Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Różnica w podejściu do wiary, seksu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Pomoc bliźnim w wątpliwościach w wierze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stefanmiedziak
Probatus



Dołączył: 19 Lip 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:41, 20 Lip 2016    Temat postu: Różnica w podejściu do wiary, seksu

Witam jako nowy użytkownik.
Jeżeli jest to zły dział, przepraszam i proszę o przeniesienie do odpowiedniego - mi wydał się najlepszy do opisania problemu z jakim przychodzę.

Sprawa jest nieco skomplikowana, nakreślę ją więc w pewien sposób skrócony. Nieco ponad dwa lata temu poznałem pewną niesamowitą osóbkę. Połączyła nas nic wzajemnej sympatii, zrozumienia (nawet bez słów), podobnych poglądów, szanowania własnego indywidualizmu, fascynacji, zauroczenia, a także i pożądania (szczerze odpowiadam z własnej strony). Byliśmy razem przez ponad pół roku, doszło też między nami do zbliżeń przez co przekonaliśmy się, że i pod tym względem do siebie pasujemy - wspominam o tym, bo jest to istotne w dalszej części. Nie byłem jej ani pierwszym, ani drugim partnerem, nie miało to znaczenia, bo przeszłość moim zdaniem nie jest tak istotna jak teraźniejszość i przyszłość.

Później, nagle, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Stało się kilka rzeczy: jej umarła matka, ja nie mogłem być wtedy przy niej. Te wydarzenia spowodowały jednak, że jeszcze bardziej się otworzyła, że skierowała się w stronę Boga - oświadczyła mi w pewnym momencie, że tak naprawdę zawsze gdzieś w głębi duszy czuła, że to co robiła nie było dobre, że woli żyć w zgodzie z zasadami religii. Był to dla mnie niemały szok, a że ja mam podejście dużo bardziej liberalne, nie spodobało mi się też... Oceniajcie jak chcecie - pożarliśmy się nieco i tyle. Szanse na zgodę były, ale wtedy pojawiła się inna osoba, wierząca, żyjąca teoretycznie w zgodzie z zasadami kościoła, która zaimponowała mojej dziewczynie... to był gwóźdź do trumny, poczułem się jak zdradzony, zerwałem kontakt stawiając sobie za cel zabicie żalu po czymś, co okazało się pomyłką.

Minęło półtora roku, w którym to nasz kontakt czasami gdzieś tam się pojawiał (internetowo), ale najczęściej kończył się kłótnią. Teraz sytuacja jest inna - wspomina osoba trzecia okazała się kimś, kto pięknie manipuluje innymi, jest gburem, obrażał swoją dziewczynę, a na dodatek jest strasznie mściwy. Odeszła od niego, nasz kontakt się odnowił i... coś co miało umrzeć, nadal istnieje, bo nadal jest ta ogromna nić porozumienia, niczym feniks z popiołów. Spotkaliśmy się raz aby porozmawiać, ostatnio zmów aby wyjaśnić pewne kwestie... i chcemy spróbować ponownie, bo czujemy, że ciągnie nas do siebie, że sporo się nauczyliśmy przez ten czas i potrafimy zbudować coś razem. Bo nadal się dogadujemy, prawie na każdej płaszczyźnie.

Prawie, bo w temacie wiary i seksu jesteśmy jak kosmici, jak osoby z różnych krajów, które nie znają swojego języka. Ona wierzy w to, że właściwa jest czystość przed ślubem, woli z tym poczekać. Ja nie wierzę, że jej brak jest czymś złym w sytuacji, gdy ludzi łączą uczucia. Wierzę w Boga, a zarazem jestem indywidualistą, kotem, który chadza własnymi ścieżkami: oceniam obserwując, oceniam metodą prób i błędów. I nie godzę się z bardzo wieloma zasadami głoszonymi przez Kościół Katolicki, nie wypieram się jednak wiary w Boga. Jest to problem istniejący między nami i to nie tylko w kontekście seksu. Nie patrzę na sprawę z perspektywy tygodnia czy miesiąca, lecz nawet lat do przodu - patrzę i widzę, że nasze różne podejścia mogą rodzić konflikty na różnych płaszczyznach, bo np. ja jestem za dozwoloną aborcją w przypadku gwałtu, ona nie (nie aby to nas dotyczyło, niemniej pokazuję samą różnicę w dosyć istotnej dla człowieka kwestii). Nie mam nic przeciwko chrzczeniu, a zarazem nie rozumiem kompletnie nagonki na antykoncepcję, która nie jest dla mnie żadną zbrodnią. Nie wymagam niczego od kogoś, nie dam sobie jednakże narzucić czegoś, z czym się nie zgadzam.

Chcemy spróbować, a ja patrzę właśnie i obawiam się, że prędzej czy później nadejdzie chwila gdy któreś z nas nie powie: przepraszam, wzajemnie się ranimy, to się nie uda. I obawiam się, że to spadnie na mnie, bo ona chce bardzo spróbować, niemniej aż tak dalekosiężnie nie patrzy i przy rozmowach wychodzi na to, że problemem jest tylko seks - a to nie prawda, ja wiem jaki on z nią jest i mógłbym z tym zaczekać... ale na ile to autentycznie dla kogoś wierzącego, że druga strona zaczeka do formalnego ślubu, choć w duszy w ogóle nie będzie czuła, że to coś faktycznie specjalnego? Bo ja tego nie czuję... i dla mnie takie ocenianie byłoby oszukiwaniem samego siebie. W efekcie tych dylematów nie wiem co robić: nie chcę aby ona zmieniała się dla mnie czy kogokolwiek skoro wierzy w słuszność swoich poglądów, nie chcę zmieniać siebie, bo ja wierzę w słuszność swoich. Czy tu jest miejsce na kompromis? Im dłużej myślę, tym bardziej go nie widzę.

Proszę o poradę odnośnie tego impasu. Jak Wy, inne osoby mocno wierzące się na to zapatrujecie.
Nie proszę natomiast o ocenę mojej wiary i podejścia do niej - uszanujcie to proszę, nie tego tutaj szukam.
Nie proszę też o argumenty, które uderzałyby w moje zdanie. Mam je i jest moje, na tym poprzestańmy, każdy może mieć inne i ja mu tego nie zabraniam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:28, 20 Lip 2016    Temat postu:

Witam nowego użytkownika.
Sporo obostrzeń postawiłeś nam na drodze, skoro nie chcesz słyszeć o tym i owym, a o czym sam mówisz.
Przeczytaj więc w skupieniu "Myśli" św. Augustyna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Śro 11:14, 20 Lip 2016    Temat postu:

No cóż, po przeczytaniu tego wszystkiego wydaje mi się, że kompletnie do siebie nie pasujecie i rzeczywiście dalszy związek mógłby tylko zranić jedno z was a potem kto wie - może też wasze dzieci. Ale to jest tylko tak ogólnikowa rada oparta na tym co napisałeś. Gdyby oprzeć się na szczegółach to nie sposób byłoby ci doradzić co masz zrobić nie naruszając twoich poglądów i stosunku do wiary, gdyż wartości chrześcijańskie i życie z drugą osobą w związku małżeńskim to są dwie części, których nie można od siebie oderwać a niestety to co przedstawiłeś jest bardzo dalekie od wartości chrześcijańskich i od prawdziwej wiary w Boga. Przepraszam, że ci to piszę, ale prawda boli, jednak jest w tym przypadku konieczna, abyś mógł zrozumieć swoją sytuację.

Twoja sfera poglądowa na wiarę musiałaby być częścią twojej partnerki a to prowadziłoby do poważnych konfliktów już przy wychowywaniu dzieci: twoja partnerka w oparciu o prawo Boga i naukę Kościoła a ty w drugą stronę. Jaki byłby tego efekt lub bardziej skutek: dziecko byłoby całkowicie ogłupiałe i nie wiedziałoby co ma robić w ważnych sytuacjach swojego życia.

Dlatego dla ciebie najlepszym rozwiązaniem jest znalezienie sobie partnerki o takich samych poglądach jakie ty masz a jeśli tak bardzo zależy ci na obecnej to trzeba by było bardzo mocno zagłębić się w naukę Biblii oraz naukę Kościoła i niestety zmiana kierunku wartości a tego jak sam pisałeś - nie chcesz robić, więc według mnie najlepszym rozwiązaniem jest rozstanie, aby nie krzywdzić swojej partnerki.
I w żaden sposób nie ma sensu aby ona myślała o podporządkowaniu się twoim poglądom tylko z miłości do ciebie, bo skrzywdziłbyś ją i to bardzo, ponieważ w niej zakorzenione są wartości bliskie Bogu a w tobie nie a odciągając ją od tych korzeni uczyniłbyś ją grzeszną. Czy na tym ci zależy?

Chcesz sie trzymać swoich zasad i poglądów - trzymaj się ich, mimo, że nie sa one bliskie Bogu i nie mają z wiarą w Boga nic wspólnego, ale to twoje życie i masz prawo do swoich przekonań. Myśl jednak o dobru innych i z tej troski radziłbym porozmawiać ze swoją partnerką poważnie i przedstawieniu sytuacji - tych różnic poglądowych. które w przyszłości mogłyby was bardzo poróżnić i wtedy nie tylko jedno z was by cierpiało, ale także i ewentualne dziecko/dzieci z powodu waszego rozstania. Lepiej więc chyba zakończyć ten związek na obecnym etapie.
Powrót do góry
stefanmiedziak
Probatus



Dołączył: 19 Lip 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:17, 20 Lip 2016    Temat postu:

Dziękuję za odpowiedź. Własnie tutaj widzę problem, jak patrzę na kilka lat do przodu. W zasadzie w kwestii wychowania dzieci... nie stanąłem jeszcze przed tym, więc nie wiem jakbym się zachowywał. Prędzej neutralnie w kwestii religii - nie chciałbym dawać złego przykładu, nie dawałbym też jednak przykładu życia katolickiego.


To może napiszę inaczej - ja się ze względu na uczucie mogę dopasować. Mogę zaczekać do ślubu, mogę wziąć ślub kościelny (którego póki co nie planowałem, acz do którego nie jestem zrażony czy coś). Czy to jednak będzie prawdziwie katolickie, czy to nie będzie fałszywe?

Ona będzie czekać, bo chce być z mężem. Ona będzie odczuwać ogromną radość podczas ślubu i przysięgi przed Bogiem. I jej radość byłaby dla mnie najcenniejszym, co można dostać od życia. Ona chce czego chce, bo wierzy w słuszność praktykowania. I nic mi do tego. To jest jej wybór i muszę go uszanować.

Tylko na ile to prawdziwe w oczach Was, katolików, aby brać ślub z osobą, która ma inne poglądy - bo dla mnie dowodem miłości jest uczucie, wzajemny szacunek, wierność, to że będę oparciem, a nie przysięga, sam ślub jako taki. Nie ja odszedłem do kogoś innego, nie zrobiłbym tego (tak, wiem, że sporo ludzi tak mówi a robi co innego, ja jestem konsekwentny w takich działaniach). Dla mnie seks czy to przed ślubem czy po nim: nie ma znaczenia, bo i tak może mieć miejsce tylko jeżeli między ludźmi jest uczucie. Przez 1,5 roku gdy nie byłem z nią poznałem wiele osób, miałem przynajmniej raz okazję jako facet "skorzystać". Nie, bo niczego do tej osoby nie czułem: a szanuję zarówno inne osoby jak i siebie samego.

Mam wątpliwości co do prawdziwości takiej relacji. Bo ja mogę i chcę być dla niej wierny, chcę być drugą stroną, uzupełnieniem i podporą. Możemy się dogadywać, a zarazem na płaszczyźnie religii będzie to z mojej strony jedynie dostosowanie się - nie dlatego, że wyznaję to samo, bo patrzę na sprawy inaczej, ale dlatego, że chcę, aby ona była szczęśliwa.

Gdy próbuję się postawić w roli osoby mocno wierzącej i kierującej się zasadami Kościoła Katolickiego i wyobrażam sobie związek z taką osobą jak ja sam, to odczuwam fałszywość - niby jest co trzeba, ale nie jest to prawdziwe wspólne życie także i religijne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:37, 20 Lip 2016    Temat postu:

Jeśli byłbyś w stanie aż tak ugiąć się dla dobra partnerki wierzącej w Boga Osobowego, to musiałbyś jeszcze wykazać formalne minimum dobrej woli, przystając na[link widoczny dla zalogowanych], z którymi musisz się zgodzić. Inaczej takie małżeństwo byłoby nieważne, gdyby w trakcie jego trwania okazało się w praktyce, że dokonuje się odwrócenie od udzielonego formalnie uznania tej materii.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Śro 11:38, 20 Lip 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Śro 12:25, 20 Lip 2016    Temat postu:

stefanmiedziak napisał:
Dziękuję za odpowiedź. Własnie tutaj widzę problem, jak patrzę na kilka lat do przodu. W zasadzie w kwestii wychowania dzieci... nie stanąłem jeszcze przed tym, więc nie wiem jakbym się zachowywał. Prędzej neutralnie w kwestii religii - nie chciałbym dawać złego przykładu, nie dawałbym też jednak przykładu życia katolickiego.


To może napiszę inaczej - ja się ze względu na uczucie mogę dopasować. Mogę zaczekać do ślubu, mogę wziąć ślub kościelny (którego póki co nie planowałem, acz do którego nie jestem zrażony czy coś). Czy to jednak będzie prawdziwie katolickie, czy to nie będzie fałszywe?

Ona będzie czekać, bo chce być z mężem. Ona będzie odczuwać ogromną radość podczas ślubu i przysięgi przed Bogiem. I jej radość byłaby dla mnie najcenniejszym, co można dostać od życia. Ona chce czego chce, bo wierzy w słuszność praktykowania. I nic mi do tego. To jest jej wybór i muszę go uszanować.

Tylko na ile to prawdziwe w oczach Was, katolików, aby brać ślub z osobą, która ma inne poglądy - bo dla mnie dowodem miłości jest uczucie, wzajemny szacunek, wierność, to że będę oparciem, a nie przysięga, sam ślub jako taki. Nie ja odszedłem do kogoś innego, nie zrobiłbym tego (tak, wiem, że sporo ludzi tak mówi a robi co innego, ja jestem konsekwentny w takich działaniach). Dla mnie seks czy to przed ślubem czy po nim: nie ma znaczenia, bo i tak może mieć miejsce tylko jeżeli między ludźmi jest uczucie. Przez 1,5 roku gdy nie byłem z nią poznałem wiele osób, miałem przynajmniej raz okazję jako facet "skorzystać". Nie, bo niczego do tej osoby nie czułem: a szanuję zarówno inne osoby jak i siebie samego.

Mam wątpliwości co do prawdziwości takiej relacji. Bo ja mogę i chcę być dla niej wierny, chcę być drugą stroną, uzupełnieniem i podporą. Możemy się dogadywać, a zarazem na płaszczyźnie religii będzie to z mojej strony jedynie dostosowanie się - nie dlatego, że wyznaję to samo, bo patrzę na sprawy inaczej, ale dlatego, że chcę, aby ona była szczęśliwa.

Gdy próbuję się postawić w roli osoby mocno wierzącej i kierującej się zasadami Kościoła Katolickiego i wyobrażam sobie związek z taką osobą jak ja sam, to odczuwam fałszywość - niby jest co trzeba, ale nie jest to prawdziwe wspólne życie także i religijne.



Z życiem człowieka jest jak z pływaniem. Jeśli umiesz dobrze pływać to wchodząc do morza czy rzeki nie utopisz się tak szybko. Oczywiście są wiry, które mogą pozbawić życia najlepszego pływaka tak jak w życiu rak czy inna choroba, wypadek może pozbawić życia nawet najsilniejszego człowieka. Ale masz większe szanse na przeżycie.

Morze lub rzeka to szereg życiowych problemów, jak nie umiesz żyć według zasad, które pozwalają na pokonywanie problemów to nie dasz rady żyć w małżeństwie, bo utoniesz w morzu problemów a takie na pewno będą.

Już w chwili zawierania sakramentu małżeństwa zobowiązujesz się do wychowywania dzieci w wierze. Czy nie kierując się wartościami chrześcijańskimi, które na chwile obecną są ci obce (w tym sensie, że nie stosujesz ich w swoim życiu, nie żyjesz nimi a to jest do życia w małżeństwie chrześcijańskim konieczne) jesteś w stanie żyć w związku chrześcijańskim i po chrześcijańsku wychowywać dzieci? Bez życia wartościami chrześcijańskimi jest to nie możliwe.

Ja mam czwórkę dzieci i oboje z żona idziemy tą samą drogą opierając się na wartościach chrześcijańskich, więc już przy takim małżeństwie jest to bardzo trudne wychować dzieci po chrześcijańsku, gdy zderzenie się dziecka ze światem, z tymi katechezami znacznie sprzeciwiającymi sie wartościom może sprowadzić dziecko na zupełnie inną drogę a co mówić przy tak odmiennych poglądach dwojga ludzi?

Plusem jest u ciebie to, że patrzysz w przyszłość i bierzesz pod uwagę tak ważne sprawy podczas gdy - takie odnoszę wrażenie - twoja partnerka żyje emocjami związanymi z uczuciem do ciebie.
Mogę się mylić, bo jej nie znam, ale oceniam to na podstawie tego co piszesz. Wypada wam spokojnie porozmawiać na temat przyszłości i podjąć decyzję, nawet gdy nie będzie ona przyjemna, ale ta decyzja może być dla was ratunkiem przed małżeńską tragedią w której ucierpicie i wy i ewentualne dzieci. Bez szczerej rozmowy się nie obejdzie.

Ważne jest aby przedstawić jej wszelkie problemy jakie mogą wyniknąć w czasie trwania małżeństwa i to, że różnice w stosowaniu się do wartości chrześcijańskich, prawa Bożego w przyszłości was poróżnią.
Powrót do góry
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Śro 12:29, 20 Lip 2016    Temat postu:

Nie patrz w tej sprawie na zdanie katolików, patrz na to czy wasze życie ma być oparte na tym czego Bóg od was oczekuje, jeśli nie to nie ma to sensu, bo oboje musicie iść tą sama drogą, żyć według tych samych wartości. Żyjecie nie dla katolików, ale dla Boga, jednak wasze życie tez ma być przykładem dla innych. Lepiej nie być powodem do zgorszenia dla innych niszcząc wizerunek małżeństwa niż wiązać się z kimś i nie żyjąc tak, jak tego oczekuje Bóg i podstawowe zasady, prawa obowiązujące w małżeństwie sakramentalnym.
Powrót do góry
stefanmiedziak
Probatus



Dołączył: 19 Lip 2016
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:32, 20 Lip 2016    Temat postu:

Ja wierzę w Boga, zostałem ochrzczony, przyjąłem też inne sakramenty. W kościele bywam, zawsze czuję tam dla siebie miejsce i mogę zostać mimo tłumu obok sam na sam z Bogiem - przeżywam to po swojemu, po prostu. Po prostu nie zgadzam się z niektórymi opiniami / zaleceniami / przepisami Kościoła Katolickiego. Jakoś bliższe sercu memu jest to, że Bóg dał mi rozumek po to, aby analizować i samemu podejmować decyzję, zamiast działać w grupie i kierować się zdaniem kogoś innego. Mniejsza o to jednak.

Sprawa w sumie nieaktualna się robi. Nieco porozmawialiśmy, dawałem do zrozumienia, że chodzi mi o jej odczucia, aby nie czuła się niekomfortowo - zrozumiała moje dylematy, zrozumiała też to, że chciałbym się dopasować, aby było jej dobrze. I jej by to nie przeszkadzało. Potem zeszliśmy na nieco inny temat, z którego wynikało, że ona wchodząc między wrony nigdy by nie krakała jak one (w sumie to jej słowa właśnie) bo według niej to głupie. Poczułem się jak błazen. Bo gdy ja zwracam uwagę na problem, gdy chcę się dopasować, słyszę po chwili coś, co daje mi wyraźnie do zrozumienia: ja bym się nie dopasowała. I ona na moje obawy o moją utratę tożsamości uwagi nie zwraca.

Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Czeka nas jeszcze jedna dyskusja, ale teraz czuję się w pewien sposób zawiedziony. Nie chodzi o zgodę, wspólne zdanie.. ale wspólny szacunek, którego tu zabrakło moim zdaniem :( Cóż, lepiej że dowiedziałem się o tym teraz, niż przed działaniem nieco wbrew sobie a dla kogoś. Bo nie byłoby warto. Traktuję to jako lekcję na przyszłość - bo warto jest się ugiąć, bo warto jest zrobić coś dla kogoś.. o ile jest dla kogo.

Temat raczej do zamknięcia. Dziękuję Wam za Wasze opinie i pomoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Śro 12:50, 20 Lip 2016    Temat postu:

stefanmiedziak napisał:
Ja wierzę w Boga, zostałem ochrzczony, przyjąłem też inne sakramenty. W kościele bywam, zawsze czuję tam dla siebie miejsce i mogę zostać mimo tłumu obok sam na sam z Bogiem - przeżywam to po swojemu, po prostu. Po prostu nie zgadzam się z niektórymi opiniami / zaleceniami / przepisami Kościoła Katolickiego. Jakoś bliższe sercu memu jest to, że Bóg dał mi rozumek po to, aby analizować i samemu podejmować decyzję, zamiast działać w grupie i kierować się zdaniem kogoś innego. Mniejsza o to jednak.

Sprawa w sumie nieaktualna się robi. Nieco porozmawialiśmy, dawałem do zrozumienia, że chodzi mi o jej odczucia, aby nie czuła się niekomfortowo - zrozumiała moje dylematy, zrozumiała też to, że chciałbym się dopasować, aby było jej dobrze. I jej by to nie przeszkadzało. Potem zeszliśmy na nieco inny temat, z którego wynikało, że ona wchodząc między wrony nigdy by nie krakała jak one (w sumie to jej słowa właśnie) bo według niej to głupie. Poczułem się jak błazen. Bo gdy ja zwracam uwagę na problem, gdy chcę się dopasować, słyszę po chwili coś, co daje mi wyraźnie do zrozumienia: ja bym się nie dopasowała. I ona na moje obawy o moją utratę tożsamości uwagi nie zwraca.

Stwierdziłem, że to nie ma sensu. Czeka nas jeszcze jedna dyskusja, ale teraz czuję się w pewien sposób zawiedziony. Nie chodzi o zgodę, wspólne zdanie.. ale wspólny szacunek, którego tu zabrakło moim zdaniem :( Cóż, lepiej że dowiedziałem się o tym teraz, niż przed działaniem nieco wbrew sobie a dla kogoś. Bo nie byłoby warto. Traktuję to jako lekcję na przyszłość - bo warto jest się ugiąć, bo warto jest zrobić coś dla kogoś.. o ile jest dla kogo.

Temat raczej do zamknięcia. Dziękuję Wam za Wasze opinie i pomoc.


Wiesz, te problemy by narastały i byłyby co raz to poważniejsze, więc może lepiej teraz rozstać się w zgodzie niż potem z nienawiścią w sercu i raną na sumieniu, że się kogoś skrzywdziło.

Temat zamkniemy gdy będzie to całkowity koniec i sam podejmiesz decyzję o nie pisaniu w tym temacie. Jeśli więc chcesz zamknąĆ temat to napisz ZAMYKAMY I BĘDZIE KONIEC.
Jeśli jednak masz jeszcze jakieś wątpliwości czy pytania to przy otwartym temacie zawsze można jeszcze o coś pytać, więc zastanów sie nad tą decyzją.
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 18:25, 21 Lip 2016    Temat postu:

Brak zdolności do kompromisu zaostrza wzajemne konflikty i pretensje. Nie da się dobrze funkcjonować w związku bez pójścia na kompromisy . Jeżeli i jedna strona daje z siebie np. 100%, a druga 0%. to nie ma związku, to tak jakby się '' żyło z trupem''.
Wiara , bądż inne przekonania religijne mogą wam sprawiać pewne trudności, szczególnie , gdy pojawią sie dzieci . Dlatego jest zalecane wcześniejsze ustalenie tego typu kwestii.
Sakrament małżeństwa nie może być tylko przepustką do seksu . Prawdziwa miłość to stawianie szczęścia i dobra drugiej osoby na równi z naszym własnym szczęściem i dobrem. Jak nam sie '' towar'' popsuje czy bardzo się zniszczy to nie wyrzucamy '' na bruk''.
Do istoty małżeństwa należy jedność, nierozerwalność i otwartość na płodność ( to chyba było z katechizmu :wink: ).
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie - Kto dla mnie, spośród wszystkich ludzi na ziemi jest najważniejszy. Jeżeli jest to twój współmałżonek, oznacza to, że idziecie w dobrym kierunku. :wink:
Powrót do góry
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Czw 18:37, 21 Lip 2016    Temat postu:

Obawiam się, że autor tego tematu zakończył już rozmowę i nie skorzysta z tego co dalej piszemy, ale dałem mu jeszcze czas na dalsze korzystanie z tematu. Jak się nie pojawi przez dłuższy czas to chyba będzie trzeba temat zamknąć, gdyż należy on do tych bardziej osobistych i nie ma sensu dalej rozważać tego tematu gdy nie ma autora.
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 18:53, 21 Lip 2016    Temat postu:

Według mnie nie widzę powodu zamykania tematu , gdyż są tu omawiane ważne zagadnienia , które mogą być pomocne nie tylko dla autora tematu ale każdego innego borykającego się z tym problemem użytkownika . Jednak to tylko moje skromne zdanie .
Powrót do góry
TOMASZ-V.A.D
Gość






PostWysłany: Czw 19:03, 21 Lip 2016    Temat postu:

Na razie będzie on otwarty a jeśli autor się nie pojawi już na forum to sami zadecydujemy co z tym tematem zrobić. Jeśli wspólnie uznamy, że ten temat jest potrzebny do kontynuacji to będzie on otwarty. Ale też ważne jest chyba zdanie autora i jeśli uzna, że ten temat powinien zostać zamknięty, aby nie kontynuować tego tematu, gdyż dotyka jego osobistej sprawy to będziemy musieli się dostosować do jego woli.
Takie sprawy możemy omawiać w innym temacie, ale nie każdy chce aby ludzie rozmawiali o osobistej sytuacji danej osoby bez jej udziału.
Powrót do góry
Jan_Antoni
Tiro



Dołączył: 03 Wrz 2016
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śrem
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:52, 09 Wrz 2016    Temat postu:

Bracie Stefanie nie kochasz jej prawdziwie jeżeli się zastanawiasz czy być z nią czy nie, TO NIE JEST PRAWDZIWA MIŁOŚĆ! albo pokochasz ją całym sercem razem z jej religią albo odejdź, wiedz że człowiek wiary nie pójdzie na kompromis z niedowiarkiem, bo człowiek wiary wtedy grzeszy, więc albo ty pójdziesz na kompromis we wszystkim co wymaga jej religia albo odejdź. Najlepiej jednak abyś nie musiał iść na żaden kompromis ale się po prostu nawrócił i przyjął wiarę ze wszystkim co nakazuje Bóg Jezus i Kościół Katolicki w którym On działa i żyje objawiając się także współcześnie i mówiąc przez Proroków potwierdzając wszystkie prawdy wiary o których naucza Kościół.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Pomoc bliźnim w wątpliwościach w wierze Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin