Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

wolna wola a usprawiedliwienie zła , obawy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Rozmowy o cierpieniu i radości ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:01, 08 Sty 2020    Temat postu: wolna wola a usprawiedliwienie zła , obawy

Witajcie . Czy spotkaliście się z sytuacją czy to kręgach katolickich , wspólnotowych z taką postawą że niekiedy ktoś uczyni wam krzywde , zło , kłamstwo i co gorsza tego nie dostrzega albo jest świadom że sprawił wielkie cierpienie a później odwraca kota ogonem zasłaniając się że ma wolną wolę ? Że jakby coraz częściej probierzem wiary we wspólnotach jest radość i dobra zabawa pomimo wszelkiej nieuczciwości i niestałości woli w decyzjach i obietnicach ? Coraz częściej niestety dochodze do wniosku że we wspólnotach katolickich i duszpasterskich Bóg odgrywa rolę tylko poboczną jako obrońcy dobrego humoru

Coś takiego mnie spotkało , zadawałem się z pewną osobą , wspolnie odmawialialismy rożaniec , chodzilismy czasem do kościoła , podobne poglądy i przeciez ta sama wiara , wszystko wydawało się obiecująco , umowilismy sie nawet ze jak beda jakieś problemy to sobie bedziemy wyjasniać i rozmawiać , niby było wszystko ok aż w końcu ta osoba postanowiła zakończyć relacje ze mną , mówiąc że nie żałuje podjętej decyzji . Zostałem obwiniony w dodatku że naruszam wolność tej osoby , za to że z bólem przyjąłem taki obrót sprawy o 180 stopni , bo mi na tej osobie zależało i mi była bardzo bliska . Do dziś ciężko mi się pozbierać , wszystkie 3 części różańca stały się dla mnie częściami bolesnymi przez to że radość ze wspolnego odmawiania różanca z tą osobą i wdzięczność wobec Boga była bardzo duża , więc adekwatnie strata była dla mnie ogromna , jakby również i Bóg mnie zostawił . I nigdy nie wyobrażałem sobie że mógłbym zostać oszukany "zdradzony" z osobą z którą się modliłem z którą przystępowałem do Komuni a z tych względów ta osoba mi była bliska . Jednak że stało co się stało , ponowne zaufanie jakiejś kobiecie staje się nie możliwe a nawet probierzem aby zaufać nie mogą być już praktyki pobożne czy przynależność do wspolnoty czy chodzenie do kościoła. I już dla mnie nic nie jest wyrazem prawdomówności danej osoby.

Niepokoi mnie bardzo postawa że pobożności używa się do realizacji swoich planów , że nawet jak ktoś chce zerwać kontakt to znajdzie wymówke i usprawiedliwienie w postaci chrześcijanskiej "wolnej woli " . Bardzo ubolewam jak wiele się czyni aby zewnętrzna forma pięknie wyglądała , aby otaczać się wieloma ludzmi , aby ciągle się cieszyć , a jednak to wszystko dziś mi przypomina

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Mt23 27-28

Zmieniłem kolor czcionki w tekście cytującym Jezusa na niebieską, dla lepszego odbioru - MK

Niczego tak się jednak nie obawiam jak utraty osobistej miłości nie tylko do Boga ale i do ludzi . Bo trudno wystawiać się na zranienia , zostać zranionym , jeśli my własnej miłości nie ofiarujemy innym . A im więcej miłości komuś ofiarujemy i im bardziej jest odrzucana , to w końcu może dojść do nienawiści siebie , ludzi , Boga ? Że po ludzku trudno będzie uwierzyć w miłość nawet od Boga ? Naprawdę nieraz człowiek tyle razy się poświęcał , myśląc z nadzieją a tu za każdym razem zdrada i odrzucenie , wymiganie się , i wydaje mi się czasem jakby sam Bóg odrzucał Neutral Confused . I co robic uciekać w samotność aby nabrać duchowe siły , czy wychodzić do ludzi narażając się na dalsze odrzucenia , z jednej strony człowiek jest ostotą społeczną a z drugiej strony spotykanie zawodów popycha człowieka do samozniszczenia i brak wiary w jakiekolwiek dobro pomimo że żyjemy w katolickim kraju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Śro 13:10, 08 Sty 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaśmina
Dux Ducis ad datorum ordinatrum



Dołączył: 17 Wrz 2019
Posty: 774
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Niemcy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 08 Sty 2020    Temat postu:

Szklanka może być do połowy pusta albo pełna. Lepiej, żebyś widział to drugie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:56, 08 Sty 2020    Temat postu:

Porzekadło ludowe mówi:
"W samotności nie nabiera sie charakteru"

Jest ono prawdziwe, ponieważ, aby móc żyć w samotności z Bogiem, trzeba najpierw osiągnąć mistrzostwo w życiu wspólnotowym z ludźmi., co dzieje die poprzez zarówno rozwijanie cnót moralnych, jak i dzięki darom cnót teologalnych, bez których cnoty moralne same w sobie nie wystarczają.

Pobożność nie jest tym samym, co wiara, zaś ufność ludziom nie jest efektem treningu, a jest efektem zawierzenia Bogu poprzez Maryję. Jeśli zawierzasz Bogu, wówczas rezygnujesz z siebie. Chowają w sobie nieufność, wskazujesz samemu sobie, że jeszcze masz do zrobienia jakieś konkretne działania na drodze do pokory, co związane jest z tym, że nadal uważasz siebie za kogoś.

Im bardziej jesteśmy kimś dla siebie, tym mniej miejsca dla Ducha Świętego - taka jest prawidłowość w życiu duchowym.

Tymczasem więc uległość Duchowi Świętemu wymaga rezygnacji całkowitej z siebie, a więc również ze swych zranień. Nie można dopuszczać, aby wpadać raz po raz w te same wyżłobione przez innych ludzi koleiny w naszej psychice. Nie jesteśmy pojazdami szynowymi, abyśmy mieli się kierować tam, gdzie tory prowadzą. Czyż nie, Bracie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Śro 20:10, 08 Sty 2020, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:32, 09 Sty 2020    Temat postu:

Dziękuje za odpowiedzi Bracia i Siostry Smile
exe napisał:
Porzekadło ludowe mówi:
"W samotności nie nabiera sie charakteru"

Jest ono prawdziwe, ponieważ, aby móc żyć w samotności z Bogiem, trzeba najpierw osiągnąć mistrzostwo w życiu wspólnotowym z ludźmi., co dzieje die poprzez zarówno rozwijanie cnót moralnych, jak i dzięki darom cnót teologalnych, bez których cnoty moralne same w sobie nie wystarczają.

Ok cnoty wzrastają wśród ludzi , wśród trudów . Jednak czy raz osiągnięte mistrzostwo wśród ludzi czy nawet heroiczność cnót przeświadcza że już nie ma potrzeby doskonalić cnót bez potrzeby ludzi ,w samotnosci ? Skoro można spaść z samego szczytu w grzechy ciężkie to i doskonałość można utracić ? Wydaje się że doskonalone cnoty powinny być doskonalone coraz większymi trudami a nie odpoczynkiem które mogły by cofnąć ich rozwój ? Nie sprecyzowałem o jakiej samotności pisałem mój błąd , chodziło mi jak najbardziej o życie wśród ludzi choćby minimalne np w pracy , w domu , jednak wolny czas spędzony na samotności ,wyciszeniu , modlitwie i czytaniu duchowym w ramach przystopowania w tej gonitwie , a nie na przymusowym wychodzeniu do ludzi .



exe napisał:
Pobożność nie jest tym samym, co wiara, zaś ufność ludziom nie jest efektem treningu, a jest efektem zawierzenia Bogu poprzez Maryję. Jeśli zawierzasz Bogu, wówczas rezygnujesz z siebie. Chowają w sobie nieufność, wskazujesz samemu sobie, że jeszcze masz do zrobienia jakieś konkretne działania na drodze do pokory, co związane jest z tym, że nadal uważasz siebie za kogoś.

W jaki sposób ufność do drugiego człowieka jest efektem zawierzenia Bogu przez Maryję ? Bo przecież i ludzie nie znający Boga i Maryi , ufają .


Moją nieufność budzi przede wszystkim częsta postawa samowystarczalności drugich , bo jak żyć miłością skoro wielu wszystko ma , wszystko wie lepiej , niczego nie potrzebuje ? Moją nieufność budzi postawa innych która usiłuje mi wmówić że mój poświęcony czas komuś jest nic nie wart , bo poświęcenie innych ludzi jest cenniejsze i lepsze . Z tego powodu , z powodu powszechnej samowystarczalności ostatnią nadzeją dla mnie aby żyć miłością jako chrześcijanin , jest rozpoczęcie wolontariatu w hospicjum bo świadomość że ktoś potrzebuje pomocy , czyjejś obecności jest dla mnie fundamentalna .

Zauważam że wolna wola jest ważniejsza niż nasza miłość i oddanie drugiej osobie . Bo
po 1) nasze poświęcenie , miłość wcale nie musi oznaczać czegoś dobrego dla drugiej osoby . Refleksja czy moje poświęcenie i dobro jest rzeczywiscie dobrem dla drugiej osoby , nie wydaje mi się zła w przeciwieństwie od zbyt pewnej postawy że rezygnacja z siebie i zranień , na rzecz miłości innych to musi być dobro dla drugiej osoby
po 2) Gdy druga osoba odrzuca , nie chce naszej miłości to pokorą i rezygnacją z siebie będzie rezygnacja z miłości wobec nawet tej ukochanej osoby ze względu na uszanowanie jej woli , co wydaje się wbrew naturze i musi być wielkim cierpieniem i poświęceniem jak poświęcenie Izaaka przez Abrahama , Czy poświęcenie Pana Jezusa z posłuszeństwa wobec Boga Ojca , .

Gdy Jezus spotykał krzywdzicieli, wtedy się przed nimi bronił. Dla przykładu, nie pozwolił, by strącili Go ze skały w miejscowości, w której nauczał (zob. Łk 4, 28–30). Ukrywał się przed tymi, którzy chcieli Go zabić (zob. J 8, 59; J 11, 54). Bronił się przed Annaszem i Kajfaszem (zob. Mk 14, 62; J 18, 19–21), a także przed Piłatem (zob. J 18, 33–38; J 19, 11–12). Innym razem bronił się przed żołnierzem, który Go uderzył (zob. J 11, 23). Obrona przed krzywdzicielem jest wyrazem dojrzałej miłości, gdyż daje szansę na to, że krzywdziciel nie stanie się jeszcze większym krzywdzicielem i nie zaciągnie jeszcze większej winy. Przeciwnie, ma szansę zastanowić się, nawrócić i uratować przed potępieniem (zob. Mt 26, 64; Mk 14, 48–49). Dopiero wtedy, gdy Jezus nauczył nas kochać (ale nie wcześniej!), pozwolił przybić się do krzyża po, by nas upewnić o tym, że kocha bezwarunkowo. Oddanie się w ręce krzywdzicieli było jednak w postępowaniu Jezusa wyjątkiem, a nie regułą.
Gdy Jezus spotykał ludzi faryzejskich i przewrotnych, którzy z premedytacją usiłowali żyć kosztem innych ludzi, wtedy ich publicznie demaskował. Wyjaśniał tłumom ludzi dobrej woli, że ich uczeni w Piśmie i faryzeusze to plemię żmijowe i ślepi przewodnicy, których trzeba się strzec (zob. Mt 23, 2–33; Mt 26, 20–25; Mk 3, 22–30; Mk 7, 1–13; Mk 10, 13–16; Mk 12, 38–40; Łk 11, 37–52). Gdy natomiast spotykał ludzi, którzy kochali bardziej niż inni, to komunikował im miłość przez to, że ich wyróżniał, że okazywał im niezwykłe zaufanie i że zawierzał im losy Kościoła, czyli losy ludzi, których kocha nieodwołalnie (zob. J 21, 15–17).

Umiłowani,
nie dowierzajcie każdemu duchowi,
ale badajcie duchy, czy są z Boga,
gdyż wielu fałszywych proroków
pojawiło się na świecie.
1J 4 1



exe napisał:
Im bardziej jesteśmy kimś dla siebie, tym mniej miejsca dla Ducha Świętego - taka jest prawidłowość w życiu duchowym.


Jednak z miłości do Boga rodzi się zdrowa miłość do siebie a następnie do bliźnich , bo nie można kochać innych jeśli samego się nie szanuje i nie kocha ? A ponadto jesteśmy kimś bo dziećmi Bożymi i dziedzicami Boga
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale. Rz8 16-17

Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały Mt7 6

Musi być pewna równowaga w dawaniu i braniu , bo jeśli wszyscy będą dla siebie niczym , będą chcieli tylko się oddawać z miłości drugim , a nie będą wymagać miłości od innych to nikt nie będzie potrzebny . Bo co z tego że ktoś jest przepełniony miłością i Duchem Świętym jeśli nie potrzebuje niczego od innych ?

exe napisał:
Tymczasem więc uległość Duchowi Świętemu wymaga rezygnacji całkowitej z siebie, a więc również ze swych zranień. Nie można dopuszczać, aby wpadać raz po raz w te same wyżłobione przez innych ludzi koleiny w naszej psychice. Nie jesteśmy pojazdami szynowymi, abyśmy mieli się kierować tam, gdzie tory prowadzą. Czyż nie, Bracie?


Jednak co jeśli cżłowiek rezygnuje z siebie , nawet ze swoich zranień , a inni takiej postawy od niego nie chcą , mają za nic , za głupote ? De facto wpada się w koleiny Idea .

Gdyby ten wywód kogoś zmęczył, mam nadzieję że przez zniechęcenie czytania skłoni do większego pragnienia ubóstwa duchowego i prostej miłości Boga i bliźnich Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:32, 09 Sty 2020    Temat postu:

Dwie sprawy, które rzucają mi się w oczy, Bracie.

Otóż miłość jest zwieńczeniem cnót teologalnych jest cnotą własną s serce, którą można doskonalić poprzez czyny miłości w życiu wspólnotowym. Mistrzostwo życia wspólnotowego nie oznacza doskonałości absolutnej w miłości, lecz oznacza doskonałość ewangeliczną w cnotach moralnych. Dopiero ta doskonałość jest probierzem dla przełożonych dla wystawienia zgody na życie pustelni że, bądź półpustelnicze.

Kontemplacja to modlitwa własną, która nie jest jakimś sukcesem mnicha, lecz darem Bożym i w tej modlitwie nie chodzi o to, że człowiek odpoczywa, ale odpocznienie znajduje Bóg z powodu jedności Serca z ludzkim sercem:
"I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy." (J 17, 22)

To cechuje już przede wszystkim życie eremity, choć nie jest to sztywny wymóg, jako że Bóg ma własne drogi docierania do serc.

Co do wolnej woli względem miłości to pragnę zauważyć, że miłość nie jest przypadłością, lecz niewyczerpaną substancją Bożą tożsamą Jego istnieniu i to ona daje światło i życie, a w tej dwoistosci jest zanurzony człowiek.

Miłość nie może być wyprzedzana ani przez rozum, ani wolę, ani nawet umysł, gdyż człowieka stanowi w swym jądrze serce, nie zaś wymienione przypadłości, zwane władzami.
Bardzo łatwo to zauważyć na przykładzie dziecka poczętego, ale także noworodków, czy niemowląt. Oczywiście potrzebują doczesnej troski rodziców, jednak najpierw potrzebują być kochanymi. Jeśli nie są kochane, albo mają zaburzenia psychiczne, albo są chore fizycznie, albo umierają w wyniku powikłań.

Drogi Bracie, obrona przed krzywdzicielem jest efektem poczucia wartości daru Bożego, jakim jest nasze życie. Jest to potrzeba wynikająca z miłości naturalnej, z umiłowania swego istnienia.

Jednakże Pismo Święte musielibyśmy obejmować całościowo, a wtedy zauważmy za świętym Tomaszem z Akwinu w De perfectione spiritualis vitae - O doskonałości życia duchowego, że istotą obrony nie jest działanie, lecz potencjał ducha ludzkiego, a mianowicie gotowość do obrony, leżąca w zawierzenia Bogu, nie zaś w sobie samym.

Jezus powiedział więc:
"Gdy to rzekł, jeden ze sług stojących obok spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» (J 18, 22-23)

A św. Paweł dodaje w innym miejscu:
"Arcykapłan Ananiasz kazał tym, co przy nim stali, uderzyć go w twarz. Wtedy Paweł powiedział do niego: «Uderzy cię Bóg, ściano pobielana! Zasiadłeś, aby mnie sądzić według Prawa, a każesz mnie bić wbrew Prawu?»" (Dz 23, 2-3)

greorius napisał:
Jednak z miłości do Boga rodzi się zdrowa miłość do siebie a następnie do bliźnich , bo nie można kochać innych jeśli samego się nie szanuje i nie kocha ?
Najpierw jest Boża miłość, potem Twoja własną, nie inaczej:
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (1 J 4, 7-8)
Dalej idąc:
W 1 Liście św. Jana Apostoła, rozdz. 4 owszem czytamy:
Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy. ,
lecz należy zwrócić uwagę na to, co jest napisane wcześniej'
Najmilsi: Po tym poznajemy, że znamy Jezusa, jeżeli zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: "Znam Go", a nie zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował.
Widać kolejność rzeczy?

Wymowne są fragmenty na których opierał się ojciec Piotr Rozstworowski EC w tej właśnie kwestii.
Skoro jest napisane, że:
Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. (1 J 4, 11),
to nie jest tak, że trzeba najpierw siebie ukochać, bo nie można dać sobie tego, czego sami z siebie nie posiadamy, ani nawet nie kształtujemy sami z siebie, ponieważ nie znamy swego serca wprost:
"My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował." (1 J 4, 19)
, nie ma zaś "On umiłował, ponieważ my pierwsi umilowaliśmy".

Dlatego też właściwy porządek miłości wygląda tak:
"Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, kto życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania." (1 J 5,1-2)
Widać kolejność rzeczy?

Pisząc o jakiejś równowadze, piszesz jako człowiek zmysłowy, nie jako człowiek duchowy, ponieważ wystarczy spojrzeć na Królestwo Boże, jakie nas czeka w Księdze Izajasza, rozdział 60, aby zadać kłam Twojej tezie, nie mającej fundamentu w rzeczywistości. Tu znów zatoczę koło i powiem, że fundamentem rzeczywistości jest miłość Boża, żadna inna.

greorius napisał:
Jednak co jeśli cżłowiek rezygnuje z siebie , nawet ze swoich zranień , a inni takiej postawy od niego nie chcą , mają za nic , za głupote ? De facto wpada się w koleiny

"Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie." (Iz 53, 5)

To tyle Bracie w tej materii ode mnie.

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
+++


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 9:08, 09 Sty 2020, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Czw 13:31, 09 Sty 2020    Temat postu:

Ja bym radził rozważenie takich aspektów:

- przywiązanie do jakiejś osoby nie może przesłaniać szerszego kontekstu, a w szczególności wolności tej osoby w rozporządzaniu jej decyzjami, zachowaniem, gospodarowaniem czasem itp.,
- miłość do drugiej osoby nie powinna być większa od miłości do Boga,
- miłość do drugiej osoby oznacza nastawienie nie na nasze potrzeby lecz na najwyższe dobro tamtej osoby, w tym pozwolenie na jej odejście, jesli ona tego potrzebuje,
- w moim rozumieniu zjawisko krzywdy tworzą krzywdziciel i skrzywdzony tworząc niejako wspólnie, choć zwykle bez porozumienia, warunki do zaistnienia zdarzenia krzywdy,
to, że ktoś po dotknięciu gorącego pieca został oparzony jest jakąś krzywdą spowodowaną przez bezmyślne zjawisko fizyczne, jednak nie doszłoby do niego, gdyby nie aktywność skrzywdzonego,
- powinniśmy żyć tak, by nie dochodziło do niepotrzebnych krzywd, ani dla nas, ani dla nikogo innego,
- Krzywda potrzebna" w pewnym sensie "powinna się wydarzyć" dla nauki uczestników zdarzenia, lub obserwatorów.

To co podpowiadam nie wynika z jakiegoś nieuzasadnionego mentorstwa, tylko z własnego kilkudziesięcioletniego doświadczenia popartego rozważaniami.

Szczęść Boże, Gregorius +++
Powrót do góry
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:07, 09 Sty 2020    Temat postu:

Im bardziej staram się o dobro w życiu i o relacje z Bogiem tym bardziej widzę że żadnych postępów nie zrobiłem w miłości ani wierze a wręcz przeciwnie że coraz bardziej mnie to wszystko przerasta , zupełnie jakby człowiek z miłości miał walczyć z diabłem i ze złem, o czystą miłość do innych a Bóg jakby tylko się przyglądał i eksperymentował ile zniesie tyle wart i i milczał , zezwalając na coraz to trudniejsze niespodzianki . Nieraz myślę że gdybym nie znał tych wszystkich książek duchowych i mistyków , to z pewnością miałbym więcej miłości i pokory i czasu dla ludzi , że te książki to tylko spowodowały że się kręce wokół swojej duchowości walcząc o czystą miłość i doskonałość której nie osiągne , zamiast po prostu miłować innych .

Coraz bardziej dochodzi do mnie i odczuwam z powodu tylu słabości , że zdolność nawet do małego dobra dla drugiego człowieka ,chęć wstania z łóżka , czy przezwyciężanie grzechów ciężkich , czy modlitwa jest łaską Bożą i że osobiste wysiłki i pragnienia są niczym , jeśli Bóg nie zechce Sam się ulitować i pomóc , że fizycznie może człowiek żyć w dobrobycie , mieć dobrą pracę jednak to na tą duchową pustke to wpływu nie ma ani człowiek i tylko Bóg może coś zrobić .

Sztywna granica że za grzech ciężki idzie się do piekła jest dla mnie jasna i ją akceptuje , z jednej strony jest zrozumiała , a z drugiej strony straszna i ciężko mi przyjąć taki stan rzeczy gdy z powodu różnorakich upokorzeń , zranień i niesprawiedliwości upada się pod ich ciężarem w grzechy ciężkie pomimo niechęci i nienawiści do zła i grzechu , co jest kolejnym cierpieniem i upokorzeniem Sad ... Zastanawiam się czy Bóg się ulituje nad kimś kto jest na samym dnie w ściekach grzechów i egoizmu pomimo że ze wszystkich sił czuje się niechęć do tych ścieków i usiłuje się wydostać ?


Nie dziwi mnie , że tak nie wielu jest chrześcijan , rozumiem że między Bogiem a ludzmi jest nieskończona przepaść "że myśli Boga nie są myślami ludzkimi itd..." ale coraz częściej mi ciężko "zrozumieć " dlaczego miłość człowieka do Boga jest jednostronna , dlaczego Bóg tak długo milczy jak się do Niego człowiek zwraca ? A jak człowiek odejdzie od Boga i zło się przytrafia to się mówi że to człowiek zawinił , że Bóg nigdy nie zostawia ... Z jednej strony rozumiem że Bóg przemawia przez Słowo Boże , jednak oczekuje się że będzie się miało osobistą relacje z Bogiem a nie czytało Słowa skierowane do proroków i Izraela które jest jakby z drugiej ręki a to tak jakby zadowalać się czytaniem listu miłosnego który został napisany do jakiejś osoby co kiedyś żyła . I mam ochote powiedzieć za św Teresą "że nie ma co się dziwić że Bóg ma tak mało przyjaciół skoro ich tak traktuje" . Nie dziwi mnie że jest tyle osób co już straciły cierpliwość , może odeszły z kościoła . Jesli człowiek otwiera sie na miłość Boga , a tej miłości w sobie jakoś nie odczuwa , nie jest przepełniony nią , to własnymi wysiłkami też jej nie zdobędzie jeśli Bóg nią nie obdarzy ? Neutral


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:25, 09 Sty 2020    Temat postu:

Dziękuje Exe i mały kwiatek

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Nie 1:25, 19 Kwi 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:31, 09 Sty 2020    Temat postu:

greorius napisał:
Im bardziej staram się o dobro w życiu i o relacje z Bogiem tym bardziej widzę że żadnych postępów nie zrobiłem w miłości ani wierze a wręcz przeciwnie że coraz bardziej mnie to wszystko przerasta
Brak znaków łaski nie jest tym samym, co brak łaski - której jak widzę, Tobie Bóg nie poskąpił
greorius napisał:
zupełnie jakby człowiek z miłości miał walczyć z diabłem i ze złem, o czystą miłość do innych a Bóg jakby tylko się przyglądał i eksperymentował ile zniesie tyle wart i i milczał , zezwalając na coraz to trudniejsze niespodzianki
Chłosta i próby woli są Twoim udziałem, ponieważ pociechy uczuciowe skończyły się. Trzeba Ci ćwiczyć się w cnocie cierpliwości i wytrwałości, które są zasadniczym znakiem nadziei, łaski mocy Bożej.
Nie można poprzestawać na łasce natchnienia.
greorius napisał:
Nieraz myślę że gdybym nie znał tych wszystkich książek duchowych i mistyków , to z pewnością miałbym więcej miłości i pokory i czasu dla ludzi , że te książki to tylko spowodowały że się kręce wokół swojej duchowości walcząc o czystą miłość i doskonałość której nie osiągne , zamiast po prostu miłować innych .
Studium jest niezmiernie ważne dla kontemplatyków, ponieważ spocywa na nich obowiązek przekazywania tego, co się przekontemplowało (contemplata aliis tradere). Problem zaczyna się, gdy duchowość książkowa wypiera duchowość nodkitewną.
greorius napisał:
Coraz bardziej dochodzi do mnie i odczuwam z powodu tylu słabości , że zdolność nawet do małego dobra dla drugiego człowieka ,chęć wstania z łóżka , czy przezwyciężanie grzechów ciężkich , czy modlitwa jest łaską Bożą i że osobiste wysiłki i pragnienia są niczym , jeśli Bóg nie zechce Sam się ulitować i pomóc , że fizycznie może człowiek żyć w dobrobycie , mieć dobrą pracę jednak to na tą duchową pustke to wpływu nie ma ani człowiek i tylko Bóg może coś zrobić .
Oczywiście, wszelkie czyny przebaczania i miłości wobec - szczególnie nieprzyjaciół - nie doonuje się bez łaski Bożej. Ten jednak dar jest nam dawany, gdy prosimy o niego w modlitwie. Modlitwa próśb jest przedłużeniem modlitwy uwielbienia i jest konieczna, abyśmy mieli zarówno siłę na czynienie nawet drobnych ofiar, jak i na przebaczanie.
greorius napisał:
Sztywna granica że za grzech ciężki idzie się do piekła jest dla mnie jasna i ją akceptuje , z jednej strony jest zrozumiała , a z drugiej strony straszna i ciężko mi przyjąć taki stan rzeczy gdy z powodu różnorakich upokorzeń , zranień i niesprawiedliwości upada się pod ich ciężarem w grzechy ciężkie pomimo niechęci i nienawiści do zła i grzechu , co jest kolejnym cierpieniem i upokorzeniem Sad ... Zastanawiam się czy Bóg się ulituje nad kimś kto jest na samym dnie w ściekach grzechów i egoizmu pomimo że ze wszystkich sił czuje się niechęć do tych ścieków i usiłuje się wydostać ?
Ofiara poprzedza wysiłek, a pojednanie i przebaczenie poprzedzają czynienie sprawiedliwości. Pamiętaj o tym, a obierzesz zawsze właściwy kierunek nawet wtedy, gdy wpadniesz do kałuży błota (patrz psalm 40).
greorius napisał:
ale coraz częściej mi ciężko "zrozumieć " dlaczego miłość człowieka do Boga jest jednostronna , dlaczego Bóg tak długo milczy jak się do Niego człowiek zwraca ?

Psalmista już Ciebie uprzedził w tym westchnieniu:
"Do Ciebie, Panie, wołam, Skało moja,
nie bądź wobec mnie głuchy,
bym wobec Twego milczenia nie stał się
jak ci, którzy zstępują do grobu."
(Ps 28, 1)

Skoro czynisz tak, jak psalmista:
"Usłysz głos mego błagania,
gdy wołam do Ciebie,
gdy wznoszę ręce
do świętego przybytku Twego?
(w.2),

tedy bądź konsekewntny:
" Pan moją mocą i tarczą!
Moje serce Jemu zaufało:
Doznałem pomocy, więc moje serce się cieszy
i pieśnią moją Go sławię."
(w.7)

Tylko tak Ci się wydaje, że Bóg jest taki dlanas nie wporządku. Ty Go po prostu nie widzisz własnie dlatego, że analizujesz Go i to przez pryzmat własnych kategorii zaszeregowania czynów
cnotliwych:
"16 A gdy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał: «Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem».
17 I zdjęty trwogą rzekł: «O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!»
(rdz 28, 16-17)

Chodzimy i patrzymy, a jedyne co, to:
"Nie widzę Go, chociaż przechodzi:
mija, a dostrzec nie mogę."
(Hi 9, 11)

Bóg sam wie, kiedy się odezwać, na pewno nie wtedy, kiedy my tego chcemy, zaś mową Boga jest milczenie. Skoro więc, nie rozumiemy Jego mowymilczenia, wtedy trzeba samemu zamilknąć rozumem i usty:
"Powierz Panu swoją drogę
i zaufaj Mu: On sam będzie działał
i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a słuszność twoja - jak południe."
(Ps 37, 5-6)

Proponuję przeczytać ten psalm w całości. Trzeba wyciszyć się i stać się uległym:
"8 A teraz w czym mam pokładać nadzieję, o Panie?
W Tobie jest moja nadzieja.
9 Wybaw mnie od wszelkich moich nieprawości,
nie wystawiaj mnie na pośmiewisko głupca!
10 Zamilkłem, ust mych nie otwieram:
Ty bowiem [to] sprawiłeś."
(Ps 39, 8-10)

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
+++


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 16:38, 09 Sty 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Rozmowy o cierpieniu i radości ... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin