Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak poradzić sobie z narastającą frustracją z samotności ?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Przeszkody na drodze ku zbawieniu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mała czarna
Gość






PostWysłany: Śro 16:49, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Laflx napisał:
Maria MAgdalena, ale to nie był zwykły dekolt, to były dosłownie cycki na wierzchu, tak, że jej część sutka było widać i 80% powierchni cycka.

Miałam kiedyś taką nauczycielke w szkole , dekold prawie do pasa :wink: ,ale to była szkoła żeńska , to nie robiło wrażenia na nas wogóle Rolling Eyes
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:26, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Laflx napisał:
No i wystałem swoje 2 godziny w kolejce do spowiedzi. Wyszedłem wesoły, poszedłem do sklepu i bach. Kasjerka miała dosłownie, całkowicie odkryty dekolt... Ja nie wiem czy ona tego nie zauważyła czy tak specjalnie. Masakra. Chyba wyjadę do Kalifatu, bo tam dziewcyzny chodzą zakryte, a chyba już łatwiej uciec islamistom w Kalifacie niż babom w Polsce.
To ze miała odsłonięty dekolt to 1(jej grzech ona sieje zgorszenie).
To że spojrzałeś to 2 - przypadek-nie było tabliczki uwaga baba z odsłoniętym dekoltem, nie mogłeś wiedzieć -tu nie ma grzechu
3 sprawa co z tym zrobiłeś - grzech pojawia się tam gdzie decyzja, tam gdzie wola... czy spojżałeś po raz 2 itd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:36, 01 Kwi 2015    Temat postu:

mała czarna napisał:
Laflx napisał:
Maria MAgdalena, ale to nie był zwykły dekolt, to były dosłownie cycki na wierzchu, tak, że jej część sutka było widać i 80% powierchni cycka.

Miałam kiedyś taką nauczycielke w szkole , dekold prawie do pasa :wink: ,ale to była szkoła żeńska , to nie robiło wrażenia na nas wogóle Rolling Eyes
może sie starzeje ale we mnie to wzbudza niesmak i smutek
gdyby nauczycielka moich dzeci tak się ubrała to po 1 zwróciła bym uwage po 2 poinformowała dyrekcje , nie ważne czy chłopcy czy dziewczynki -chyba gorzej jak to nauczycielka dziewczyn-powinna ich uczyć pewnych granic przyzwoitości a nie zachowań zakrawającego o ekshibicjonizm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 17:45, 01 Kwi 2015    Temat postu:

MariaMagdalena napisał:
Laflx napisał:
No i wystałem swoje 2 godziny w kolejce do spowiedzi. Wyszedłem wesoły, poszedłem do sklepu i bach. Kasjerka miała dosłownie, całkowicie odkryty dekolt... Ja nie wiem czy ona tego nie zauważyła czy tak specjalnie. Masakra. Chyba wyjadę do Kalifatu, bo tam dziewcyzny chodzą zakryte, a chyba już łatwiej uciec islamistom w Kalifacie niż babom w Polsce.
To ze miała odsłonięty dekolt to 1(jej grzech ona sieje zgorszenie).
To że spojrzałeś to 2 - przypadek-nie było tabliczki uwaga baba z odsłoniętym dekoltem, nie mogłeś wiedzieć -tu nie ma grzechu
3 sprawa co z tym zrobiłeś - grzech pojawia się tam gdzie decyzja, tam gdzie wola... czy spojżałeś po raz 2 itd

popatrzyłem się drugi raz, ale nic sobie nie wyobrażałem. Jak zobaczyłem to nie odszedłem do innej kasy, bo mnie ciekawość zjadła - "co będzie czy moze facetow podrywa w taki sposob, czy się nie skapnela, a jak sie nie skapnela to czy sie poprawi".
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:54, 01 Kwi 2015    Temat postu:

i tu jest problem to musisz przepracować-ODRZUCANIE POKUS inaczej jestes zdany na łaskę i nie łaske przypadku a zły wie czym ciebie złamać-widzi po twoich decyzjach -mocne postanowienie poprawy widze to się odwracam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:59, 01 Kwi 2015    Temat postu:

To, o czym mówi Maria Magdalena, jest realne i w pełni wykonalne. Trzeba pokusy tak oswoić, aby co najwyżej chodziły z założonym łańcuchem obok Twojej nogi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 2:31, 05 Kwi 2015    Temat postu:

Ale się cieszę. Od przyjęcia krwi Chrystusa w Wielki Czwartek już w ogóle nie chce mi się grzeszyć. :)
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:53, 05 Kwi 2015    Temat postu:

Laflx napisał:
Ale się cieszę. Od przyjęcia krwi Chrystusa w Wielki Czwartek już w ogóle nie chce mi się grzeszyć. :)
Teraz wytrwałość w pracy nad pożądliwością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mała czarna
Gość






PostWysłany: Nie 10:05, 05 Kwi 2015    Temat postu:

Laflx napisał:
Ale się cieszę. Od przyjęcia krwi Chrystusa w Wielki Czwartek już w ogóle nie chce mi się grzeszyć. :)

Oby ten zapał nie minął po świętach Rolling Eyes
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:47, 05 Kwi 2015    Temat postu:

Cudownie Krew Chrystusa jest bezcenna, teraz postaraj się tego uchwycić i wytrwać , nie trać czujności
umartwienie i modlitwa pomaga w ujarzmieniu ciała


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:21, 07 Maj 2023    Temat postu:

Są dusze, które domagają się samotności,żeby znaleźć siebie, a są i takie, które szukają samotności, żeby dać siebie Bogu i innym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:24, 07 Maj 2023    Temat postu:

uel napisał:
Są dusze, które domagają się samotności,żeby znaleźć siebie, a są i takie, które szukają samotności, żeby dać siebie Bogu i innym.
Istotnie. Jest wszak różnica zasadnicza pomiędzy zamilknięciem, a milczeniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:27, 10 Sty 2024    Temat postu:

Zawsze w takiej kwestii należy ustalić, co jest celem życia religijnego. Celem naszego życia religijnego nie jest oczywiście człowiek i jego działalność, gdyż wówczas kręcilibyśmy się wokół orbity ludzkiego rodzaju, nie wznosząc się ponad porządek naturalny.

Celem jest Bóg.
Zawsze Bóg.
Jedynie Bóg.
Bóg nasza miłość,
nasza tęsknota,
nasza nadzieja i wiara,
nasz los, przyszłość,
nasz Ojciec.
✝️

To właśnie wtedy człowiek przekracza siebie, począwszy od poznawania siebie poprzez tak wyraźnie wspominany przez kartuzów nawrót do swego serca (redire ad cor), postąpiwszy później w nawrocie ku Bogu redire ad Deum, aby dostępować zjednoczenia (Communio Sanctorum.

Jednakże realne spotkanie człowieka z Bogiem nie jest możliwe, gdy człowiek znajduje się w grzechu Porzucenie grzechu, a więc nakierowywanie miłości na Boga i posiadanie tej miłości jest warunkiem spotkania człowieka z Bogiem. Kierowanie więc swej miłości ku Bogu - stałe i wytrwale - jest naturą doskonalenia się. Doskonaląc się, rozwijamy w sobie miłość, która jest właściwym środowiskiem Boga. Bóg jest w nas, gdy jest w nas miłość.O tym ściśle poucza nas św. Jan Apostoł w swych: [link widoczny dla zalogowanych] i w [link widoczny dla zalogowanych].

Bóg jest celem człowieka. I Bog sam prowadzi nas w tym życiu ku sobie. Prowadzi według swego pomysłu, poniewaz jest Doskonałym. Kształtuje nas przy pomocy środków, które dla nas sam przewidział. Co jest bardzo ważne i trzeba sobie to uświadamiać, Bóg umieszcza nas w kapłaństwie, w sytuacji slubów zakonnych, w małżeństwie albo zupełnie poza tymi grupami. Nasze zadanie polega na uznaniu planów Bożych, i tym samym na zgadzaniu się z wolą Boga.

Osoby samotne, nie powołane przez Boga ani w szeregi duchownych, ani w szeregi małżeństw, jeżeli nie zawiniły w stosunku ani do jednego, ani do drugiego powołania, są przez Boga powołane na wyjątkową i trudną drogę pustelniczą. Tak to trzeba nazwać. Oczywiście tego powołania można nie podjąć i można je utracić.

Thomas Merton w swej książce pt. "Thoughts in solitude" ( New York 1958), pisze, że "samotność jest młodszym bratem męczeństwa. I tylko sam Duch Święty rozstrzyga, kto z nas ma pójść drogą męczeństwa, a kto ma pozostać człowiekiem samotnym".

Dla mnie być kimś samotnym znaczy być kimś powołanym do przebywania zupełnie i zawsze sam na sam z Bogiem w środku świata. Osobiście zresztą z punktu widzenia ascetycznego nie widzę różnicy między gwarnym miasteczkiem, a Saharą. Sam na sam z Bogiem można być wszędzie. Wydaje się, że powołanie do przebywania sam na sam z Bogiem jest wysokim powołaniem, które daje poza tym ogromną plastyczność i możliwość działania. Mogę być tam wszędzie, gdzie mnie potrzebuje Bóg, aby być głosem potrzeb moich bliźnich.

Duchowni i małżonkowie mają określone zadanie przez fakt tego oto ołtarza, na którym strzegą Ciała Chrystusa, przez fakt tej oto rodziny, a samotni nie mają tych konkretyzacji, tych szczegółowo określonych obowiązków przez małżeństwo i kapłaństwo. Mogą wędrować jak św. Franciszek trubadur i nie myśląc o sobie nieść pomoc, która jest objawieniem miłości.

Osoby samotne, czyli te, którym Bóg nie zlecił obowiązku powiązania się z drugim człowiekiem w małżeń stwie, czy opieki nad Eucharystią i rozdawanymi sakramentami, są bez wątpienia powołane do swoistego umiłowania Boga. Stanowią z tej racji najbliższy krąg przyjaciół Bożych, jeżeli są na te drogę autentycznie powołane. Z punktu widzenia ascetycznego powołanie pustelnicze, powołanie więc do przebywania sam na sam z Bogiem, jest perspektywą godną zazdrości.

Dlatego zauważa się głębokie nieraz rozczarowanie swym życiem, rozgoryczenie i zniechęcenie brakiem postępów (wedle naszej perspektywy). Jednakże podważanie sensu bycia samotnym tylko z punktu widzenia mody na konieczność małżeństwa, albo kapłaństwa, sugeruje, że samotność nie ma sensu.

W perspektywach religijnych człowiek nie powołany ani do kapłaństwa, ani do małżeństwa, nie jest człowiekiem bez określonej drogi. Ma drogę jak najbardziej określoną. Po prostu Bóg chce go mieć tak blisko siebie i dla swoich osobistych zadań, że nie wiąże go z obowiązkami wynikającymi z kapłaństwa ani z obowiązkami wynikającymi z małżeństwa. Owszem, prace nad kształtowaniem wewnętrznym człowieka Bóg zleca drugiemu, określonemu człowiekowi. I osoby samotne wiąże także z ich kierownikiem duchowym czy spowiednikiem. Ale Bóg podkreśla przez fakt wprowadzenia kogoś na drogę samotności, że tę osobę wybrał sobie do zadań specjalnych (na przykład takich, aby ktoś mieszkał na danej ulicy i na poddaszu, i codziennie przez dziesiątki lat wychodząc rano po chleb do sklepu uśmiechał się do ponurego sąsiada z poddasza, by go ratować przed pesymizmem; dzisiaj ksiądz jeszcze nie mieszka na poddaszu, ani nie mieszkają tu jeszcze zakonnice - a wszak duszę ludzką z poddasza trzeba uratować. Te specjalne poruczenia, których może nawet nie znamy, Bóg rozdziela armii swoich wybranych przyjaciół, osób samotnych, powołanych do przebywania z Bogiem sam na sam, w trudnej sytuacji pustelniczego powołania. Być może mało jest osób samotnych, które tak widziałyby swoje powołanie. Takie ustawienie swego powołania wymaga oczywiście wielkiego zaufania Bogu. Jeżeli więc celem naszego życia religijnego jest Bóg, któremu otwieramy duszę pogłębiając swą miłość, i jeżeli Bóg, jest źródłem tego życia, a tym samym projektantem środków naszego rozwoju, to każdy pomysł Boży naszej drogi jest Jego wyjątkowym dla nas darem. Darem i wyróżnieniem ze strony Boga jest droga człowieka samotnego. Człowiek jest samotny z woli Bożej. Mądrością życiową jest uznać to i godnie realizować. Wiążą nas bowiem z Bogiem i zbawiają Jego życzenia.

Mogą więc być osoby powołane do przebywania sam na sam z Bogiem. Znakiem takiego powołania może być samotność, czyli sytuacja pustelnicza. Wezwanie na drogę pustelniczą jest często zapowiedzią zadań specjalnych, tych, które Bóg realizuje przez nas w poszczególnych duszach ludzkich.

Może być i tak, że ktoś nie chce takiego powołania, że wyrywa się i buntuje. Ale niekiedy sprawa, którą czlowiek ma zrealizować przez swoją samotność, jest tej wagi, że Bóg nie zmienia człowiekowi drogi i mimo jego niechęci, jak kiedyś Jeremiasza, trzyma danego człowieka w pustelni, proponując cicho swą miłość. Gdy człowiek samotny usłyszy prośbę Boga o ukochanie Go i gdy ukocha Boga nade wszystko, jego droga wyda mu się dobra, ponieważ jest dobra. Zawsze bowiem dobre dla nas jest to, co Bóg nam daje. Nie można uświęcić się realizując swoje plany, a porzucając Boże. A spełnienie życzeń Bożych jest wyznaniem miłości. Jest zarazem znakiem, że odczytaliśmy zamysł Boga, że więc Bóg oczyszcza nasz intelekt i naszą wolę.

Pamiętać też należy o tym, że istnieje ścisły związek samotności serca z modlitwą, ale też o tym, że o ile nie każda samotność fizyczna oznacza samotność serca, o tyle każde samotne serce dąży do pewnego odosobnienia. Serdecznie tu zapraszam do podlinkowanego przed chwilą wątku, aby zgłębić pojęcie "opuszczonego serca - coeur abandonné".

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
🛐❤️✝️


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 19:24, 11 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mrt
Tiro



Dołączył: 21 Kwi 2021
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Pomorze
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:48, 10 Sty 2024    Temat postu:

Odpowiadając na pytanie tytułowe: trzeba znaleźć

Rękopis znaleziony w Saragossie.

Kosztuje 89, 90 zł w Empiku; tyle by mogła kosztować w Empiku Boska Komedia, gdyby ją Dante napisał był i wydał dziś.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:29, 10 Sty 2024    Temat postu:

exe napisał:
Z punktu widzenia ascetycznego powołanie pustelnicze, powołanie więc do przebywania sam na sam z Bogiem, jest perspektywą godną zazdrości.

Dlatego zauważa się głębokie nieraz rozczarowanie swym życiem, rozgoryczenie i zniechęcenie brakiem postępów (wedle naszej perspektywy). Jednakże podważanie sensu bycia samotnym tylko z punktu widzenia mody na konieczność małżeństwa, albo kapłaństwa, sugeruje, że samotność nie ma sensu.

W perspektywach religijnych człowiek nie powołany ani do kapłaństwa, ani do małżeństwa, nie jest człowiekiem bez określonej drogi. Ma drogę jak najbardziej określoną. Po prostu Bóg chce go mieć tak blisko siebie i dla swoich osobistych zadań, że nie wiąże go z obowiązkami wynikającymi z kapłaństwa ani z obowiązkami wynikającymi z małżeństwa.


Dzięki Bracie exe za tą nadzieję, nie wydaje mi się aby Bóg miał gardzić osobami samotnymi jak mi się nieraz wydaje, ale nieraz wydaje mi się że samotność jest mało chrześcijańska, zwłaszcza taka samotność w samotności, bo i w rodzinie czy w zakonie trzeba uczyć się samotności, ale ta samotność w samotności gdy po pracy się wraca do domu i się jest samemu to nieraz to kojarzy się źle, z izolacją od ludzi, mówi się nieraz że nikt nie jest samotną wyspą, że chrześcijaństwo to życie w relacjach. Jednak takie mówienie schlebia tym wszystkim którym się ułożyło i odkryli powołanie albo w zakonie, albo w małżeństwie i wszystko dla nich jasne jest jaką drogą idą. Ale dla człowieka samotnego (nie z wyboru, choć starajacego się zaakceptować to i pogodzić się) to kolejny cios

Chociaż mi się właśnie jawi powołanie zakonne czy rodzinne jako perspektywa godną zazdrości choć wiem że to droga nie usłana różami, ale ten trud podejmuje się dla konkretnej osoby czy wspólnoty zakonnej. W Słowie Bożym nieraz czytałem o tym np w Księdze Rodzaju "Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem* "nie jest dobrze aby człowiek był sam", albo nieraz mam przed sobą świętą Rodzinę, Maryja i Józef byli rodziną, byli wzorem nie byli samotnikami. Pan Jezus miał apostołów i uczniów , apostołowie trzymali się razem, więc żyli we wspólnocie. Dobrze że jeszcze był ktoś taki jak Jan Chrzciciel, nadzieja samotników i taki można powiedzieć "patron" pustelników. Spokojnie mógłby zostać Apostołem, ale jednak Pan Jezus go nie powołał, miał swoją misję do spełnienia i ją spełnił.


Próbowałem podejmować obie te drogi, kierując się dobrą wolą i powściągliwością, jednak wszystko się rozpadało. Nawet raz jak kapłanowi przedstawiłem swoje wątpliwości że chyba jestem powołany do samotności że tyle razy już starałem się przeciwdziałać tej samotności, to ksiądz zapytał że skąd wiem że to moje powołanie to samotność, że może mi się zdaje albo że to moja wygoda. Dlatego nieraz mam wrażenie że nie jestem na drodze Bożej które dzieliło się na 2 opcje + droga pustelnicza. Ale nawet żeby być pustelnikiem to to jest też droga zakonna jak np kameduli.

Choć samotność potrafi być trudna i ciężka (doświadczenie własnej nędzy), to jednak można bardziej docenić obecność innych ludzi w pracy, pomimo innych ludzkich nędz. Te inne nędze ludzkie i cierpienia nieraz straszliwe wydają się lżejsze niż doświadczane piekło samotności. A dlaczego ? Bo nawet żyjąc modlitwą wracając po pracy do domu, w swoim towarzystwie, ma się siebie samego serdecznie dosyć, przebija świadomość że rodzice kiedyś odejdą, że są już coraz starsi, i że ta samotność będzie jeszcze bardziej brutalna pomimo że się było typem samotnika. A może to pokusa i duch acedii o której pisali ojcowie pustyni że pustelnicy są kuszeni pokusą że na samotni zostaną sami, że umrą w samotności i nawet ich zwłok nikt nie zauważy (o ile gdzies w lesie na pustkowiu to jeszcze by uszło ale co dopiero umierać w samotności w bloku między setkami mieszkań z ludzmi obcymi) ? Jak ktoś kto nie ma łatwości nawiązywania kontaktów z ludzmi i obycia z ludzmi z powodu nieumiejętności komunikacyjnych, ma cieszyć się błogosławieństwem "Błogosławieni cisi" skoro jednocześnie jest to nie lada życiową tajemnicą skąd jakakolwiek wewnętrzna niechęć do rozmów, czy potrzeby rozmowy z powodu narucającego się wewnętrznego milczenia, przy jednoczesnej chęci rozmowy i komunikacji z ludzmi jak się widzi jak inni rozmawiają z taką łatwością?

Widzę jak nieraz ludzie w małżeństwach czy w diecezjach, nie mają tej swobody ducha, aby w wolności czemuś się sprzeciwić z powodu strachu przed utratą tego w czym tkwią. Niektórzy wydają się skrępowani ludzkimi względami i więzami jakby nie byli sobą, jak gdyby będąc sami tak by się nie zachowywali. Nieraz widziałem jak osoby w grupie zabiegając o czyjeś wględy, czy z pobudek przebojowości, nie były raczej sobą, albo w grupie były życzliwe, a sam na sam już nie, jakby traciły siebie będąc bez grupy.
Wydaje mi się to niemożliwe aby żyć w małżeństwie i mieć taką swobodę ducha jak samemu.

W samotności jako izolacji od ludzi, łatwiej żyć w iluzji, łatwo kreować siebie nierealnego jako kogoś doskonałego będąc tylko przed Bogiem. Ale w samotności łatwiej wszystko zrozumieć i uporządkować gdy się jest sam na sam z Bogiem, cały świat przestaje mieć znaczenie. Nadmiar hałasu i chaosu w świecie skutkuje pragnieniem samotności jako jedynego lekarstwa, gdzie można nawiązać kontakt z Bogiem, a nie ciągle zajmując się stworzeniami pod pretekstem zajmowania się Bogiem. W samotności na modlitwie w ciszy wszystko i wszyscy wydają się bliżsi, a między ludzmi w świecie dziwnych idei wszystko staje się obce i delekie i coraz bardziej skomplikowane i wewnętrzna samotność i modlitwa wydają się jedynym ratunkiem.

Człowiek żyjący sam może stracić tylko siebie, ale człowiek żyjący w rodzinie gdyby miał oddać np swoje życie za jaąś ważną sprawę, a gdyby miał na wychowaniu dzieci, jest w trudnej sytuacji, bo musi mieć na uwadzę dobro swojej rodziny co gdy go zabraknie, to wtedy ciężarem byłaby obarczona jego rodzina gdyby został stracony. A to są niezwykle trudne sprawy w obliczu np róznych trudnych sytuacji w których byli stawiani ludzie w czasie II WŚ. Wydaje się że w takich trudnościach nie są osoby samotne w obliczu męczeńskiej śmierci. Bo zostaje opcja : zachowanie swojego życia za wszelką cenę za cenę kompromisu z kłamstwem, aby żyć w piekielnej rzeczywistości wykreowanej przez kolejne elity co się postawiły w miejsce Boga, albo zakończenie życia i natychimiastowy wybór Boga jak Eleazar czy 7 synów i ich matka ( 2 Mch rozdział 6 i 7) , 3 młodzieńcy Dn 3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Śro 21:58, 10 Sty 2024, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaśmina
Dux Ducis ad datorum ordinatrum



Dołączył: 17 Wrz 2019
Posty: 774
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Niemcy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:42, 10 Sty 2024    Temat postu:

Sam to nie znaczy Samotny. U mnie praca z chorymi potem powrót do domu i pracownia. Czasem brakuje mi tego czasu. Jeszcze się książki poczyta i człowiek nim się obejrzy jak zmrok zapadł i pora na modlitwę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:30, 12 Sty 2024    Temat postu:

Jaśmina napisał:
Sam to nie znaczy Samotny. U mnie praca z chorymi potem powrót do domu i pracownia. Czasem brakuje mi tego czasu. Jeszcze się książki poczyta i człowiek nim się obejrzy jak zmrok zapadł i pora na modlitwę.
W rzeczy samej. Jest to jednakże konkluzja, natomiast chciałbym jeszcze odnieść się do wpisu uel.

W obliczu Twoich uel'u czy to uwag, czy to wątpliwości oscylujących wokół kwestii bycia samotnym w samotności, chciałbym zwrócić uwagę na pewne niebezpieczeństwa pomieszania doznań, co może skutkować zwiedzeniem poprzez sferę uczuciową i emocjonalną. Może poniższe wskazówki, ktore zamierzam przedstawić, rozjaśnię pewbe zawiłości bogactwa ludzkiego dramatu poszukiwań swego miejsca w życiu.

Piszesz o pustelnictwie, jako sytuacji przynależnej osobie duchownej. W poście wcześniejszym pstarałem się pokszać, że pustelnictwo dotyczyć może każdego stanu.

Piszesz o powrotach do domu i zastawania pustki i o tym, że wydaje Ci się, że "samotność w samotności" to izolacja od ludzi.

Tymczasem, człowiek wyrażający zgodę na plan Boży jest osobą będącą najbliżej innych. Rozchodzi się w tym jednak o to, za czym tęsknisz (?) i czym jest owa utęskniona bliskość (?).

Pytanie rodzi się takie: czy nie jest tak, że narzuciłeś sobie już z góry, że są tylko dwa wybory stanu?

Postaram się jakoś konkretniej porozdzielać te kwestie, aby nakreślić prawdopodobny rys obrazów, którym dając pierwszeństwo, dajesz nieuświadamianą zgodę na zafałszowanie pojmowania swej sytuacji.

Najtrudniejszym niebezpieczeństwem, przynależnym zarówno duchownym, jak i świeckim, jest nieumiejętność rozróżnienia powołania do kapłaństwa lub życia zakonnego, od powołania do życia w małżeństwie, ale i odróżnienia obu tych powołań od powołania na drogę oczyszczenia.

W tym powołaniu, które jest zbliżeniem się człowieka do Boga, a nazywa się drogą oczyszczenia i początkiem zjednoczenia, człowiek przeżywa poczucie zmęczenia sprawami Boskimi, poczucie odrzucenia od Boga, niemożność modlitwy, ale i wciąż palącą tęsknotę do Boga. Przeżywa pokusy przeciw cierpliwości, męstwu, czystości.

I człowiek jest zdezorientowany. I może mu się wydawać, że utracił powołanie do służby kapłańskiej czy zakonnej, czy też, że jest nieatrakcyjny dla płci przeciwnej.

Tymczasem tak nie jest, gdyż człowiek nie utracił tego powołania, tylko Bóg chciał pogłębić jego życie wewnętrzne przez dokonanie oczyszczenia. Człowiek nie rozpoznał tego działania Воżego. Ileż takich pomyłek stało się początkiem wielkich wewnętrznych tragedii ludzkich. Ile z tego powodu Bóg
utracił ludzi, którzy myląc drogę funkcji w Ciele Mistycznym z drogą pogłębiającego się życia religijnego, cofnęli się. Dali się wciągnąć w nastrój przygnębienia, zniechęcenia, poczucia przegranej. Zatrzymali się. A Bóg chciał, aby przeżyli żal i ufność.

Sprawa wyglada tak, że żal przybliżyłby im Boga, a ufność pomogłaby przetrwać pokusę. I ludzie świeccy ileż razy, przeżywając zniechęcenie w stosunku do spraw Boskich, niemożność modlitwy, jakieś przypuszczenie odrzucenia przez Boga, poddają się tej sytuacji, rezygnują z walki. Dezorientują ich pokusy przeciw męstwu, cierpliwości, czystości. Gdyby wtedy uchwycili się tej trwałej w nich tęsknoty do Boga. Nie ufają tej tęsknocie. I nie przechodzą dalej, cofają się, nie zbliżają do Boga, stoją, wegetują. Jakże martwi się nimi Bóg, miłujący tak bardzo dusze, które doskonali miłość. Ale właśnie muszą przejść tę mękę. I gdy są bliżej Boga, męka ta jest większa.

Dusze zjednoczone doświadczają tym bardziej pokus przeciw wierze, nadziei, miłości. Prawie konają z bólu. Ale w tym bólu są podobne do Chrystusa w Ogrójcu i z krzyża. Bo tak właśnie przebiega ludzka droga do Boga: drogą krzyżową, która kończy się utratą siebie. Zgoda na taką drogę wymaga wielkiej ufności i miłości.

A więc znowu niebezpieczeństwo podobne, prawie te same trudności duchownych i osób świeckich. Bo właśnie mało jest różnic, a więcej podobieństw w drodze ludzi do Boga. I duchowni, i świeccy idą tą samą drogą, ku temu samemu Bogu.

Z Bożym pozdrowieniem,
exe
🛐❤️✝️


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pią 10:32, 12 Sty 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jaśmina
Dux Ducis ad datorum ordinatrum



Dołączył: 17 Wrz 2019
Posty: 774
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Niemcy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:12, 12 Sty 2024    Temat postu:

Mnie zastanawia dlaczego niektórzy ludzie nagminnie pytają do czego są powołani. Wydaje mi się , że już prowadząc określone życie Bóg pokierował daną osobę na drogę powołania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Przeszkody na drodze ku zbawieniu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6
Strona 6 z 6

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin