Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Ciąża i obawy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Rodzina - Domowy Kościół
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
macierzanka
Miles Gregarius



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:29, 27 Sty 2015    Temat postu: Ciąża i obawy

Witam wszystkich.

Nie jest mi łatwo pisać ten wątek. Przepraszam z góry za to, że może się wydać bardzo chaotyczny. Mam także nadzieję, że zakładam go w odpowiednim dziale. Można powiedzieć, że na forum trafiłam kiedyś przypadkiem szukając rozwiązania w zupełnie innej sprawie. Los jednak potoczył się tak, że dziś z czytelnika stałam się użytkownikiem.

Mój problem dotyczy mojego męża, mnie i naszego jeszcze nienarodzonego dziecka. Aby opisać problem na wstępie zarysuję nieco obraz naszej rodziny. Pobraliśmy się w maju ubiegłego roku, jesteśmy młodzi (dopiero 25 lat na karku). Ślub był konkordatowy, bardzo przez nas wyczekany, ponieważ przekładaliśmy go na następny rok ze względu na chorobę ojca męża i jego niestety szybką śmierć... Od ślubu współżyjemy i stosowaliśmy metodę naturalnego planowania rodziny. Mój mąż bardzo pragnął dziecka jak najszybciej. Oczywiście szanował moje zdanie, że czuję się jeszcze za młoda i wolałabym z tym jeszcze poczekać. Nie naciskał na mnie. Wszystko zaakceptował. Mijały miesiące... W grudniu w wyniku naszej bliskości doszło do zbliżenia w najbardziej płody dzień. Nie miałam pretensji ani do siebie ani do męża, że nieco pofolgowaliśmy sobie i nie przypilnowaliśmy kalendarzyka. Po tygodniu zrobiłam test. Nastawiałam się, że jednak jestem w ciąży. Wyszedł negatywny.Było to dla mnie rozczarowanie, bo podświadomie czułam, że po prostu tak miało być, może to ten moment. Moje rozczarowanie nieco mnie "przygniotło". Stwierdziliśmy, że odczekamy z pół roku i zaczniemy się starać o potomka jeśli oczywiście Bóg nam pozwoli. Okres zaczął mi się spóźniać dobre kilka dni, stwierdziłam, że może to od stresu jednak po tygodniu wykonałam test. Wyszedł pozytywny. Mąż skakał z radości... a ja? Ja zwyczajnie popłakałam się, że właśnie w momencie gdy oswoiłam się z myślą, że to jeszcze nie ten moment Bóg robi mi taki zwrot sytuacji. Rozumiem, że chrześcijanie powinni być otwarci na nowe życie. Moja radość jednak gdzieś zniknęła... Ciążę znosiłam i znoszę fatalnie. Ciągłe mdłości, zgaga, odruchy wymiotne i ból brzucha nie raz nie pozwalały mi normalnie funkcjonować ani w dzień an w nocy. Z dnia na dzień oswajałam się z myślą, że przecież tam we mnie jest nowe życie i dawałam z siebie wszystko by zaakceptować zaistniałą sytuację. W końcu udało mi się cieszyć się z tego, że ono tam jest... mijały dni a moje obawy i dolegliwości zaczęły rosnąć. Udałam się do lekarza najszybciej jak było to możliwe bo ból wybudzał mnie ze snu, wykonałam badania. Okazało się, że mam złe wyniki. Dostałam leki na podtrzymanie ciąży i złagodzenie bólu. Wymioty i odruchy wymiotne jednak nie ustępowały i trwają do teraz. Piję dość sporo jednak jedzenie za każdym razem zwracam. Psychicznie bardzo mnie to podłamało. Są dni, że nie wstaję z łóżka bo zwyczajnie nie mam na to siły. Nie mam ochoty nikogo widzieć, z otwartej osoby stałam się zamkniętą w sobie kobietą, która siedzi w 4 ścianach. Na samym początku mimo złego samopoczucia jeszcze dbałam o siebie, teraz już nie mam ochoty nawet patrzeć w lustro. Na usg zobaczyłam moje dziecko, jego bijące serce z jednej strony poczułam ulgę, że nie ma nic co mogłoby zagrażać mojemu zdrowiu z drugiej strony pomyślałam, że tam we mnie jest dziecko, którego nie potrafię pokochać... Teraz jestem w 9 tygodniu ciąży. Nie wytrzymuję tego nerwowo. Staram się myśleć pozytywnie, ale ciągłe nasilone dolegliwości doprowadzają mnie do płaczu i histerii. Chciałabym normalnie zjeść śniadanie bez strachu, że zaraz wszystko zwrócę. Chciałabym normalnie chodzić, spacerować bez obaw, że zaraz pojawią się znów plamienia, że zaraz znów będzie bolał mnie brzuch i kolejna noc będzie zarwana. Prosiłam o rady dotyczące przechodzenia ciąży mojej mamy i teściowej. Nie potrafią mi pomóc. Moja mama rozkłada ręce... widzę, że boli ją to w jaki sposób przechodzę tę ciążę. Byłam u lekarza powiedział, że jak tak dalej pójdzie to położą mnie na oddział ze względu na niedożywienie, bardzo chudnę. Ewentualnie może przepisać mi bardzo silne czopki, które powstrzymają wymioty, ale zaszkodzą na co innego. Póki co postanowiłam, że może jeszcze wytrzymam i obejdzie się bez tych leków. Wczorajsza noc jednak przerodziła się w istne apogeum. Zaczęłam płakać. Mąż siedział i przytulał mnie, nic nie mówiąc. Ja w amoku zaczęłam krzyczeć, że nie chcę tego dziecka, że czuję jakby ono było pasożytem, który wykańcza mój organizm. Zapytał mnie czy chcę usunąć, powiedziałam, że nie. W tamtym momencie zobaczyłam ulgę na jego twarzy, ale powiedziałam, że podświadomie nie raz myślę o tym żeby to dziecko nie przyszło na świat skoro ja już psychicznie nie wytrzymuję tego wszystkiego. Gdyby te dolegliwości były mniejsze z pokorą przeszłabym to. Zaczęłam obwiniać Boga za to, że każe mi to wszystko przechodzić w ten sposób. Nie chce mi się zwyczajnie żyć. Nie wiem co robić. Co ze mnie za matka, która nie kocha swojego dziecka. Ile jest kobiet, które tak bardzo pragną dziecka a Bóg nie daje im cienia szansy... Nie mogę odnaleźć spokoju. Ten ból fizyczny doprowadza mnie do bólu psychicznego. Łykam leki rozkurczowe, ale nie chcę ich brać za dużo. Chciałabym żeby to wszystko już minęło, chciałabym cieszyć się a nie ciągle płakać... modlitwa nie pomaga. Nie wiem co robić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mała czarna
Gość






PostWysłany: Wto 17:26, 27 Sty 2015    Temat postu:

Wygląda mi to na kryzys emocjonalny w ciąży, który przytrafia się przyszłej mamie przynajmniej raz. Potraktuj to jako szczególny etap w twoim życiu, czekają cię wielkie zmiany , obawy też wiążą się z tym ,że boisz się czy wszystkiemu temu podołasz ,przykre dolegliwośći miną już niebawem , szybko o nich zapomnisz :wink:. Nie jesteś sama, masz wsparcie , zatem głowa do góry :wink:

Ostatnio zmieniony przez mała czarna dnia Wto 17:29, 27 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ileriusz
Probatus



Dołączył: 02 Sty 2015
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:30, 27 Sty 2015    Temat postu:

Jak po porodzie zobaczysz dzidziusia, pomyślisz "Mogła bym sie nawet 27 miesięcy tak męczyć dla tego Malutkiego Cukiereczka". Wyczytałem tu bardzo mądre zdanie jakiś czas temu "Wszelki odpoczynek dla ciała jest okrucieństwem" wg mnie powinno być dla ciała i rozumu, sęk w tym dobrać zajęcia tak aby nie zagrażały ciąży może jakieś szydełkowanie lub malowanie obrazów, coś co wymaga skupienia ale zajmuje też wiele czasu. Piszesz że się modliłaś, dobierałaś do tego jakąś intencje? Proponuje coś na kształt "Mój najłaskawszy Boże, z całego serca proszę cię o to aby dziecko przyszło na świat zdrowe i abym już teraz potrafiła je pokochać z całych sił, potem dziękujesz Panu Bogu za to jakim darem Cię obdarzył. Jak sama wspomniałaś wiele par nie może mieć dzieci, Wy dostaliście taki przywilej :).
Poproś męża czy mógł by załatwić wizytę księdza u was w domu, abyś się mogła wyspowiadać(to Cię umocni),nie zapomnij o rachunku sumienia. I najważniejsze, czytaj Pismo Święte.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mała czarna
Gość






PostWysłany: Wto 17:33, 27 Sty 2015    Temat postu:

"Wszelki odpoczynek dla ciała jest okrucieństwem"
W ciązy to nie obowiązuje , ponieważ zalecany jest odpoczynek w dużej ilośći Rolling Eyes
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:45, 27 Sty 2015    Temat postu:

Ból fizyczny bardzo często wpływa poprzez emocjonalizację świadomości, na psychikę człowieka ale i na intelekt.

Piszesz o tym, że takie wydarzenie Ciebie przygniotło, gdyż żyłaś nadzieją, natomiast później jak dobrze rozumiem - przygniotło Ciebie coś przeciwnego.

Pamiętając o zasadzie, że nie może być dwóch prawd obok siebie, jak i zresztą dwóch przeciwieństw, tak i w tym przypadku powiedziałbym, że ta sytuacja nie przygniotła wstępnie Ciebie, jako Ciebie, ale przygniotła Twoje plany. Bo cóż znaczy stwierdzenie : jestem jeszcze za młoda Question

W mojej opinii oznacza to ni mniej, ni więcej, że masz własne plany, a wola Boża niechaj się z Tobą zgodzi. Czas nie należy do Ciebie -do Ciebie należą tylko Twoje grzechy, zaś mamy tyle lat ile nam pozostało i w taki to eschatologiczny sposób powinniśmy rozważać nasz prawdziwy wiek.

Cierpienie, które otrzymałaś, jest tym krzyżem, który musicie - nie musicie - wspólnie przejść, aby docenić wolę Bożą i dobroć Ojca Niebieskiego.

Sugeruję także, aby w tej okoliczności Twój mąż był obecny przy porodzie.

Rzeczywiście : "Wszelki odpoczynek dla ciała jest okrucieństwem" (abominatio est omnis corporalis requies) ;) a to da się przejść w wytrwałości w wierności Trójcy Świętej.

Niechaj najświętsza Maryja Matka Boża - ma Ciebie w swojej opiece. Amen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Wto 17:47, 27 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:54, 27 Sty 2015    Temat postu:

mała czarna napisał:
"Wszelki odpoczynek dla ciała jest okrucieństwem"
W ciązy to nie obowiązuje , ponieważ zalecany jest odpoczynek w dużej ilośći Rolling Eyes
Oczywiście mówić tu należy o odpowiedniej skali wysiłku. Myślę, że każda matka czuje, kiedy osiąga granicę rozsądku w kontekście troski nad nienarodzonym dzieckiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
macierzanka
Miles Gregarius



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:34, 27 Sty 2015    Temat postu:

Dziękuję za dobre słowa.

Jeśli chodzi o to, że czuję, że jestem jeszcze za młoda to związane jest ze świadomym rodzicielstwem. Zawsze uważałam, że kobieta powinna dojrzeć emocjonalnie, przygotować się do tego etapu. Ja czuję się zupełnie zielona.
Nie zdążyłam świadomie przygotować się do tej roli i mam wrażenie, że mnie to przerasta choć na samym początku chciałam tego dziecka...

Jeśli chodzi o różne zajęcia to próbowałam. Straciłam chęci do malowania, które tak bardzo kocham... nie wkładam w to już serca. Najchętniej zapadłabym w sen zimowy... Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:22, 28 Sty 2015    Temat postu: Re: Ciąża i obawy

macierzanka napisał:
Witam wszystkich.

Nie jest mi łatwo pisać ten wątek. Przepraszam z góry za to, że może się wydać bardzo chaotyczny. Mam także nadzieję, że zakładam go w odpowiednim dziale. Można powiedzieć, że na forum trafiłam kiedyś przypadkiem szukając rozwiązania w zupełnie innej sprawie. Los jednak potoczył się tak, że dziś z czytelnika stałam się użytkownikiem.

Mój problem dotyczy mojego męża, mnie i naszego jeszcze nienarodzonego dziecka. Aby opisać problem na wstępie zarysuję nieco obraz naszej rodziny. Pobraliśmy się w maju ubiegłego roku, jesteśmy młodzi (dopiero 25 lat na karku). Ślub był konkordatowy, bardzo przez nas wyczekany, ponieważ przekładaliśmy go na następny rok ze względu na chorobę ojca męża i jego niestety szybką śmierć... Od ślubu współżyjemy i stosowaliśmy metodę naturalnego planowania rodziny. Mój mąż bardzo pragnął dziecka jak najszybciej. Oczywiście szanował moje zdanie, że czuję się jeszcze za młoda i wolałabym z tym jeszcze poczekać. Nie naciskał na mnie. Wszystko zaakceptował. Mijały miesiące... W grudniu w wyniku naszej bliskości doszło do zbliżenia w najbardziej płody dzień. Nie miałam pretensji ani do siebie ani do męża, że nieco pofolgowaliśmy sobie i nie przypilnowaliśmy kalendarzyka. Po tygodniu zrobiłam test. Nastawiałam się, że jednak jestem w ciąży. Wyszedł negatywny.Było to dla mnie rozczarowanie, bo podświadomie czułam, że po prostu tak miało być, może to ten moment. Moje rozczarowanie nieco mnie "przygniotło". Stwierdziliśmy, że odczekamy z pół roku i zaczniemy się starać o potomka jeśli oczywiście Bóg nam pozwoli. Okres zaczął mi się spóźniać dobre kilka dni, stwierdziłam, że może to od stresu jednak po tygodniu wykonałam test. Wyszedł pozytywny. Mąż skakał z radości... a ja? Ja zwyczajnie popłakałam się, że właśnie w momencie gdy oswoiłam się z myślą, że to jeszcze nie ten moment Bóg robi mi taki zwrot sytuacji. Rozumiem, że chrześcijanie powinni być otwarci na nowe życie. Moja radość jednak gdzieś zniknęła... Ciążę znosiłam i znoszę fatalnie. Ciągłe mdłości, zgaga, odruchy wymiotne i ból brzucha nie raz nie pozwalały mi normalnie funkcjonować ani w dzień an w nocy. Z dnia na dzień oswajałam się z myślą, że przecież tam we mnie jest nowe życie i dawałam z siebie wszystko by zaakceptować zaistniałą sytuację. W końcu udało mi się cieszyć się z tego, że ono tam jest... mijały dni a moje obawy i dolegliwości zaczęły rosnąć. Udałam się do lekarza najszybciej jak było to możliwe bo ból wybudzał mnie ze snu, wykonałam badania. Okazało się, że mam złe wyniki. Dostałam leki na podtrzymanie ciąży i złagodzenie bólu. Wymioty i odruchy wymiotne jednak nie ustępowały i trwają do teraz. Piję dość sporo jednak jedzenie za każdym razem zwracam. Psychicznie bardzo mnie to podłamało. Są dni, że nie wstaję z łóżka bo zwyczajnie nie mam na to siły. Nie mam ochoty nikogo widzieć, z otwartej osoby stałam się zamkniętą w sobie kobietą, która siedzi w 4 ścianach. Na samym początku mimo złego samopoczucia jeszcze dbałam o siebie, teraz już nie mam ochoty nawet patrzeć w lustro. Na usg zobaczyłam moje dziecko, jego bijące serce z jednej strony poczułam ulgę, że nie ma nic co mogłoby zagrażać mojemu zdrowiu z drugiej strony pomyślałam, że tam we mnie jest dziecko, którego nie potrafię pokochać... Teraz jestem w 9 tygodniu ciąży. Nie wytrzymuję tego nerwowo. Staram się myśleć pozytywnie, ale ciągłe nasilone dolegliwości doprowadzają mnie do płaczu i histerii. Chciałabym normalnie zjeść śniadanie bez strachu, że zaraz wszystko zwrócę. Chciałabym normalnie chodzić, spacerować bez obaw, że zaraz pojawią się znów plamienia, że zaraz znów będzie bolał mnie brzuch i kolejna noc będzie zarwana. Prosiłam o rady dotyczące przechodzenia ciąży mojej mamy i teściowej. Nie potrafią mi pomóc. Moja mama rozkłada ręce... widzę, że boli ją to w jaki sposób przechodzę tę ciążę. Byłam u lekarza powiedział, że jak tak dalej pójdzie to położą mnie na oddział ze względu na niedożywienie, bardzo chudnę. Ewentualnie może przepisać mi bardzo silne czopki, które powstrzymają wymioty, ale zaszkodzą na co innego. Póki co postanowiłam, że może jeszcze wytrzymam i obejdzie się bez tych leków. Wczorajsza noc jednak przerodziła się w istne apogeum. Zaczęłam płakać. Mąż siedział i przytulał mnie, nic nie mówiąc. Ja w amoku zaczęłam krzyczeć, że nie chcę tego dziecka, że czuję jakby ono było pasożytem, który wykańcza mój organizm. Zapytał mnie czy chcę usunąć, powiedziałam, że nie. W tamtym momencie zobaczyłam ulgę na jego twarzy, ale powiedziałam, że podświadomie nie raz myślę o tym żeby to dziecko nie przyszło na świat skoro ja już psychicznie nie wytrzymuję tego wszystkiego. Gdyby te dolegliwości były mniejsze z pokorą przeszłabym to. Zaczęłam obwiniać Boga za to, że każe mi to wszystko przechodzić w ten sposób. Nie chce mi się zwyczajnie żyć. Nie wiem co robić. Co ze mnie za matka, która nie kocha swojego dziecka. Ile jest kobiet, które tak bardzo pragną dziecka a Bóg nie daje im cienia szansy... Nie mogę odnaleźć spokoju. Ten ból fizyczny doprowadza mnie do bólu psychicznego. Łykam leki rozkurczowe, ale nie chcę ich brać za dużo. Chciałabym żeby to wszystko już minęło, chciałabym cieszyć się a nie ciągle płakać... modlitwa nie pomaga. Nie wiem co robić...


Wiesz co 9tydzień to sam początek wiele kobiet które baaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo chciały dziecka starały się latami czują podobnie, buza hormonów złe samopoczucie o tego zmęczenie...
Nie obwiniaj się w tym stanie o uczucia -w dużej mierze są efektem nowej sytuacji i hormonów...

Na wymioty i mdłosci mie pomagał imbir-miałam witaminy dla kobiet w ciąży z imbirem;)
pierwszy posiłek zjedz na leząco po 1 kęsie po jedzeniu się połóż
dbaj o to by wokół nie było silnych i drażniących zapachów

Pomódl się do aniołów stróżów twojego i twojego maleństwa
Miłośc do dziecka czasem przychodzi z czasem teraz o tym nie myśl i nie zadręczaj się!

i jak mówiłam nie ufaj uczuciom hormony w nich szalenie mieszają.

skonsultuj się z innym lekarzem koleżanka miała tabletki przeciw wymiotne i nie szkodziły jakoś bardzo ani jej ani dziecku...

Brak sił energii i smutek apatia to też efekt hormonów mnie jeszcze dopadały trudności w kojarzeniu faktów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:58, 28 Sty 2015    Temat postu:

Piszesz Macierzanko, że nie możesz jeść, więc w organizmie może zabraknąć witamin i po porodzie może być jeszcze gorzej, powinnaś bez obaw zażywać dobre witaminy dla ciężarnych i leki rozkurczowe, które zaleca ginekolog, nic Ci się stanie stanie ani dziecku a wzmocnią Twój wyczerpany organizm.
Wiem to bo moja córka też miała duże problemy w ciąży i na dodatek musiała zażywać leki obniżające ciśnienie ogólne.
Dziecko zdrowe na 10 punktów ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Palma dnia Śro 11:00, 28 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
macierzanka
Miles Gregarius



Dołączył: 27 Sty 2015
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:51, 01 Lut 2015    Temat postu:

Bardzo bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi! Testowałam już chyba wszystko: mleko ciepłe, migdały, herbatki imbirowe, kandyzowany imbir, suchary, krakersy, piętkę chleba, colę, chipsy... no po prostu co tylko się dało i co tylko znalazłam w internecie bądź posłuchałam znajomych.
Lekarz przepisał mi magnez i witaminę B6.

Obecnie psychicznie jest już wszystko w porządku, hormony dały mi do wiwatu. Obecnie cieszę się, że dane mi jest nosić w sobie nowe życie :). Oczywiście są lepsze i gorsze dni. Jednego dnia nie mogę wstać z łóżka bo za każdym razem wymiotuje bądź mam odruchy wymiotne, innego dnia jest wszystko w porządku. Przede mną jeszcze kilka miesięcy wyrzeczeń, złego samopoczucia i innych rzeczy, ale będzie warto.

Exe
Co do stwierdzenia: jestem jeszcze za młoda. To nie chodzi o jakieś moje plany życiowe. Plan zawsze można zmienić i nie raz nasze plany Bóg nam zmienia. To chodzi o dojrzałość psychiczną. Cóż mimo tego, iż czuję, że nie jestem aż na tyle dojrzała (Wiem, zaraz dostanę informację zwrotną, że skoro zaczynamy współżyć to powinniśmy być także gotowi na możliwość poczęcia nowego życia. Współżyliśmy wraz z naturalnym planowaniem rodziny, oczywiście braliśmy pod uwagę możliwość ciąży, ale zgodnie z praktyką staranną można było do tego nie doprowadzić tak szybko, stąd też zaskoczenie szczególnie gdy wielu parom w jednym takim momencie zapomnienia rzadko zdarza się doprowadzić do powstania nowego życia) to będzie mi dane zmierzyć się z tym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:03, 02 Lut 2015    Temat postu:

macierzanka napisał:
Przede mną jeszcze kilka miesięcy wyrzeczeń, złego samopoczucia i innych rzeczy, ale będzie warto.
Zuch kobieta - prawdziwa mama - tak trzymaj :wink:

macierzanka napisał:
Wiem, zaraz dostanę informację zwrotną, że skoro zaczynamy współżyć to powinniśmy być także gotowi na możliwość poczęcia nowego życia.
Skąd wiesz ? Laughing Niech Bóg błogosławi Waszej rodzinie. Amen.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:43, 02 Lut 2015    Temat postu:

macierzanka napisał:
Bardzo bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi! Testowałam już chyba wszystko: mleko ciepłe, migdały, herbatki imbirowe, kandyzowany imbir, suchary, krakersy, piętkę chleba, colę, chipsy... no po prostu co tylko się dało i co tylko znalazłam w internecie bądź posłuchałam znajomych.
Lekarz przepisał mi magnez i witaminę B6.

Obecnie psychicznie jest już wszystko w porządku, hormony dały mi do wiwatu. Obecnie cieszę się, że dane mi jest nosić w sobie nowe życie :). Oczywiście są lepsze i gorsze dni. Jednego dnia nie mogę wstać z łóżka bo za każdym razem wymiotuje bądź mam odruchy wymiotne, innego dnia jest wszystko w porządku. Przede mną jeszcze kilka miesięcy wyrzeczeń, złego samopoczucia i innych rzeczy, ale będzie warto.

Exe
Co do stwierdzenia: jestem jeszcze za młoda. To nie chodzi o jakieś moje plany życiowe. Plan zawsze można zmienić i nie raz nasze plany Bóg nam zmienia. To chodzi o dojrzałość psychiczną. Cóż mimo tego, iż czuję, że nie jestem aż na tyle dojrzała (Wiem, zaraz dostanę informację zwrotną, że skoro zaczynamy współżyć to powinniśmy być także gotowi na możliwość poczęcia nowego życia. Współżyliśmy wraz z naturalnym planowaniem rodziny, oczywiście braliśmy pod uwagę możliwość ciąży, ale zgodnie z praktyką staranną można było do tego nie doprowadzić tak szybko, stąd też zaskoczenie szczególnie gdy wielu parom w jednym takim momencie zapomnienia rzadko zdarza się doprowadzić do powstania nowego życia) to będzie mi dane zmierzyć się z tym.


poczęcie to zawsze 1 raz to nie jest tak że potrzeba wielu... to zawsze 1 raz czasem jeden z wielu ale jeden;)
Moja najmłodsza to też NPR i ryzyko może nie tym razem-nie wyobrażam sobie zeby jej nie było, wiele dobra przyniosła dla naszej rodziny a nie ma jeszcze 2 lat jest taką nasza Bożą iskierką!Zawsze przypomina ze Boże plany są lepsze niż nasze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Rodzina - Domowy Kościół Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin