Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Św. Katarzyna ze Sieny - Nauka o łzach

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Modlitwa i człowiek / Święci, błogosławieni i doktorzy kościoła , ludzie modlitwy i nawróceni / św. Katarzyna ze Sieny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:45, 02 Cze 2020    Temat postu: Św. Katarzyna ze Sieny - Nauka o łzach

Dialog o Bożej Opatrzności
LXXXVIII - Jako jest pięć rodzajów łez


Wówczas przemówiła Prawda — pierwsza słodycz Boga:
O najmilsza i najdroższa córko, prosisz Mnie abym dał ci poznać różne rodzaje łez i ich owoce. Nie wzgardziłem pragnieniem twoim. Otwórz więc oko intelektu i poprzez różne stany, które ci wyjaśniłem, pokażę ci, że są łzy niedoskonałe, które pochodzą z bojaźni.
Lecz naprzód opowiem ci o łzach ludzi złych: są to łzy potępienia.
Drugie to łzy bojaźni: wylewają je ci, którzy dźwigają się z grzechu z obawy przed karą i płaczą ze strachu.
Trzecie to Izy tych, którzy podźwignąwszy się z grzechu, płaczą słodko i zaczynają Mi służyć. Lecz ponieważ niedoskonała jest ich miłość, niedoskonałe też są ich łzy, jak ci rzekłem.
Czwarte to łzy tych, którzy doszedłszy do doskonałej miłości bliźniego, kochają Mnie bez względu na korzyść własną. Ci plączą i łzy ich są doskonałe.
Piąte jednoczą się z czwartymi: są to łzy słodyczy, wylewane z wielką błogością, jak ci poniżej opowiem obszerniej.
Opowiem ci też o łzach ognistych, które nie płyną z oczu i czynią zadość tym, którzy często chcieliby płakać, a nie mogą. I chcę, abyś wiedziała, że wszystkie te różne stany mogą się spotkać w tej samej duszy, która wyzbywa się bojaźni i wyzwala się z miłości niedoskonałej, by dojść do doskonałej miłości sianu ostatniego.
Teraz zaczynam opowiadać, czym są te łzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:47, 02 Cze 2020    Temat postu:

LXXXIX - O różnicy łez w związku z różnymi stanami duszy.

Wiedz, że każda łza pochodzi z serca: gdyż żaden organ ciała nie współczuje lak z sercem, jak oko. Gdy serce cierpi oko wykazuje to natychmiast. Jeśli ból jest zmysłowy, oko wylewa serdeczne łzy, które rodzą śmierć, gdyż płynąc z serca pochodzą z miłości nieuporządkowanej, która jest Mi obca. Skoro ta miłość jest nieuporządkowana, obraża Mnie, sprawia ból śmiertelny i śmiertelne łzy. Ciężar grzechu i tym samym łez, może być większy lub mniejszy, zależnie od tego, czy miłość jest więcej lub mniej nieuporządkowana. O łzach śmierci już wspomniałem i jeszcze do tego tematu powrócę.

Teraz spójrz na łzy, które zaczynają dawać życie, na łzy tych, którzy na widok swych błędów i grzechów zaczynają płakać. Te łzy są czułe i serdeczne. Dusza nie powziąwszy jeszcze, doskonałej nienawiści do grzechu popełnionego przez obrazę Mnie wyrządzona, czuje ból w sercu tylko z powodu kary grożącej za spełniony grzech i oczy, płacząc chcą tylko ulżyć bólowi serca.

Lecz ćwicząc się w cnocie, dusza powoli wyzbywa się strachu, gdyż poznaje, że strach nie wystarcza do zdobycia życia wiecznego, jak ci to wyłożyłem, mówiąc o drugim stanie duszy. Więc wznosi się przez miłość do poznania siebie i mej dobroci w niej i zaczyna żywić nadzieję na miłosierdzie moje. Ta nadzieja raduje jej serce. Z radością tą, którą jej sprawia nadzieja na moje Boże miłosierdzie miesza się boleść z powodu grzechu.

Wtedy oczy zaczynają płakać. Te łzy tryskają ze źródła serca. Lecz ponieważ dusza nie doszła do wielkiej doskonałości, wylewa często łzy nie pozbawione zmysłowości. Jeśli Mnie spytasz: Dlaczego? — odpowiem ci: Bo korzeń miłości własnej nie został wyrwany. Nie mówię, o miłości zmysłowej, gdyż ta została pokonana w sposób, jak ci już rzekłem, lecz pozostaje miłość własna duchowa, z samolubną potrzebą pociech duchowych, czy to pochodzących wprost ode Mnie, czy od jakiegoś stworzenia kochanego uczuciem duchowym, jak ci to obszernie wyłożyłem. Kiedy więc dusza widzi, że jest pozbawiona tego, co kocha, pociech: bądź to wewnętrznych, które pochodzą ode Mnie, bądź to zewnętrznych, które pochodzą od stworzeń, i kiedy wystawiona jest na pokusy i prześladowania ze strony ludzi, serce cierpi. I natychmiast oczy, które współczują z boleścią i męką serca, zaczynają płakać. Są to łzy tkliwości i współczucia duszy z sobą samą, współczucia wprawdzie duchowego, lecz które pochodzi jednak z miłości własnej. Nie zdeptała jeszcze swej woli własnej, nie zaparła się jej całkowicie. Oto dlaczego leje te Izy zmysłowe, które wyciska boleść duchowa.

Lecz ćwicząc się i postępując w poznaniu siebie, uczy się gardzić sobą i dochodzi przez to do prawdziwego poznania mojej dobroci, gdzie się rozpala jej miłość. Zaczyna odtąd jednoczyć i uzgadniać wolę swą z moją i doznawać w sobie mojej radości i współczucia: raduje się w sobie, kochając Mnie, współczuje z bliźnim swoim, jak ci rzekłem, mówiąc o stanie trzecim. Jęczy wtedy w miłości dla Mnie i braci swoich, bolejąc, z serdeczną miłością, z powodu wyrządzonej Mi obrazy i z powodu zatraty bliźniego. Boleść, która jest w jej sercu, wyciska jej łzy z oczu. Dusza nie myśli o własnym cierpieniu ani o własnej szkodzie, tylko o tym, aby oddać cześć i chwałę imieniu memu, i w niepokoju pragnienia znajduje rozkosz przyjmując pokarm u stołu najświętszego krzyża, aby uzgodnić się z pokornym, cierpliwym i nieskalanym Barankiem, Jednorodzonym Synem moim, z którego uczyniłem most, jak rzekłem.

Przebywszy słodko ten most, śladem nauki mej słodkiej Prawdy, przeszła przez to Słowo znosząc z prawdziwą i słodką cierpliwością wszystkie smutki i cierpienia, jakie zesłałem dla jej zbawienia. Przyjmuje je odtąd mężnie, nie wybierając tych, które woli. Nie tylko znosi je z cierpliwością, jak ci rzekłem, lecz z radością je przyjmuje, uważając sobie za chwałę, że jest prześladowana dla imienia mego. Byle miała co cierpieć, jest szczęśliwa. Wtedy nachodzi duszę tak wielka radość, tak doskonały spokój ducha, że żaden język nie zdoła tego wyrazić.

Przeszedłszy przez Słowo, przez naukę Jednorodzonego Syna mojego, i utkwiwszy oko intelektu we Mnie, pierwszej Prawdzie, ogląda tę Prawdę; widząc ją, poznaje ją - i poznając ją, kocha ją. Miłość jej idzie za intelektem i kosztuje mej wiecznej boskości, zjednoczonej z waszym człowieczeństwem. Wtedy odpoczywa we Mnie, oceanie pokoju, serce jej jest zjednoczone ze Mną uczuciem miłości, jak ci rzekłem mówiąc o czwartym stanie zjednoczenia. Poczucie obecności mego Bóstwa wyciska z oczu łzy słodyczy; łzy te są zaiste mlekiem, którym dusza żywi się w prawdziwej cierpliwości. Są one pachnącym olejem, który rozlewa woń wielkiej błogości.

O najmilsza córko moja, jak pełna chwały jest ta dusza, która rzeczywiście umiała przebyć burzliwe morze i dotrzeć do Mnie, oceanu pokoju, aby tam napełnić czarę serca swego, w falach mej najwyższej, wiecznej Boskości! Oczy, pod wpływem serca, starają się uczynić mu zadość i leją łzy.

Jest to stan ostatni, w którym dusza jest jednocześnie szczęśliwa i smutna: szczęśliwa z powodu zjednoczenia, którego dokonała ze Mną przez poczucie mej obecności, kosztując mej boskiej miłości; i smutna z powodu obrazy, którą, jak widzi, wyrządzają mojej dobroci i wielkości. Wielkość tę widziała i kosztowała jej w poznaniu siebie i Mnie w sobie, przez które doszła do tego stanu ostatniego. Smutek ten nie przeszkadza stanowi zjednoczenia ani łzom wielkiej słodyczy, które wyciska poznanie siebie. Miłość bliźniego każe duszy płakać z miłości dla mego Bożego miłosierdzia i z boleści z powodu grzechów braci. Płacze ona z tymi, co płaczą i raduje się z tymi, co się radują. Radują się ci, co żyją w miłości i z nimi raduje się dusza widząc, że słudzy moi oddają cześć i chwałę imieniu memu.

Tak więc drugi płacz życia, czyli trzeci nie stoi na przeszkodzie ostatniemu, czyli czwartemu, który odpowiada drugiemu stanowi zjednoczenia. Jeden prowadzi do drugiego. Jeśliby ostatni stopień płaczu, w którym dusza doświadczyła takiego zjednoczenia, nie wywodził się z drugiego, a więc z trzeciego etapu miłości bliźniego, to płacz nie byłby doskonały. Potrzebna jest ta współzależność płaczu i miłości. Inaczej płacz pochodziłby z zarozumiałości. Najlżejszy powiew próżnej chwały strąciłby płacz z tej wysokości w nizinę pierwotnej obrzydliwości.

Należy więc trwać bez przerwy w miłości bliźniego z prawdziwym poznaniem siebie. W ten sposób żywi w sobie ogień mej miłości. Miłość bliźniego wypływa z miłości ku Mnie, to jest z poznania, przez które dusza poznaje siebie i dobroć mą w sobie. Wtedy widzi, że kocham ją niewymownie i miłością tą, którą jest kochana, kocha każde stworzenie rozumne. Oto powód, dlaczego dusza, skoro tylko Mnie pozna, rozszerza miłość swą, aby nią objąć bliźniego. Widząc go, kocha go już niewymownie, aby kochać to, co jak widzi, kocham najbardziej.

Potem poznaje, że nie może przynieść Mi żadnej korzyści, ani oddać Mi tej czystej miłości, którą jak czuje, jest przeze Mnie kochana. Wtedy zaczyna Mi świadczyć swą miłość przez pośrednika, którego jej dałem, to jest, przez bliźniego, któremu winniście oddawać usługi. Każdą cnotę, jak ci rzekłem, spełnia się za pośrednictwem bliźniego, w ogóle i w szczególności, według darów, któreście otrzymali ode Mnie i których rozdawnictwo wam powierzyłem. Winniście więc kochać tą czystą miłością, która ja was kocham, ale wy nie możecie tego czynić względem Mnie. Bo pokochałem was nie będąc przez was kochany, pokochałem was bez korzyści własnej, zanim zaczęliście istnieć. Miłość skłoniła Mnie, bym stworzył was na obraz i podobieństwo moje. Tego nie możecie oddać Mnie, lecz winniście to oddać stworzeniom obdarzonym rozumem i kochać je, nie będąc przez nie kochani i nie licząc na żadna korzyść osobistą, czy to duchowa, czy doczesną. Winniście kochać je jedynie dla chwały i sławy imienia mojego, bo Ja je kocham. Tak spełnicie przykazanie prawa, aby kochać Mnie nade wszystko, a bliźniego, jak siebie samego.

Więc prawdą jest, że dusza może dojść do tej wysokości tylko przez drugi stopień zjednoczenia, który znajduje się w stanie trzecim. Lecz także, doszedłszy doń, nie może się na nim utrzymać, jeśli oddali się od uczucia, które rodzi łzy drugie: łzy boleści. Nie można spełnić nakazu, dotyczącego Mnie. Boga wiecznego, nie przestrzegając nakazu względem bliźniego, gdyż są to dwie stopy dążenia, którymi krocząc zachowuje się i przykazania, i rady dane wam przez mą Prawdę, Chrystusa ukrzyżowanego.

Tak te dwa stany złączone w jedno, żywią duszę w cnotach, doskonała ją i uściślają jej zjednoczenie ze Mną. Doszedłszy do tego punktu, dusza nie zmienia stanu, lecz w tym samym stanie widzi, że wzrasta jej skarb łaski przez nowe i rozmaite dary, przez cudowne wzniesienia ducha, które, jak ci rzekłem, darzą ja poznaniem Prawdy godnym raczej nieśmiertelnych, niż śmiertelnych, gdyż uczucie własnej zmysłowości zostało umartwione i wola jest martwa przez zjednoczenie dokonane ze Mną.

O jakże słodkie jest to zjednoczenie dla duszy, która go kosztuje! Bo kosztując go widzi wszystkie tajemnice moje! Często otrzymuje ducha prorockiego, który odsłania jej rzeczy przyszłe. Jest to dowód mej dobroci, lecz dusza pokorna powinna zawsze tym gardzić, lekceważąc nie skutek mojej miłości, który jej okazuję, ale pragnienie pociech duchowych.

Winna uważać się za niegodna pokoju i spoczynku ducha, by rosnąć w cnotę wewnętrzną. Dusza nic pozostaje na tym drugim etapie, lecz wraca na dolinę poznania siebie.

Daję te światła przez łaskę, aby dusza ciągle rosła. Bo w tym życiu, dusza nie jest nigdy tak doskonała, aby nie mogła wznieść się do doskonalszej miłości. Tylko najmilszy Syn mój, wasza głowa, nie mógł rosnąć w większą doskonałość, gdyż był jednym ze Mną, a Ja z Nim, Dusza Jego była szczęśliwa przez zjednoczenie z moją naturą boską. Lecz wy, Jego członki, wy podróżni, jesteście zawsze zdolni do większej doskonałości. Nie wznosicie się przez to do innego stanu, jak się rzekło, gdyż jest to ostatni, do którego się dochodzi, lecz możecie wedle upodobania waszego, za pomocą mej łaski, rozwijać nieustannie doskonałość tego ostatniego stanu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:48, 02 Cze 2020    Temat postu:

XC - Krótkie powtórzenie poprzedniego rozdziału. I jak diabeł boi się tych, którzy doszli do piątych łez; i jak napastowania diabła są drogą prowadzącą do tego stanu.

Widziałeś teraz łzy właściwe każdemu stanowi i ich różnice wedle tego, jak podobało się mej Prawdzie zaspokoić twe pragnienie.

Pierwsze to łzy tych, którzy znajdują się w stanie śmierci, przez grzech śmiertelny. Widziałeś, że na ogól płacz ich pochodzi z serca. Lecz ponieważ uczucie, które jest źródłem łez, jest zepsute, może ono wylewać tylko lzy zepsute, jak wszystkie uczynki, które od niego pochodzą.

Drugie łzy leją ci, którzy zaczynają poznawać swe zło z powodu kary osobistej grożącej im za grzechy. Jest to pierwsze poruszenie, dość zwykłe. Daję je wspaniałomyślnie słabym, którzy w zaślepieniu swym idą drogą dolną i toną w rzece, gardząc nauką mej Prawdy, Lecz wielu jest takich, co poznają swą złość, nie doznając bojazni służalczej przed karą, wyzbywają się grzechu przez wielką nienawiść do siebie i przez nienawiść tę uznają się godnymi kary. Inni z dobrą prostotą starają się służyć Mnie, swemu Stwórcy, bolejąc z powodu obrazy, którą Mi wyrządzili. Ta wielka boleść, której doznają z powodu swych grzechów, przysposabia ich lepiej, niż pierwszych, do dojścia do doskonałości. Jednak ćwicząc się, w cnocie, jedni i drudzy mogą dojść do niej. Lecz winni strzec się tamci, aby nie trwać w bojaźni służalczej, ci zaś w letniości, to jest w owej prostocie, w której dusza chłodnie, jeśli nie usiłuje z niej wyjść, by ćwiczyć się w cnocie.
Trzecie łzy są udziałem tych, co wyzbywszy się bojaźni doszli do miłości i nadziei, kosztując mojego boskiego miłosierdzia otrzymują ode Mnie liczne dary i pociechy. Uczucie, którego doznają w sercu, znajduje ujście w łzach płynących z oczu. Lecz plącz ten jest jeszcze niedoskonały, jest zmieszany ze łzami zmysłowo duchowymi, jak się rzekło.

Ćwicząc się w cnocie przez jakiś czas i czując, że pragnienie jej wznosi się i rośnie, dusza jednoczy i uzgadnia wolę swą i moją tak bardzo, że może pragnąć tylko tego, czego Ja chce, w związku z jej bliźnim. Wtedy wylewa jednocześnie lzy miłości z powodu zjednoczenia, które czuje w sobie i lzy boleści, z powodu obrazy mojej i zatraty bliźniego. To są łzy czwarte.

Ten stan jest ściśle związany z piątym, będącym ostateczną doskonałością, w której dusza jednoczy się rzeczywiście ze Mną i czuje, że ogień świętego pragnienia rośnie. Od tego pragnienia diabeł ucieka i już nie ma wpływu na duszę, ani przez wyrządzoną jej krzywdę, gdyż miłość bliźniego uczyniła duszę cierpliwą, ani przez pociechy duchowe, gdyż nienawiść do siebie i prawdziwa pokora każą jej gardzie nimi.

Prawda, że diabeł ze swej strony nie śpi nigdy. Niech to będzie nauką dla niedbałych, przesypiających czas, z którego mogliby tak bardzo korzystać. Ale czujność jego nie może szkodzić duszom doskonałym, gdyż nie może on znieść żaru ich miłości ani woni zjednoczenia, którego dokonali ze Mną, oceanem pokoju. Dusza nie może być oszukana, dopóki trwa w zjednoczeniu ze Mną; diabeł ucieka od niej, jak mucha od kipiącego na ogniu garnka, z obawy, by się. nie sparzyć. Lecz gdyby garnek był letni, mucha nie bałaby się i wleciałaby do środka, ale często z niego ucieka, znajdując w nim większe gorąco, niż sobie wyobrażała. Podobnie dzieje się z duszą, która nie doszła jeszcze do stanu doskonałości. Diabeł, sądząc, że jest letnia, wnika w nią przez liczne i rozmaite pokusy. Lecz dusza poznając właśnie w tej chwili siebie i gorąco żałując za grzechy, stawia opór i aby nie ulec, zakuwa się wolą w pęta nienawiści grzechu i miłości cnoty.

Niech raduje się wszelka dusza, która czuje te liczne napaści, gdyż to jest droga, która prowadzi do tego słodkiego i chwalebnego stanu. Rzekłem ci już, że przez poznanie siebie i nienawiść do siebie i przez poznanie mej dobroci dochodzicie do doskonałości. Dusza nigdy nie poznaje lepiej, czy jestem w niej, jak w chwili tych walk. W jaki sposób? Powiem ci to. Jeśli znajdując się wśród tych zmagań, uświadamia sobie, że napaści te gniewają ją i że jednocześnie nie od niej zależy uwolnienie się od nich, choć ona nie zgadza się na nie, wtedy może poznać, że nie istnieje. Bo gdyby była czymś sama przez się, usunęłaby sama pokusy, których by chciała nie doznawać. W ten sposób uniża się przez prawdziwe poznanie siebie i w świetle najświętszej wiary ucieka się do Mnie, Boga wiecznego, którego dobroć zachowuje jej świętą i dobrą wolę i nie pozwala, by w czasie licznych walk ustąpiła nieprzyjacielowi, przystając na napastujące ją nędze.[b/]

Macie więc słuszność, krzepiąc się nauką mojego słodkiego Słowa miłości, mojego Syna Jednorodzonego, w czasie smutków, przeciwności i pokus ze strony ludzi i diabła, gdyż wzmagają one cnoty i prowadzą was do wielkiej doskonałości.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Wto 0:50, 02 Cze 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:51, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCI - Jak ci, którzy pragną łez oczu i nie mogą ich posiąść, mają łzy ogniste; i czemu Bóg odbiera łzy cielesne.Very Happy

Mówiłem ci o łzach doskonałych i niedoskonałych i rzekłem ci, że wszystkie pochodzą z serca. Z tego źródła płyną wszystkie łzy, jakiekolwiek by były ich przyczyny i przeto wszystkie mogą być nazwane "łzami serdecznymi". Różnią się tylko tym. że pochodzą z miłości uporządkowanej lub nieuporządkowanej, z miłości doskonałej lub niedoskonałej, jak ci to wyłożyłem.

Pozostaje Mi teraz dla zaspokojenia prośby twojej, opowiedzieć ci o niektórych, co pragnęli doskonałości łez, a zda się, nie mogą jej posiąść. Czy są łzy innego rodzaju, niż te, co płyną z oczu? Tak. Jest płacz ognisty, to jest prawdziwe i święte pragnienie, które spala się w miłości. Niektórzy chcieliby roztopić swe życie w łzach z nienawiści do siebie i dla zbawienia dusz, i zda się, nie mogą tego osiągnąć.

Ci mają łzy ogniste, którymi płacze Duch Święty przede Mną, za nich i za ich bliźnich. Powiadam, że miłość moja płomieniem swym zapala serce, które ofiaruje Mi gorące pragnienia, bez łzy w oku. Powiadam, że są to łzy ogniste i powtarzam, że łzami tymi płacze Duch Święty. Ci nie mogąc płakać oczami, ofiarują Mi pragnienia, płynące z woli płaczu, dla miłości mojej. Jeśli otworzą oko intelektu ujrzą, że ilekroć słudzy moi ślą ku Mnie woń świętego pragnienia w swych pokornych i ciągłych modlitwach. Duch Święty płacze przez nich. To snadź chciał rzec chwalebny apostoł Paweł, mówiąc, że sam Duch Święty prosi Mnie, Ojca, za was, wzdychaniem niewymownym (Rz 8,26).

Widzisz więc, że owoc łez ognistych nie jest mniejszy, niż owoc łez z wody; niekiedy nawet jest większy, zależnie od miary miłości. Dusza więc nie powinna ulegać zmąceniu ducha ani bać się, że będzie pozbawiona mej obecności dlatego, że tez, których pragnęła, nie może mieć w sposób pożądany. Powinna pragnąć ich tylko wolą zgodną z moją wolą, gotową przyjąć pokornie wszelkie Tak lub Nie, wedle tego, co podoba się mojej dobroci. Niekiedy nie życzę sobie udzielić jej łez cielesnych, aby trwala bez przerwy przede Mną w pokornej i ciągłej modlitwie, i pragnieniu kosztowania Mnie. Otrzymanie tego, o co prosi, nie byłoby dla niej tak wielką korzyścią, jak mniema. Byłaby zadowolona z posiadania tego, czego pragnęła i opuściłaby się w upodobaniu i pragnieniu, które kazało jej o to prosić. Nie dla jej umniejszenia, lecz dla jej rozwoju odmawiam udzielenia jej łez zewnętrznych, które by chciały wylewać oczy. Użyczam jej tylko łez wewnętrznych, które płyną z serca, zapalonego ogniem mej boskiej miłości. Zresztą w każdym miejscu i w każdym czasie łzy będą Mi rnile. byle oko intelektu, z światłem wiary i uczuciem miłości nie zamknęło się nigdy przed przedmiotem mej Prawdy wiecznej. Jam jest lekarz, wy jesteście chorzy: daję każdemu z was to, co jest mu konieczne i potrzebne do zbawienia i wzrostu doskonałości w duszach waszych.

Oto jest prawda i wykład pięciu stanów łez, wyjaśnionych przeze Mnie, Prawdę wieczną, dla ciebie, najmilsza córko moja. Kąp się więc we krwi Chrystusa ukrzyżowanego, pokornego, cierpiącego, nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mojego. Postępuj zawsze w cnocie, aby żywić w sobie ogień mej boskiej miłości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:53, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCII - Jak z tych pięciu rodzajów łez cztery posiadają nieskończoną rozmaitość. I jak Bóg chce, aby Mu służono nie tym, co skończone, lecz tym, co nieskończone.

Te pięć rodzajów łez, o których ci mówiłem, są niby pięcioma kanałami głównymi. Cztery z nich zawierają nieskończoną rozmaitość łez i wszystkie dają życie, jeśli wypływają z cnoty. Jeśli mówię o nieskończoności, nie powiadam, że płacze wasze w tym życiu są nieskończone, lecz nazywam je nieskończonymi, gdyż nieskończone jest pragnienie duszy, która łzy wylewa.

Wyłożyłem ci poprzednio, że łzy pochodzą z serca i jak serce przekazuje je oczom, zebrawszy je w płomiennym pragnieniu. Kiedy zielone jeszcze drzewo rzuci się do ognia, płacze ono gorącą wodą, gdyż jest zielone; gdyby było suche, nie jęczałoby. Serce zieleni się na nowo pod wpływem odnalezionej łaski, która wydobywa je z jałowości wysuszającej duszę miłości własnej. Łzy są więc wywołane przez ogień, to jest przez żar pragnienia. Ponieważ pragnienie nie kończy się nigdy, nie może być nasycone w tym życiu, lecz im więcej dusza kocha, tym mniej, zdaje się jej, że kocha. Wytwarza więc ustawicznie to święte pragnienie, ugruntowane na miłości, która jest dla oczu źródłem łez.

Gdy dusza jest oddzielona od ciała i zjednoczona ze Mną bez końca, nie przestaje Mnie pragnąć. Nie zostawiła na ziemi swego pragnienia i miłości bliźniego. Miłość weszła z nią do nieba, jak królowa, niosąca z sobą owoc wszystkich innych cnót. Zaprawdę, skończyło się cierpienie w tym pragnieniu, gdyż jak ci rzekłem, jeśli dusza Mnie pragnie, posiada Mnie prawdziwie, już bez obawy stracenia tego, czego tak długo pragnęła. W ten sposób głód jej ożywa ciągle, lecz jeśli ona łaknie, jest też nasycona i będąc nasycona, zawsze łaknie. Nie czuje ona niesmaku przesytu, ani męki głodu, gdyż nie brak jej żadnej doskonałości.

Więc pragnienie wasze jest nieskończone. Gdyby tak nie było, żadna cnota nie miałaby wartości dla życia wiecznego, gdybyście Mi służyli tylko rzeczą skończoną. Gdyż Ja, który jestem Bogiem nieskończonym, chcę, abyście Mi służyli tym, co nieskończone; a nieskończonego nic posiadacie nic prócz uczucia i pragnienia duszy. W tym znaczeniu rzekłem, że rozmaitość łez jest nieskończona i to jest prawdą z powodu nieskończonego pragnienia, które jest zjednoczone ze łzami.

Gdy dusza oddzieli się od ciała, łzy zostają na ziemi, lecz poryw miłości przyciąga owoc tez i trawi go, jak wodę w piecu. Woda nie pozostaje poza piecem, lecz ciepło ognia trawi ją i wchłania w siebie. Tak samo dusza, która doszła do kosztowania ognia boskiej miłości i wyszła z tego życia, z miłością ku Mnie i bliźniemu, z tą miłością zjednoczenia, które wyciska jej łzy, nie przestaje nigdy ofiarowywać swych błogosławionych łez. Wylewa je zawsze, lecz bez cierpienia, wylewa nie łzy oczu, które wyschły w piecu, lecz łzy ogniste Ducha Świętego.
Widziałaś więc, jako łzy są nieskończone. W tym życiu język niezdolny jest opowiedzieć całej rozmaitości łez, które się wylewa w tym stanie. Lecz chciałem wyłożyć ci, jaka może być rozmaitość czterech rodzajów łez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:56, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCIII - O owocach łez ludzi światowych.

Pozostaje Mi opowiedzieć ci o owocu łez, połączonych z pragnieniem oraz o ich działaniu w duszy.

Zacznę od tez, o których wspomniałem ci na początku, to jest od łez tych, którzy żyją w świecie w sposób nędzny, ubóstwiając ludzi i rzeczy stworzone oraz własną zmysłowość, z wielką szkodą swej duszy i swego ciała.

Rzekłem ci, że każda łza pochodzi z serca. I to jest prawdą, gdyż serce cierpi tylko o tyle, o ile kocha. Ludzie świata też płaczą, gdy serce ich czuje ból, to znaczy gdy jest pozbawione tego, co kochało. Lecz rozmaite są ich łzy. Wiesz jak? Tak rozmaite, jak ich miłości. Gdy korzeń pożądania zmysłowego jest zepsuty, wszystko, co wydaje, jest zepsute.

To drzewo rodzi tylko owoce śmierci, kwiaty cuchnące, liście plamiste, gałęzie zwisające aż do ziemi, chłostane różnymi wiatrami. Oto drzewo duszy. Wszyscy jesteście drzewami miłości, gdyż was stworzyłem przez miłość, nie możecie żyć bez miłości.

Dusza, która żyje cnotliwie, zapuszcza korzeń swego drzewa w dolinie pokory. Lecz ci, co żyją w sposób nędzny, zapuścili go na górze pychy. Ponieważ jest źle umieszczony, wydaje owoce nie życia, lecz śmierci. Te owoce, którymi są ich czyny, są zatrute wszelkiego rodzaju grzechami. Jeśli spełniają jakiś czyn dobry, to co zeń wynika, jest zgniłe, gdyż korzeń jest zepsuty. Dusza w grzechu śmiertelnym nie może spełnić żadnego dobrego czynu, który by zasługiwał na życie wieczne, gdyż czyn ten nie jest dokonany w stanie łaski.

Nie powinna ona jednak wyrzekać się dobrych czynów, gdyż każdy dobry czyn otrzymuje nagrodę, a każdy grzech karę. Dobro spełnione poza łaską jest niedostateczne i nie zasługuje na życie wieczne. Lecz boska dobroć i sprawiedliwość moja dają jej za czyn niedoskonały nagrodę niedoskonałą. Już to nagradzam ją dobrami doczesnymi, już to użyczam jej czasu potrzebnego, jak ci to wyłożyłem powyżej, aby się mogła poprawić. Niekiedy udzielam jej życia łaski ze względu na pośrednictwo sług moich, którzy Mi są mili i których wysłuchuję. Tak uczyniłem świętemu Pawłowi, który przez modlitwę świętego Szczepana wyrzekł się niewiary i prześladowania chrześcijan. Widzisz więc, że w jakimkolwiek by stanie dusza się znajdowała, nie powinna zaprzestawać dobrych uczynków.

Rzekłem ci, że kwiaty tego drzewa są cuchnące i to prawda. Tymi kwiatami są wstrętne myśli serca, które są obrzydliwe dla Mnie, a nienawistne i przykre dla bliźniego. Człowiek światowy jest jak złodziej, który ukradł cześć Mnie, swemu Stwórcy i przywłaszczył ją sobie.

Kwiat jego cuchnie podwójnie, fałszywym i nędznym sądem. Najpierw człowiek światowy sądzi Mnie, sądzi moje skryte zamiary, sądzi moje tajemnice i czyni to w sposób niegodziwy. Za nienawiść uważa to, co uczyniłem z miłości, za kłamstwo to, czego dokonałem przez prawdę, za śmierć to, co daję dla życia. Wszystko sądzi i potępia, wedle swego marnego zdania, a ponieważ sam oślepił oko swego intelektu, zmysłową miłością własną i zasłonił źrenicę najświętszej wiary, nie może ujrzeć ani poznać prawdy.

Potem sądzi bliźniego, z czego często wynika wiele zła. Biedny człowiek nie zna samego siebie, a sadzi się na znawstwo serca i uczuć stworzenia rozumnego. Z czynu, który widzi, ze słowa, które słyszy, chce sądzić zamiar serca. Słudzy moi sądzą zawsze dobrotliwie, gdyż są ugruntowani we Mnie, Dobru najwyższym; ludzie światowi zaś sądzą zawsze złośliwie, gdyż opierają się na nędznej złości, którą noszą w sobie. Te fałszywe sądy rodzą tylko nienawiść, mężobójstwo, niechęć względem bliźniego i odrazę do cnót sług moich.

Złe drzewo to wydaje liście, to jest słowa, wychodzące z ust, które gardzą Mną i krwią Jednorodzonego Syna mojego i szkodzą bliźniemu, starając się tylko ganić i potępiać dzieło moje, bluźnić i złorzeczyć każdemu stworzeniu obdarzonemu rozumem, wedle tego, jak się coś przedstawia ich własnemu widzimisię. Zapomnieli ci nieszczęśliwi, że język stworzony jest tylko na to, aby Mnie oddawać cześć, wyznawać swe błędy i służyć z miłości cnocie i zbawieniu bliźnich. Liście te splamione są nędznym grzechem, gdyż serce, z którego wyszły, nie jest czyste, lecz skażone fałszem i wielu innymi nędzami.

Poza szkodą duchową, którą ponosi dusza z powodu utraty łaski, ileż nieszczęść doczesnych wynika z łych fałszywych sądów. Ileż zmian losu, ileż nienawiści wśród obywateli, ileż mężobójstw! Bo słowo wnika aż do środka serca tego, do którego jest powiedziane, wnika aż tam, gdzie nie mógłby dotrzeć nóż!

Powiadam, że drzewo to ma siedem gałęzi, które zwisają aż do ziemi, obarczone kwiatami i liśćmi, jak ci już rzekłem. Gałęzie te to siedem grzechów głównych, które rodzą wiele innych grzechów i są związane z pniem wspólnym miłością własną i pychą. Z tego korzenia wychodzą te gałęzie, te kwiaty złych myśli, te liście nienawistnych słów i te owoce złych czynów. Gałęzie zwisają do ziemi. Gałęzie grzechów głównych nie mogą obrać innego kierunku, pełzają po ziemi za lichymi i nieuporządkowanymi dobrami świata; szukając tylko, jakby napaść ziemią swe łakomstwo, które nie może się nigdy nasycić. Ludzie ci są zawsze nienasyceni i nieznośni dla siebie samych. Są zawsze niespokojni i słusznie, gdyż uparcie pragną i chcą tego, co nigdy ich nie nasyci.

Oto dlaczego nie mogą się nigdy nasycić: poszukują zawsze tylko rzeczy skończonych, a są nieskończeni w swym istnieniu, gdyż istnienie ich nie skończy się nigdy, choć łaska umiera w nich przez grzech śmiertelny. Człowiek postawiony jest ponad wszystkimi rzeczami stworzonymi, a nie rzeczy,stworzone ponad nim. Może być więc nasycony i odpoczywać tylko w rzeczy większej od niego. Większą od niego jestem tylko Ja, Bóg wieczny i Ja sam przeto mogę go tylko nasycić. Lecz on oddzielił się ode Mnie przez grzech i dlatego żyje w ustawicznej udręce i cierpieniu. Cierpienie wywołuje łzy. Potem przychodzą przeciwne wiatry i chloszczą drzewo zmysłowej miłości własnej, z której uczynił sobie zasadę życia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:59, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCIV - Jak światowi płaczkowie chłostani są przez cztery wiatry.

Są cztery wiatry: wiatr pomyślności, wiatr przeciwności, wiatr bojaźni i wiatr sumienia.
Wiatr pomyślności żywi pychę wielką zarozumiałością, wysokim mniemaniem o sobie i pogardą bliźniego. Jeśli człowiek światowy dzierży władze, mnoży swe niesprawiedliwości. Cechuje go serce pełne próżności, nieczystość ciała i ducha, troska o chwalę własną i wiele innych występków, których język nie zdoła powiedzieć. Czy ten wiatr pomyślności jest sam w sobie zepsuty? Nie. Zepsuty jest główny korzeń drzewa i psuje wszystko inne. Ja zsyłam i daję wam wszystko, co istnieje. Ja, który jestem nieskończenie dobry, więc dobry jest i ten wiatr pomyślności. Jeśli dla człowieka świata wynika zeń plącz, przyczyną tego jest nienasycenie serca. Pragnie ono tego, czego mieć nie może. Nie mogąc tego posiąść, jest smutne. Smutek ten wyciska Mu łzy, bo, jak ci rzekłem, oczy chcą uczynić zadość uczuciom serca.

Potem zaczyna wiać wiatr bojaźni służalczej. Pod jego tchnieniem człowiek boi się własnego cienia, lękając się stracić to, co kocha. Boi się utraty życia, boi się utraty dzieci lub kogo ze swoich; boi się stracić stanowisko, zaszczyty i bogactwa swoje i swoich, przez miłość własną. Obawa ta nic daje mu spokoju, mąci jego radość. Dóbr tych nie posiada w sposób uporządkowany, wedle mojej woli: stąd ta bojaźń służalcza, stąd ten strach. Człowiek ten czyni się nędznym niewolnikiem grzechu. Można uważać, że upodobnił się do rzeczy, której służy przez grzech. Grzech jest niczym; więc niewolnik grzechu stał się niczym (por. Rz 6,15).

Wiatr bojaźni nie przestał go chłostać, gdy oto nadciąga wiatr udręczenia i przeciwności, którego się boi i odziera go w części lub w całości z wszystkiego, co posiadał. W całości, gdy traci życie, gdyż śmierć pozbawia go wszystkiego; w części, gdy traci to czy owo: albo zdrowie, albo dzieci, albo bogactwa, albo stanowisko, albo zaszczyty, wedle tego, co Ja dobry lekarz, uważam za potrzebne dla jego zbawienia. Gdyż dla zbawienia jego zsyłam nań te próby. Lecz ułomność jego jest zepsuta, pozbawiona poznania siebie i Mnie, i niszczy owoc cierpliwości. Rodzi więc tylko niecierpliwość, zgorszenie, szemranie, odrazę do Mnie i stworzeń moich. To co jest darem mym dla życia, przyjmuje jako śmierć. Boleść jego równa jest miłości tego, co utracił.

To doprowadza go do smutnych łez zniecierpliwienia i gniewu, które wysuszają duszę i zabijają ją, odbierając jej życie łaski, wysuszają też i trawią ciało, i oślepiają duchowo i cieleśnie. Odarty z wszelkiej radości, nie ma już nadziei. Radość, miłość, nadzieja były tym dobrem, które posiadał. Pozbawiony go, płacze. Nie same łzy sprowadzają te smutne skutki, lecz nieuporządkowana miłość i boleść serca, skąd pochodzą te łzy. Łzy płynące z oczu nie mogłyby same przez się zadać śmierci i kary, gdyby nie wypływały z tego złego źródła, którym jest miłość własna, nieuporządkowana miłość serca. Gdyby serce było uporządkowane i posiadało życie łaski, same łzy byłyby dobrymi łzami, które zmusiłyby Mnie, Boga wiecznego, do uczynienia miłosierdzia. Czemuż więc rzekłem, że łzy ludzi świata są łzami śmierci? Bo łzy są znakiem zewnętrznym śmierci lub życia, które są w sercu.

Lecz oto nadchodzi wiatr sumienia. W boskiej dobroci swej, spróbowawszy przez pomyślność pociągnąć grzesznika ku sobie miłością, pobudzałem go potem strachem, aby przez niepokoje ukierunkować serce do cnotliwego a nie nieudolnego kochania. Doświadczałem go udręczeniami, aby ukazać mu kruchość i niestałość świata. Kiedy to nie pomaga, jako że kocham ludzi niewymownie, zsyłam niektórym wyrzuty sumienia, aby wreszcie otwarli usta i wyrzucili z siebie zgniliznę grzechu przez świętą spowiedź. Lecz oni, zacięci w złości i odtrąceni wprost przeze Mnie dla niegodziwości swojej, nie chcą za nic przyjąć mej łaski, odpędzają wyrzuty sumienia i starają się stłumić je nędznymi uciechami, gardząc Mną i bliźnim. Powodem tego jest to, że korzeń drzewa jest zepsuty, jak i całe drzewo, i wszystko jest dlań przyczyną śmierci (por. Mt 7,16-18; Łk 6,43-44). Nieszczęśliwi ci żyją w ustawicznych smutkach, jękach i goryczy.

I jeśli się nie poprawia, póki mają jeszcze czas używać swej wolnej woli, płacz ich doczesny zmieni się w plącz bez końca. To co byto skończone, stanie się nieskończone, gdyż łzy te były wylane przez nieskończoną nienawiść cnoty, to jest przez pragnienie duszy ugruntowane na nienawiści nieskończonej.

Zaprawdę gdyby zechcieli, oszczędziliby sobie tych łez wiecznych z pomocą mej boskiej łaski, gdyby byli jeszcze wolni, pomimo tej nieskończonej nienawiści. Nienawiść może być nieskończona, poprzez dążenie i naturę duszy, lecz tu na ziemi, akty nienawiści czy miłości, które są w duszy, nie muszą trwać zawsze. Bo dopóki się żyje, można kochać i nienawidzić wedle upodobania.

Lecz gdy się umiera w miłości cnoty, otrzymuje się szczęście, które nie skończy się nigdy; a jeśli umiera się w nienawiści, trwa się w tej nienawiści bez końca, otrzymując potępienie wieczne, jak ci to wyłożyłem, mówiąc o tych, którzy toną w rzece. Odtąd nie mogą pragnąć dobra, pozbawieni miłosierdzia mojego i miłości bliźniego, której kosztują moi święci między sobą, jako też miłości, która jest w was pielgrzymach i podróżnych w tym życiu, gdzie was umieściłem, abyście doszli do waszego celu, to jest do Mnie, Prawdy wiecznej.

Ani modlitwy, ani jałmużny, ani dobre uczynki nie mogą im pomóc. Są oni członkami odciętymi od mojej miłości, gdyż w ciągu Życia nie chcieli zjednoczyć się z posłuszeństem dla mych świętych przykazań w mistycznym ciele świętego Kościoła. pod słodką władzą, która rozdaje wam krew nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mojego. Otrzymują owoc potępienia wiecznego, z płaczem i zgrzytaniem zębów.

Są to męczennicy diabła; daje on im taką nagrodę, jaką sam otrzymał. Widzisz więc, że łzy ludzi świata dają im owoc cierpienia w tym czasie, co mija, a po śmierci wieczne towarzystwo diabłów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:01, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCV - O owocach drugich i trzecich łez.

Teraz pozostaje Mi opowiedzieć ci o owocach, które zbierają ludzie dźwigający się z grzechu przez bojaźń kary, aby zdobyć łaskę. Niektórzy wychodzą ze śmierci grzechu śmiertelnego przez bojaźń kary. Jest to, jak ci rzekłem, powołanie powszechne.

Jaki owoc otrzymują? Zaczynają oczyszczać dom serca swego z nieczystości grzechu w miarę, jak ich wolna wola wyzwala się z bojaźni służalczej. Gdy dusza ich oczyściła się z błędu, odzyskują spokój sumienia, zaczynają doprowadzać do ładu uczucie i otwierać oko intelektu, aby zobaczyć, czym są. W pierwszej chwili tego oczyszczania widzą w sobie jedynie grzechy wszelkiego rodzaju. Dusza zaczyna teraz otrzymywać pociechy, robak sumienia pozostawia ją w spokoju, pozwalając jej żywić się cnotą.

Gdy człowiek uwolnił żołądek od złych soków, apetyt skłania go do przyjęcia pokarmu. Tak samo dusza czeka, aby wolna wola zbudziła w niej miłość cnoty, która jest jej pokarmem, chce bowiem jeść.

I tak jest rzeczywiście: dusza, pod wpływem pierwszej bojaźni, oczyściwszy z grzechów uczucie, otrzymuje owoc. Są nim Izy drugie, gdzie dusza przez miłość, zaczyna budować dom cnoty, choć jest jeszcze niedoskonała. Wyzbywszy się bojaźni, otrzymuje pociechę i radość, gdyż miłość duszy raduje się moją Prawdą i Mną, który jestem samą miłością. Przez tę radość i pociechę, które znajduje we Mnie, zaczyna kochać przesłodko, czując słodycz pociechy, która pochodzi ode Mnie lub od stworzeń przeze Mnie.

Doskonaląc więc tę miłość, która wniknęła do jej wewnętrznego domu po oczyszczeniu go przez bojaźń, dusza zaczyna zbierać owoc mej boskiej dobroci. Mieszka teraz w swoim domu wewnętrznym i odkąd miłość wzięła go w posiadanie, zaczyna otrzymywać najrozmaitsze owoce pociechy i kosztuje ich. Wreszcie, trwając tam, otrzymuje owoc nowy; ustawia stół. To jest, kiedy dusza przeszła od bojaźni do miłości cnoty, zasiada do stołu swojego.

Doszedłszy do łez trzecich, ustawia stół najświętszego krzyża w sercu swoim i w duszy. Ustawiwszy go, znajduje na nim pokarm, który był pokarmem mego słodkiego Słowa miłości, chwałę moją, Ojca i wasze zbawienie. Gdyż dla chwały mojej i dla waszego zbawienia otwarte zostało ciało Jednorodzonego Syna mego, który oddał się wam jako pokarm. Dusza zaczyna więc żywić się chwałą moją i zbawieniem dusz, czując nienawiść i odrazę do grzechu.

Jaki owoc wydobywa dusza z tego trzeciego stanu? Powiem ci to. Otrzymuje męstwo ugruntowane na świętej nienawiści własnej zmysłowości z prawdziwą pokorą i cierpliwością, która uwalnia duszę od wszelkiego zgorszenia i wszelkiego cierpienia; bo miecz świętej nienawiści zabił wolę własną, źródło wszelkiego cierpienia, a tylko pożądanie zmysłowe gorszy się z powodu zniewag, prześladowań i braku pociech duchowych i doczesnych, jak ci rzekłem powyżej, i tak dochodzi do niecierpliwości. Lecz po śmierci woli dusza zaczyna w smutnym i słodkim pragnieniu kosztować owocu łez błogiej cierpliwości.

O owocu doskonałej błogości, jakąż słodycz dajesz tym, którzy ciebie kosztują i jakżeś Mi miły. W goryczy pozwalasz znajdować radość, wśród zniewag pokój. Przez ciebie, na morzu burzliwym, łódź duszy, miotana dzikimi wichrami, trwa spokojna i pewna, bez żadnej szkody, pod ochroną mej słodkiej boskiej woli, która przyoblekła ją w prawdziwa i płomienną miłość, aby fale nie mogły jej zatopić.

O córko najmilsza, cierpliwość ta jest królową. Siedząc na skale męstwa jest zawsze zwycięska, nigdy nie jest zwyciężona. Nie jest sama, lecz ma za towarzyszkę wytrwałość. Jest rdzeniem miłości. Ona to rozstrzyga o szacie miłości, czy jest to szata godowa, czy nie. Jeśli na szacie jest rozdarcie, niedoskonałość, brak cierpliwości wyjawi to natychmiast.

Wszystkie inne cnoty mogą wprowadzić w błąd. Mogą okazywać się doskonałymi, choć nimi nie są, o ile nie przeszły próby cierpliwości. Lecz jeśli ta słodka cierpliwość jest rdzeniem miłości w duszy, dowodzi tym samym, że wszystkie cnoty są żywe i doskonałe. Jeśli nie dostarcza tego dowodu, świadczy to, że cnoty są jeszcze niedoskonale, że nie doszły jeszcze do stołu najświętszego krzyża, gdzie cierpliwość została poczęta w poznaniu siebie i w poznaniu mej dobroci w sobie i gdzie została urodzona przez świętą nienawiść i namaszczona prawdziwą pokorą.

Cierpliwości tej nie jest odmówiony pokarm, którym jest chwała moja i zbawienie dusz. Żywi się ona nim nieustannie. Oto prawda. Spójrz, najmilsza córko, na słodkich i chwalebnych męczenników, którzy przez cierpliwość spożywali ten pokarm duszy. Śmierć ich dawała życie. Wskrzeszali zmarłych i rgzpraszali ciemności grzechów śmiertelnych. Świat z wszystkimi wielkościami swymi i książęta z całą swą potęgą nie mogli obronić się przed nimi. Tryumfowali nad nimi mocą tej królowej, słodkiej cierpliwości (por. Hbr 11,33-38). Cnota ta jest jak światło na świeczniku.

Oto chwalebny owoc, który wydają łzy zjednoczone z miłością bliźniego. Dusza spożywa ten pokarm w towarzystwie nieskalanego Baranka, Jednorodzonego Syna mego, w płomiennym i bolesnym pragnieniu, w nieznośnym smutku z powodu obrazy wyrządzonej Mnie, Stwórcy. Smutek ten jednak nie przygnębia: dusza nie cierpi z powodu niego, gdyż miłość przez prawdziwą cierpliwość zabiła wszelką bojaźń i miłość własną, które czynią ją wrażliwa na cierpienie. Ten smutek jest pełen słodyczy; przedmiotem jego jest tylko wyrządzona Mi obraza i zguba bliźniego, i ma on swe źródło w miłości. Przeto smutek ten użyźnia duszę; jest on dla niej jednocześnie przyczyną radości, gdyż daje jej niewątpliwy dowód zjednoczenia ze Mną przez łaskę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1212
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:03, 02 Cze 2020    Temat postu:

XCVI - O owocu łez czwartych: łez zjednoczenia.

Rzekłem ci o owocu trzecich łez. Opowiem ci teraz o czwartym i ostatnim stanie łez, które są łzami zjednoczenia. Stan ten, jak ci rzekłem, nie jest stanem oddzielnym od trzeciego: są one zjednoczone z sobą, jak miłość ku Mnie jest zjednoczona z miłością bliźniego, gdyż jedna jest warunkiem drugiej. Ale dusza postąpiła tak bardzo, że nie tylko znosi z cierpliwością prześladowania, lecz z weselem ich pragnie. To jest cechą stanu czwartego. Dusza gardzi odtąd wszelką radością, skądkolwiek by przyszła i pragnie jedynie, aby upodobnić się do mojej Prawdy, Chrystusa ukrzyżowanego (por. Flp 3,8).

Owocem, który otrzymuje, jest doskonały spoczynek ducha, zjednoczenie dokonane przez miłość z moją słodką naturą boską, gdzie kosztuje mleka, jak dziecko, które ucisza się, gdy spoczywa na łonie matki i trzymając w ustach jej pierś ssie mleko z jej ciała. Tak samo dusza, doszedłszy do stanu ostatniego, odpoczywa w łonie mej boskiej miłości, przyciskając usta świętego pragnienia do ciała Chrystusa ukrzyżowanego, to jest idąc w ślad nauki Jego. Bo poznała, w stanie trzecim, że nie może iść za Mną. Ojcem wiecznym, jako że Ja, Ojciec wieczny, nie podlegam cierpieniu, lecz podlega mu mój Syn umiłowany, słodkie Słowo miłości. Wy też nie możecie iść przez życie bez cierpienia, lecz tylko przez wiele udręczeń dojdziecie do utwierdzonych cnót. Przylgnijcie więc do serca Chrystusa ukrzyżowanego, który jest sama Prawdą, i pijcie zeń mleko cnoty, które wam da życie łaski i kosztujcie w Nim mą boską naturę, która udziela cnocie slodyczy. Oto prawda: bo cnoty nie są same przez się słodkie, lecz stały się słodkie, gdy zostały zdobyte we Mnie i zjednoczone z moją boską miłością, to jest, gdy dusza przestała dbać o własną korzyść i troszczy się jedynie o chwale mojej i zbawienie dusz.

Widzisz więc, słodka córko, jak słodki i chwalebny jest ten stan, w którym dusza jest tak ściśle zjednoczona z łonem miłości, że usta nigdy nie przestają ssać piersi, a pierś nigdy nie jest bez mleka. Dusza nie jest nigdy oddzielona od Chrystusa ukrzyżowanego ani ode Mnie, Ojca wiecznego, którego zawsze znajduje w sobie, kosztując najwyższego i wiecznego Bóstwa. Ach, któż zrozumie, jaką pełnie, czerpią zeń władze duszy! Pamięć jest ustawicznie pełna mej myśli, którą wchłania z miłości mych dobrodziejstw: z miłości, wiążącej się nie tyle ł samymi dobrodziejstwami, które otrzymała, ile z miłością, z jaką obsypałem ją nimi. Szczególnie ceni dobrodziejstwo stworzenia, przez które uczyniłem ją na obraz i podobieństwo moje. W rozważaniu tego dobrodziejstwa poznaje w pierwszym stanie, który ci wyłożyłem, karę, która ją czeka za jej niewdzięczność, więc dźwiga się z tej nędzy przez dobrodziejstwo krwi Chrystusa. Przez to drugie dobrodziejstwo stworzyłem ją na nowo z łaski, oczyszczając jej oblicze z trądu grzechu. Dusza przechodzi tak do drugiego stanu, gdzie doznaje wielkiej pociechy w słodyczy miłości i jednocześnie boleści z powodu swego grzechu. Wtedy rozumie ciężar swej winy. widząc, że ukarałem ją na ciele Jednorodzonego Syna mego.

Potem wspomina przyjście Ducha Świętego, który oświecił i oświeca zawsze dusze w prawdzie. Kiedy dusza otrzymuje to światło? Kiedy poznała przez pierwszy i drugi stan moje dobrodziejstwo w niej. Wtedy zsyłam jej światło doskonałe, które objawia jej prawdę o Mnie. Ojcu wiecznym, i poucza ją, że stworzyłem ją z miłości, aby jej dać życie wieczne. Oto jest prawda, którą wam ukazałem przez krew Chrystusa ukrzyżowanego. Gdy dusza ją poznała, kocha ją, kochając ja, dowodzi swej miłości, kochając jedynie to, co Ja kocham i nienawidząc tego, czego Ja nienawidzę. Tak dochodzi do miłości bliźniego.

Gdy znikła wszelka niedoskonałość, pamięć napełnia się na łonie mej miłości nieustannym wspomnieniem mych dobrodziejstw. Intelekt otrzymał światło. Wglądając w pamięć, poznał prawdę, wyszedł z zaślepienia miłości własnej i trwa w słońcu, które jest przedmiotem jej rozmyślania, w Chrystusie ukrzyżowanym, gdzie poznaje Boga i człowieka.

Poza tym poznaniem, przez zjednoczenie, którego dokonała ze Mną, wznosi się do światła, które nie pochodzi z jej natury i którego nie mogła zdobyć przez spełnienie swej własnej cnoty. Jest ono dane przez łaskę mego słodkiego Słowa, które nie gardzi płomiennymi pragnieniami ani Mnie ofiarowanymi trudami. Wtedy dążenie, które idzie za intelektem, jednoczy się ze Mną najdoskonalsza i najgorętszą miłością. Gdyby Mnie kto spytał: Kim jest ta dusza? — odpowiedziałbym: Jest moim drugim Ja, przez zjednoczenie miłości.

Jakiż język mógłby przedstawić wzniosłość tego ostatniego stanu zjednoczenia i liczne, rozmaite owoce, które dusza otrzymuje w tej pełni trzech władz ducha? Jest to ów słodki zespół władz, o którym ci mówiłem, tłumacząc ci ogólnie znaczenie trzech stopni mostu w związku ze słowem mej Prawdy. Język nie zdoła tego wypowiedzieć, lecz wyrazili to święci doktorowie, oświeceni przez to chwalebne światło, tłumacząc Pismo Święte.

Chwalebny Tomasz z Akwinu rzekł sam, że wiedzę swą zawdzięcza bardziej ciągłej modlitwie, uniesieniu umysłu oraz światłu, które rozjaśniało bezpośrednio jego intelekt niż studiom ludzkim, Toteż był światłem, które umieściłem w ciele mistycznym świętego Kościoła, aby rozpraszało ciemności błędu. A mój chwalebny Ewangelista Jan, jakież światło znalazł w drogim sercu Chrystusa, mej Prawdy. Ze zdobytym tarn światłem niósł światu tak długo moją dobrą nowinę.

Wszyscy oni tak czy inaczej objawiali to światło. Lecz uczucia wewnętrznego, jakiego doznawali, niewymownej słodyczy i doskonałego zjednoczenia ich ze Mną język nie zdoła wypowiedzieć, bo jest rzeczą skończoną. To snadź chciał wyrazić Paweł, mówiąc: Ani oko nie widziało, ani ucho nie styszało, ani serce nie może wyobrazić sobie szczęścia, jakie Bóg zgotował w ostatniej godzinie tym, którzy Go prawdziwie kochają (1 Kor 2.9). O jakież słodkie jest to zamieszkanie, słodkie ponad wszelkie słodycze, jakie dusza w doskonałym zjednoczeniu uczyniła we Mnie. Nawet wola nie pośredniczy już w tym zjednoczeniu między Mną i duszą, gdyż dusza stała się jednym ze Mną! Owoc jej ustawicznych i pokornych modłów zlewa woń na cały świat. Kadzidło jej pragnienia bije ku Mnie błaganiem o zbawienie dusz. Jest to glos bez słowa ludzkiego. wołający ciągle w obliczu mego boskiego Majestatu.

Są to owoce zjednoczenia, które spożywa dusza w tym życiu, osiągnąwszy ten ostatni stan przez liczne trudy, łzy i poty. Przez prawdziwą wytrwałość przechodzi z tego zjednoczenia, jeszcze niedoskonałego jako zjednoczenie, choć doskonałego jako łaska, do zjednoczenia trwałego i wiecznego. Nazywam zjednoczenie to niedoskonałym dlatego, że dopóki dusza w tym życiu związana jest z ciałem, nie może ona naprawdę nasycić się tym, czego pragnie, i także dlatego, że nie jest całkowicie wyzwolona od tego przewrotnego prawa, które jest tylko uśpione nocą cnoty. Lecz nie jest jeszcze martwe i może się obudzić, gdyby zniknęła władza cnoty, trzymająca je w uśpieniu. Dlatego rzekłem, że zjednoczenie to jest niedoskonałe; lecz będąc niedoskonałe, prowadzi duszę do doskonałości trwałej, której nic jej nie może odebrać. Wytłumaczyłem ci to, mówiąc o błogosławionych, kosztujących prawdziwie Mnie, który jestem życiem wiecznym, dobrem wiecznym, niezmiennym, nie kończącym się nigdy. Gdy inni otrzymali, jako owoc swych łez, śmierć wieczną, ci osiągnęli życie trwale. Przeszli od łez do wesela; owocem ich łez jest nie kończące się nigdy życie, w którym płomienna ich miłość nie przestaje wołać ku Mnie ofiarując Mi za was łzy ogniste, o czym ci już mówiłem. Skończyłem. Wytłumaczyłem ci rozmaite stopnie łez, ich doskonałość i owoc, który dusza z nich zbiera. Owocem tym jest dla doskonałych życie wieczne, dla złych wieczne potępienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Modlitwa i człowiek / Święci, błogosławieni i doktorzy kościoła , ludzie modlitwy i nawróceni / św. Katarzyna ze Sieny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin