryja w sposób pełny i całkowicie, nade wszystko kochała Boga.
Pragnę w krótkiej refleksji najpierw dotrzeć do kilku cech duchowości Maryi. Dzięki temu stanie się zrozumiałe cierpienie zwiastowania. To nie będą rzeczy nowe, lecz takie, które wciąż zdumiewają. Zdumiewają tym, że są w Maryi i że w swoistej formie mogą być w każdym w nas. Maryję doprowadziły do wielkiej świętości i nas mogłyby tam doprowadzić.
Maryja była pełna łaski. Wyjawił to Jej i nam anioł, zwiastujący w imieniu Boga narodzenie Chrystusa. Dzięki tej pełni Maryja jasno widziała nieskończoną wartość Boga i nieskończenie mniejszą wartość wszystkich rzeczy tego świata. Była wolna i mogła, jak kiedyś aniołowie, nie wybrać Boga. Aniołowie też widzieli nieskończoną wartość Boga, ale podziwiali raczej siebie i zostali przy sobie. Ewa także nie miała grzechu pierworodnego, a jednak Ewa wybrała swoje zdanie. Maryja wybrała zdanie Boga. Przewyższała wprawdzie Ewę pełnią łaski, ale też była wolna. Maryja wybrała przy zwiastowaniu zdanie Boga, ponieważ już od dawna Bóg był Jej najważniejszą sprawą, Jej miłością.
Można tu mówić z zachwytem o wartości posłuszeństwa, które jest zawsze skutkiem miłości, wyborem tego, czego życzy sobie osoba kochana. Maryja miłująca Boga wybierała to, czego życzył sobie Bóg. Posłuszeństwo Maryi było doskonałe, ponieważ Jej miłość była doskonała. Doskonała, to znaczy pełna. Całkowicie wypełniał Ją Bóg. Była pełna tęsknoty do Boga, myśli o Bogu, pracy dla Boga.

Zdumiewa i budzi podziw w życiu Maryi tajemnica Jej wyboru Boga. Maryja wybrała Boga. Była wolna, mogła ukochać cokolwiek, jak my biedni i mylący się to robimy, a ukochała nade wszystko Boga.
Maryja wybrała Boga, a tym samym z ascetycznego punktu widzenia pominęła wszystko inne, wszystkie dobra, które potem w Bogu odnalazła. Porzuciła je, to znaczy nie zabierała ich sobie. Dla siebie zarezerwowała tylko Boga. Uzyskała przez to stan zdumiewająco pełnego wewnętrznego ubóstwa. Tylko i nade wszystko Bóg. I natychmiast w tym fakcie zaistniało Jej dziewictwo. Maryja dostrzegła konsekwencje ofiarowania Bogu całej swej osoby. Ofiarowała duszę i ciało. Dokonała wyboru dziewictwa. Wybierając Boga, tym samym decydując wierność, Maryja złożyła przyrzeczenie czystości. Oddając Bogu siebie całkowicie z duszą i ciałem, wybrała całkowitą czystość, którą nazywamy dziewictwem, tak bardzo powiązanym z wyborem całkowitego wewnętrznego ubóstwa.

Maryja więc szła do Boga drogą całkowitego wewnętrznego ubóstwa, a stąd drogą najdoskonalszej czystości, która pojawiła się w Niej w momencie umiłowania Boga nade wszystko i wyłącznie. I gdy wzrastała w Maryi miłość do Boga, wzrastała też czystość, jako wybór Boga, to ascetyczne odejście od wszystkiego, co nie jest Bogiem. Powtórzmy raz jeszcze, że wewnętrzne ubóstwo Maryi było porzuceniem wszystkiego dla Boga, Jej czystość była wyborem Boga, posłuszeństwo było racją zrealizowania ubóstwa i czystości, a wypłynęło z miłości do Boga. Miłość Boża rodzi bowiem w duszy ludzkiej posłuszeństwo, czyli zgodę na życzenia Boże, które prowadzą do wyboru Boga. Ten wybór wyraża się pozytywnie w czystości i negatywnie w pominięciu, porzuceniu wszystkiego oprócz Boga. To porzucenie nazywamy właśnie ubóstwem, które jest jednocześnie odzyskaniem wszystkiego w Bogu, ale już nie jako własności, lecz tylko jako rzeczy miłowanej w miłości Bożej i w Bożym bycie. Im pełniejsze jest porzucenie rzeczy dla Boga, tym pełniejsze jest odzyskanie ich w Bogu. Bóg kochający człowieka sprawia, że człowiek kochający Boga kocha to, co kocha Bóg, a więc kocha siebie i ludzi, wszystkie rzeczy i świat, wszystko to, co odnajduje w Bogu. Kocha jako coś, co nie jest mu podporządkowane, lecz na życzenie Boże jest celem jego starań i troski.
Widząc i uznając czynem najwyższą wartość Boga, Maryja widziała swą nieskończenie mniejszą wartość. Tym faktem odsłaniała swą pokorę. Bóg przeogromnie święty i ja przeogromnie niedoskonały. Świętość i miłość rośnie w człowieku na miarę jego pokory, jego pochylenia się przed doskonałością Boga.

Maryja, jak pisze Guitton, tak dalece nie ceniła siebie, że może zrezygnowała z małżeństwa właśnie dlatego, aby nie wyrażać w żaden sposób jakiegoś swego prawa z racji pokolenia Dawidowego do zrodzenia Mesjasza. I może ze względu na to, jak pisze dalej Guitton, Bóg wejrzał na niskość służebnicy swojej. W każdym razie „anioł zwiastował Pannie Maryi i poczęła z Ducha Świętego”.
Droga do „fiat” była jeszcze daleka.
Jakże głęboko prawdziwa, autentyczna, naturalna była pokora Maryi, skoro w pozdrowieniu anielskim, w którym Bóg przez anioła wyrażał podziw dla duchowej sytuacji Maryi mówiąc „łaski pełna", Maryja nie zareagowała na te słowa, to znaczy nie pomyślała o sobie, lecz o Bogu. Pomyślała najpierw o Bogu, o tym, że może będzie musiała dzielić miłość do Boga między syna i męża. Oddana Bogu przez całkowite wewnętrzne wybranie tylko Boga, bała się o Boga, bała się jakiegoś umniejszenia miłości przez kierowanie jej gdzie indziej. „Jak to się stanie?” Zamierzałam nie mieć męża.
Tu gdzieś pojawiło się pierwsze cierpienie Maryi. Jeszcze zupełnie zakryte, z perspektywą nadziei, lecz jakże jednak bolesne. Bóg, do którego jedynie tęskni Maryja, kieruje Jej uwagę na inne sprawy, jak gdyby odwraca od siebie. Maryja jednak rozumie w lot sytuację. Jej Syn będzie Chrystusem, a jest Synem Bożym. Miłość zostaje przy Bogu. Cierpienie zmalało.
Jednocześnie zaczęło się inne cierpienie Maryi. Maryja była już małżonką Józefa przez fakt uroczystych zaręczyn i zanim jeszcze zamieszkała w jego domu. Zdecydowała się na to małżeństwo, aby swoją miłość, ofiarowaną Bogu, ochronić i uratować dla Boga pod opieką Józefa w małżeństwie realizującym dziewictwo. Maryja inaczej nie mogła postąpić. Całkowicie przylgnęła do Boga. Wszystko oddała Bogu. Nie chciała już i nie mogła wziąć dla siebie żadnej radości. Józef to zrozumiał. Otoczył Ją opieką. Przyjmując za małżonkę pomógł Maryi ukryć przed ludźmi Jej wyjątkowy sposób porzucenia siebie i wyboru Boga. Maryja spełniła przepisy prawa, a na mocy umowy z Józefem z motywów ostatecznie w pełni znanych tylko Bogu nie korzystała z uprawnień małżonki. I wtedy anioł zwiastował Jej wcielenie Syna Bożego. Maryja zrozumiała, że Jej miłość do Boga nie jest zagrożona. Przyjście Boga do człowieka jest doskonaleniem duszy ludzkiej i nadprzyrodzonej w człowieku miłości do Boga. Ale przyjście Boga do duszy Maryi miało być jednocześnie wcieleniem Chrystusa. I Maryja pomyślała o Józefie. Jednocześnie zaufała Bogu całkowicie. Odpowiedziała przez anioła: „Jestem służebnicą Boga, niech mi się stanie według słowa twego”.

Maryja poszła do Elżbiety, której oczekiwany syn był znakiem prawdziwości zwiastowania. A gdy wróciła z Ain Karim do Nazaretu, Józef cierpiał. Maryja także cierpiała, gdyż zadawała ból Józefowi nie mówiąc mu nic o zwiastowaniu i wcieleniu. Nie umiała tego powiedzieć. Zresztą postąpiła słusznie. Czyż sama mogła to wyjaśnić? Na co się powołać? Na prywatne widzenie? Józef zamierza Maryję porzucić, ponieważ z jednej strony prawo Mojżeszowe nie pozwala mu ukryć faktu, że syn jego żony nie jest jego synem, a z drugiej strony Józef nie chce ujawniać sprawy i oskarżyć Maryi. Jest czuły, delikatny, sprawiedliwy. Chce po prostu odejść ze swoim cierpieniem. Maryja wie o tym. Myśli o Józefie, o jego zmartwieniu, o jego bólu. Józef nie podejrzewa Maryi. Nie umie tylko zrozumieć sytuacji. Maryja jest niezrozumiana przez najbliższego człowieka. Tak bardzo wewnętrznie czysta i pełna Boga, delikatna, o najwyższej klasie religijnej refleksji, bardzo rozumna, roztropna, święta. Samotna. Niewinna. Biedactwo. I ma dopiero piętnaście lat.
Bóg wyjaśnia Józefowi całą sprawę. Józef wie o obecności Boga pod dachem swego domu. Adoruje Ciało i Krew Pańską, Boga-Człowieka, zapłatę odkupienia.
Ile jednak współczucia budzi w nas dola Matki Syna Bożego, nieśmiałej dziewczyny, już w pełni świętej, umiłowanej przez Trójcę Świętą. Tyle cierpienia w radosnej sprawie zwiastowania. Tyle cierpienia już u początku pełnego cierpień życia.


ZWIASTOWANIE JAKO TAJEMNICA NASZEGO POŁĄCZENIA Z BOGIEM

W tajemnicach wiary, które inaczej możemy nazwać faktami religijnymi, oprócz nadprzyrodzonego zdarzenia zawiera się także duży ładunek wskazań, jak należy zbliżać się do Boga. Pismo św. bowiem, które informuje o dziejach zbawienia, podaje zarówno wiecznie aktualne fakty przychodzenia Boga do dusz ludzkich, jak i pouczenie Boga, co czynić, aby miłość ludzka była w stanie przyjąć dar miłości Boga.
Zwiastowanie jest tajemnicą wcielenia Boga w osobie Syna Bożego. Jest tajemnicą i faktem połączenie natury ludzkiej i natury Boskiej w jednej osobie Chrystusa, który razem z osobą Ojca i osobą Ducha Świętego stanowi jednego, wiecznego i prawdziwego Boga.
Zwiastowanie jest jednak także tajemnicą i swoistym wzorem naszego połączenia z Bogiem. Pytanie bowiem Maryi, skierowane do anioła, który przekazał prośbę Boga o zgodę na wcielenie Chrystusa, jest także naszym pytaniem. „Jak to się stanie”, że Bóg będzie obecny w osobie ludzkiej? W jaki sposób zrealizuje się ten przedziwny fakt, że w duszy ludzkiej zamieszka Bóg?
Podejmijmy w tajemnicy zwiastowania ten właśnie aspekt pouczenia o przyjściu Boga do duszy ludzkiej.

Przyjście Boga do osoby ludzkiej, zamieszkanie w nas Boga, jest życiem religijnym. Co więc należy czynić, aby dar zamieszkania w nas Boga, aby życie religijne było pogłębianiem naszego udziału w wewnętrznym życiu Boga, aby było wzrastaniem przyjaźni między człowiekiem i Bogiem?
Zwiastowanie — powtórzmy — jest faktem realnego przyjścia Boga na ziemię w osobie Chrystusa i jest faktem przyjścia Boga do oczekującej Go duszy ludzkiej. Jest także początkiem wzrastania pełnej obecności Boga wśród nas aż do epifanii w Jego ludzkim narodzeniu i tej epifanii, która jest oglądaniem Boga „twarzą w twarz”. Ze względu na to oczekiwanie pełnego przyjścia Boga Zwiastowanie kojarzy liturgię adwentu, czyli przepowiadanie znaków przyjścia Pana. Więc przyjdź, Panie Jezu!
„Jak to się stanie?” Co czynić, abyś przyszedł?

Liturgia drugiej niedzieli adwentu przynosi teksty, które mogą nam wskazać kierunek szukania odpowiedzi na pytanie „jak to się stanie”.
Pierwszą informację podaje tekst Ewangelii według św. Mateusza (3, 1—12): „Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie”. Bóg więc przyjdzie do duszy ludzkiej, chce w nas zamieszkać, spodziewa się naszego oczekiwania, właśnie „bliskie jest królestwo niebieskie”. Stanie się to wszystko pod warunkiem, że dokona się w nas nawrócenie.
W starym tłumaczeniu zamiast „nawróćcie się” czytaliśmy „pokutujcie”. A. Ricciotti w książce Życie Jezusa Chrystusa wyjaśnia, że „słowa: «Pokutę czyńcie!» oznaczały ... «zmieńcie sposób myślenia». ... Tekst grecki podaje słowo «metanoeite» czyli «zmieńcie myśl»”. Po hebrajsku używało się słowa „shub”, co znaczy „powróćcie” ze złej drogi na drogę właściwą.
Nawrócić się, to zmienić myślenie, zmienić postawę wobec Boga i wobec ludzi. Takie rozumienie nawrócenia podsuwa w liturgii drugiej niedzieli adwentu także tekst listu św. Pawła Apostoła do Rzymian (15, 4-9):
„Z taką ... dobrocią przygarniajcie siebie nawzajem, z jaką Chrystus przygarnął was — ku chwale Boga”. Zmienić myślenie, nawrócić się, to podjąć nasze relacje z Chrystusem. Ma to być nie tylko hołd, podziw, wdzięczność, ma to być podjęcie przygarnięcia nas przez Chrystusa. Ma to więc być osobowa relacja z Chrystusem, a przez Chrystusa z Bogiem.
Ta osobowa relacja z Bogiem, nasze właściwe życie religijne, nawrócenie, przygarnięcie nas przez Chrystusa staje się, gdy skierujemy do Boga miłość. Skierowanie do Boga miłości, to uzyskanie takiej postawy, którą można wyrazić w zdaniu: „nie mogę już żyć bez Ciebie”. Boże, nie mogę już żyć bez Ciebie! Tak właśnie określił nasz wybór Boga Michael de Certeau („Znak” 208, 1971, s. 1415). Zmieniło się nasze myślenie, zmieniła się relacja z Bogiem: Bóg stał się dla nas koniecznością. Stanowimy z Bogiem wspólnotę osób dzięki naszemu udziałowi w wewnętrznym życiu Boga, dzięki uzgodnieniu naszych pragnień z życzeniem Boga, dzięki pełnemu otwarciu siebie dla przyjścia realnej obecności Boga w naszej duszy.

W obręb naszej wspólnoty z Bogiem wchodzą także inne osoby ludzkie. Św. Paweł zresztą zachęca: „przygarniajcie siebie nawzajem ... z taką dobrocią ... z jaką Chrystus przygarnął was ku chwale Boga”. Miarą więc naszego otwarcia wobec ludzi, ich przygarnięcia, jest dobroć. Można nawet powiedzieć, że dobroć jest właśnie tym otwarciem się na ludzi. Tak zresztą określił to Bóg także w innych miejscach Pisma świętego: „Coście jednemu z tych najmniejszych uczynili, mnie uczyniliście”. Co uczyniliśmy? Jak się to staje, to właśnie czynienie dobroci? I Chrystus wyjaśnia: byłem głodny, spragniony, chory, smutny, biedny, oskarżony, a poratowaliście mnie.
Gdy to wszystko wykonamy, wtedy — jak dowiadujemy się z pierwszego czytania Proroctwa Izajasza (11, 1—10) na drugą niedzielę adwentu — „w ów dzień ... kraj się napełnił znajomością Pana”. Znaczy to przecież, że wspólnota ludzi będzie powiązana z Chrystusem. Znajomość Pana jest bowiem zmianą myślenia, przygarnięciem nas przez Chrystusa i relacją dobroci z ludźmi. Będziemy powiązani z Chrystusem, na którym spocznie „Duch Pana, duch mądrości i rozumu, duch rady i męstwa, duch wiedzy i bo jaźni Pana”.
Chrystus mieszka w nas, a więc i na nas poprzez Chrystusa spocznie Duch Święty. On dokona naszego pełnego nawrócenia, przekształci nasze myślenie, uczyni obecność w nas Boga naszym religijnym życiem, sprawi, że będziemy reagowali dobrocią na biednych, chorych, głodnych, spragnionych, smutnych, oskarżonych, wątpiących. Posyłany do nas przez Ojca i Syna spowoduje, że Bóg będzie dla nas życiową koniecznością, że z całą odpowiedzialnością i nadzieją wypowiemy modlitewne zdanie: nie mogę już żyć bez Ciebie. Boże, nie mogę już żyć bez Ciebie! Więc przyjdź, Panie Jezu!
Taka postawa i taka relacja z Bogiem wyznaczają naszą pełną modlitwę, która jest kontemplacją, czyli przeżyciem obecności w nas Boga na taką miarę, że nasze życie nie jest już możliwe poza powiązaniem z Bogiem, czyli poza tym przygarnięciem nas przez Chrystusa i poza pełnymi dobroci relacjami z ludźmi.
To, że nie możemy już żyć bez Boga, jest swoistym zranieniem naszej duszy miłością. Dusza ludzka jest zraniona miłością Bożą obecną w nas przez Ducha Świętego.
I właśnie chodzi o to, abyśmy byli zranieni miłością Chrystusową. „Jak to się stanie?” Duch Święty to sprawi, gdy zmienimy myślenie, gdy w osobowych relacjach z Bogiem poprzez umiłowanie Chrystusa przygarniemy w dobroci biednych, głodnych, chorych, smutnych, wątpiących, gdy Chrystus nas przygarnie, aby „kraj się napełnił znajomością Pana” ku chwale Boga.
Omówione tu teksty liturgiczne z drugiej niedzieli adwentu zawierają więc odpowiedź na pytanie, które stawia przed nami tajemnica Zwiastowania: „jak to się stanie?" Jak to się stanie, że Bóg będzie obecny w osobie ludzkiej? W jaki sposób zrealizuje się ten przedziwny fakt, że w duszy ludzkiej zamieszka Bóg?
Tajemnica Zwiastowania ucząc nas myślenia na temat przyjścia Boga do duszy ludzkiej wywołuje też nadzieję i prośbę: przyjdź, Panie Jezu!

SYN WYCHOWUJE MATKĘ PEŁNĄ ŁASKI

Syn najpierw daje Matce nieporównane szanse w życiu nadprzyrodzonym: miłość zawsze zwróconą do Boga i człowieczeństwo bez skłonności do grzechu, i bez grzechu. Stąd intelekt Matki, pełnej łaski, jakże jest wrażliwy na prawdę i jakże doskonała jest w Niej umiejętność rozumienia spraw Boskich.
Gdy przyszedł anioł i zwiastował prośbę Boga, Matka przeżyła niepokój: czyż mam dzielić się z mężem i Synem miłością oddaną Bogu?
Jakże Maryja jest już zaprzyjaźniona z Bogiem, skoro martwiła się sprawami odkupienia i sprawą wiernej miłości. Pragnęła odkupienia, ale pragnęła też spełnienia swej ofiary: zupełnego oddania siebie Bogu przez dziewictwo ciała i duszy. Konflikt nie zaistniał. Duch Święty to sprawił. Syn Maryi był jednocześnie Bogiem. Matka nie musiała dzielić miłości.
Często jest problemem dla matek kochanie całym sercem syna i kochanie całym sercem Boga. W jaki sposób kochając najbardziej Boga nie ukrzywdzić syna mniejszą ilością miłości i kochając bardziej syna nie ukrzywdzić Boga, ukochanego nade wszystko. Syn Maryi był jednocześnie człowiekiem i Bogiem. Mogła w pełni kochać Boga i swego Syna.
Ogromnie troskliwie Syn wyróżnił Matkę. Zabierał całą Jej miłość. Jako człowiek i jako Bóg.
A potem Syn zwrócił Matce uwagę, że pierwsze dla Niego są sprawy Ojca. Matka zrozumiała aluzję i zachowała w sercu. Po jakimś czasie dodał też, że sam zdecyduje, kiedy uczynić cud przemiany wina. Matka dostrzegła, że ważniejsza jest inna kolejność Jej powiązań z Synem: to jest Bóg i Syn, a nie Syn i Bóg. Kierowała swe myśli bardziej do Boga niż do Syna.
Przybiegła podczas drogi krzyżowej aż pod pałac Piłata. Znowu do Syna. Chrystus wtedy upadł pierwszy raz pod krzyżem. Nie przyjął jednak pomocy Matki, przyjął pomoc Cyrenejczyka. Matka została wśród płaczących niewiast. Chrystus wyjaśnił niewiastom, że powinny płakać nad sobą i innymi ludźmi. Płacz jest znakiem żalu z powodu cierpień Chrystusa, jest miłością przywracającą Chrystusa duszy ludzkiej i światu. Chrystus cierpiał z powodu grzechów ludzkich. Żal za grzechy własne i grzechy innych ludzi zmniejsza mękę Chrystusa. Matka więc płakała z powodu grzechów innych ludzi i zmniejszała cierpienia Syna. Miłość przywraca Boga. Matka kochająca Boga przywracała Syna Ojcu i Ojca Synowi, których rozdzielał grzech ludzki. Rozdzielanie było cierpieniem dla Syna i Matki.
Syn coraz bardziej przesuwał miłość Matki w kierunku Ojca. Mówił: nie ja jestem Synem. Oto syn Twój. Odrywał miłość Matki od siebie, od Syna. I całą tę miłość kierował do Boga.
Gdy umarł na krzyżu, Matka otrzymała zwłoki. Otrzymała tylko pamiątkę po Synu: umęczone ciało.
Całego Syna otrzymał Bóg. Matka biegła więc tęsknotą do Syna, który jest z Ojcem. I znowu ogromnie troskliwie Syn wyróżnił Matkę: kochała Boga, który jednocześnie był Jej Synem.
Syn nauczył Matkę kochać Boga nade wszystko, bardziej niż własnego Syna. Z jednej strony nauka była łatwa, ponieważ Syn był Bogiem, z drugiej strony była trudna, ponieważ trzeba było ukochać Boga-Syna bardziej niż Syna-Boga.
O miłość Boga nade wszystko prosimy Cię, Matko.


MARYJA KSZTAŁTUJE W NAS CHRYSTUSA
Bóg jest aktualnie w pełni doskonały i dlatego jest wieczną teraźniejszością. Jeżeli raz coś zdecydował, bez przerwy i bez zmiany jest temu wierny. Zawsze to samo aktualnie, właśnie teraz realizuje. Jeżeli Bóg przez Matkę wszedł w ludzkość, bez przerwy w ludzkość tą drogą wchodzi. Jeżeli Duch Święty ukształtował dla nas Chrystusa w Maryi, to i teraz w sensie religijnym kształtuje Chrystusa w nas także przez Maryję, poprzez Jej osobę. Bóg przychodzi do nas tą właśnie drogą. To jest droga zasadnicza, ustanowiona w decyzji wcielenia.
Ze zwykłej psychologii kontaktów wiemy, że gdy prosi nas o coś narzeczona czy żona, najbliższy przyjaciel czy matka, zawsze spełniamy prośbę. Gdy Matka Boga prosi, aby Syn przyszedł do nas, Syn przychodzi. Gdy prosi, aby Syn dał więcej łaski polecanemu człowiekowi, Syn spełnia prośbę. Ludzie o tym wiedzą i bardziej ufają prośbom Maryi, kierowanym do Boga w naszym imieniu, niż swoim własnym prośbom przedstawianym Bogu. Ufają, że Maryja wprowadzi w ich dusze Chrystusa, że rzeczywiście i lepiej niż oni urządzi w naszej duszy mieszkanie Boga. Matka, która jest umiłowana przez Boga, która nie myśli o sobie, lecz o Synu, która milczy, oddając na zawsze głos Synowi.
Samo przecież słowo „Matka” z natury swej wskazuje na Syna, sygnalizuje Syna, kieruje do Niego. Bóg w pełni doskonały wybrał Maryję i umiłował. W swym Synu stał się człowiekiem. Jest powiązany z Maryją. Z Synem i Duchem Świętym przebywa w Maryi. Maryja bowiem w sposób najdoskonalszy, ponieważ jest pełna łaski, ukochała Syna. A Syn mówił: „Kto mnie umiłuje i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy i mieszkanie u niego uczynimy”. Bóg z Synem i Duchem Świętym przebywa więc w Maryi. Maryja bowiem umiłowała Syna. Dzięki Matce odległy i niepojęty Bóg staje się bliski i zrozumiały. Dzięki Matce w ogóle jest wśród nas jako Syn Człowieczy.
Maryja jest przykładem tego, jak Bóg kontaktuje się z człowiekiem. Bóg przychodzi, jest w człowieku realnie obecny. Można Go kochać jak najbliższą osobę.
Słowa „Ona zetrze głowę twoją” zwracają uwagę na kompetencje Maryi jako wodza w walce z duchem złym. Nie dziwią więc miłe przypuszczenia św. Ludwika Grignon de Montfort, że św. Michał Archanioł jest wciąż u boku Maryi i czeka na Jej skinienie, by nieść pomoc tam, gdzie Maryja chce jej udzielić. Maryja jest wodzem w walce o królestwo Boże. A św. Michał, wódz zastępów anielskich, służy Bogu, służąc Pośredniczce łask.
Celem życia człowieka i celem świata jest chwała Boża. Wielka jest wartość, wielka sława tej chwały, którą otrzymuje Bóg w fakcie wewnętrznego ukształtowania się człowieka na wzór Syna, gdy „żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.
Kto wie lepiej niż Matka, jaki jest Syn? Zrealizowanie więc celu życia, ukształtowanie w sobie Chrystusa, nie jest prawie możliwe bez porad Matki. Zaufanie Jej, powierzenie Jej kierowania procesem wewnętrznego doskonalenia się człowieka jest powierzeniem się dobremu i kompetentnemu kierownikowi.
Duch Święty w Maryi kształtuje Chrystusa. Duch Święty w Maryi w sensie religijnym przekształca nas w Chrystusa. Właściwie więc nie można sobie wyobrazić życia religijnego bez Matki Boskiej. Po wcieleniu Bóg przez Matkę przychodzi do człowieka. Przez Nią rozdaje łaski. Przez Maryję jest w nas obecny. Zwiększanie więc swoich kontaktów z Maryją jest zwiększaniem szans uświęcenia.
Powtórzmy: Matka może najlepiej ukształtować w nas Syna, urządzić Go w naszej duszy. Zna Go bowiem najlepiej. Może nas też bronić przed duchem złym, z którym prowadzi walkę o naszą duszę. Jakże to wszystko w planie Bożym zdumiewająco pomyślane. A Bóg jest nawet zobowiązany wobec nas, skoro jest zobowiązany wobec Matki. Ze względu na Nią nas uświęca.
Możemy bez obaw, ufając Matce, załatwiać tysiące różnych spraw tego świata. Ona w tym czasie i bez przerwy urządza w nas mieszkanie Boże, mieszkanie, którym my jesteśmy, przekształceni w Chrystusa.
Maryja wciąż zwraca naszą uwagę na Trójcę Świętą. Dzięki Maryi Trójca Święta jest sprawą zrozumiałą i bliską. Ojciec wybrał Matkę. Duch Święty ukształtował w Niej Chrystusa. Syn Boży został Jej Synem. Z Maryją przychodzi Chrystus, Maryja jest pełna łask, pełna Boga. I właśnie z Maryją przychodzi cała problematyka chrystologiczna. Im więcej w świecie Maryi, tym więcej Boga. Gdy front maryjny jest prawdziwie religijny i silny, silny też jest front Chrystusa.
Ufam o. M. Kolbe, który chciał cały świat przybliżyć do Boga przez przybliżenie człowieka do Matki Boskiej. Rozumiem pomysł. Do każdego domu wchodzi się przez drzwi. Do Boga też przychodzi się przez „Bramę niebieską”.
Maryjo, tęsknoto nasza do Boga, wzruszenie nasze, wzorze, tak bliska Trójcy Świętej, umiłowana, pełna łaski, która przynosisz ludziom miłość Chrystusową, która podnosisz naszą miłość aż ku Duchowi Świętemu, płacząca, pełna troski o moją duszę, o naszą świętość, o chwałę Bożą, aby nas Bóg wydźwignął, przeniósł w swoje serce, w swoją miłość, abyśmy stali się narzędziami Chrystusowych działań, Jego własnością, oddaj nas Bogu swymi rękami, Bożą rzecz i Twoją, ku Tobie kierujących oczy i duszę. Abyśmy Ojcu, Synowi i Duchowi przez Ciebie oddali chwałę, abyśmy ukochali Boga nade wszystko, miłość Twoją i naszą, tęsknotę Twojej i naszej duszy, abyśmy za grzechy wynagradzali miłością, abyśmy modlitwą ratowali ludzi, naszych braci, abyśmy umieli przebłagać za tych, których zgorszyliśmy, których przez zaniedbanie nie przybliżyliśmy do Boga. Uratuj ich, Gwiazdo mórz. Uratuj nas! Abyśmy umieli przeżyć żal. który da nam Boga, abyśmy zasłużyli na trwanie przy Tobie, dla Ciebie i przez Ciebie w Bogu. Nasza Matko.
(Mieczysław Gogacz - "On ma wzrastać")


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Sob 22:07, 23 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:33, 23 Sty 2021    Temat postu:

uel napisał:
Nasuwa mi się takie pytanie czy te słowa Biblii można odnosić do Maryi Matki Bożej ? I czy tym pytaniem w ogóle nie obrażam Maryi ?

On usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Mt 9 12

Im więcej kto ma kłopotów np zewnętrznych, tym bardziej poznajemy nicość materialnego świata i skłaniają nas trudności i ten świat do ufności Bogu.Czy można powiedzieć że Maryja się źle miała przed zwiastowaniem ? Przypuszczam że nie i byłoby to obraźliwe

Albo może pomimo że była bezgrzeszna, źle się miała ponieważ czuła się daleko od Boga i Bóg widząc jej miłość postanowił sobie wybrać Ją za Matkę? Bo wiedział Bóg, że tylko Maryja będzie mogła trwać w pokorze przy tak wielkiej łasce jaką było urodzenie i wychowanie Zbawiciela ?

Czy można powiedzieć że Maryja potrzebowała Boga-Lekarza ? Bo wydaje mi się że nie i tak. Przecież urodziła Zbawiciela i w relacji matka- dziecko to matka jest opiekunką-lekarzem dziecka, ale z drugiej strony dzięki Bogu, dzięki Zwiastowaniu i narodzinom Pana Jezusa i całym jej życiu Maryja zrealizowała swoje powołanie najpełniej jak to tylko można. Pan Jezus cierpi , Maryja też cierpi , na Krzyżu ani Matka Boża nie mogła pocieszyć Pana Jezusa , ani Pan Jezus nie mógł pocieszyć Maryi . Maryja była niejako raniona przez Boga miłością, który postanowił z miłości do Ojca i ludzi umrzeć na krzyżu , więc jednocześnie Maryja w głębi musiała wierzyć w sens tych cierpień i miłość Boga ją podtrzymywała w tych cierpieniach

Wielką tajemnicą jest dla mnie Wcielenie i narodziny Pana Jezusa i macierzyństwo Maryi. Każdy ten cud uważam jest zbawiennym błogosławieństwem dla świętej rodziny i dla całej ludzkości pomimo przykrych różnorakich okolicznosci.
W "Mistyczne Miasto Boże, r. XVII" czcigodna Maria z Agredy podaje, że Maryja potrzebowała Jezusa:

Myślę, że Maryja nie tylko nawet potrzebowała Jezusa-Lekarza, ale że On dla Niej żył i zstąpił z Nieba:

"Lecz niechaj nikt nie myśli, że Najczystsza Matka otrzymywała wszystkie te łaski i Najswietszego Syna w tym celu aby zyc w duchowych rozkoszach i radości bez cierpienia. Tak nie było, bowiem, starając się naśladować swego Najsłodszego Syna, Krolowa niebios żyła zarazem w radości i cierpieniu. Tym, co przeszyło Jej serce, była wiedza o wszystkich cierpieniach i o śmierci Jej Najświętszego Syna, ciągłe rozpamiętywanie tego. Cierpienie Maryi było proporcjonalne do Jej wiedzy i miłości, jaką Matka kochała takiego Syna; cierpienie często towarzyszyło obcowaniu Maryi z Jezusem. Wprawdzie cale życie Jezusa Chrystusa i Jego Najświętszej Matki było nieustannym męczeństwem, niesieniem Krzyża wśród bólów i trudów bez końca, lecz serce Najświętszej Maryi Panny wypełniło cierpienie szczególnego rodzaju - w każdej chwili widziała oczyma duszy katusze, kaźń i smierc Syna. Boleść trwająca trzydzieści trzy lata, była bardzo długim wstępem do naszego zbawienia. Jednak tajemnicą tych cierpień Maryja nie dzieliła się z nikim i nikt nie przyniósł ulgi Jej sercu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Sob 22:39, 23 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Maryja Matka Boża - Pośredniczka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin