Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Konkret w religii ... Prawdziwy obraz KATOLICYZMU
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Eucharystia św. i sakrament spowiedzi świętej / Eucharystia/ Najświętszy Sakrament/ Liturgia / Wokół Liturgii
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jua
Probatus



Dołączył: 18 Wrz 2014
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Polska

PostWysłany: Czw 23:00, 18 Wrz 2014    Temat postu: Konkret w religii ... Prawdziwy obraz KATOLICYZMU

Wierzę w Boga i w Jezusa Chrystusa. Nie modlę się często, ale w jakiś sposób codziennie zwrócę się do Boga. Czuję wielką potrzebę zainteresowania się głębiej tai chi, kung fu czy buddyzmem. Czy mogę to zrobić? A jeśli tak to o czym powinnam pamiętać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:07, 18 Wrz 2014    Temat postu:

Szczęść Boże ! Wink

Warto pamiętać o kwestiach, poruszonych w tym artykule poniżej, choć opisującym próbę adaptacji chrześcijaństwa na gruncie hinduizmu:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magnolia
Gość






PostWysłany: Czw 23:31, 06 Lis 2014    Temat postu:

Mnie zastanawia kwestia reikarnacji , coś w tym jest :wink:
Powrót do góry
sahcim
Vexillarius
Vexillarius



Dołączył: 24 Sie 2014
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Zielona Wyspa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:34, 07 Lis 2014    Temat postu:

Magnolia napisał:
Mnie zastanawia kwestia reikarnacji , coś w tym jest :wink:
Też tak sądzę, że "coś" w nauczaniu o reinkarnacji jest ale czym owo "coś" jest może nie będę pisał tylko przywołam pewien pasujący tutaj cytat "Demoniczne sztuczki,które zwodzą miliony"... Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sahcim dnia Pią 0:46, 07 Lis 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marek MRB
Gość






PostWysłany: Pią 22:07, 07 Lis 2014    Temat postu:

"(...)postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd (...)"/Hbr 9,27/
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 18:18, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Marek MRB napisał:
"(...)postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd (...)"/Hbr 9,27/


Jeżeli przyjmiemy, ze reinkarnacja nie istnieje, to co z ludźmi, którzy przypominali sobie poprzednie wcielenia?
Powrót do góry
Marek MRB
Gość






PostWysłany: Czw 19:11, 03 Wrz 2015    Temat postu:

Myślę, że po bliższym zbadaniu te przypominania można zakwestionować. Jakoś podejrzanie wiele jest księżniczek i rycerzy, czarownic albo odkrywców a nie słyszałem nigdy o przypomnieniu sobie że ktoś był pachołkiem czy babcią klozetową...
====================================================
Taki konkretny, bardzo początkowo przekonujący przykład, który skończył się kompromitacją (cytuję za Ian Wilson "Umysł poza czasem"). Długi, ale warto przeczytać, bo niezwykle charakterystyczny:
Cytat:
W 1977r. miliony angielskich telewidzów usłyszały apel Joe Keetona wzywający ochotników do hipnotycznych regresji w poprzednie wcielenia. Jedną z tych, którzy odpowiedzieli na ten apel, była Jan, atrakcyjna dwudziestotrzyletnia dziewczyna z Liverpoolu. (...)
Obecni przy tym grupowym seansie patrzyli, jak jej twarz przybiera pusty wyraz. Niemal natychmiast zaczęła krzyczeć "Nie ja! Nie ja!" i zachowywała się w tak nieopanowany sposób, że Joe Keeton musiał przerwać regresję. Z pewnym trudem Keeton nakłonił Jan do ponownej hipnozy, a wynikła z niej regresja zaliczana jest do tych o najwyższym ładunku emocjonalnym w jego dokumentacji. Przez kilka pierwszych chwil trwał nastrój oszołomienia i dezorientacji:

Pytanie: Co widzisz?
Odpowiedź: (szeptem) L-ludzi

Następnie po pytaniu Keetona :"Jak się nazywasz", które pozostało bez odpowiedzi, Jan zaczęła nagle dyszeć histerycznie, co trwało niemal do końca regresji:

O: Idzie mi... na osiemnasty.
P: Jak ci na imię? Jak się mam do ciebie zwracać?.
O: Jestem, panie, córką kumy Waterhouse.
P: Gdzie mieszkasz?
O: Hadfald.
P: Jak ci na imię? Jak się mam do ciebie zwracać?
O: Na imię mi Joan
Keeton był w ogóle nie przygotowany na reakcję Jan na jego następne posunięcie:

P: Czy jesteś mężatką Joan?
O: Nie
P: Czy wielu chłopców sądzi że jesteś ładna?

Ku zdumieniu Keetona wybuchnęła gorzkim i cynicznym śmiechem.

P: Dlaczego się śmiejesz?
(brak odpowiedzi)
P: Co robisz w tej chwili?
O: Jestem w sądzie.

Tu tkwiła przyczyna reakcji Joan na słowo "sądzi". Lecz cóż ta dziewczyna robiła w sądzie? Gdy Keeton zadał to pytanie , początkowo Joan odpowiedziała nerwowym dyszeniem. Po chwili wiedziony intuicją spróbował zaofiarować się jej z pomocą w niedoli: " Pomożemy ci w miarę możliwości, sprowadzimy obrońców:
O: Za późno.
P: Dlaczego za późno? Dlaczego tam jesteś?
O: To moja matka, panie.
P: Co z twoją matką?
O: Tfu!

Ku zaskoczeniu obserwatorów Joan splunęła zajadle w głąb pokoju.

P: Co z twoją matką, Joan? Dlaczego jesteś w sądzie?
O: (gniewnym, ledwo słyszalnym szeptem) To przez nią tu jestem.
P: Słucham?
O: To przez nią... jestem...
P: Co zrobiła? O co jesteś oskarżona?
O: Czary!!!

Joan cisnęła to słowo z furią a potęgujące się dyszenie, które po tym nastąpiło, niosło z sobą okropności czasu, gdy czary oznaczały śmierć dla przyłapanych na ich uprawianiu.

P: Jesteś czarownicą?
O: Nie!!! Nie!!!

Joan dosłownie traciła dech ze strachu.

P: Czy twoja matka uprawia czary?
O: O panie... ona jest....dawnej religii, panie....Ale nie ja....
P: Jakiej jesteś religii?
P: Nie tej co ona...
P: Jaki to rok Joan? Jaki to rok mamy?
O: Rok pański...tysiąc pięćset i...
P: I?
O: Pięćdziesiąty...

Przekonany że Joan podała już datę. Keeton skierował pytania na tor wiodący do ustalenia posiedzenia sądu , gdy usłyszał że Joan wyszeptała słowo "szósty", po czym powtórzyła wyraźnie i dobitnie "Pięćdziesiąty szósty".

P: Jaki to sąd Joan?
O: Chelmsford.
P: Chelmsford? A kto jest sędzią przewodniczącym?
O: Southcote.
P: Jeśli go znamy, postaramy się do niego dotrzeć
O: Drań!

Nazwa Chelmsford w połączeniu z czarami poruszyła strunę w pamięci Keetona.
Przypomniał sobie mgliście że słyszał o sprawie czarownic z Chelmsford, gdy prowadził poszukiwania w sprawie pewnej kobiety twierdzącej że była w poprzednim wcieleniu czarownicą. Wiedział że na półkach w gabinecie ma " Encyklopedię czarów i demonologii", poprosiwszy więc o podanie mu jej , przewertował zręcznie stronice, szukając hasła "Czarownice z Chelmsford". Przebiegając je wzrokiem, zauważył, drgnąwszy ze zdziwienia, nazwisko Waterhouse i natychmiast uświadomił sobie , że Joan Waterhouse , znajdująca się przed nim na kanapce, jest postacią historyczną. Encyklopedia podawała że osiemnastoletnią Joan Waterhouse i jej matkę Agnes sądzono za czary w sądzie Chelmsford w szesnastym wieku. Pochodziły z wioski Hatfield Peverell w hrabstwie Essex, co najwyrażniej odpowiadało wymienionej przez Joan nazwie "Hadfald". Sędzią który przewodniczył procesowi i o którym Joan wyrażała się tak pogardliwie, był John Southcote (1511- 1584), sędzia królewskiego sądu karnego.
Uzbrojony w Encyklopedię, Keeton znalazł się teraz w sytuacji gdy mógł zadawać Joan pytania, mając przed sobą wypisane prawidłowe odpowiedzi:

P: Jeszcze jedna osoba znajduje się z wami na ławie oskarżonych, jak się ona nazywa?
O: Francis.

Odpowiedź była prawidłowa. Elizabeth Francis, przypuszczalnie siostra Agnes Waterhouse, wystąpiła na procesie jako pierwsza z oskarżonych.

P: Czy znasz wielebnego Thomasa Cole?
O: Mówił za dużo.

Uwaga była trafna. Cole był znany wówczas z elokwencji, co potwierdziło hasło w Narodowym słowniku biograficznym.

P: Kto was badał na torturach?
O: Pan Gerard...prokurator królewski.

Ta odpowiedź również była prawidłowa. Oskarżycielem na procesie był sam naczelny królewski prokurator, a więc osobistość nader dostojna jak na proces prostych wieśniaczek.

P: Dlaczego myślą, że jesteś czarownicą?
O: To Agnes.
P: Agnes? Kto to jest Agnes?
O: To dziecko kłamie.
P: Ile lat ma Agnes?
O: (po chwili mamrocząc)....widzi mi się że dwanaście.
P: Czy wiesz kim ona jest? Jakie ma nazwisko?
O: Brown. Agnes Brown.
P: Co powiedziała mała Agnes że zrobiłaś?
o: Powiedziała.....Ona kłamie!
P: Co powiedziała że zrobiłaś?
O: Przyprowadzam czarnego psa, żeby się lękała.
P: Dlaczego to powiedziała?
O: Ona kłamie.
P: Dlaczego kłamie?
O: Nie wiem.... moja matka ma czarnego ps. Ona ma czarnego psa....nie ja....
P: Czy twoja matka jest czarownicą?
O: Juści.

Keeton stwierdził że wszystkie odpowiedzi były prawidłowe. Na procesie Joan Waterhouse głównym świadkiem oskarżenia była dwunastoletnia Agnes Brown.
Pewnego dnia , gdy matki Agnes nie było w domu, Joan miała rzekomo przyjść do niej i prosić ją o chleb i ser. Gdy dziewczynka jej odmówiła, Joan wróciła do siebie i wywołała spod łóżka swej matki istotę zwaną Szatanem , która przybrała postać czarnego psa, by przestraszyć Agnes Brown, a potem ją prześladować. Według zarzutów stawianych oskarżonym, używano tego samego Szatana w postaci kota i ropuchy w rozmaitych morderczych zamysłach . Matkę Joan, Agnes uznano za winną czarów i powieszono trzy dni później. Joan i Elizabeth uniewinniono, choć po pewnym czasie Elizabeth miała być ponownie sądzona na podstawie podobnych zarzutów i skazana.

Na Keetonie wywarło wrażenie nie tylko to , że informacje podane przez Joan zgadzały się z rzeczywistymi szczegółami, lecz również to że jej gra- jeśli to istotnie była gra- zdawała się przekraczać możliwości nawet najlepszej aktorki. Podczas regresji Jan cały czas konsekwentnie trzymała przed sobą dłonie z podkurczonymi palcami, jak gdyby ją bardzo bolały, co w końcu zmusiło Keetona do zadania pytania: "Dlaczego trzymasz dłonie w ten sposób?"

O: Są poparzone!
P: Poparzyli ci dłonie?
O: Uhmm! (najwidoczniej znowu przeżywając mękę)To żelazo...
Joan miała na myśli próbę ognia, gdy wymagano od ofiary by wzięła do ręki sztabę rozpalonego żelaza. Keeton zapytał następnie, czy ją torturowano. Odpowiedzią było Joan było znowu wymowne "Uhmm" oraz pełne udręki dyszenie.

P: Jak cię torturowano?
O: Szpilkami i...
P: Szpilkami , żeby znaleźć znamię czarownicy? Czy je znaleźli?
O: Nie , panie
P: Czy znaleźli znamię czarownicy?
O: Nie mam znamienia czarownicy...żaden diablik mnie nie ssał.

Również ta wypowiedź odpowiadała szesnastowiecznym zwyczajom. Wierzono, że każda czarownica ma na ciele miejsce niewrażliwe na ból, dlatego podejrzane rozbierano do naga, golono im włosy na ciele i nakłuwano szpilkami usiłując znaleźć te miejsce. Jednocześnie oprawcy szukali trzeciej sutki, którą czarownica miała dawać do ssania demonom.

Do tego momentu wszystko wygląda niezwykle wiarygodnie (swoją drogą, opisane praktyki sądów pokazują, przed czym uchroniło powołanie Inkwizycji, która do podobnych ekscesów nie dopuszczała).
Relacje Jan wydawały się potwierdzać:
Cytat:
Proces Agnes i Joan Waterhouse jest pierwszym z opisanych w serii popularnych broszur o procesach czarownic w szesnastym i siedemnastym wieku. W bibliotece arcybiskupa Canterbury w pałacu Lambeth w Londynie znajduje się jedyny zachowany oryginalny egzemplarz malutkiej drukowanej gotykiem broszury opisującej ten proces. Potwierdził on podane przez Jan informacje. Jan zachowała wyraźnie w pamięci pohipnotycznej postać swej szesnastowiecznej matki, Agnes Waterhouse, stojącej obok na ławie oskarżonych. Doznała wstrząsu na jej widok, gdyż twarz tej kobiety była "pokryta obrzydliwymi krostami", a ona sama "wyglądała za staro na moją matkę". Broszura podaje dokładnie wiek tej kobiety, sześćdziesiąt cztery lata, co oznacza , że musiała urodzić Joan zdumiewająco późno, w wieku czterdziestu sześciu lat, i zapewne wyglądała wyjątkowo staro jako matka osiemnastoletniej Joan.
Ta sama broszura potwierdza ponadto krosty na twarzy Agnes Waterhouse. Na pytanie prokuratora Gerarda: " Kiedy twój kot ssał ci krew?" Agnes odpowiedziała wyzywająco: "Nigdy!", na co Gerard poprosił, by odsłonięto chustę zakrywającą sporą część twarzy kobiety. W broszurze tak opisano ten moment "... wówczas strażnik odsunął chustę na jej głowie i ukazały się rozmaite krosty na jej twarzy i jedna na nosie". Jan pamiętała również z hipnozy niezwykły upał i zaduch na sali sądowej, co zgadza się ze znanymi datami rozprawy, w dniach 26 i 27 lipca.
Sama Jan jest przekonana że jej doznanie musiało się wywodzić z pamięci o poprzednim wcieleniu - przecież" widziała to okiem duszy ". Oświadczyła stanowczo że o ile sobie przypomina, nigdy nie widziała niczego, nie czytała niczego ani nie słyszała niczego o sprawie czarownic z Chelmsford aż do chwili, gdy cała ta pełna napięcia historia wydobyła się z niej podczas hipnozy.(...)
Szesnastowieczna angielszczyzna różniła się bardzo od dzisiejszej, a zapis magnetofonowy regresji Jan wykazuje że jej angielszczyznę cechuje koloryt z epoki, stosowany odruchowo i niezwykle konsekwentnie. Jako Joan określiła swój wiek w ten sposób: " Idzie mi na osiemnasty", i kosekwentnie zwracała się do Keetona "panie", używając tego zwrotu przekonująco w takich zdaniach : "Moje ręce, panie, są poparzone". Inne archaiczne wyrażenia , których używała biegle i naturalnie, występują w podanych wyżej wyjątkach z zapisu regresji: "Mało znam to dziecię", "czarnego psa żeby się lękała", "żaden diablik mnie nie ssał", i tym podobne.


Po pewnym czasie jednak zaczęły pojawiać się wątpliwości:
Cytat:
(...) nawet ktoś niedoświadczony może , słuchając nagrań regresji Jan , wyłowić w tle niewyraźne tony jej liverpoolskiego akcentu, jak gdyby osobowość Joan nie zdołała go dostatecznie przytłumić. Pojawiają się więc wątpliwości, czy istotnie mowa wytrzyma krytykę specjalisty.
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie poproszono Stanleya Ellisa z Wydziału Anglistyki uniwersytetu w Leeds, by zgodził się przesłuchać nagrania z regresji. Ellis poświęcił całe życie studiowaniu współczesnych angielskich dialektów oraz mówionego języka angielskiego w dawnych epokach. Przed przesłuchaniem taśm przyznał , że byłby zachwycony, gdyby w jakichkolwiek okolicznościach spotkał kogoś mówiącego prawdziwym szesnastowiecznym lub z innej epoki językiem. Jednakże wysłuchawszy regresji Jan, z żalem stwierdził stanowczo, że, nawet pomijając przebijający się akcent miejscowy Jan, mowa Joan nie zawierała niczego, co sugerowałoby, iż wypowiadał się istotnie ktoś z szesnastego wieku, a tym bardziej z hrabstwa Essex. Jego zdaniem archaizmy Joan były bez wątpienia tego rodzaju archaizmami, jakich używa się w książkach oraz w sztukach historycznych, w radiu i telewizji dla oddania kolorytu epoki. Nie da się ich pogodzić ze sposobem , w jaki mówiłaby prawdziwa Joan w szesnastym wieku.

Potem pojawiły się inne rozbieżności:
Cytat:
Okoliczności dotyczące daty procesu Agnes i Joan Waterhouse są dość niezwykłe. We wczesnej frazie regresji Jan określiła zdecydowanie i dokładnie rok, w którym się znalazła, jako "rok Pański tysiąc pięćset pięćdziesiąty szósty". Oznaczałoby to, iż jej proces odbył się za panowania królowej Marii, dwa lata przed wstąpieniem na tron Elżbiety, co nastąpiło w 1558 r. By potwierdzić, że istotnie chodziło o rok 1556, w nieco późniejszej fazie regresji zapytano Joan rozmyślnie o imię panującego króla, Joan odpowiedziała : "To nie król".

P: A kto to jest?
O: Elżbieta.
P: O...a nie.... nie Maria?
O: Elżbieta.

Ta sprzeczność wyraźnie niepokoiła żonę Keetona, Monikę, która uważnie śledziła szczegóły regresji. Wypytawszy Joan o inne sprawy,ponownie zadała pytanie dotyczące roku, w którym się znajduje.

O: W roku Pańskim tysiąc pięćset... pięć sześć.
P: Tysiąc pięćset pięćdziesiątym szóstym... a jednak powiadasz, że to Elżbieta panuje. Czy od dawna panuje?
O: Nie.
P: Myślałam że Maria. Co się stało z Marią?
O: Dlaczego mnie pytacie?
P: BO sądziłam, że to Maria panuje. Czy tak nie jest?
O: Wy też mówicie że kłamię!

Dyskusja ta może wydać się mało ważna, niemniej jest istotna dla zrozumienia, jak narodziła się w umyśle Jan cała historia o Joan Waterhouse. Z historycznego punktu widzenia nie ulega wątpliwości ,że proces sądowy odbył się nie w lipcu 1556r. ,jak to podała Joan, w lipcu 1566r. w jakiś czas po wstąpieniu na tron Elżbiety. Tę datę podaje broszura przechowywana w pałacu Lambeth, a potwierdza ją ówczesny rejestr spraw rozpatrywanych przez sąd w Chelmsford, który wyraźnie wymienia sprawy Joan i Agnes Waterhouse jako rozpatrywane w 1566r. Ponadto sędzia John Southcote, prokurator Gilbert Gerard oraz wielebny Thomas Cole byli wybitnymi postaciami z warstw rządzących za panowania Elżbiety, a nie Marii.

Wkrótce okazało się, skąd wziął się ten błąd:
Cytat:
Nawet w świetle powyższej informacji taki błąd w dacie może wydać się nieważny , lecz "pomyłka" Jan ma w istocie większe znaczenie, niż by to wyglądało na pierwszy rzut oka. Broszura w pałacu Lambeth jest jedynym zachowanym oryginalnym egzemplarzem, natomiast w drugiej połowie dziewiętnastego wieku brytyjskie towarzystwo Philobilon, specjalizujące się w reprodukowaniu uwspółcześnionych małonakładowych wydań rzadkich książek, postanowiło wydrukować tę szesnastowieczną broszurę współczesną czcionką w ósmym tomie "Rozmaitości". Dziewiętnastowieczny drukarz starannie skopiował z karty tytułowej oryginału szesnastowieczne słowa:
Przesłuchanie i wyznanie pewnych
Czarownic w Chensforde w Hrabstwie Essex
przed Sędziami Jey Królewskiey Mości
XXVI dnia lipca Anno...

Zamiast jednak skopiować datę 1566, jak w oryginale,złożył 1556, a rozbieżności tej nie zauważono podczas korekty, i nawet po wydaniu książki. Ponieważ istniał tylko jeden egzemplarz oryginalny, ponadto bardzo trudno dostępny, wszyscy zainteresowani sprawą korzystali z egzemplarzy Towarzystwa Philobilon. Naturalne było, że datę procesu brano z karty tytułowej. W wyniku tego kilku poważnych autorów z początku dwudziestego wieku powtórzyło przez nieuwagę złą datę, między innymi Margaret Murray w swej książce "Kult czarownic w Europie Zachodniej", wydanej w 1921r. oraz C.L'Estrange Ewen w dodatku do książki "Polowania na czarownice i procesy czarownic" wydanej w 1929r. Idący w ich ślady pomniejsi autorzy przyczyniali się do utrwalania błędu.
Prawdopodobnie nie będzie można wskazać dokładnie źródła, z którego Jan zaczerpnęła swe wspomnienia dotyczące Joan Waterhouse. Mogła to być jakaś pośledniejsza sztuka radiowa lub opowiadanie z pisma dla dziewcząt, a wytropienie tego przypominałoby poszukiwanie igły w stogu siana. Ponieważ jednak informacje historyczne Joan są tak dokładne pod każdym innym względem, można być niemal pewnym, iż jej jedyny błąd wywodzi się od kogoś, kto pisał o procesie już po popełnieniu błędu przez drukarza w dziewiętnastym wieku.


===================================================
Ciekawe konferencje o reinkarnacji:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Marek MRB dnia Czw 19:13, 03 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Sob 13:07, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Doceniam twoje starania jednak ja jestem bardzo dobrym słuchaczem a kiepskim czytelnikiem.
Pamiętam nawet kazania przed roku a teksty przeczytane za 2 dni już nie pamiętam.
Jeszcze takie krótkie teksty przeczytam i je może zapamiętam ale takie długie to kiepsko z tym bywa Crying or Very sad .
Powrót do góry
Marek MRB
Gość






PostWysłany: Sob 18:29, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Duśka, traktujmy się poważnie. Jak chcesz coś wiedzieć, i się pytasz, to się staram i Ci poważnie odpowiadam. A jak Cię to nie interesuje na tyle, by przeczytać to sorry, ale nie zawracaj głowy.
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Sob 18:52, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Marek MRB napisał:
Duśka, traktujmy się poważnie. Jak chcesz coś wiedzieć, i się pytasz, to się staram i Ci poważnie odpowiadam. A jak Cię to nie interesuje na tyle, by przeczytać to sorry, ale nie zawracaj głowy.

Mam nerwice lękową tak lekarz powiedział, dlatego słowa przelatują przeze mnie, kompletnie nie rozumiem tego co czytam, trudno jest mi się wgryźć w tekst. Poza tym sam proces czytania jest dla mnie bardzo męczący, nie przychodzi mi z taką łatwością jak kiedyś. Rozumiem znaczenie wszystkich pojedynczych słów, ale trudno mi to powiązać w jakąś logiczną całość. Mam problem z koncentracją i skupieniem uwagi. Pływam po powierzchni tekstu, nie mogąc wryć się w głębię. Przepraszam za moją chorobę :(


Ostatnio zmieniony przez Duśka dnia Sob 18:52, 05 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:07, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Duśka napisał:
Doceniam twoje starania jednak ja jestem bardzo dobrym słuchaczem a kiepskim czytelnikiem.
Czytaj więc sobie na głos.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ludzik
Princeps posterior
Princeps posterior



Dołączył: 25 Kwi 2015
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:36, 06 Wrz 2015    Temat postu:

Duśka. Reinkarnacja nie istnieje. To przekleństwo hinduizmu.
Cytat:
A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, 28 tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia14 grzechów wielu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duśka
Gość






PostWysłany: Nie 7:20, 06 Wrz 2015    Temat postu:

Ludzik napisał:
Duśka. Reinkarnacja nie istnieje. To przekleństwo hinduizmu.
Cytat:
A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, 28 tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia14 grzechów wielu


Dusza jest nieśmiertelna i została stworzona na podobieństwo boga .Po śmierci, dusza oddziela się od ciała i idzie do Hadesu, po jakimś określonym, nie przypadkowym, czasie, powraca z Hadesu i wchodzi w inne ciało. Taka byla Koncepcja Platona. Bardzo długo wierzyłam w to .
Powrót do góry
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 14:32, 05 Sty 2017    Temat postu: Re: Poszukiwania...

Jua napisał:
Wierzę w Boga i w Jezusa Chrystusa. Nie modlę się często, ale w jakiś sposób codziennie zwrócę się do Boga. Czuję wielką potrzebę zainteresowania się głębiej tai chi, kung fu czy buddyzmem. Czy mogę to zrobić? A jeśli tak to o czym powinnam pamiętać?


Angielski pisarz G. K. Chesterton napisał: „Trudność w wytłumaczeniu, dlaczego jestem katolikiem, polega na tym, że są tysiące argumentów, które ostatecznie sprowadzają się do jednego powodu: że katolicyzm jest prawdą”. Trzymaj sie KrK :wink:
Powrót do góry
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Czw 17:20, 05 Sty 2017    Temat postu:

Ktoś słabo umocowany w wierze zrobi i tak jak będzie uważał.
Są określone przyczyny dla których ta osoba rozgląda się za innymi religiami a nie chce poznawać własnej, którą jakoby wyznaje.
Ja to dosyć czarno widzę.

Osobiście interesowałem się i poznawałem buddyzm, bo tłumaczył mi pewne sprawy w rozwoju duchowym, jednak zanim w to wszedłem, byłem dobrze umocowany w wierze katolickiej.
Wiarę ustrzegłem.
I chwała Bogu.
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:39, 05 Sty 2017    Temat postu:

Duśka napisał:
Ludzik napisał:
Duśka. Reinkarnacja nie istnieje. To przekleństwo hinduizmu.
Cytat:
A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, 28 tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia14 grzechów wielu


Dusza jest nieśmiertelna i została stworzona na podobieństwo boga .Po śmierci, dusza oddziela się od ciała i idzie do Hadesu, po jakimś określonym, nie przypadkowym, czasie, powraca z Hadesu i wchodzi w inne ciało. Taka byla Koncepcja Platona. Bardzo długo wierzyłam w to .
Tak, a ciało było tylko nośnikiem duszy, źródłem niepewnego, zaciemnionego poznania, zwanego doxa, ale nie jest to prawdą. Człowiek jest istotą duchowo-cielesną, w przeciwieństwie do zwierząt.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 18:40, 05 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 18:46, 05 Sty 2017    Temat postu:

Jan Paweł II, który w 1990 roku stwierdził, że „zwierzęta są niemal tak blisko Boga jak ludzie”. Nie było jednak mowy o posiadaniu przez nie duszy czy ich zbawieniu. To chyba nie mają duszy .
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:08, 05 Sty 2017    Temat postu:

Duśka napisał:
Jan Paweł II, który w 1990 roku stwierdził, że „zwierzęta są niemal tak blisko Boga jak ludzie”. Nie było jednak mowy o posiadaniu przez nie duszy czy ich zbawieniu. To chyba nie mają duszy .
W myśl tradycyjnej metafizyki bytu realnego (szkoła lubelska), której jestem piewcą, powiem z pełną odpowiedzialnością, że zwierzęta mają duszę, lecz jest to dusza materialna, będąca typowym [link widoczny dla zalogowanych], który nie ma przełożenia na świat duchowy, typowy dla człowieka. Jednakoż bynajmniej nie można powiedzieć, że brak duszy niematerialnej jest jakimś zamknięciem zwierzęcia na Boga, skoro cały świat ożywiony oddaje Bogu pokłon, o czym się przekonujemy w [link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 19:08, 05 Sty 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duśka
Gość






PostWysłany: Czw 19:21, 05 Sty 2017    Temat postu:

Znam ten Psalm jest piękny . Wszystko, co żyje niechaj chwali Go. :wink: Chwalcie Go za czyny wspaniałe,za najwyższy Jego majestat.

9 A ilekroć Zwierzęta oddadzą chwałę i cześć, i dziękczynienie
Zasiadającemu na tronie,
Żyjącemu na wieki wieków,
10 upada dwudziestu czterech Starców przed Zasiadającym na tronie
i oddaje pokłon Żyjącemu na wieki wieków,
i rzuca przed tronem wieńce swe, mówiąc:
11 «Godzien jesteś, Panie i Boże nasz,
odebrać chwałę i cześć, i moc,
boś Ty stworzył wszystko,
a dzięki Twej woli istniało i zostało stworzone


Mówisz Prawdę bracie Exclamation
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:34, 21 Maj 2017    Temat postu: Re: Poszukiwania...

Jua napisał:
Wierzę w Boga i w Jezusa Chrystusa. Nie modlę się często, ale w jakiś sposób codziennie zwrócę się do Boga. Czuję wielką potrzebę zainteresowania się głębiej tai chi, kung fu czy buddyzmem. Czy mogę to zrobić? A jeśli tak to o czym powinnam pamiętać?
No i warto najpierw zagłębić się w Pismo Święte. Dopiero potem można zastanawiać się nad atrakcyjnością tai chi, chi kung, czy buddyzmu.
Ja ze swego doświadczenia powiem, że tylko judeo-chrześcijański Bóg (JAHWE) jest konkretny, nie bełkotliwy i nie zamazany, jak to się dzieje w przypadku mistycznego bełkotu i zamilknięcia w omdleniu w szczytowych momentach innych religii:
"Nie przemawiałem potajemnie,
w ciemnym zakątku ziemi."
(Iz 45, 19)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Nie 16:45, 21 Maj 2017    Temat postu: Re: Poszukiwania...

exe napisał:
Jua napisał:
Wierzę w Boga i w Jezusa Chrystusa. Nie modlę się często, ale w jakiś sposób codziennie zwrócę się do Boga. Czuję wielką potrzebę zainteresowania się głębiej tai chi, kung fu czy buddyzmem. Czy mogę to zrobić? A jeśli tak to o czym powinnam pamiętać?
No i warto najpierw zagłębić się w Pismo Święte. Dopiero potem można zastanawiać się nad atrakcyjnością tai chi, chi kung, czy buddyzmu.
Ja ze swego doświadczenia powiem, że tylko judeo-chrześcijański Bóg (JAHWE) jest konkretny, nie bełkotliwy i nie zamazany, jak to się dzieje w przypadku mistycznego bełkotu i zamilknięcia w omdleniu w szczytowych momentach innych religii:
"Nie przemawiałem potajemnie,
w ciemnym zakątku ziemi."
(Iz 45, 19)


Mogę tylko potwierdzić to doświadczenie.
Nie ukrywam, ze na jakimś etapie życia zainteresowałem się filozofią Wschodu i duchowością Wschodu i skorzystałem z nich tyle ile potrzebowałem, zresztą wciąż korzystam.
Jednak jakoś nigdy nie szukałem tam religii ani nawet inspiracji religijnych. Jeśli napotykałem wątki religijne w moich eksploracjach, to zawsze odnosiłem je do Boga w Trójcy Świętej Jedynego i do Historii Zbawienia znanej z chrześcijaństwa. I nigdy nie zdarzyła mi się żadna wątpliwość co do wiary, w tym kontekście.

Wiara chrześcijańska jest spójna, konkretna, kompleksowa i piękna, a nade wszystko przepojona nieskończoną miłością. Jeśli się ją zna i się ją czuje, to co mogłoby jej zagrozić?

Inna rzecz, że zanim się zainteresowałem wschodnią duchowością, miałem za sobą ponad 40 lat życia, kilkukrotne lektury Pisma Świętego i pism świętych mistyków i teologów, Katechizmu Kościoła w kilku wydaniach i Kodeksu Kanonicznego. Może to miało znaczenie?

A może nie?
Bo jak przyjmowałem Świadków Jehowy w celu ich ewangelizacji to miałem jakieś 35 lat i takich lektur wówczas nie miałem jeszcze. A Świadkowie Jehowy wychodzili ode mnie wzburzeni i bardzo zdesperowani, jak diabeł, który został opryskany święconą wodą. A ja przecież nic im nie robiłem, tylko im mówiłem o Bogu, takim, jaki Bóg jest i jaki objawia nam się poprzez Pismo.
Powrót do góry
Andy72
Signifer
Signifer



Dołączył: 03 Lut 2013
Posty: 304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:53, 21 Maj 2017    Temat postu:

A ja od młodych lat przesiąknięty byłem materializmem, rozumiałem świat matematyki i rzeczy a nie świat ludzi, to było związane z moim lekkim chyba Aspergerem. Potem doszedł seks.
Ale nigdy nie lubiłem okultyzmu, czy religii wschodnich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Duśka
Gość






PostWysłany: Pią 20:30, 26 Maj 2017    Temat postu: Re: Poszukiwania...

maly_kwiatek napisał:


Bo jak przyjmowałem Świadków Jehowy w celu ich ewangelizacji to miałem jakieś 35 lat i takich lektur wówczas nie miałem jeszcze. A Świadkowie Jehowy wychodzili ode mnie wzburzeni i bardzo zdesperowani, jak diabeł, który został opryskany święconą wodą. A ja przecież nic im nie robiłem, tylko im mówiłem o Bogu, takim, jaki Bóg jest i jaki objawia nam się poprzez Pismo.


Każdy kto się zetknął ze Świadkami Jehowy, zna na pewno ich przesadny stosunek wobec Imienia Bożego Jehowa (Jahwe), którym szafują na prawo i lewo . Dostają '' szału'' jak się omija to imię , które oni uzywają przesadnie . A przykazanie

Wjs 20:7 Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twojego, gdyż Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia jego.

Żydzi traktują imię Boga z uświęceniem. Natomiast w rozmowach ze Świadkami Jehowy co 2-3 słowo to wypowiadanie Imienia .


Ostatnio zmieniony przez Duśka dnia Pią 20:31, 26 Maj 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Water-mix
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 01 Cze 2014
Posty: 1470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 55 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:54, 26 Maj 2017    Temat postu:

Poszukiwania konkretu w religii - temat jak najbardziej słuszny, doskonale rozumiem tą
potrzebę, bo sam poszukuje konkretów. Mało zadowala mnie blichtr, sztuczne gesty uśmiechy
i nieszczera wiara. Wolę konkrety, wiarę żywą prowadzącą do życia w obfitości jak to proklamował Mistrz.
Tylko niestety środki, które wybrałeś są do kitu.
Nie należy szukac tego poza Kościołem, jest po prostu trudniej. Są pewnego rodzaju
rutyny, które odsuwają z Bożyuch ścieżek i albo człowiek je wykryje i się uodporni,
albo niestety wpadnie. W Kościele oczywiście też są rutyny, które mogłyby być a mogło by ich nie być, tyle, że te akurat są synchroniczne i nie usuwają z drogi do Boga.
Więc radzę Tobie poszukiwać konkretu w Kościele.
Różnorodności tutaj nie brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Nie 12:19, 18 Cze 2017    Temat postu:

Water-mix napisał:
sam poszukuje konkretów. Mało zadowala mnie blichtr, sztuczne gesty uśmiechy
i nieszczera wiara. Wolę konkrety, wiarę żywą prowadzącą do życia w obfitości jak to proklamował Mistrz.
Tylko niestety środki, które wybrałeś są do kitu.
Nie należy szukac tego poza Kościołem, jest po prostu trudniej. Są pewnego rodzaju
rutyny, które odsuwają z Bożyuch ścieżek i albo człowiek je wykryje i się uodporni,
albo niestety wpadnie. W Kościele oczywiście też są rutyny, które mogłyby być a mogło by ich nie być, tyle, że te akurat są synchroniczne i nie usuwają z drogi do Boga.
Więc radzę Tobie poszukiwać konkretu w Kościele.
Różnorodności tutaj nie brakuje.


Kiedy cieszyłem się jak dziecko z rozwoju swej świadomości duchowej, poznawania i rozdawania miłości, dzieliłem się tą radością z innymi ludźmi, którzy też rozwijali się duchowo.
Ze zdumieniem zauważałem, że oni odbierali a czasem komentowali mój entuzjazm podobnie jak Ty:

Cytat:
blichtr, sztuczne gesty uśmiechy i nieszczera wiara


Wielokrotnie weryfikowałem w sobie, czy coś źle robię, czy coś źle rozumiem, może jestem napełniony przez fałszywych proroków, albo świecę fałszywym blaskiem z uwagi na moją grzeszność. Te weryfikacje napełniały mnie pokorą, jednak nie gasiły przekonania i wiary, że to miłość jest najważniejszym tworzywem istnienia, że jeśli odwrócimy się od miłości, przestaniemy istnieć lub zamienimy się w byty urągające Bogu, swemu Stwórcy.
I kochałem dalej. I nadal emanowałem radością miłości, z jakiej jestem zbudowany, jaka mnie wypełnia - mimo grzechu.

Nigdy nie żałowałem, że kocham. Wiem, że wpisuję się dzięki miłości w Boski plan stworzenia, w plan w którym uczynił On nas - ludzi jako istoty podobne do Niego. Uczestniczymy w Boskich aktach Stwarzania poprzez miłość, naszą miłość.
Naszą ludzką miłość, która nie ma nic wspólnego z miłością małą, czy zwierzęcą. Ludzka miłość jest zbudowana z tchnienia Boga. Dlatego ma moc sprawczą i kreatywną.

Dość długo dziwiłem się, że ludzie w rozwoju duchowym źle reagują na radość życia płynącą z bezwarunkowej miłości. Niektórzy mówili, że bezwarunkowo to kocha Bóg, a człowiek zawsze jest uwarunkowany - na tej kruchej podstawie budowali nawet jakieś sekciarskie przekonania.
Teraz nie dziwię się, nadal jestem jaki jestem, jestem sobą i nadal staram się emanować miłością. Ludzie wezmą z tego tyle ile uniosą i ile będą chcieli. To już nie należy do mnie, tylko do nich.

W Kościele, do którego wróciłem po długim wędrowaniu między ludźmi są różne rzeczy i dobre i złe.
Cytat:
W Kościele są rutyny, które mogłyby być a mogło by ich nie być, tyle, że te akurat są synchroniczne i nie usuwają z drogi do Boga.


Są w Kościele - jak to nazywasz - rutyny i są takie rutyny, które wielu zawracają z drogi ku Bogu. Najbardziej wstrząsający i spektakularny przykład to młodzież masowo odchodzący z Kościoła tuż po Bierzmowaniu. Ja także odszedłem właśnie w tym czasie - kiedyś tam.
Młodzież jest najbardziej cennym składnikiem Kościoła, bo to są istoty najbardziej wrażliwe a do tego myślące, choć jeszcze nie przepełnione przesadną ilością chorych dyrdymałów myślowych. Ta młodzież odchodzi w obliczu sprzeczności wewnątrz Kościoła, jakie widzi, a na jakie nikt w Kościele nie reaguje i ich nie naprawia.
Ile z tych osób powróci?
Nie tylko po to by wziąć ślub w kościele, bo jest piękny obrzędowo?
Nie tylko po to by wpisać się w cotygodniowy i świąteczny rytuał parady świątecznych kreacji i pięknych samochodów z okazji Mszy Świętej?
Ile?
Ilu z nich nie powróci nigdy i powędruje prostą ścieżką do piekła, w które idąc konsekwentnie drogą sprzeciwu wobec Boga zmierzają?

Napisałem to, bo to nie jest tak, że jak się jest w Kościele to można się już nie troskać o swe zbawienie.

I jeszcze może parę słów o reinkarnacji.
W Kościele nie ma twardego dogmatu, stanowiącego podstawę wiary chrześcijańskiej, o jednorazowej inkarnacji człowieka. Mówiąc o twardym dogmacie, mam na myśli element Wyznania Wiary (Credo), albo inny ogłoszony uroczyście dogmat wiary.

Owszem, Kościół od 2 tysięcy lat wspiera się przy odrzucaniu koncepcji reinkarnacji słowami św. Pawła (Hbr 9,27):

Cytat:
"Postanowione ludziom raz umrzeć"


Od czasu Soboru w Konstantynopolu (553 r.) Kościół nie zajmował się teologicznie tym zagadnieniem i można mniemać, że nie stanowi ono elementu podstawowych kanonów wiary.

Warto sobie też zdawać sprawę, że koncepcji dotyczących reinkarnacji jest tyle ile ludzi, którzy na tym skupiają swą uwagę. Te koncepcje to zazwyczaj klasyczne rozważania teoretyczne, bo nie oparte na kompletnym zestawie racjonalnych dowodów.

Jua martwi się, czy jego zainteresowania innymi religiami nie naruszą jego wiary chrześcijańskiej. No to martw się martw, bo masz brylant, który łatwo wypuścić z rąk i zgubić w prochu ziemi.

Jednak wiem, że ciekawość ludzka nie zna granic, a i prawo człowieka do rozwoju implikuje określone, niebezpieczne zachowania i działania.

Ze swej strony takim ludziom - poszukującym drogi w rozmaitych wierzeniach, religiach czy rozwoju duchowym, polecałbym codzienne konfrontowanie tego co dzień przyniósł z praktyką codziennego Wyznania wiary (Credo). Dopóki nie poczujesz zgrzytu między Credo, a tym co Ciebie usiłuje przekonać do wierzenia, możesz spać spokojnie.
Jeśli jednak napotkasz takie ścięcie, to jest to ten moment, w którym możesz prawdziwą wiarę utracić. W takiej sytuacji kieruj się czystym sercem i nie daj się oderwać od Boga. Przytulaj się do Niego w modlitwie.
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:59, 19 Cze 2017    Temat postu:

Andy72 napisał:
A ja od młodych lat przesiąknięty byłem materializmem, rozumiałem świat matematyki i rzeczy a nie świat ludzi, to było związane z moim lekkim chyba Aspergerem. Potem doszedł seks.
Ale nigdy nie lubiłem okultyzmu, czy religii wschodnich.
Wielu z nas przechodziło podobną w mniejszym, czy większym stopniu, drogę - ponieważ, jak mniemam - nie rozumieliśmy, że to pokój przewyższa wszelkie rozumienie:
"A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie." (Flp 4, 7)

Rozmowa nasza dąży w mojej opinii do granicy w postaci bardzo ważkiego pytania: "kto jest kim w naszym Kościele?", a innymi słowy: "jak poznać, kto jest początkującym, a kto zaawansowanym na drodze rozwoju wewnętrznego; kto ma rację, a kto nie" Question

Samo pojęcie początkujących nie jest w zasadzie dla nas jasne, bo jest niejednoznacznie wykorzystywane i już z samego początku mamy trudność. Jedni uznają za początkujących tych, którzy zaczynają dażyć do doskonałości. Św. Jan od Krzyża nazywa początkującymi tych, ktorzy nie ukończyli jeszcze etapu nocy zmysłów (czynnej i biernej), a wówczas przy takim podejściu można zauważyć, że wielu z tych, których uważamy za zaawansowanych, wcale zaawansowanymi już nie są.
Bez względu na kategoryzację, zaawansowanymi są (powszechnie akceptuje się takie ujęcie sprawy) ludzie, którzy znajdują się na progu kontemplacji wlanej. Tak, czy owak myślę, że bycie zaawansowanym w wewnętrznym rozwoju jest związane z sytuacją, kiedy duchowy kontakt z Bogiem staje się świadomy i kształtujący.

W powyżej czytanych wypowiedziach składacie wspaniałe świadectwo wrażliwości na wszystko, co dzieje się w Kościele - zarówno to, co dobre, jak i to, co złe. Mowa o (nie)rutynie, (nie)blasku, etc ...
Nic, co nie działoby się w nas, nie będzie widoczne w Kościele, bo przecież jesteśmy członkami jednego Ciała i tu nieco o pewnych pułapkach w postrzeganiu kierownictwa duchowego.

Na przykład w rekolekcjach ignacjańskich widać trzy drogi, o czym pisałem niegdyś w stosownym temacie "rekolekcje ignacjańskie", lecz muszę zauważyć po latach, że te trzy drogi via purgativa, via illuminativa, via unitiva, są zbyt mocno rozgraniczone. na przykład pierwsza z nich - droga oczyszczenia jest traktowana jako konieczny warunek wstepny, którego obligatoryjne ukończenie stanowi dopuszczenie do Jezusa. Tymczasem wypełnienie warunku aversio a malo - odwrócenie od zła nie może być, jako cnota negatywna, jakimś pierwszym i nadrzędnym szczeblem drabiny Jakubowej, ponieważ przeczy to faktowi jedności życia duchowego.
Innymi słowy chcę powiedzieć, że wspomniane etapy są traktowane nieraz, jako odrębności, a tymczasem należy je traktować jako akcenty ruchome. Widział kto, aby usuwanie ciemności nie było związane z wypełnianiem światłem Question Jeśli widzimy wyraźniej etap oczyszczenia u kogoś, to nie dlatego, że jest gorszy, mniej doskonały po ludzku patrząc, ale dlatego, iż światło wchodzące w jego wnętrze, jest w stanie ostrzejszego kontrastu z wadami, które usuwać będzie, żądając gwałtowniejszego wysiłku od człowieka wewnętrznego w kierunku ich przezwyciężenia, aż do finału Lux in Domino:
[i]" Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości!"
(Ef 5, 8 )
Gdyby kto mi nie uwierzył, niechaj zapyta samego siebie: "czy skrucha jest potrzebna tylko na etapie oczyszczenia" Question Zdaje się, że niestety tak mysli wielu chrześcijan, a w szczególności tych z denominacji "wolnościowych", a wśród katolików - wielu członków wspólnot. A przecież skrucha głęboka jest dana coraz wyraźniej tym, którzy coraz bardziej mają prześwietlaną duszę Boskim Światłem, ponieważ tylko dzięki temu Światłu widzimy lepiej!:
" Albowiem w Tobie jest źródło życia
i w Twej światłości oglądamy światłość."
(Ps 36, 10)

I tu znów poczynić by trzeba nawrót ku tym, którzy są początkującymi (a nawet, gdy wydaje im się, że są zaawansowanymi - o czym poniżej). Oto ludzie, którzy sa na początku drogi, nie mają tyle światła, ich dusze są zbyt nieprzeniknione jeszcze, aby mogłi zrozumieć autentyczna wagę ciężaru ich grzechu, nierealność swych ideałów i dążeń. Dlatego też, jednym z bardzo poważnych błędów w patrzeniu na ludzkie dążenie do doskonałości, jest zbytnie akcentowanie ascezy negatywnej poprzez żądania uprzedniego poprawiania się z wad, a potem dopiero sugerowanie zbliżania się do Jezusa. Byłoby to sprzeczne z przesłaniem Pisma Świętego, gdzie Bóg przemawia ustami psalmisty:
"Dilexisti iustitiam et odisti iniquitatem" - "Miłujesz sprawiedliwość i wstrętna ci nieprawość" (Ps 45, 8 )
Trzeba na mocy powyższego wiersza psalmu rozumieć, że miłość i nienawiść to aspekty pozytywny i negatywny, które nie rozwijają się niezależnie od siebie. Niezauważenie tego związku jest przyczyną fałszywego mniemania o tym, jakoby Bóg był okrutny i pochwalał rzezie, mordy i podobne działania, a ludzi mówiących o nienawiści - jakoby pochwalał. Rozumiejąc tak, jak powyżej wskazałem, Ps 45, 8 - łatwo jest zrozumieć, o co chodzi psalmiście :
1. "Gniew mnie ogarnia z powodu występnych,
porzucających Twe Prawo."
(Ps 119, 53)

2. "Jestem przyjacielem
wszystkich, którzy się boją Ciebie,
co strzegą Twych postanowień.
(Ps 119, 63)
i wreszcie:

3. "Nienawidzę ludzi chwiejnych,
a Prawo Twoje miłuję."
(Ps 119, 63)

4. "Nienawidzę i wstręt czuję do kłamstwa,
a Prawo Twoje miłuję."
(Ps 119, 163)

Nawiązując znów konkretniej do Waszych wypowiedzi o obrazie życia w Kościele, pragnąłbym wskazać, że z powodu istotnej interferencji natury i łaski, nie jest i nigdy nie będzie przejrzystym, ani jednoznacznym do ustalenia, obraz tzw. prawdziwego życia w Bogu. Na przykład mówienie, że drogę doskonalenia modlitwy stanowi przechodzenie od sposobów mniej doskonałych do doskonalszych (od dyskursywnych, poprzez myślną do modlitwy płomiennej), stanowi zafałszowanie bogactwa natury ludzkiej. Oto są przypadki ludzi, którzy z uwagi na charakter swej psychiki (psychika intuitywna) nie są w stanie modlić się dyskursywnie, a modlitwa kontemplatywna jest im dana od samego początku! znaleźliby się jednak tacy, którzy taki przypadek uzanli by za kancerogenny, a kontemplacje u takiej osoby za urojeniowe myślenia życzeniowe) ...

Jakieś ogólne ramy życia w Kościele jednak istnieją i trzeba sie z nimi liczyć. Na przykład wielu postępujących na drodze duchowego rozwoju napotyka problemy, które chciałoby poddać szczególnemu kierownictwu duchowemu, a tymczasem jasno wskazuje na to historia życia świętych Kościoła, że liturgia zewnętrzna, mająca swe odzwierciedlenie w liturgii serca, daje to niezbędne światło, które czyni niepotrzebnym indywidualne kierownictwo, co do którego narosło nieco mitów (co do jego wagi, co do jego konieczności na pewnym etapie rozwoju).

Przede wszystkim należy żyć z Pismem Świętym i i Nim samym, ponieważ nic Go nie zastąpi, jeśli chodzi o słowa. tego jednak nadal nie czyni wielu, zadowalając się niedzielnymi czytaniami, zasłyszanymi urywkami, etc ... Św. Kasjan mówił o takim specyficznym rozumieniu Pisma Świętego, które ma coś z pojmowania filozoficznego (dorzecznego), ma coś z pojmowania emotywnego, ale i ma coś z pojmowania dosłownego. To zostało na tym forum zaatakowane niegdyś przez użytkownika Marek MRB, który pominął możliwość indywidualnego przeżywania Prawdy spoglądającej poprzez slowa Biblii, wykluczając obiektywną prawdziwość spostrzeżenia, na mocy wykluczenia poprawności interpretacji (niezgodności z oficjalnym spojrzeniem Kościoła).

Tymczasem, idąc za św. Kasjanem, fakt iż uważam, że Adam i Ewa byli jedynymi ludźmi swego czasu, że dinozuary były na Ziemi razem z ludźmi, że giganci byli wśród nas, że Ziemia ma około 6000 lat , wcale nie dyskredytuje mnie, jako osobę, które jakoby była nieprawowierną, ponieważ moje życie w Bogu na podstawie kasjanowej uera scripturarum definitionem - prawdziwego rozumienia pisma wcale nie musi być biedniejsze, niż owego krytyka, a "miarą miłości Boga jest kochać Go bez miary - modo diligendi Deum, sine modo diligere" - jak mówił św. Bernard z Clarvaux. Ogień Ducha Świętego nie rozpala się z powodu wyznawania takiego, a takiego podejścia np.: do jednoznacznie określonego arbitralnie pojęcia pierwszych rodziców, ale rozpala się z powodu wystąpienia u człowieka prawdziwie synowskiej miłości do Ojca naszego niebieskiego, o czym użytkownik Marek MRB zapomniał wyraźnie, bądź nie uzmysłowił sobie tej zależności, wynosząc poprawność ponad miłość.

Musze wskazać, ze w życiu pobożnościowym bardzo wielka ułudą może stać się tzw. życie aktywne, którego eskalacja jest uznawana za wymiar zaawansowania rzowoju duchowego. Uważam, że nic bardziej mylnego!

To właśnie bycie początkującym jest nacechowane chęcią wypełniania swych zobowiązań pobożnościowych ponad wszelką cenę, również za cene obowiązków zewnętrznych, którym nie poświęcają ani dość czasu, ani dość wysiłku (o tym już wspominałem a konto tematu o Odnowie w Duchu Świętym), z czego rodzi się duchowachciwość, a w jej wyniku narasta gniew. osoby tak postępujące częstokroć angazują się w obowiązki urojone kosztem rzeczywistych, co otoczenie słusznie odbiera za dewocję, szaleństwo - co stanowi kolejny kontrargument dla wrogów Kościoła, że niszczy ludzi, jakoś klapki im zakładając (sami sobie tak naprawdę zakładają).
Oczywiście owa nieroztropna gorliwość może wynikać ze szlachetnych pobudek i tak się zapewne dzieje często, jednak gdy takie negatywne sytuacje się zdarzają, wówczas zycie takiej osoby jest "potargane" - pełne sprzeczności, napięcia. To oddala od zaawansowania w przytulania się do Boga:
"Nie patrzcie na mnie, żem śniada,
że mnie spaliło słońce.
Synowie mej matki rozgniewali się na mnie,
postawili mnie na straży winnic:
a ja mej własnej winnicy nie ustrzegłam."
(PnP 1, 6)
Pozory dobra, płynące z urojonych obowiązków pobożnościowych są bardzo niebezbieczne dla życia duchowego, które staje się bańką mydlaną, której nie zauważa tylko sam zainteresowany.
zdarza mi się też spotykac i takich ludzi, którzy mówią, że nie trzeba się w ogóle jakoś specjalnie modlić, ponieważ ich życie jest jednym wielkim trwaniem przed Bogiem, jest to życie jedną wielką modlitwą. Takie podejście będzie słusznym, właśnie wtedy dopiero, gdy będą oni umieli znaleźć specjalny czas na modlitwę, ponieważ stare porzekadło głosi: jeśli wszystko jest święte, to nic nie jest święte.
takie osoby, albo nieświadomi wpadły w pułapkę próżnej bezczynności przed Bogiem - nazywając to życzeniowo modlitwą, albo jako sługi diabła - sprowadzają na manowce innych ludzi, odwodząc lud Boży od liturgii i od Kościoła wogóle ...

Liturgia Eucharystyczna, modlitwa (również "po swojemu", wytrwałość na modlitwie) - oto są istotne akcenty życia pobożnościowego, prawdziwie przybliżającego do Boga. Mówię o tym wszystkim specjalnie dlatego, ponieważ skupienie sie narysach instytucjonalnych Kościoła, na wadach postawy duchowej Jego członków ma istotny wprawdzie, ale także i bardzo wąski sens zamykający się niejako sam w sobie. Skupienie się się takie w żaden sposób nie przybliża nas do Boga, ponieważ stanowi ono aprioryczną autoizolację, częściej autosegregację - czyli patologię pachnącą sekciarstwem.

Skupienie nie polega tu oczywiście na ustawicznym myśleniu o Bogu, wywołującym napięcie intelektualne i zmęczenie, jak to się początkującym zdaje, ale polega ono na tym, aby nasze myśli nie chodziły sobie tam, gdzie chcą i aby nie uniezależniały się od Boga. Innymi słowy: Bóg musi być nie tyle przedmiotem myśli, co ich raczej ich podmiotem. Wówczas dojdziemy do tego, że owo skupienie staje się modlitwą, umartwieniem i światłem, a my sami poznawać będziemy samych siebie.

Dzięki temu skupieniu wewnętrznemu (nie jest to więc egocentryzm) człowiek postrzega sedno rzeczy poprzez proste oglądanie prawdy. wystarczy jedno krótkie spojrzenie, aby wiedzieć jakie są aktualne nasze niewierności w stosunku do Bożych żądań i jakie są owe żądania.
Dzięki skupieniu zmienia się forma naszego sumienia, bo o ile jako początkujący wpatrujemy sie w oczy ludzi, potem postępujemy wedle własnej aktywności, o tyle zaawansowani wpatrują się w Boga i roztopnie czekają na otwarcie wewnętrznego czytania:
"Otwórz moje oczy, abym ujrzał
dziwy Twojego Prawa"
(Ps 119, 18 )
oraz:
"Spojrzyj, wysłuchaj, Panie, mój Boże!
Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci.
(Ps 13, 4)
a wreszcie:
"Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy,
nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy."
(Ps 16, 8 )
i:
" W świątyni tak się wpatruję w Ciebie,
bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę."
(Ps 63, 3)

Z Bożym pozdrowieniem,
exe


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pon 12:08, 19 Cze 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:37, 08 Lut 2018    Temat postu:

Już z samego tematu Poszukiwania konkretu w religii przeziera naturalna niemożliwość ujednoznacznienia obrazu homo religiosus oraz "actus religiosus".

Oczywiście mamy już chociażby w internecie sporo wypowiedzi, w których sączy się tęsknota za ujednoznacznieniem kwestii prawdziwości ludzkiej postawy w wierze.
No, ale jak tu uzyskiwać jakiś konkret w religii, skoro religia pojęta, jako zbiór przepisów moralnych przeradza się nieuchronnie w czczy i bezbarwny kodeks karny (tak pojmują katolicyzm skrupulanci). Jednakowoż religia o charakterze czysto metafizycznym dostarcza wprawdzie wybranym jednostkom rozkoszy intelektualnych, lecz nie jest w stanie przelać swej prawdziwej treści w dusze ludzkie spragnione miłości.

Dlatego też i to miejsce w sieci ma za zadanie wskazywać i zarazem ostrzegać wszystkich poszukujących Prawdy przed tym, że jakieś ściślejsze kategorie logiczne mogłyby jakoby wyczerpać i objąć prawdę w treściach wiary zawartą.
maly_kwiatek napisał:
Wiara chrześcijańska jest spójna, konkretna, kompleksowa i piękna, a nade wszystko przepojona nieskończoną miłością. Jeśli się ją zna i się ją czuje, to co mogłoby jej zagrozić?

W rzeczy samej, sam dogmat katolicki jest w swej istocie niezmienny, ale sama nauka, a więc i teologia mają zawsze przed sobą perspektywy jakiegoś rozwoju.

Dlatego też bezkrytyczne zanurzenie się i zasklepienie się ww nurcie apologetycznym zawsze jest tylko przyczyna swoistej udręki u wiernych, wyczuwających z jednej strony niepełność poczynań apologetów, a z drugiej strony wyczuwających, że właśnie religia obroni się sama, jeśli tylko wyznawcy rozumieją jej zasadnicze założenia nie tylko na wąskim odcinku wojny apologetycznej, ale przede wszystkim w całej pełni jej bogactwa.

Taki błąd przeakcentowania apologetyzmu widzimy w różnych miejscach katolickich w sieci, gdzie kontynuuje się ponad 300-letnią walkę z heretykami, zamiast bezinteresownie zgłębiać pozytywne wartości Objawienia.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 20:35, 08 Lut 2018, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:10, 09 Lut 2018    Temat postu:

Owe pozytywne wartości Objawienia, które winno się bezinteresownie zgłębiać, prowadzą między innymi do uznania całej ludzkości za naszych braci i siostry wbrew ukrytemu jadowi kłamstwa w tej sprawie, jakie serwują nam denominanci, o czym pięknie dialogujemy w temacie Ekumenizm, a bratniość dusz, co tak wymownie podkreśla św. Cyprian w ("De catholicae Ecclesiae unitate" - w tłumaczeniu: "O zjednoczonym Kościele katolickim")
"Na tym polega przewrotność herezji i trujący jad schizmy"

Wspomina o tym wielu Ojców Kościoła, między innymi św. Grzegorz z Nazjanzu, zauważając w "Mowie o chrzcie Chrystusa", że "Kościół świadom jest swej katolickości", co upatrywać należy w boskim przekazie ustami proroka Izajasza wypowiedzianym:
"Zbyt ciasna jest dla mnie ta przestrzeń,
dajże mi miejsce, bym się mógł rozłożyć".
(Iz 49, 20)

Mówiąc słowami świętego Izydora z Peluzium w pierwszym jego liście zawartymi:
"Zaiste, wszyscy my stanowimy jedno wskutek wspólnoty natury, wiary i sądu, który nas czeka".

Czy tak trudno zobaczyć ta jedność porzuconą Question

Nie umiem tedy inaczej odczuwać serca Kościoła, jak na sposób serca Oblubienicy zanurzonego w Sercu Jezusa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pią 20:13, 09 Lut 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Sob 13:23, 10 Lut 2018    Temat postu:

Widzę wyraźnie jedność nie tylko Ludu Bożego, ludzi ochrzczonych, widzę także jedność rodzaju ludzkiego i całego stworzenia - jedność w Stworzycielu.

Ta pierwotna jedność napełnia mnie radością że wszyscy jesteśmy sobie ukochanymi w Bogu braćmi i siostrami.
Dlatego boleśnie odczuwam ukierunkowania na separatyzm, na dystansowanie tam gdzie ono jest najmniej potrzebne, na tendencje do schizmatyzmu, na naciski w tym kierunku, na propagandę siejącą niechęć, a potem nienawiść do inności. Inność i różnorodność nie zaprzecza jedności tylko ją pięknie uzupełnia.

Wszelkie skostniałe szkoły twierdzące, że ten będzie zbawiony, a ten nie bo to i tamto są dla mnie płodem poronionym. To nie człowiek zbawia i nie człowiek decyduje o zbawieniu. Mądre nauki sa po to by się nimi kierować, zwłaszcza gdy dane są przez Słowo Boże, natomiast nie stanowią one Sądu Bożego nad ludźmi, a tym bardziej ludzie znający te nauki nie mają najmniejszego prawa sądzić innych ludzi co do ich ostatecznego rozliczenia i skutku istnienia, czyli zbawienia bądź wiecznego potępienia.
Tego bowiem dokonuje Pań Bóg.
Każdy kto usiłuje wstępować w buty Pana Boga i występować w Jego Imieniu jest demonem lub człowiekiem przez demona ogłupionym lub opętanym. Oni nie dość, że bezprawnie osądzają braci i siostry na śmierć, to wywołują schizmy i walki wewnątrz Kościoła i wewnątrz Ludu Bożego i wewnątrz rodzaju ludzkiego.

Tak to jakoś widzę.

Miłość Boga jest nieskończona.

Gdyby ci ludzie skazujący innych na śmierć wieczną zastanowili się choć przez chwilę, co to znaczy ...
Powrót do góry
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Sob 13:27, 10 Lut 2018    Temat postu:

Myślę, że to, o czym napisałem bardzo dobrze rozumieją i znają księża, bo to oni dokonują oceny grzechów i dają rozgrzeszenie proszącym o nie. W czasie ostatecznym, tj. w czasie pogrzebu rzadko odmawiają swej asysty w pogrzebie, tylko wtedy gdy powszechnie jest wiadomym że zmarły odszedł nie praktykując wiary i to w stopniu uporczywym.

Natomiast ludzie zachowują się różnie, ze zrozumieniem i bez.
Mnie zawsze najbardziej bolało, gdy różni mądrzy w Piśmie wyznaczali palcem: Ty do gazu na potępienie wieczne, ty do Nieba a ty musisz pokutować. To naprawdę jest straszne.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Eucharystia św. i sakrament spowiedzi świętej / Eucharystia/ Najświętszy Sakrament/ Liturgia / Wokół Liturgii Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin