Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Życie wewnętrzne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Modlitwa i człowiek
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:55, 08 Cze 2023    Temat postu: Życie wewnętrzne

Życie wewnętrzne- każdy z łatwością może to pojąć - jest wyższą formą rozmowy wewnętrznej, którą każdy prowadzi z sobą, gdy tylko znajdzie się sam, chociażby nawet w rozgwarze ulic wielkiego miasta. Gdy tylko człowiek przestanie rozmawiać z innymi ludźmi, zaczyna rozmawiać wewnętrznie z sobą samym o tym, co go najbardziej zajmuje. Ta rozmowa jest różna w rozmaitych okresach życia. Rozmowa starca nie jest podobna do rozmowy młodzieńca; różna też jest zależnie od tego, czy człowiek jest dobry czy zły. Gdy tylko poważnie zaczyna się szukać prawdy i dobra, rozmowa wewnętrzna z sobą samym przekształca się w rozmowę z Bogiem i powoli człowiek zamiast szukać we wszystkim siebie, zamiast chcieć w sposób mniej lub więcej świadomy stać się ośrodkiem wszystkiego, dąży do szukania we wszystkim Boga i zastąpienia egoizmu miłością Boga i dusz w Nim. Na tym polega życie wewnętrzne, każdy człowiek szczery to przyzna.
„Jedynie konieczne", o którym mówił Jezus (Łk 10,42) do Marty i Marii, polega na słuchaniu słowa Bożego i na życiu nim.

Życie wewnętrzne, pojęte w ten sposób, jest w nas czymś o wiele głębszym i konieczniejszym niż życie intelektualne lub kultura naukowa, niż życie artystyczne i literackie, niż życie społeczne lub polityczne. Bywają niestety wielcy uczeni, matematycy, fizycy, astronomowie, którzy nie mają wcale, jeśli tak można powiedzieć, życia wewnętrznego, którzy oddają się swoim studiom tak, jakbyBóg nie istniał; w chwilach samotności nie prowadzą z Nim rozmowy wewnętrznej. Życie ich wydaje się pod pewnym względem poszukiwaniem prawdy i dobra w jakiejś dziedzinie mniej lub więcej ograniczonej, ale jest ono tak skażone miłością własną i pychą intelektualną, że wątpliwe, czy przyniesie owoce dla wieczności. Wielu artystów, literatów, polityków nie przekracza tego poziomu działalności czysto ludzkiej, w gruncie rzeczy bardzo powierzchownej. Czy w głębi duszy żyją oni dobrem wyższym ponad nich samych, czy żyją Bogiem? Zdaje się, że nie. Widać z tego, że życie wewnętrzne, czyli życie duszy z Bogiem, zasługuje na miano jedynie koniecznego, gdyż przez nie dążymy do naszego celu ostatecznego, i ono zapewnia nam zbawienie, którego nie należy zbytnio oddzielać od stopniowego uświęcania się, gdyż to jest właśnie droga zbawienia.

Wielu ludzi zdaje się myśleć: ostatecznie wystarczy, abym się zbawił, nie jest konieczne, abym został świętym. Nie jest konieczne być świętym, który czyni cuda i którego świętość jest oficjalnie uznana przez Kościół, to rzecz oczywista; ale aby być zbawionym, trzeba wejść na drogę zbawienia, a jest ona jednocześnie drogą świętości. W niebie będą tylko święci, czy wejdą tam bezpośrednio po śmierci, czy też będą potrzebowali oczyszczenia w czyśćcu. Nikt nie wejdzie do nieba, o ile nie będzie posiadał tej świętości, która polega na czystości od wszelkiego grzechu; każdy grzech, nawet powszedni, musi być zgładzony, a kara należna za grzech musi być odbyta lub darowana, by dusza mogła radować się na zawsze widzeniem Boga, by Go widziała tak, jak On siebie widzi, i miłowała Go tak, jak On siebie miłuje. Gdyby jakaś dusza weszła do nieba przed całkowitym zgładzeniem swych grzechów, nie mogłaby tam pozostać i sama rzuciłaby się w czyściec, aby się oczyścić.

Życie wewnętrzne sprawiedliwego, który dąży do Boga i który już Nim żyje, jest więc jedynym koniecznym; aby być świętym, nie jest bynajmniej rzeczą niezbędną posiąść kulturę umysłową albo rozwijać wielką działalność zewnętrzną wystarczy prawdziwie żyć z Bogiem. Widzimy to u świętych pierwotnego Kościoła, z których wielu było ludźmi ubogimi, nawet niewolnikami; to samo odnosi się do takich świętych, jak św. Franciszek, św. Benedykt Józef Labre, św. Proboszcz z Ars i wielu innych. Wszyscy oni zrozumieli w pełni słowa Zbawiciela: „Bo co za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej poniósł szkodę?" (Mt16,26). Jeśli tyle rzeczy się poświęca, aby ratować życie ciała, które ostatecznie
musi umrzeć, czegóż nie należałoby poświęcić, aby uratować życie duszy, która ma trwać wiecznie? Czyż człowiek nie powinien miłować bardziej duszę niż ciało? „Co da człowiek w zamian za duszę swoją?" - dodaje Zbawiciel (tamże)."Unum est necessarium a przecież jednej rzeczy potrzeba" - mówi również Jezus (Łk 10,42). Jedna rzecz jest konieczna: słuchać słowa Bożego i żyć nim, by zbawić swoją duszę. Oto najlepsza cząstka, która nie będzie odjęta duszy wiernej, nawet gdyby utraciła wszystko inne.

Celem naszym jest głębsze życie wewnętrzne i dążenie ku zjednoczeniu z Bogiem. Aby to osiągnąć, trzeba unikać dwóch bardzo różnych przeszkód.
Dość często duch ożywiający badanie naukowe nawet w tych dziedzinach tak dalece zatrzymuje się na szczegółach, że odciąga myśl od kontemplacji rzeczy Bożych. Większość dusz wewnętrznych nie potrzebuje wielu studiów niezbędnych dla teologa; aby je zrozumieć, musiałyby owe dusze być wprowadzone w filozofię, której nie znają i która w pewnym znaczeniu byłaby im przeszkodą, gdyż spontanicznie i w inny sposób wznoszą się one wyżej, jak św. Franciszek z Asyżu, który dziwił się, że na wykładach filozofii dla jego braci zajmowano się jeszcze dowodami istnienia Boga. Dzisiaj przesadna nieraz specjalizacja studiów sprawia, że wielu umysłom brak poglądu ogólnego, koniecznego, aby mieć zdrowy sąd nawet o tych rzeczach, którymi się zajmują specjalnie, lecz stracili z oczu ich związek z całością. Kult szczegółu nie powinien zasłaniać całości.
Zamiast się uduchowiać, człowiek materializowałby się i pod pozorem wiedzy ścisłej i szczegółowej odwracałby się od prawdziwego życia wewnętrznego i od wzniosłej mądrości chrześcijańskiej.
Skądinąd jednak wielu dziełom popularnym z dziedziny religijnej i wielu książkom pobożnym brak mocnej podstawy naukowej. Ponieważ popularyzacja wymaga trochę materialnego uproszczenia, stroni często od badania pewnych zagadnień podstawowych i trudnych, z których jednak wytrysłoby światło, a czasem nawet światło życia.
Aby uniknąć tych dwóch przeszkód sobie przeciwnych, pójdziemy drogą wskazaną przez św. Tomasza, który wprawdzie nie był popularyzatorem, ale za to wielkim klasykiem teologii. Wzniósł się on od uczonej złożoności swoich pierwszych dzieł i Kwestii dyskutowanych do wzniosłej prostoty najpiękniejszych artykułów Summy teologicznej. Wzniósł się nawet tak dalece, że u kresu swego życia, zatopiony w najwyższej kontemplacji, nie mógł dyktować końca Summy, gdyż nie mógł już zstąpić do złożoności kwestii i artykułów, które miał jeszcze napisać. Zatrzymywanie się na szczegółach i powierzchowne uproszczenia oddalają, choć w różny sposób, od kontemplacji chrześcijańskiej, która wznosi się ponad te sprzeczne z sobą wypaczenia, jak szczyt, ku któremu dążą wszystkie dusze kochające modlitwę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:08, 08 Cze 2023    Temat postu:

Obcowanie człowieka z samym sobą
Gdy człowiek przerywa zajęcia zewnętrzne, rozmowę z bliźnimi, a zostaje sam, wtedy nawet w rozgwarze ulic wielkiego miasta zaczyna obcować z sobą samym. Jeśli jest człowiekiem młodym, często myśli o przyszłości; jeśli jest stary, myśli o przeszłości, a jego doświadczenia życiowe szczęśliwe lub nieszczęśliwe każą mu zwykle sądzić bardzo różnie ludzi i zdarzenia.
Jeśli człowiek jest z gruntu egoistą, jego obcowanie wewnętrzne z samym sobą czerpie natchnienie ze zmysłowości lub pychy; myśli o przedmiocie swojej żądzy, swojej zazdrości, a ponieważ znajduje w sobie smutek, stara się uciec przed samym sobą, uzewnętrznić się, rozerwać, aby zapomnieć o pustce i nicości swego życia.

W tym obcowaniu wewnętrznym egoisty z samym sobą jest pewne, bardzo słabe poznanie siebie i równie niska miłość siebie. Zna on przede wszystkim część zmysłową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i zwierzęciu, ma więc radości zmysłowe i smutki zmysłowe, zależne od pogody lub niepogody, od dobrych zarobków czy strat; ma pragnienia i obrzydzenia tego samego rodzaju, a gdy go spotykają przeciwności, poddaje się zniecierpliwieniu i gniewowi płynącemu z nieuporządkowanej miłości własnej. Ale egoista zna słabo część duchową swojej duszy, która jest wspólna człowiekowi i aniołowi. Jeśli nawet wierzy w duchowość duszy i władz wyższych: rozumu i woli, nie żyje w tej sferze duchowej. Nie zna -jeśli tak można powiedzieć - w sposób doświadczalny tej wyższej części swojej duszy i nie miłuje jej dostatecznie. Gdyby ją znał, znalazłby w niej wyobrażenie Boga i zacząłby miłować siebie nie egoistycznie, dla siebie, ale dla Boga. Myśli jego prawie zawsze powracają do tego, co w nim niższe, i chociaż często okazuje inteligencję, wielki spryt, graniczący nawet z podstępem i przebiegłością, to jednak inteligencja jego zamiast wznosić się, skłania się ciągle ku temu, co od niej niższe. Jest ona stworzona, aby kontemplować Boga, Prawdę Najwyższą, a zatrzymuje się często na błędzie, z uporem broniąc go wszelkimi sposobami. Ktoś powiedział, że jeśli życie nie jest na wysokości myśli, to ostatecznie myśl zejdzie do poziomu życia. Wszystko obniży się, a szlachetne poglądy, niegdyś wyznawane, zanikać będą coraz bardziej.Obcowanie wewnętrzne egoisty z samym sobą prowadzi w ten sposób do śmierci, więc nie jest życiem wewnętrznym. Jego miłość własna nakłania go do czynienia z siebie ośrodka wszystkiego, do sprowadzania do siebie wszystkiego: osób i rzeczy, a ponieważ jest to niemożliwe, wpada on często w rozczarowanie i zniechęcenie; staje się nieznośnym dla samego siebie i dla innych. Ostatecznie zaczyna nienawidzić siebie dlatego, że zanadto chciał siebie miłować, a czasem nienawidzić życia, bo nadmiernie pożądał tego, co w nim niższe.
Jeśli człowiek, nie będąc w stanie łaski, zaczyna szukać dobra, jego obcowanie wewnętrzne z samym sobą jest już zupełnie inne. Rozważa np. to, co jest konieczne, aby żyć uczciwie i utrzymać swoich bliskich. Nieraz sprawia mu to wiele trosk, czuje swoją słabość i potrzebę pokładania ufności nie tylko w sobie, ale i w Bogu. Człowiek ten, choć jest jeszcze w stanie grzechu śmiertelnego, może mieć wiarę chrześcijańską i nadzieję, które w nas pozostają nawet po utracie miłości, póki nie zgrzeszyliśmy śmiertelnie przez niewiarę, rozpacz lub zarozumiałość. Dlatego obcowanie wewnętrzne tego człowieka z samym sobą bywa czasem oświecone światłem nadprzyrodzonym wiary; myśli on czasem o życiu wiecznym i pragnie go, chociaż to pragnienie jest słabe. Niekiedy jakieś specjalne natchnienie skłania go, aby wstąpił do kościoła na modlitwę.

Jeśli wreszcie człowiek taki wzbudzi w sobie przynajmniej żal niedoskonały za grzechy i otrzyma rozgrzeszenie, odzyska stan łaski i miłość Boga i bliźniego. Odtąd, gdy znajdzie się sam, jego obcowanie wewnętrzne zmieni się zupełnie; zacznie on miłować święcie samego siebie nie dla siebie, ale dla Boga, i miłować bliźnich swoich dla Boga; zacznie rozumieć, że powinien przebaczać nieprzyjaciołom, kochać ich i pragnąć dla nich, jak dla siebie, życia wiecznego. Często jednak obcowanie wewnętrzne człowieka w stanie łaski jest skażoneegoizmem, miłością własną, zmysłowością, pychą. Te grzechy nie są u niego śmiertelne, lecz powszednie, ale jeśli się powtarzają, prowadzą do grzechu ciężkiego, tzn. do śmierci duchowej. Wówczas człowiek znowu chce uciec przed samym sobą, gdyż w sobie nie znajduje już życia, lecz śmierć. I zamiast zastanowić się nad swoim zbawieniem, jeszcze gwałtowniej rzuca się w śmierć, szukając przyjemności, uciech zmysłowych lub zadowolenia pychy.Mimo wszystko w godzinach samotności obcowanie wewnętrzne znów się zaczyna, aby człowiek zrozumiał, że nie może ono ustać. Chciałby je przerwać, ale nie ma możności. Jest to niepohamowana potrzeba głębi jego duszy, którąmusi zadowolić. W rzeczywistości jednak tylko Bóg może ją zaspokoić i trzeba wejść całkowicie na drogę, która do Niego prowadzi.
Duszy potrzebne jest obcowanie z kimś innym, nie tylko z samą sobą. Dlaczego? Dlatego, że nie jest ona swoim celem ostatecznym. Dlatego, że celem jej jest Bóg żywy i tylko w Nim może całkowicie spocząć. Jak mówi św. Augustyn: ,,Irrequietum est cor nostrum, Domine, donec requiescat in te".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:34, 08 Cze 2023    Temat postu:

Obcowanie wewnętrzne z Bogiem
Życie wewnętrzne jest właśnie wzniesieniem i przekształceniem obcowania wewnętrznego każdego człowieka z samym sobą, gdy zmierza ono do tego, aby stać się obcowaniem z Bogiem. Św. Paweł mówi: „Któż bowiem z ludzi wie, co jest w człowieku, prócz ducha człowieczego, który w nim jest? Tak i tego, co jest Boże, nikt nie zna, jeno Duch Boży" (1 Kor 2,11). Ale Duch Boży objawia stopniowo duszom dobrej woli to, czego Bóg chce od nich, i to, co chce im dać. Obyśmy przyjmowali ulegle wszystko, co Bóg chce nam dać. Pan Bóg mówi do tych, którzy Go szukają: „Nie szukałbyś Mnie, gdybyś Mnie już nie znalazł".

To stopniowe objawianie się Boga duszy szukającej Go nie obywa się bez walki; trzeba się uwolnić z więzów, które są następstwem grzechu, a powolizniknie to, co św. Paweł nazywa „starym człowiekiem", i ukształtuje się „człowiek wewnętrzny".
Pisze on do Rzymian: „Stwierdzam tedy w sobie to prawo, że gdy zamierzam czynić dobro, zło przylega do mnie. Raduję się z Prawa Bożego, jak przystało na człowieka wewnętrznego, a widzę inne prawo w członkach moich, sprzeczne z prawem umysłu mego" (Rz 7,21-23). Św. Paweł nazywa „człowiekiem wewnętrznym" to, co jest główne i najwyższe w nas: rozum oświecony przez wiarę oraz wolę, która powinna panować nad sferą zmysłową, wspólną człowiekowi i zwierzęciu.
Św. Paweł mówi też: „Dlatego nie ustajemy w pracy. I chociaż niszczeje w nas człowiek zewnętrzny, jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dniem każdym" (2 Kor 4,16). Jego młodość duchowa, jak młodość orła, stale się odnawia przez łaski, które co dzień otrzymuje. Dlatego kapłan przystępujący do ołtarza może zawsze powtarzać, nawet jeśli ma lat dziewięćdziesiąt: „Introiboad altare Dei, ad Deum, qui laetificat juventutem meam - Wnijdę do ołtarza Bożego, do Boga, który uwesela młodość moją" (Ps 42,4).

Św. Paweł nalega w Liście do Kolosan: „Nie kłamcie jedni wobec drugich, boście zwlekli z siebie starego człowieka z uczynkami jego, a przeoblekli się w nowego, który wciąż się odnawia ku doskonałemu poznaniu na wzór Tego, który go stworzył. [W tym odnowieniu] nie masz poganina ani żyda, obrzezanego czy nieobrzezanego, barbarzyńcy i Scyty, wolnego i niewolnika, ale wszystko i we wszystkim Chrystus" (Kol 3,9-11). Człowiek wewnętrzny odnawia się nieustannie na obraz Boga, który się nie starzeje. Życie Boże jest ponad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością; mierzy się ono jedyną chwilą niezmiennej wieczności. Podobnie Chrystus zmartwychwstały już więcej nie umiera i trwa w wiekuistej młodości; ożywia On nas przez łaski ciągle nowe, aby nas do siebie upodobnić. Św. Paweł pisze także do Efezjan: Z tej to przyczyny zginam kolana przed Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa... aby dał wam według bogactw chwały swojej... za sprawą Ducha Jego wzmocnić się potężnie w wewnętrznego człowieka, tak aby przez wiarę Chrystus zamieszkał w sercach waszych. A wy umocnieni i ugruntowani w miłości, abyście wraz ze wszystkimi świętymi pojąć mogli, jak ona jest rozległa i daleka, wzniosła i głęboka, abyście też mogli poznać, jak miłość Chrystusa przewyższa wszelką wiedzę i [w ten sposób] byli napełnieni całą pełnością Bożą" (Ef 3,14-19).

Oto życie wewnętrzne w jego głębi, życie dążące stale ku kontemplacji tajemnicy Boga i karmiące się nią w coraz bliższym z Nim zjednoczeniu. A słowa te są przeznaczone nie tylko dla dusz uprzywilejowanych, ale dla wszystkich chrześcijan Efezu i Koryntu. Św. Paweł dodaje jeszcze: „Odnówcie się tedy duchem umysłu waszego i obleczcie się w nowego człowieka, który według Boga stworzony jest w sprawiedliwości i w świętości prawdy" (Ef 4,23-24). I postępujcie w miłości, jako i Chrystus umiłował nas i wydał samego siebie za nas na dar i na ofiarę, nawonność wdzięczności" (Ef 5,2).
W świetle tych słów natchnionych, które przypominają wszystko, co Jezus głosząc błogosławieństwa nam obiecał, i wszystko, co dał nam umierając za nas, możemy zdefiniować życie wewnętrzne:
Jest to życie nadprzyrodzone, które przez prawdziwego ducha wyrzeczenia i modlitwy sprawia, że dążymy do zjednoczenia z Bogiem, oraz prowadzi nas do tego. Zawiera ono w sobie jeden okres, w którym przeważa oczyszczenie, i inny - stopniowego oświecenia w celu zjednoczenia z Bogiem, jak uczy cała Tradycja,która odróżnia drogę oczyszczenia początkujących, drogę oświecenia postępujących i drogę zjednoczenia doskonałych.
Życie wewnętrzne staje się tym sposobem coraz bardziej obcowaniem z Bogiem, w którym człowiek wyzwala się stopniowo z egoizmu, zmysłowości, pychy, i w którym przez częstą modlitwę prosi Pana o potrzebne mu ciągle nowe łaski.Tak więc człowiek zaczyna poznawać doświadczalnie nie tylko niższą sferę duszy, ale i najwyższą. Przede wszystkim zaczyna poznawać Boga w sposób żywotny; nabiera doświadczenia w rzeczach Bożych. Stopniowo myśl o swoim ja,ku któremu kierowaliśmy wszystko, ustępuje myśli habitualnej o Bogu. I podobnie miłość egoistyczna siebie samych i tego, co w nas najmniej wartościowe, stopniowo ustępuje miłości Boga i dusz w Bogu. Obcowanie wewnętrzne przemienia się do tego stopnia, że św. Paweł mógł powiedzieć: „ Nostra autem conversatio in caelis est - Ale co do nas, to my przebywamy w niebiesiech, skąd też Zbawiciela oczekujemy" (Flp 3,20). Św. Tomasz często zwraca uwagę na tę sprawę.
Autor Naśladowania Jezusa Chrystusa już w rozdz. I, ks. I, wyraża doskonale, czym jest życie wewnętrzne mówiąc: „Nauka Chrystusa przewyższa wszystkie nauki świętych i kto miał jej ducha, znalazłby w niej ukrytą mannę. Ale się zdarza, że niektórzy często słuchają Ewangelii, a mało stąd ognia miłości Bożej czują w swej duszy, bo ducha Chrystusowego nie mają. Jeśli chcesz zupełnie i serdecznie rozumieć słowa Chrystusa, usiłuj naśladować Go całym życiem twoim".

Życie wewnętrzne więc w duszy będącej w stanie łaski jest nade wszystko życiem pokory, wyrzeczenia, wiary, nadziei i miłości wraz z pokojem, który daje stopniowe podporządkowanie naszych uczuć i wszystkich naszych pragnień przedmiotowi naszego szczęścia miłości Boga.
Aby mieć życie wewnętrzne, nie wystarcza więc oddawać się ofiarnie apostolstwu zewnętrznemu; nie wystarcza również wielka wiedza teologiczna. Nie jest to konieczne. Ale człowiek początkujący wielkoduszny, który ma prawdziwego ducha wyrzeczenia i modlitwy, ma już prawdziwe życie wewnętrzne, które powinno rozwijać się coraz bardziej.
W obcowaniu wewnętrznym z Bogiem, które dąży do tego, aby trwać nieprzerwanie, dusza wypowiada się modlitwą, oratio, która jest słowem par excellence, słowem, które istniałoby, nawet gdyby Bóg stworzył tylko jedną duszę lub jednego anioła; stworzenie to obdarzone inteligencją i miłością obcowałoby ze swoim Stwórcą. Modlitwa jest czasem modlitwą błagania, czasem uwielbieniem i dziękczynieniem; zawsze jest wzniesieniem duszy ku Bogu. A Bóg odpowiada przypominając nam to, co powiedziane jest w Ewangelii i co jest pożyteczne dla uświęcenia chwili obecnej. Czyż Zbawiciel nie powiedział: „...Lecz Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imię moje, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, cokolwiek wam powiedziałem"(J 14,26).

Człowiek staje się tym sposobem coraz bardziej dzieckiem Bożym, uznaje coraz bardziej, że Bóg jest jego Ojcem, i nawet czuje się coraz bardziej małym dzieckiem w stosunku do Niego. Rozumie, co chciał powiedzieć Jezus do Nikodema, że należy powrócić na łono Boże, aby się odradzać duchowo i co dzień głębiej tym narodzeniem duchowym, które jest dalekim podobieństwem narodzin wiekuistych Słowa.
Św. Franciszek Salezy gdzieś zauważa, że człowiek rosnąc staje się samowystarczalnym i coraz mniej zależy od matki, która jest dla niego mniej konieczna, gdy dojdzie do wieku dorosłego, a szczególnie do pełnej dojrzałości. Przeciwnie, człowiek wewnętrzny rosnąc, co dzień lepiej uświadamia sobie synostwo Boże, które czyni go dzieckiem Boga, i staje się coraz bardziej dzieckiem wobec Niego, aż wreszcie powraca, jeśli tak można powiedzieć, do łona Bożego; błogosławieni w niebie pozostają zawsze w łonie Bożym. Święci postępują naprawdę tą drogą, i stąd między ich duszą a Bogiem nawiązuje się rozmowa jakoby nieustająca. Podobno św. Dominik umiał rozmawiać tylko o Bogu lub z Bogiem; to pozwalało mu być zawsze pełnym miłości w stosunku do ludzi, a jednocześnie roztropnym, sprawiedliwym i mężnym.
To obcowanie z Bogiem dokonuje się przez wpływ Chrystusa Pośrednika, co obrazuje nam liturgia, szczególnie w hymnie Jesu dulcis memoria, który jest prawdziwie wspaniałym wyrazem życia wewnętrznego chrześcijanina:

Jesu, spes poenitentibus,
Quam pius es petentibus!
Quam bonus te quaerentibus!
Sed quid invenientibus?
Nec lingua valet dicere,
Nec littera exprimere:
Expertus potest credere,
Quid sit Jesum diligere.

O nadziejo pokutników,
Łasko - proszącym w potrzebie!
O ucieczko - szukającym!
Cóż tym, co znaleźli Ciebie?
Żaden język nie wyrazi,
Żadne pismo nie wysłowi:
Tylko ten, co sam doświadczył,
Wie, co winien Jezusowi.

Bądźmy tymi, którzy Go szukają i którym powiedziane jest: „Nie szukałbyś
Mnie, gdybyś Mnie już nie znalazł".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Modlitwa i człowiek Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin