Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pokora i św Teresa z Avila

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Bóg, cnoty boskie i moralne , łaska uświęcająca
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 25 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:09, 16 Cze 2020    Temat postu: Pokora i św Teresa z Avila

Definicja pokory: chodzenie wprawdzie
Zastanawiałam się któregoś dnia nad pytaniem, dlaczego Pan tak bardzo kocha cnotę pokory, i nagle – bez własnego, jak mnie się zdaje, namysłu mego – stanęła mi przed oczyma ta racja, że Bóg jest Prawdą najwyższą, a pokora niczym innym nie jest jeno chodzeniem w prawdzie. Nie ma zaś prawdy większej nad tę, że sami z siebie nic nie mamy dobrego, że nasza jest tylko nędza i nicość. Kto tego nie rozumie, ten chodzi w kłamstwie. Im zaś kto szczerzej uznaje tę prawdę, tym przyjemniejszy staje się Prawdzie najwyższej, bo sam chodzi w prawdzie. Daj nam Boże, siostry, byśmy z łaski Jego nigdy nie traciły z oczu tego prawdziwego poznania samych siebie, amen. (św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna VI, 10, 7)


Ćwiczenie się w pokorze

Gdy przyjdzie wam pokusa pychy wyznajcie ją przed przełożoną, proście o wyznaczenie wam niskiego zajęcia, o zadanie wam publicznej pokuty, jak to u nas jest w zwyczaju, i wszelkimi, jakimi zdołacie sposobami, których Pan wam nastręczyć nie omieszka, starajcie się w tym punkcie ugiąć i złamać skłonność przyrodzoną. Z takim spotkawszy się przyjęciem, zapewniam was, pokusa u was długo nie zabawi. (św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 12, 7)


Pokora i wyrzeczenie się siebie idą w parze. Obie posiadają moc pokonywania wszystkich nieprzyjaciół życia duchowego

Te dwie rzeczy, zaparcie się siebie i pokora, zawsze, zdaniem moim, idą w parze. Są to dwie siostry, których nigdy nie można rozdzielać. Są to siostry, których oburącz się trzymajcie, miłujcie je i nigdy się z nimi nie rozstawajcie. O, święte królewskie cnoty, władczynie nad wszystkim stworzeniem, monarchinie świata, oswobodzicielki od wszelkich zdrad i sideł diabelskich, wybrane i umiłowane Boskiego Mistrza, który nigdy ani na chwilę z wami się nie rozłączył! Kto was posiada, ten śmiało może stawić czoło nieprzyjaciołom swoim i podjąć walkę z wszystkimi potęgami piekła i z wszystkimi mamidłami świata i nie potrzebuje się niczego lękać, bo jego jest królestwo niebieskie. Nie ma zaiste czego się lękać, skoro o żadną stratę ziemską nie dba; dba tylko o to, aby nie obraził Boga i dlatego błaga Go ustawicznie, aby go w tych cnotach utwierdzał, iżby ich nigdy z własnej winy nie postradał. Cnoty te mają tę właściwość, iż ukrywają się przed tym, kto je posiada, tak że nie uwierzy, że je ma, choćby mu to mówiono. Ceniąc je jednak nad wszystko, usilnie się stara o ich nabycie i wciąż je w sobie do coraz wyższej doskonałości podnosi. Cnoty te tak jawnie się w skutkach okazują, że choć sam o tym nie wie, od razu biją w oczy każdego, kto z nim obcuje. Lecz jakiż nierozum mój, że śmiem jeszcze wysławiać te cnoty, kiedy tak je wsławił sam Pan i tak je przykładem cierpień swoich utwierdził! Tu więc trzeba pracować, siostry moje, bo to droga do wyjścia z Egiptu i jeśli te dwie cnoty osiągniecie, znajdziecie mannę ukrytą, wszystkich smaków słodycz w sobie mającą; wszystko wam będzie słodkie i rzeczy najprzykrzejsze w oczach świata wam się w rozkosz zamienią. (św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 10, 3-4)


Pokora polega na uznawaniu w sobie Bożych darów i wdzięczności za nie. Taka pokora jest fundamentem, ale i owocem modlitwy wewnętrznej

Niechaj się nie oszuka pewną fałszywą pokorą, o której tu mówić zamierzam, a która na tym polega, że ktoś przez rzekomą pokorę nie uznaje w sobie darów, jakich Pan mu użycza. Zrozumiejmy to dobrze i nigdy o tym nie zapominajmy, że Bóg nam daje łaski swoje bez żadnej naszej zasługi, że zatem naszą powinnością jest dziękować za nie Jego Boskiemu Majestatowi. Bo jeśli nie znamy i nie rozumiemy tego, co od Niego otrzymujemy, nie zdołamy też pobudzić siebie do Jego miłości. Jest rzeczą pewną, że im jaśniej dusza uznaje, jak bogata jest przez łaskę Bożą, pamiętając o tym, jak sama z siebie jest uboga, tym wyżej postąpi w cnocie, tym głębiej się utwierdzi w prawdziwej pokorze. W przeciwnym razie, gdy przez tę fałszywą pokorę wyobraża sobie, że nie jest godna do posiadania wielkich łask, gdy Pan zacznie jej ich udzielać, lęka się tylko i drży, aby nie zgrzeszyła próżnym upodobaniem. Dusza taka pozbawia siebie wszelkiej otuchy i odwagi do dobrego. Wierzmy mocno, że Ten, który nam daje swoje dary, da także łaskę, abyśmy umieli poznać podstępy czarta, jeśliby z powodu tych darów zaczął nas kusić próżną chwałą, że da i moc, abyśmy mogli się sprzeciwić pokusie, jeśli tylko w szczerości serca chodzimy przed Bogiem i Jemu pragniemy się podobać, a nie ludziom.

Rzecz to jasna, że im większe, kto nam wyświadczył dobrodziejstwa, tym więcej będziemy go miłować. Słuszną, więc jest rzeczą i wielką zasługą pamiętać zawsze o tym, że od Boga mamy byt i nasze istnienie, że On nas stworzył z niczego i zachowuje nas, że wszystkie dobrodziejstwa swojej męki i śmierci nam przygotował i w pogotowiu trzymał dla każdego z nas dziś żyjących, na długo przedtem nim nas stworzył. Czemuż by mnie nie miało się godzić, bym uznawała to i jasno widziała, i ustawicznie rozpamiętywała, jak niegdyś lubowałam się w próżnych rozmowach, a jak teraz Pan mi dał tę łaskę, że o niczym mówić nie lubię i nie chcę, tylko o Nim? Oto klejnot drogi, który gdy wspomnimy, że On go dał i że jest w naszym posiadaniu, pobudza i zniewala do miłości, i to jest szczęśliwy owoc modlitwy wewnętrznej, opartej na pokorze. Cóż dopiero będzie, gdy dusza ujrzy w swym władaniu inne klejnoty jeszcze droższe, takie jak je już otrzymał niejeden sługa Boży, na przykład łaskę wzgardy świata, owszem i wzgardy siebie samego? – Rzecz jasna, że tym bardziej wówczas musi uznawać, że jest dłużnikiem Pana i zobowiązaną do służenia Jemu. Musi pamiętać, że sama z siebie nic z tego wszystkiego nie miała. Powinna wielbić hojność Pana za to, że duszy tak ubogiej, grzesznej i ogołoconej z wszelkiej zasługi, jaką jest moja dusza, której wystarczyła ta pierwsza perełka, raczył użyczyć tyle innych jeszcze droższych łask i większymi obsypać mnie bogactwami, niż sama pragnąć bym mogła.

Powinniśmy zdobywać się na nowe siły do służby Bożej i nie okazywać się niewdzięcznymi, bo pod tym warunkiem Pan daje nam swoje łaski. I jeśli nie czynilibyśmy dobrego użytku z tego skarbu i z tego wysokiego stanu, do którego nas podnosi, On je nam znowu odbierze i w większym ubóstwie nas pozostawi niż byliśmy przedtem, a perły swoje da takiemu, który je wiernie uszanuje i pożytek z nich uczyni sobie i innym. Lecz jakże mógłby czynić taki pożytek i hojnie użyczać innym, ten, kto by nie wiedział o tym, że jest bogaty? Przy takiej naturze jak nasza, nie sposób, zdaje mi się, by, kto zdobył się sercem i odwagą do rzeczy wielkich, jeśli nie ma wewnętrznego przeświadczenia, że jest w łasce u Boga. Tak przecież jesteśmy nędzni i tak skłonni do rzeczy ziemskich, że trudno by zdołał obrzydzić sobie wszystkie dobra doczesne i całym sercem od nich się oderwał, kto nie jest przeświadczony, że posiada już niejaki zadatek dóbr wiecznych. Trudno tym bardziej, by szczerze pragnął być wzgardzonym przez wszystkich, kto, oprócz żywej wiary, nie czuje w sobie tej miłości, jaką Bóg go miłuje, i nabył wszystkie te wielkie cnoty, którymi jaśnieją doskonali. Bo tak jest nieczuła dla rzeczy nadziemskich nasza natura, że tylko do tego się garniemy, co widzimy na oczy. Dlatego właśnie te łaski i dary Boże, gdy je uznajemy w sobie i widzimy, budzą naszą wiarę i nowej dodają jej dzielności. Przez te swoje dary Pan przywraca nam siłę i męstwo, które my przez grzechy nasze straciliśmy. Może być, że będąc złą i grzeszną, sądzę o tych rzeczach według siebie. Mogą być inni, którym do spełnienia doskonałych uczynków niczego więcej nie potrzeba, tylko samej prawdy wiary. Ja w nędzy swojej potrzebowałam wszystkich tych pomocy. (św. Teresa od Jezusa, Księga życia 10, 4-6)


Pokora jest królową, która przyciąga do siebie Króla. Pokora, miłość i wyrzeczenie idą w parze
Najdzielniej w tym zawojowaniu działa królowa; inne figury i pionki pomagają jej tylko. Nie masz królowej, której by tak łatwo i ochotnie się poddał nasz Król, jak pokora. Ona Go z nieba sprowadziła do łona Dziewicy; przez nią i my z łatwością sprowadzimy Go do dusz naszych. Kto więcej ma pokory, ten, wierzcie, mocniej Go trzyma, kto mniej, ten trzyma Go słabiej. Co do mnie bowiem, nie pojmuję, jak i jaka może być pokora bez miłości i miłość bez pokory; obie zaś te cnoty istnieć nie mogą bez wielkiego wyrzeczenia się wszystkich rzeczy stworzonych. (św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 16, 2)




Pokorne przebywanie w obliczu Boga i służenie Mu ważniejsze są aniżeli wszelka wiedza

Tak, więc, w tych chwilach odpocznienia niech dają duszy spoczywać w Bogu, a książki i naukę niech na bok odłożą. Przyjdzie czas, że będą mogli jej użyć na chwałę Pana i tak będą ją cenili, iż za wszystkie skarby tego świata nie zgodziliby się na zaniechanie tej pracy, przez którą ją nabyli i teraz mają z niej skuteczną pomoc do tego, czego jedynie pragną, do służenia swemu Boskiemu Panu. Ale w obliczu Mądrości nieskończonej więcej, niech mi wierzą, znaczy trochę ćwiczenia się w pokorze i jeden akt tej cnoty niż cała nauka tego świata. Tu nie chodzi o uczone wywody, tylko o to, byśmy w szczerości serca uznali siebie, czym jesteśmy, i z prostotą stawali przed Bogiem, który chce, aby dusza stawała się maluczką, jak w obliczu Jego prawdziwie jest, i uniżała się przed Majestatem Jego, który dla nas tak się uniża, cierpiąc nas w swojej obecności mimo całej naszej niegodności. (św. Teresa od Jezusa, Księga życia 15, 8)


Pokora w każdej sytuacji rodzi w duszy pokój (także wówczas, gdy pojawia się myśl, że Bóg w niej może dokonywać swych wielkich dzieł), gdyż ma świadomość, że wszystko posiada od Boga

Obawy te odbierały mi zupełnie swobodę ducha. Później dopiero zrozumiałam i Pan sam nauczył mnie tej prawdy, że pokora, sprawiająca w duszy taki niepokój, nie może być dobrą i rzetelną pokorą. Gdybym była prawdziwie pokorną, to jest niezachwianie przekonana, że we mnie nie ma nic dobrego, co by nie było od Boga, wówczas – jak nie było mi przykro słyszeć pochwał o innych, ale owszem cieszę się z tego, że Bóg w nich moc swojej łaski objawia – tak również nie powinno mi to robić żadnej przykrości, że we mnie objawiają się cudowne Jego sprawy. Wpadłam znowu w drugą skrajność. Zaczęłam błagać Boga – i osobne zanosiłam w tym celu modlitwy do Niego – aby każdemu, kto by widział we mnie co dobrego, raczył objawić moje grzechy i tym sposobem wyjaśnił mu jak dalece niegodna jestem tych łask, które boska Jego dobroć mi czyni. Takie objawienie mojej niegodności było zawsze najgorętszym mym pożądaniem. Spowiednik zakazał mi dalej o to się modlić. Ja jeszcze do niedawna miałam ten zwyczaj, że gdy kto okazywał, jakie korzystne i wysokie o mnie mniemanie, ubocznie albo jak się dało, mówiłam mu o swoich grzechach i to mi ulgę przynosiło. Ale i o to dużo mi strachu i skrupułów napędzono. Wszystko to, jak teraz widzę, nie było skutkiem pokory, tylko rzeczywistej pokusy. Zdawało mi się, że oszukuję wszystkich. Rzeczywiście oszukuje siebie ktokolwiek sądzi, że jest we mnie co dobrego, chociaż nigdy nie chciałam ani nie zamierzałam oszukać nikogo. Pan sam to dopuszcza z powodów Jemu tylko wiadomych. Nawet swoim spowiednikom nigdy bym nie mówiła o tych łaskach i objawieniach, gdyby mnie konieczność do tego nie zmusiła. Miałabym wielki niepokój wyjawiać takie rzeczy bez potrzeby. Wszystkie te drobne strachy i rzekome objawy pokory były, jak teraz rozumiem, tylko niedoskonałością i dowodem braku umartwienia wewnętrznego. Bo dusza, która oddała się w ręce Boga, tyle się troszczy o to, co o niej mówią dobrego, jak i złego, tak jasno i głęboko to rozumie – jak i Pan na to raczy jej dawać łaskę, aby to zrozumiała – że niczego nie ma z samej siebie. Niech więc z zupełną ufnością na Nim polega. On jej dał te łaski, On je, gdy zechce, objawi. On wie, co i dlaczego to robi: tylko w ślad za tym objawieniem niech będzie gotowa na prześladowanie, bo to rzecz pewna, że w tych naszych czasach żadnego nie minie, o kim z woli i dopuszczenia Pańskiego świat się dowie, że Bóg mu podobnych łask użycza. Na jedną taką duszę patrzy tysiąc oczu, gdy na tysiąc dusz innego pokroju ani jedno oko nie spojrzy. (św. Teresa od Jezusa, Księga życia 31, 14-16)


Umiejętność brania winy na siebie jako wyraz wielkiej pokory, z której rodzi się przedziwna krzepkość duszy

Wiem, że w pewnych wypadkach tłumaczenie się jest rzeczą dozwoloną, że nawet byłoby źle zaniechać go, ale przez brak rozsądku – czy raczej przez brak pokory – nigdy nie umiem poznać, czy w danym razie zachodzi taki wypadek, czy nie. Wielki to istotnie dowód pokory widzieć siebie obwinianym i potępianym bez winy, a milczeć. Piękne to naśladowanie Boskiego Baranka, który zdjął z nas wszystkie winy nasze. Bardzo pragnęłabym zachęcić was do najusilniejszego ćwiczenia się w tej cnocie; korzyści z niej wynikające są ogromne, a przeciwnie, z tłumaczenia się i zrzucania winy z siebie nie widzę żadnej a żadnej (…). Wiele, zdaniem moim, na tym zależy, byśmy się zaprawiały do tej cnoty, czyli innymi słowy, byśmy się starały otrzymać od Pana cnotę prawdziwej pokory, bo z pokory ta cnota [brania winy na siebie] wynikać powinna. Człowiek bowiem prawdziwie pokorny powinien szczerze pragnąć tego, by był za nic miany, by chociaż niewinny, był prześladowany i potępiany, choćby w rzeczach ważnych. Skoro ma wolę i postanowienie naśladować Pana, w czymże lepiej i łatwiej, niż w tym, może Go naśladować? Nie potrzeba mu do tego sił fizycznych, nie potrzeba mu pomocy od nikogo, tylko od Boga.

Te to wielkie cnoty pragnęłabym, siostry moje, by były celem usiłowań naszych i treścią naszych pokut. W surowościach i umartwieniach zewnętrznych, choć dobre są i pożyteczne, wiecie, że was powściągam, gdy w nich chcecie przebrać miarę. Ale te wysokie cnoty wewnętrzne nie szkodzą zdrowiu, nie odbierają ciału siły potrzebnej do służenia Zakonowi, a dusze, przeciwnie, dziwnie krzepią i umacniają. (św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 15, 1-3)

Pokora odrzuca honory i zaszczyty światowe
Żałuje [dusza] tego czasu, kiedy dbała o względy ludzkie, i tego błędu, jakim się uwodziła, poczytując za honor to, co świat zowie honorem; teraz widzi, że jest to wielkie kłamstwo i że wszyscy w nim się obracamy. Rozumie teraz, że prawdziwy honor nie zasadza się na kłamstwie, tylko na prawdzie, poczytując za coś to, co jest czymś, a za nic to, co jest niczym; a niczym jest, i mniej niż niczym, wszystko, cokolwiek się kończy i co się nie podoba Bogu. Śmieje się sama z siebie, że był czas, kiedy przywiązywała jakąś wagę do pieniędzy i ich pożądania. (św. Teresa od Jezusa, Księga życia 20, 26-27)







KSIĘGA ŻYCIA

Widziałam jasno, Panie mój, że dlatego mnie opuszczają te rozkosze duchowe, że ja opuszczałam Ciebie. Najstraszniejsza zdrada, jaką mógł mnie podejść duch ciemności była ta,że pod pozorem pokory nie śmiałam już odbywać modlitwy wewnętrznej, widząc siebie tak grzeszną. Zdawało mi się, że lepiej iść drogą zwyczajną, jakiej się trzyma wielu innych i poprzestać na odmawianiu przepisanych modlitw ustnych. Gdyż niecnotliwym życiem swoim należę do rzędu najgorszych. Porywać się na modlitwę wewnętrzną i tak bliskie z Bogiem obcowanie, mnie, zasługującej na towarzystwo z czartami i oszukującej tylko ludzi przez zachowywanie w zewnętrznym swoim postępowaniu wszelkich pozorów cnoty. Nie można winić domu, w którym żyłam, że korzystne o mnie miał mniemanie, bo sama zręczną układnością swoją byłam temu winna, że dobrze o mnie sądzono, udając, choć nieumyślnie, pobożną. Nieświadomie, mówię, i nieumyślnie, bo co się tyczy obłudy i próżnej chełpliwości, nie pamiętam dzięki Bogu, bym Go kiedyś świadomie w tym obraziła. Owszem, za pierwszym zaraz poruszeniem próżności, skoro je w sobie spostrzegłam, takie czułam zawstydzenie, że diabeł odchodził pobity na głowę, a ja pozostawałam z zasługą odniesionego zwycięstwa. Chociaż w tym punkcie nigdy mnie bardzo natarczywie nie kusił. Może gdyby Bóg mu dozwolił tak silnie w tym, jak to czynił w innych rzeczach, nastawać na mnie, byłabym i w tym upadła. Ale Boski Majestat Jego dotąd mnie od tego grzechu chronił, za co niech będzie
błogosławiony na wieki! Przeciwnie, bardzo mi to ciężyło, że inni dobre o mnie mieli mniemanie, bo znałam dobrze skrytość mojej duszy.



Próżność i uciechy świata powszechnie uznaje się za rzecz dobrą i tym, którzy tą drogą idą, mało, kto się dziwi. Ale gdy kto postanowi oddać się Bogu, takie ze wszystkich stron podnosi się na niego szemranie, iż musi szukać sobie przyjaciół, aby zdołał się obronić, póki się na duchu nie umocni, by już nie zważał na żadne cierpienia, inaczej ciężkie będzie miał udręczenia. Taki jest, jak sądzę, powód, dla którego niektórzy Święci chronili się na puszczę. Nadto, jest to także znak pokory nie ufać samemu sobie, ale raczej spodziewać się pomocy od Boga za pośrednictwem innych, u których rady szukamy. Także i miłość rośnie przez wzajemne udzielanie się i wiele innych pożytków płynie z tego źródła, o których nie ważyłabym się, mówić, gdyby nie to, że z własnego długoletniego doświadczenia sama je poznałam. Prawda, że nie ma na całym świecie stworzenia tak niedołężnego i grzesznego jak ja, ale sądzę, że i najdzielniejsza dusza nic na tym nie straci, jeśli się upokorzy i nie dowierzając swojej sile, usłucha rady doświadczonej. Co do mnie, wyznaję i zapewniam, że gdyby nie to, że Pan mi objawił tę prawdę i dał mi możliwość niemal ustawicznego towarzystwa tych, którzy modlitwę wewnętrzną praktykowali, byłabym w końcu wciąż na przemian to powstając, to znów upadając, prosto wpadła do piekła. Bo do upadania wielu miałam przyjaciół i pomocników, ale do powstania tak byłam opuszczona i zostawiona samej sobie, że dzisiaj dziwię się, jakim sposobem nie pozostałam w upadku na zawsze i wysławiam miłosierdzie Boga, który sam jeden mnie nie opuścił i rękę mi podał. Niech będzie błogosławiony na wieki wieczne, amen.


Niechaj się nie oszuka pewną fałszywą pokorą, o której tu mówić zamierzam, a która na tym polega, że ktoś przez rzekomą pokorę nie uznaje w sobie darów, jakich Pan mu użycza. Zrozumiejmy to dobrze i nigdy o tym nie zapominajmy, że Bóg nam daje łaski swoje bez żadnej naszej zasługi, że zatem naszą powinnością jest dziękować za nie Jego Boskiemu Majestatowi. Bo jeśli nie znamy i nie rozumiemy tego, co od Niego otrzymujemy, nie zdołamy też pobudzić siebie do Jego miłości. Jest rzeczą pewną, że im jaśniej dusza uznaje, jak bogata jest przez łaskę Bożą, pamiętając o tym, jak sama z siebie jest uboga, tym wyżej postąpi w cnocie, tym głębiej się utwierdzi w prawdziwej pokorze. W przeciwnym razie, gdy przez tę fałszywą pokorę wyobraża sobie, że nie jest godna do posiadania wielkich łask, gdy Pan zacznie jej ich udzielać, lęka się tylko i drży, aby nie zgrzeszyła próżnym upodobaniem. Dusza taka pozbawia siebie wszelkiej otuchy i odwagi do dobrego. Wierzmy mocno, że Ten, który nam daje swoje dary, da także łaskę, abyśmy umieli poznać podstępy czarta, jeśliby z powodu tych darów zaczął nas kusić próżną chwałą, że da i moc, abyśmy mogli się sprzeciwić pokusie, jeśli tylko w szczerości serca chodzimy przed Bogiem i Jemu pragniemy się podobać, a nie ludziom.


Miłość Boża, bowiem nie polega na rozpływaniu się we łzach ani na tych pociechach i rozrzewnieniach, których pragniemy i cieszymy się, gdy je mamy, ale na tym, byśmy służyli Mu w sprawiedliwości, sercem mężnym i z pokorą. W pociechach zaś duchowych - zdaniem moim - bierzemy tylko a nic ze siebie nie dajemy.


Kto by chciał sięgnąć wyżej i na własnych skrzydłach wznieść się duchem do używania pociech i smaków duchowych, które mu nie są dane, ten - jak mnie się zdaje - utraci i jedno, i drugie. Pociech tych żadną natarczywością nie osiągnie, bo są to rzeczy nadprzyrodzone, a więc, gdy rozum w swoim działaniu ustanie, dusza pozostaje opustoszała i na zupełną posuchę wydana. Cała ta budowla duchowa oparta jest na pokorze. Im bliżej dusza przystąpi do Boga, tym więcej ta cnota pokory rosnąć w niej powinna, w przeciwnym razie całe budowanie rozsypie się w gruzy. Chcieć zaś o własnej sile wznosić się wyżej, jest to rodzaj pychy. Tym bardziej, że Bóg i tak już dosyć nas i nad miarę wywyższa, dopuszczając byśmy przystępowali do Niego tacy jacy jesteśmy. Nie należy rozumieć tego, co tu mówię, o wznoszeniu się myślą i rozważaniem do wysokości niebieskich, do
Boga, do wielmożności Jego królestwa i nieskończonej Jego mądrości


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Bóg, cnoty boskie i moralne , łaska uświęcająca Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin