Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Miłość i Miłość

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Świeccy i kapłani
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:48, 14 Sie 2014    Temat postu: Miłość i Miłość

Trochę żyję na tej ziemi i widzę, że mnóstwo ludzi nie wie z czym wiąże się miłość Boża a miłość partnerska.
Może warto wyjaśnić te miłości by nie mylić ich z uczuciem ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:36, 14 Sie 2014    Temat postu: Re: Miłość i Miłość

Palma napisał:
Trochę żyję na tej ziemi i widzę, że mnóstwo ludzi nie wie z czym wiąże się miłość Boża a miłość partnerska.
Może warto wyjaśnić te miłości by nie mylić ich z uczuciem ?
Rzeczywiście, trzeba by wskazać ludziom rację miłości Bożej, a rację miłości partnerskiej, zaznaczając jednakowoż relację pomiędzy tymi działaniami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:10, 18 Sie 2014    Temat postu:

Na początek, może Hymn o Miłości 1 Kor 13, 1-13
Cytat:
Hymn o miłości

13
1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów1,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie2,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany3.
13 Tak4 więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 20:34, 25 Sie 2014    Temat postu:

Kocham Boga ! :D
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:17, 25 Sie 2014    Temat postu:

Laflx napisał:
Kocham Boga ! :D
Cudownie! dobrze czytać takie wyznania

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:26, 25 Sie 2014    Temat postu:

MariaMagdalena napisał:
Laflx napisał:
Kocham Boga ! :D
Cudownie! dobrze czytać takie wyznania

czekam na Twoje
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:29, 25 Sie 2014    Temat postu:

Kocham Jezusa -Boga w trójcy jedynego i modlę sie by kochać go bardziej.
Bliski mi jest płacz świetego Franciszka , który szlochał "Miłość nie jest kochana", dlatego z radoscia czytam wyznania o miłowaniu Boga!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 22:11, 25 Sie 2014    Temat postu:

Powrót do góry
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:20, 26 Sie 2014    Temat postu:

Powiedzieć, kocham Boga to chyba jest najłatwiej, a co z ludźmi czy ich kochacie ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Magnolia
Gość






PostWysłany: Wto 17:22, 26 Sie 2014    Temat postu:

Palma napisał:
Powiedzieć, kocham Boga to chyba jest najłatwiej, a co z ludźmi czy ich kochacie ?

Oczywiśćie ,ze tak :P
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 20:43, 26 Sie 2014    Temat postu:

Jak sie pała miłością do Boga, to miłość do ludzi wychodzi automatycznie :)
Powrót do góry
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:58, 26 Sie 2014    Temat postu:

a przynajmniej pragnie się kochać ludzi,Czasem wystarczy Powiedzeć to jest Jezus-kocham Jezusa który jest w tym konkretnym człowieku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:31, 27 Sie 2014    Temat postu:

Możemy też zapytać odwrotnie : czy kochać możemy Boga niewidzialnego, jeśli mamy problem kochać kogoś widzialnego ?

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:57, 27 Sie 2014    Temat postu:

Exe, właśnie o to chodzi, człowieka jest bardzo trudno kochać do końca a zwłaszcza wroga ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GrasOne
Hastatus posterior
Hastatus posterior



Dołączył: 17 Lis 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:47, 27 Sie 2014    Temat postu:

Umiesz kochać ziemskich rodziców Question Jeżeli tak, to już pierwszy krok potrzebny do pokochania Boga.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 16:43, 27 Sie 2014    Temat postu:

łatwiej jest chuba kochać Boga niż wszystkich bliźnich...
Powrót do góry
Philip
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 21 Mar 2014
Posty: 1361
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:00, 27 Sie 2014    Temat postu:

Miłość do Boga to coś więcej niż podziękować/przeprosić, czy powiedzieć " kocham cie " w modlitwie. Myślę podobnie co exe, jeśli nie potrafimy kochac na ziemi, to jakże pokochamy kogoś nie z tej ziemi??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:48, 27 Sie 2014    Temat postu:

Laflx napisał:
łatwiej jest chuba kochać Boga niż wszystkich bliźnich...
Jednak patrząc na ta kolejność, można obawiać się samoouszukiwania się co do postępu duchowego. Jednak, Bracie musimy przewartościować swe życie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:49, 27 Sie 2014    Temat postu:

Palma napisał:
Exe, właśnie o to chodzi, człowieka jest bardzo trudno kochać do końca a zwłaszcza wroga ?
O tak, znam to z autopsji.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Śro 18:57, 27 Sie 2014    Temat postu:

exe napisał:
Laflx napisał:
łatwiej jest chuba kochać Boga niż wszystkich bliźnich...
Jednak patrząc na ta kolejność, można obawiać się samoouszukiwania się co do postępu duchowego. Jednak, Bracie musimy przewartościować swe życie.


inaczej nie umiem...a jak czasem mam taki przypływ, że pomyślę sobie jaki Bóg jest dobry to mnie ogarnia radość i miłość do Boga i potem mi sie kocha blizniego automatycznie.
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:06, 27 Sie 2014    Temat postu:

Laflx napisał:
exe napisał:
Laflx napisał:
łatwiej jest chuba kochać Boga niż wszystkich bliźnich...
Jednak patrząc na ta kolejność, można obawiać się samoouszukiwania się co do postępu duchowego. Jednak, Bracie musimy przewartościować swe życie.


inaczej nie umiem...a jak czasem mam taki przypływ, że pomyślę sobie jaki Bóg jest dobry to mnie ogarnia radość i miłość do Boga i potem mi sie kocha blizniego automatycznie.
W zasadzie to też dobry sposób, aby choć falowo zbliżać się do Boga, jednak będzie miłym Mu zapewne, gdy ta oscylacja przyjmie postać atraktora :wink:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MariaMagdalena
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 22 Lip 2014
Posty: 1744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:44, 27 Sie 2014    Temat postu:

Wiesz co trudno kochać wszystkich nawet tych niemiłych bez Łaski Bozej bez takiego spojżenia że to nie ta złosliwa Gośka z domu dalej(przepraszam wszystkie Gosie-nic do was nie mam)to Jest Jezus w niej, albo ze Jezus ją kocha,Jezus widzi w niej swoją siostrę, czasem trzeba kochać przymuszajac sie do tego!
Mamy problem z miłością bliźniego bo mówiąc miłość myślimy o ciepłych uczuciach o sympatii lubieniu kogoś, a to nie o to chodzi chodzi o chęć dobra dla tej drugiej osoby, o gotowość poświecenia czasu sił może pieniędzy dla tej osoby, o życzenie jej dobra.
Mam osoby do których czuję jakiś rodzaj niechęci -uczucia się burzą ale miłość to nie uczucia to postanowienie , wola...!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:20, 28 Wrz 2020    Temat postu: Re: Miłość i Miłość

Palma napisał:
Trochę żyję na tej ziemi i widzę, że mnóstwo ludzi nie wie z czym wiąże się miłość Boża a miłość partnerska.
Może warto wyjaśnić te miłości by nie mylić ich z uczuciem ?


Patrząc na zachowanie ojca syna marnotrawnego dostrzegam taki skutek i zależność : kochając kogoś bezwarunkowo i w pełni godzi się na czyjeś decyzje i swobodę myślenia , postępowania trzeba się uzbroić w ogromną cierpliwość , aby ten człowiek nawet się rozbił, pogubił i sam zmierzył z konsekwencjami własnego myślenia na drodze refleksji i modlitwy. Uważam że kto wiele kocha ten wiele razy będzie miał zranione serce na podobieństwo Boga, który jest zdradzany choćby przez grzech który ogranicza i pomniejsza naszą zdolność przyjęcia Bożej miłości . A co za tym idzie, Bóg przecież musi coraz bardziej czuć że Jego miłość uważamy za coraz mniej wartą i niegodną uwagi adoracji. Jak się czuł ojciec syna marnotrawnego gdy ten ojciec dawał mu wszystko co najlepsze, ale go syn
postanowił opuścić ?

Gdyby syn marnotrawny np nie kierował się miłością a egoizmem to by patrzył na roztrwonienie majątku jako na życiową klęskę, nie miałby odwagi przyznać się do tego a w konsekwencji nie wróciłby do ojca,aż w końcu przekreśliłby jego miłość i by ją zmaterializował. Duma by mu mówiła że musi na miłość zasłużyć aby się pokazać jako ktoś lepszy i bogatszy niż ojciec.Trzeba mieć odwagę aby uznać i dostrzec miłość aby ją docenić. Miłość zobowiązuje, a ludzie którzy nie potrafią kochać będą nawet czuli wstręt do ludzi którzy im przebaczają krzywdy z tego powodu że będą zobowiązani do miłości .



Pan Jezus utożsamił przykazanie miłości Boga i bliźniego w jedno przykazanie. A więc zarówno miłość bliźniego jest tak samo ważna jak miłość Boga, a miłość bliźniego wypływa z miłości Boga. Jeżeli ktoś kocha bliźnich bez Boga to będzie to tylko sama emocjonalność jak w przypadku Judasza ktory zdradziecko pocałował Zbawiciela, taka imitacja miłości bez fundamentów . Chyba to jest tak że miłość do ludzi poprzedza miłość do Boga.

"Słońce świeci dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych, dla dobrych i złych" - jednak słońce nie gaśnie i nie rezygnuje ze swojego blasku , ciepła , czystości i przejrzystości, nie upadabnia się do tego na co świeci . A miłość bez Boga upadabnia się do tego czego jest celem. Tak mi się wydaje.

Staram się na drugiego człowieka i na Boga patrzeć jak na przeciwnika tzn nie jak na wroga, ale jak na odrębny, niepowtarzalny inny byt. Jak na kogoś kto wychodzi " naprzeciw mi " bo inaczej można popaść w herezje symbiotyzmu (o ile coś takiego istnieje Razz ) która mówi że to co odmienne od nas jest nieprzyjazne i złe , ale aby tylko za wszelką cenę nie tracić Boga .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Pon 22:28, 28 Wrz 2020, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:31, 31 Lip 2021    Temat postu:

Co do hymnu o miłości św. Pawła słyszałem w II czytaniu brewiarzowym , niestety nie pamiętam od kogo, ale że słowo miłość oznacza i można zastąpić Imieniem Jezus.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:55, 31 Lip 2021    Temat postu:

Miłość braterska jako promieniowanie miłości Boga
„Ego claritatem quam dedisti mihi, dedi eis, ut sint unum, sicut et nos unum sumus - A chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby byli jedno, jako i My jedno jesteśmy” (J 17,22).

Pan Jezus ukazuje nam miłość bliźniego jako konieczną konsekwencję, promieniowanie, oznakę miłości Boga:

„Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu” (J 13,35).

Św. Jan mówi również:

„Jeśliby kto powiedział, że miłuje Boga, a nienawidziłby brata swego, kłamcą jest” (1 J 4,20).

Na drodze oświecenia postępujących miłość braterska powinna więc być jedną z najważniejszych oznak postępu w miłości Bożej. Jest rzeczą ważną kłaść tu nacisk na motyw formalny, dla którego należy ją praktykować, by nie utożsamiać jej np. ze zwykłą uprzejmością lub naturalnym koleżeństwem, albo też z liberalizmem, który przybiera pozory miłości, lecz różni się bardzo od tej cnoty wlanej. Liberalizm nie uznaje wartości wiary i prawdy Bożej, podczas gdy miłość zakłada je jako fundament. Aby dobrze zrozumieć motyw formalny miłości braterskiej, nie tylko w sposób teoretyczny i abstrakcyjny, lecz konkretny i życiowy, rozważymy tutaj, dlaczego nasza miłość do Boga powinna się rozciągać na bliźniego i jak winniśmy prawdziwie postępować w tej miłości braterskiej. Aby znaleźć to stanowisko prawdziwie nadprzyrodzone, pomyślmy o miłości Jezusa ku nam.


Dlaczego nasza miłość Boga powinna się rozciągać na bliźniego?
Miłość braterska, jakiej Pan Jezus od nas żąda, różni się niezmiernie od skłonności przyrodzonej, która nas popycha do czynienia dobra, by się pod oraz sprawia, że miłujemy swoich dobroczyńców, nienawidzimy ludzi wyrządzających nam zło, a wobec innych jesteśmy obojętni. Miłość przyrodzona sprawia, że miłujemy bliźniego za jego zalety wrodzone i za dobrodziejstwa, które nam świadczy, jak bywa między dobrymi kolegami. Motyw cnoty miłości jest zupełnie inny i o wiele wyższy, czego dowodem jest, że powinniśmy, jak uczy Pan Jezus, miłować nawet naszych nieprzyjaciół, dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą, a modlić się za prześladujących nas.


„Jeżeli pozdrawiacie [miłujecie] tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tak nie czynią? Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5,47-48).

Powinniśmy kochać nieprzyjaciół naszych tą samą miłością nadprzyrodzoną, teologiczną, jaką miłujemy Boga; nie ma bowiem dwóch cnót miłości, jednej w stosunku do Boga, drugiej w stosunku do bliźniego; jest tylko jedna cnota miłości, której pierwszy akt zwraca się do Boga miłowanego ponad wszystko, dalsze - do nas samych i do bliźniego.

Tak więc cnota ta jest dużo wyższa od bardzo już wysokiej cnoty sprawiedliwości, i to nie tylko od sprawiedliwości wymiennej i rozdzielczej, lecz od sprawiedliwości legalnej, czyli społecznej, i od słuszności.
Lecz jakże jest możliwe mieć miłość Bożą do ludzi często równie jak my niedoskonałych?

Teologia za św. Tomaszem odpowiada dając przykład bardzo prosty. Ten, kto kocha swego przyjaciela, kocha tą samą miłością jego dzieci; kocha je, ponieważ kocha ich ojca i ze względu na niego pragnie dla nich dobra; z miłości dla ich ojca przyjdzie im z pomocą, jeśli zajdzie tego potrzeba i przebaczy im, jeśli go obrażą.

Jeżeli więc wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi przez łaskę lub przynajmniej są do tego powołani, powinniśmy miłować wszystkich, nawet naszych nieprzyjaciół, miłością nadprzyrodzoną i życzyć im tego samego szczęścia wiecznego, co i sobie. Powinniśmy wszyscy zmierzać do tego samego celu, odbywać tę samą wędrówkę ku wieczności pod wpływem tej samej łaski, żyć tą samą miłością.
Miłość jest więc nadprzyrodzoną więzią doskonałości, która jednoczy nas tak jak należy z Bogiem i z bliźnim. Łączy ona serca niezależnie od odległości; skłania do miłowania Boga w człowieku i człowieka w Bogu.
Ta miłość nadprzyrodzona jest dość rzadka wśród ludzi, gdyż wielu z nich szuka przede wszystkim swego interesu i łatwiej rozumie zasadę:

„oko za oko, ząb za ząb".

Przykazanie miłości braterskiej było bardzo zaniedbywane przed przyjściem Jezusa Chrystusa; dlatego kładł On na nie wielki nacisk od początku swego nauczania w Kazaniu na Górze (Mt 5,38-48) i nie przestawał powracać do niego, zwłaszcza w swych ostatnich słowach przed śmiercią (J 13,34; 15,12-17).


Św. Jan i św. Paweł w swoich Listach nieustannie to przypominają. Widać z ich słów, że za miłością, jeśli przenika ona do serca, idą wszystkie inne cnoty. Jest ona łagodna, cierpliwa, pokorna (1 Kor 13,4).
Jednak by tak kochać bliźniego w sposób nadprzyrodzony jako dziecko Boże i kogoś powołanego, by się nim stał, trzeba patrzeć na niego oczyma wiary i powiedzieć sobie: ta osoba o temperamencie i charakterze sprzecznymi z moimi jest zrodzona nie tylko z ciała i z krwi lub z woli ludzkiej, ale podobnie jak ja jest zrodzona z Boga, a przynajmniej powołana, by się z Niego zrodzić, by uczestniczyć w tym samym życiu Bożym, w tym samym szczęściu co ja. Zwłaszcza w środowisku chrześcijańskim możemy i powinniśmy tak myśleć o osobach mniej sympatycznych: dusza ta jest mimo wszystko świątynią Ducha Świętego, członkiem Ciała Mistycznego Pana naszego Jezusa Chrystusa, bliższą może Jego Sercu niż ja; jest ona żywym kamieniem, który Bóg obrabia, by go położyć na właściwym miejscu w niebieskim Jeruzalem.
I jak jej nie miłować, jeśli prawdziwie miłuję Boga, naszego wspólnego Ojca? Jeśli tego człowieka nie miłuję, moja miłość do Boga jest kłamstwem. Jeśli, przeciwnie, miłuję go, to znak, że miłuję prawdziwie Boga, sprawcę łaski, która nas ożywia.

Pewien młody Izraelita, syn bankiera z Wiednia, którego znałem, miał raz okazję zemsty nad największym wrogiem swojej rodziny, i w chwili gdy miał jej dokonać, przypomniał sobie słowa Ewangelii, do której od czasu do czasu zaglądał: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Wtedy zamiast się zemścić, przebaczył zupełnie i natychmiast otrzymał łaskę wiary, uwierzył w całą Ewangelię, a wkrótce potem przeszedł na łono Kościoła, został kapłanem i zakonnikiem. Przykazanie miłości braterskiej oświeciło go.
Trzeba sobie powiedzieć, nawet jeśli chodzi o przeciwnika: mogę i powinienem go kochać tą samą miłością nadprzyrodzoną, teologiczną, jaką mam dla Osób Boskich, gdyż to, co powinienem w nim kochać, to obraz Boży, to życie Boże, które ma lub może otrzymać, to jego bytowanie nadprzyrodzone, urzeczywistnienie idei Bożej, która kieruje jego życiem, to chwała, którą powołany. jest dać Bogu w czasie i w wieczności.
Stawiano czasem zarzut tej wzniosłej nauce: czyż jest to naprawdę człowieka, czyż nie jest to tylko miłowanie Boga w człowieku, tak jak się podziwia brylant w szkatułce?
Człowiek z natury pragnie być miłowany dla siebie samego, ale nie może z tego tytułu żądać miłości Bożej.
W rzeczywistości miłość obejmuje nie tylko Boga w człowieku, ale i człowieka w Bogu, i samego człowieka dla Boga. Kocha naprawdę to, czym człowiek powinien być jako cząstka wieczna Ciała Mistycznego Chrystusa, i czyni wszystko, co w jej mocy, aby mógł osiągnąć niebo. Kocha to, czym człowiek jest już przez łaskę, a jeśli nie posiada on łaski, kocha w nim jego naturę, nie jako skażoną, niezrównoważoną, rozstrojoną, wrogą łasce, ale jako obraz Boga, jako zdolną do przyjęcia szczepienia łaski, która zwiększy jego podobieństwo do Boga. Słowem, miłość kocha samego człowieka, ale dla Boga, dla chwały, którą powołany jest oddawać Mu w czasie i wieczności.

Skuteczność tej miłości
Cokolwiek by mówił naturalizm na ten temat, miłując bliźniego w Bogu i dla Boga nie tylko nie miłujemy go mniej, lecz przeciwnie, miłujemy go o wiele bardziej i o wiele doskonalej. Nie kochamy jego wad, tylko je znosimy, ale kochamy w człowieku wszystko, co szlachetne, wszystko, co powołane jest w nim do wzrostu i rozwinięcia się w życie wieczne.
Miłość taka daleka jest od platonicznego i nieskutecznego kochania bliźniego, lecz przeciwnie, wzrastając, usposabia nas do dobrego sądu o nim i do ustępowania mu w tym, co nie jest sprzeczne z przykazaniami Bożymi. Życzliwość, która rodzi się w ten sposób z miłości, czyni dobrymi rzeczy obojętne, a owocnymi rzeczy przykre, których podejmuje się dla bliźniego. Jest dowodem wielkiej miłości trwać tak w zgodzie ze wszystkimi, unikając starć, które mogłyby powstać, lub łagodząc je natychmiast. Miłość, która wzrasta, promieniuje więc dobrocią, skłania nas do kochania zawsze nie tylko tego, co dobre dla nas, ale i tego, co dobre dla naszego bliźniego, nawet dla naszych nieprzyjaciół, oraz tego, co dobre z wyższego punktu widzenia - Boga. Życzy innym dóbr nieprzemijających, a zwłaszcza Dobra Najwyższego i Jego nieutracalnego posiadania. Św. Tomasz streszcza to w zdaniu:

,,Racją kochania [miłością - caritas] bliźniego jest sam Bóg: powinniśmy bowiem pragnąć dla bliźniego, aby był w Bogu...
a sama cnota wlana, która sprawia, że miłujemy Boga dla Niego samego rozciąga się więc na miłość bliźniego”


Jak wzrok spostrzega najpierw światło, a przez nie siedem barw tęczy, i nie mógłby widzieć kolorów, gdyby nie widział światła: tak samo nie moglibyśmy miłować w sposób nadprzyrodzony dzieci Bożych, gdybyśmy przedtem nie miłowali w sposób nadprzyrodzony samego Boga, naszego wspólnego Ojca.

Podczas gdy sprawiedliwość skłania nas do pragnienia dobra dla kogoś jako innego, czyli odrębnego od nas, miłość sprawia, że kochamy go jako „drugiego siebie" (alter ego), miłością przyjaźni, prawdziwie nadprzyrodzoną, tak jak miłują się święci w niebie.


Powszechność i porządek miłości
Wynika z tego, że nasza miłość powinna być powszechna: nie powinna mieć granic . Nie może wykluczać nikogo na ziemi, w czyśćcu, w niebie. Zatrzymuje się tylko przed piekłem. Tylko potępionych nie możemy miłować, gdyż nie są zdolni stać się dziećmi Boga, nienawidzą Go wiecznie, nie proszą o przebaczenie ani o łaskę skruchy; nie mogą więc już budzić litości, gdyż nie ma w nich najsłabszej nawet chęci podniesienia się; a jednak - twierdzi św. Tomasz - są oni jeszcze przedmiotem miłosierdzia Bożego w tym znaczeniu, że są karani citra condignum, mniej niż zasługują, i to cieszy naszą miłość, która w ten sposób rozciąga się aż tam.
Poza zupełnie pewnym faktem potępienia (a nie jesteśmy pewni niczyjego potępienia, prócz upadłych aniołów i „syna zatracenia”) miłość należy się wszystkim, nie ma granic, jest w pewnym znaczeniu tak szeroką, jak serce Boga.
Widziało się to w czasie wojny światowej, gdy na froncie młody żołnierz francuski konając kończył Zdrowaś Maryjo, którego nie mógł dokończyć młody Niemiec, zmarły obok niego chwilę wcześniej. Najświętsza Maryja Panna połączyła tych dwoje dzieci, tak bardzo dalekich sobie przez wojnę, by ich wprowadzić obu do Ojczyzny wszystkich ojczyzn.
Aby być uniwersalną, miłość nie musi być równa dla wszystkich. Jej postęp na drodze oświecenia wskazuje coraz wyraźniej na to, co się nazywa porządkiem miłości, szanującym i cudownie wywyższającym porządek podyktowany przez naturę. Tak więc powinniśmy miłować Boga skutecznie ponad wszystko, przynajmniej miłością szacunkową, jeśli nie uczucia.

Następnie powinniśmy miłować własną duszę, potem duszę bliźniego, wreszcie swoje ciało, które mamy obowiązek poświęcić, jeśli potrzeba, dla zbawienia jakiejś duszy, zwłaszcza gdy jesteśmy zobowiązani troszczyć się o to na mocy naszego urzędu, jak zdarza się duszpasterzom lub przełożonym, mającym dusze sobie powierzone. Ten porządek miłości ujawnia się tym więcej, im bardziej wzrasta w nas ta cnota. Rozumiemy coraz lepiej, że spośród bliźnich powinniśmy miłować bardziej miłością szacunkową tych, którzy są lepsi, bliżsi Bogu, chociaż miłujemy miłością uczucia bardziej tych którzy są nam bliżsi krwią, powinowactwem, powołaniem czy przyjaźnią. Odróżniamy też coraz lepiej odcienie różnych przyjaźni opartych na związkach rodzinnych, narodowych, zawodowych lub więzach czysto duchowych.
Skala wartości, która przejawia się coraz wyraźniej w tym porządku miłości, wskazuje, że Bóg chce panować w naszym sercu, nie wyłączając uczuć uprawnionych, które mogą i powinny się podporządkować uczuciu, które mamy dla Niego; wówczas są one ożywione, uszlachetnione, oczyszczone, bardziej wielkoduszne. Toteż postęp w miłości usuwa ducha ciasnoty, ten egoizm zbiorowy, czyli wyłączność, często przypominającą w przykry sposób szowinizm niektórych ciasnych patriotów,którzy pomniejszają swoją ojczyznę, chcąc ją wywyższyć.
Córka duchowa św. Franciszka Salezego, reformatorka bernardynek i założycielka klasztorów, m. Ludwika de Ballon, mówiła:

[i] „Mogę należeć tylko do jednego zakonu mocą profesji i stanu, ale należę przez przychylność i miłość do wszystkich zakonów... Wyznaję szczerze, że zawsze sprawiało mi przykrość, gdy widziałam, że klasztory zazdrościły sobie... gdy słyszałam, jak mówiono do jednych: dobro duchowe synów św. Augustyna nie może się stać własnością synów św. Benedykta, a do innych: duch św. Benedykta nie powinien przechodzić do uczniów św. Bernarda. Czyż to nie Krew Jezusa Chrystusa, a nie św. Augustyna lub Bernarda zdobywa dla ich zakonników wszelkie dobro, które posiadają? 0, Panie mój! Ustal dobre stosunki między Twymi sługami... Różne zakony stanowią odrębne ciała, ale powinny posiadać jedno serce, jedną duszę, jak jest napisane o pierwszych chrześcijanach”.



W przeciwnym razie wpadłoby się w ten błąd, w tę ciasnotę, którą ganił
św. Paweł u Koryntian, z których jeden mówił:
„Ja jestem Pawła” a drugi „A ja Apollosa”.
Odpowiada im na to:
„Bo i czymże jest Apollos i czym Paweł? Sługami Tego, w któregoście uwierzyli, jako każdemu dał Pan. Jam zasadził, Apollos podlewał, ale Bóg dał wzrost. A przeto ani ten, kto sadzi, jest czymś, ani kto podlewa, ale Bóg, który wzrost daje” (1 Kor 3,4-7).



W tym samym Liście pisze wielki Apostoł:

„Czyż Chrystus jest rozdzielony? Czyż Paweł był za was ukrzyżowany? Albo czyż w imię Pawła jesteście ochrzczeni? (1,13). - ,,Niech się tedy nikt nie chełpi ludźmi. Wszystko bowiem jest wasze: Paweł, Apollos czy Kefas; świat, życie czy śmierć, to, co jest, czy to, co będzie. Bo wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga” (3,21-23).


Oto więc przedziwny, ponad wszelką ciasnotę indywidualną czy zbiorową, porządek miłości, jaki powinien się przejawiać coraz wyraźniej u bezinteresownych postępujących, którym serce winno się w pewnym sensie rozszerzać jak serce Boga przez sam postęp w miłości, która jest udziałem w Jego życiu, w miłości wiecznej.
Ta wzrastająca miłość powinna być nie tylko afektywną, ale i efektywna i tylko życzliwą, ale i dobroczynną. Życie świętych wskazuje, że zrozumieli słowa Mistrza:

,,To jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jakom i la was umiłował" (J 15,12).

Jezus nas umiłował aż do śmierci krzyżowej; święci miłowali braci swych aż do męczeństwa serca, a często aż do złożenia świadectwa krwi.

Taka jest miłość braterska, rozszerzenie oraz promieniowanie tej miłości, którą powinniśmy mieć do Boga. Podobnie pokora w stosunku do bliźniego jest rozszerzeniem tej, która nas skłania do uniżenia się przed Bogiem i przed tym, co jest z Niego we wszystkich Jego dziełach.


Jak rozwijać w sobie miłość braterską?
Okazje do uchybiania tej miłości zdarzają się aż nazbyt często, nawet w środowiskach bardzo dobrych, przede wszystkim z racji wad u tych, którzy choć dążą do doskonałości, jeszcze jej nie osiągnęli. Każdy z nas jest jak ścięta piramida, której brak jeszcze wierzchołka; często tak nam się ukazuje bliźni, a zapominamy, że i my w jego oczach wyglądamy podobnie; widzimy źdźbło w oku bliźniego, a nie widzimy belki w swoim.
Co więcej, nawet gdyby jeszcze przed naszym wejściem do nieba, wszystkie nasze wady - co jest niemożliwe - zostały już usunięte, okazje starć i uraz trwałyby z racji różnicy temperamentów: cholerycznego, melancholicznego, flegmatycznego czy sangwinicznego; z racji różnic charakterów, z których jedne skłonne są do wyrozumiałości, a inne do surowości; z racji różnic umysłów, z których jedne skłonne są do uogólnień, inne do drobiazgowości, a także z racji różnic w wychowaniu, zmęczenia nerwowego, a wreszcie złego ducha, który lubi wprowadzać rozdźwięk, by zniszczyć dzieło prawdy, jedności i pokoju Chrystusowego.
Szatan stara się działać bardziej bezpośrednio w pewnych środowiskach doskonałych, aby przeszkodzić wielkiemu dobru, które mogłoby się tam dokonać, bardziej bezpośrednio tam niż w środowiskach mniej dobrych lub złych, gdzie już panuje przez poglądy w nich rozpowszechnione lub złe przykłady, czym stara się wszystko skłócić. Jak widać w Ewangelii i w życiu świętych, nieprzyjaciel dusz sieje kąkol między najlepszych, umieszczając w ich wyobraźni jakby szkło powiększające, które przemienia ziarnko piasku w górę. Trzeba przyznać także, że Opatrzność pozostawia umyślnie w środowisku dobrych wiele okazji upokorzenia się i ćwiczenia w miłości braterskiej. Właśnie słabości łaska Boża okazuje swoją moc, a cnota nasza się doskonali; własne ułomności upokarzają nas, a ułomności innych nas ćwiczą.

Dopiero w niebie zniknie całkowicie wszelka okazja do nieporozumień, ponieważ błogosławieni widzą w Bogu, w świetle Bożym wszystko, co mają myśleć, chcieć i czynić. Na ziemi nawet święci mogą popaść w konflikty, a nieraz przez czas pewien żaden nie ustępuje, bo każdy jest przekonany w sumieniu, że musi zachować swój pogląd; że może wprawdzie ustąpić ze swoich praw, ale nie ze swoich obowiązków. Cytuje się św. Karola Boromeusza i św. Filipa Nereusza, którzy nie mogli się porozumieć co do fundacji jednego zakonu; i w tym wypadku rzeczywiście Bóg chciał, by powstały dwie rodziny zakonne zamiast jednej.

Jak może wzrastać miłość braterska pośród tylu trudności? Szczególnie w dwojaki sposób: przez życzliwość i dobroczynność, tzn. przez patrzenie na bliźniego w świetle wiary, aby odkryć w nim życie łaski, a przynajmniej to, co dobre w jego naturze; następnie przez skuteczne miłowanie bliźniego, i to w różny sposób: znosząc jego wady, oddając mu usługi, oddając dobrem za zło, modląc się o jedność umysłów i serc.

Przede wszystkim trzeba patrzeć na bliźniego w świetle wiary, aby odkryć w nim życie łaski lub przynajmniej obraz Boży,który tkwi już w samej naturze jego duszy duchowej i nieśmiertelnejTak jak miłość, gdy kochamy Boga, zakłada wiarę w Boga, podobnie miłość bliźniego zakłada, że widzi go w świetle wiary, a nie tylko oczami cielesnymi lub rozumem zniekształconym mniej lub więcej przez egoizm.

Trzeba jednak mieć spojrzenie czyste i uważne, by zobaczyć życie Boże w innych, pod powłoką nieraz grubą i nieprzejrzystą. Widzi się tę nadprzyrodzoną istotę bliźniego, jeśli się na to zasługuje, jeśli jest się oderwanym od samego siebie.
W związku z tym trzeba sobie powiedzieć, że często drażnią nas w bliźnim nie tylko jego ciężkie grzechy przeciw Bogu, ile raczej wady jego temperamentu, które trwają czasem mimo rzeczywistej cnoty. Znieślibyśmy może z łatwością grzeszników bardzo dalekich od Boga, ale miłych z natury, podczas gdy dusze zaawansowane są dla nas nieraz bardzo uciążliwe. Trzeba więc powziąć decyzję patrzenia na dusze w świetle wiary, by odkryć w nich to, co podoba się Bogu, co On w nich kocha i co my powinniśmy w nich kochać.
To wyższe światło rodzi życzliwość, podczas gdy najbardziej przeciwny tej życzliwości jest sąd pochopny. Dlatego Pan Jezus w Kazaniu na Górze podkreśla z naciskiem:


„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzić będziecie, takim was osadza, i jaką miarą mierzyć będziecie, odmierzą wam. Czemuż to widzisz źdźbło w oku brata twego, a belki w oku twoim nie widzisz?... Obłudniku, wyrzuć pierwej belkę z oka twego, a wtedy przejrzysz. aby usunąć źdźbło z oka brata twego” (Mt 7,1-5).

Zwróćmy też uwagę, że sąd pochopny nie jest zwykłym wrażeniem niekorzystnym, jest on sądem; polega na twierdzeniu, że coś jest złe, opierając się na słabych poszlakach. Widzi się dwa, a stwierdza się cztery, i to przez pychę. Jeśli jest to z pełnym rozmysłem i zgodą, w materii ciężkiej, czyli gdy się w ten sposób posądza bliźniego o grzech śmiertelny, popełnia się samemu grzech ciężki.
Dlatego też – uczy św. Tomasz - jeśli nie możemy uniknąć pewnych podejrzeń, strzeżmy się wydawania mocnego i pewnego sądu, opartego na poszlakach słabych? Sąd pochopny we właściwym znaczeniu jest uchybieniem przeciw sprawiedliwości zwłaszcza gdy wyrażony jest na zewnątrz słowami lub czynami. Bliźni ma rzeczywiście prawo do dobrej opinii; po prawie do pełnienia swego obowiązku słusznie dba on o nią bardziej niż o prawo własności. Powinniśmy szanować to prawo innych, jeśli chcemy, by szanowano nasze.
Poza tym dość często sąd pochopny jest fałszywy; jakżeż chcemy sądzić z pewnością o wewnętrznych intencjach jakiejś osoby, której wątpliwości, błędów, trudności, pokus, dobrych pragnień, skruchy nie znamy? Jak możemy wyobrażać sobie, że lepiej od niej wiemy, co ona mówi Bogu na modlitwie? Jak sądzić sprawiedliwie, jeśli się nie zna sprawcy?


A nawet jeśli sąd pochopny jest prawdziwy, nie przestaje być uchybieniem przeciw sprawiedliwości, ponieważ wydając go przywłaszczamy sobie jurysdykcję, której nie mamy.Tylko Bóg może osądzać zdecydowanie ukryte intencje serc, te, które nie są dostatecznie ujawnione. Dlatego nawet Kościół: ,,de internis non iudicat - tego, co wewnętrzne, nie sądzi”.

Sąd pochopny
jest również brakiem miłości. W oczach Boga najgorsze jest nie to, że ten pośpieszny sąd jest często fałszywy, a zawsze niesprawiedliwy, lecz że płynie on z nieżyczliwości, mimo że jest często formułowany pod maską życzliwości, która tylko udaje miłość. Ten, kto sądzi pochopnie, jest nie tylko sędzią, przywłaszczającym sobie nad duszami braci jurysdykcję, której nie posiada, lecz jest sędzią sprzedajnym z racji swego egoizmu i pychy, sędzią czasem bezlitosnym, który umie tylko potępiać i który niebacznie usiłuje narzucać prawa Duchowi Świętemu, uznając tylko swoją słuszność.

Zamiast widzieć w bliźnim dziecko Boże, brata powołanego do tego samego szczęścia co my, widzi w nim obcego, może współzawodnika, którego należy usunąć i poniżyć. To bardzo oddala od kontemplacji rzeczy Bożych; jest to zasłona na oczach duszy.

Jeśli nawet nie dochodzi do tego, zdarza nam się jednak sądzić zuchwale o wnętrzu czyjejś duszy, aby cieszyć się swoją przenikliwością i okazywać ją. Pamiętajmy, że tylko Bóg widzi sumienia bez osłony.
Bądźmy ostrożni. Pamiętajmy, z jakim naciskiem Pan Jezus mówi:
„Nie sądźcie!”
W chwili, gdy sądzimy pochopnie, nie przewidujemy, że może za chwilę wpadniemy w grzech cięższy niż ten, który zarzucamy bliźniemu. Widzimy źdźbło w oku bliźniego, a nie widzimy belki w naszym. A jeśli zło jest oczywiste, czyż Bóg wymaga, by go nie widzieć? Nie, ale zabrania szemrać w pysze.Nakazuje nam czasem, właśnie w imię miłości, dokonać upomnienia braterskiego z życzliwością, pokorą, łagodnością, jak poucza Ewangelia św. Mateusza i jak to tłumaczy św. Tomasz?. Trzeba się zastanowić, czy jest to możliwe i czy jest nadzieja poprawy, czy też należy się odwołać do przełożonego, by go upomniał.
Wreszcie - jak twierdzi św. Katarzyna Sieneńska - gdy zło jest oczywiste, doskonałość wymaga nie tylko, aby nie szemrać, lecz by się nad winnymi litować i choć w części przyjąć na siebie jego winę przed Bogiem, naśladując Pana Jezusa, który przyjął na siebie na krzyżu wszystkie nasze grzechy. Czyż nam nie nakazał:

„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jakom Ja was umiłował" (J 13,34).

Trzeba więc powstrzymywac się od sądu pochopnego, by przyzwyczajać się do widzenia bliźniego w świetle wiary i do odkrywania w nim życia łaski lub przynajmniej jego natury jako obrazu Boga, który łaska powinna uszlachetniać.

Nie wystarcza patrzeć na bliźniego życzliwym spojrzeniem, trzeba miłować go skutecznie. W jaki sposób? Znosząc jego wady, oddając dobrym za złe, unikając zazdrości, prosząc o jedność serc.
Łatwiej znosi się wady innych, jeśli się zrozumie, że to, co nas w nich niecierpliwi, nie jest grzechem ciężkim w oczach Boga, lecz raczej właściwością temperamentu: nerwowością lub przeciwnie, apatią, pewną ciasnotą sądu, brakiem jego trafności, jakąś manią przodowania lub inną tego rodzaju ułomnością. Nawet jeśli to trudne, nie należy pozwalać sobie na irytację zła które Bóg dopuścił, nie trzeba dopuścić, by gorliwość nasza obróciła się w gorycz, skarżąc się na innych nie wyobrażajmy sobie, że my już osiągnęliśmy ideał. W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, modlilibyśmy się jak faryzeusz.

Aby znosić wady innych, trzeba pamiętać, że Bóg dopuszcza zło jedynie dla wyższego dobra; ktoś powiedział, że działanie Boga polega na wyciąganiu dobra ze zła, podczas gdy my możemy czynić dobro tylko przy pomocy dobra. Zgorszenie złem, wywołujące zgorzkniałą i niewczesną gorliwość, uczyniło bezpłodnymi wiele reform. Trzeba mówić prawdę z umiarkowaniem i dobrocią, a nie pałać nienawiścią. Trzeba też unikać niedyskrecji, która skłania do mówienia bez wystarczającej przyczyny o wadach bliźniego. Jest to obmowa i może doprowadzić do oszczerstwa.

Ewangelia nas uczy, że trzeba nie tylko znosić wady innych, ale odpłacać dobrem za zło przez modlitwę, dobry przykład, wzajemną pomoc. Podają, że jednym ze środków zdobycia życzliwości św. Teresy od Dzieciątka Jezus było sprawienie jej przykrości. Praktykowała ona rzeczywiście radę Pana Jezusa:


„A temu, który się chce z tobą prawować i suknię twoją zabrać, daj mu i płaszcz” (Mt 5,40). Dlaczego? Dlatego, że nie tyle chodzi o obronę twoich praw doczesnych, co o pozyskanie duszy twego brata na wieczność,o doprowadzenie jej do prawdziwego życia, które się nie kończy. Szczególnie skuteczna jest modlitwa za bliźniego w chwili, gdy mamy przez niego cierpieć, tak jak skuteczna była modlitwa Pana Jezusa za Jego katów i modlitwa św. Szczepana, pierwszego męczennika, gdy go kamienowali.

Trzeba również unikać zazdrości, rozumiejąc, że powinniśmy święcie korzystać z zalet przyrodzonych i nadprzyrodzonych, które Pan Jezus dał innym, a których nie znajdujemy w sobie. Św. Paweł mówi (1 Kor 12,15-27):

„Jeśliby rzekła noga: Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała - czy dlatego do ciała nie należy? I jeśliby rzekło ucho: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała - czy dlatego do ciała nie należy? Gdyby całe ciało było okiem, gdzież słuch? I gdyby było słuchem, gdzież powonienie? Ale Bóg każdy członek po mieścił w ciele, jako chciał. I gdyby wszystkie były jednym członkiem, gaz byłoby ciało? Lecz teraz wprawdzie wiele jest członków, ale jedno ciało. I nie może oko powiedzieć ręce: Nie potrzeba mi ciebie; albo znowu głowa nogom: Nie jesteście mi potrzebne... Lecz i Bóg ciało tak urządził... aby członki wzajemnie troszczyły się jedne o drugie. A jeśli cierpi jeden członek, wszystkie członki z nim cierpią i jeśli jeden członek czci doznaje, wszystkie członki się z nim radują. A wy jesteście ciałem Chrystusowym, jedni drugich członkami”.

Reka korzysta z tego, że oko widzi, podobnie i my korzystamy z zasług innych ludzi. Powinniśmy więc korzystać z zalet innych, zamiast pozwalać sobie na zazdrość. Trzeba szczególnie postępować z miłością w stosunku do podwładnych, którzy są słabsi, i do przełożonych, którzy mają większe ciężary.Nie należy podkreślać ich wad, może my na ich miejscu postępowalibyśmy gorzej. Trzeba natomiast pomagać im jak najbardziej i w sposób dyskretny, jeśli tak można powiedzieć, niedostrzegalny.

Wreszcie należy modlić się o jedność umysłów i serc. Pan Jezus modląc się za uczniów swoich mówił:

A chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby byli jedno, jako i My jedno jesteśmy” (J 17,22).

W Kościele pierwotnym, jak opowiadają Dzieje Apostolskie (4,32)

„mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę, i nikt z nich tego, co miał, swoim nie nazywał, ale wszystko mieli wspólne”.

Rozszerzając się w świecie Kościół nie zdołał zachować wśród swoich członków tak ścisłego współżycia, ale zgromadzenia zakonne i bractwa chrześcijańskie powinny przypominać jedność serc pierwotnego Kościoła. Tam gdzie wszystko, co zewnętrzne, jest wspólne i gdzie istnieje wspólność modlitwy, powinna istnieć też jedność wewnętrzna, inaczej strona zewnętrzna i modlitwy wspólne byłyby kłamstwem wobec Boga, ludzi i nas samych.
To zjednoczenie serc przyczynia się do nadania Kościołowi blasku i cechy świętości, co wymaga jedności wiary, kultu, hierarchii, nadziei i miłości.
Ta miłość promieniująca, która łączy różne członki Mistycznego Ciała Zbawiciela, mimo różnorodności czasów, krajów, temperamentów i charakterów, jest znakiem, że Słowo stało się ciałem, że przyszło między nas, by nas złączyć i ożywić. On sam to powiedział w modlitwie kapłańskiej:


„A chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby byli jedno, jako i My jedno jesteśmy... i aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i umiłowałeś ich, jakoś i Mnie umiłował" (J 17,22n).

Reginald Garrigou-Lagrange OP


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Sob 16:57, 31 Lip 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 27 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:39, 03 Lis 2023    Temat postu:

Postanowiłem wrócić do tematu "miłości". Bo zrodziło się we mnie mnóstwo wątpliwości. Wiele się mówi o miłości, mówi się także o patologiach miłości i jej imitacjach jak np różne orientacje seksualne, dewiacje. I jakby eliminacja tych patologii miała doprowadzić do zdrowej miłości że nagle wszystko będzie dobrze. Podobnie jakby eliminacja grzechów prowadziła też do tego że wszystko będzie wspaniale.

Uważam że tak jednak nie jest, nie wystarczy nawet być miłosiernym. Bo w odniesieniu do drugiego człowieka , nie jest możliwe żeby od każdego odwzajemniać miłość. W książkach teologicznych wyczytać można że miłość jest jedna, że tą samą miłością miłuje się bliskich, najbliższych, a także tą samą miłością powinno się miłować nieprzyjaciół.

Ostatnio trafiłem na te 2 filmiki dotyczące problemu uzależnienia od miłości i sprawa się bardziej komplikuje. Dochodzę do wniosku że jedynie miłość Boga nie uzależnia choć jesteśmy od niej najbardziej uzależnieni bo nas podtrzymuje przy życiu itd. I to że nie widzimy Boga , ma swoje racje że nas to nie zniewala. Ale że w człowieku widać ten ślad Boga, że jeden człowiek dla drugiego potrafi być zbyt piękny, bo potrafi zachwycić przez jakieś dobro i piękno które się widzi w nim pomimo wad, to potrafi łatwo zniewolić w świecie kryzysu wartości.

A miłość między ludzka wydaje mi się jest skazana na odrzucenie i poniewierke łatwo może stać się uzależnieniem . Czy w ogóle może istnieć miłość bezinteresowna między ludzmi ? Czy to nie oszukiwanie się ? Miłość bezinteresowną, jednostronną chyba ciężko nazwać w ogóle miłością skoro miłość istnieje w relacji.

I czy z kolei miłość bezinteresowna to nie jest właśnie miłość interesowna ubrana w szaty samowystarczalności, błagająca o wzajemność ? To jest jak ślepa ulica, gdzie człowiek sobie wmawia że robi coś bezinteresownie, pokazując tym samym jaki jest zaradny i że sobie lepiej radzi, a później ma żal że jest ignorowany.

Z kolei bezinteresowność oparta na nieprzywiązywaniu się do ludzi, przypomina przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka jak powietrze jakby człowiek był środkiem w dziele własnego uświęcania się co by było upokarzające innych ludzi.

https://youtu.be/EBRYBMcetA4

[link widoczny dla zalogowanych]

Wg hymnu o miłości św. Pawła wydaje się że prawdziwa miłość jest bezinteresowna (nie szuka swego, Wszystko znosi, Miłość nigdy nie ustaje) ale czy możliwa do praktykowania miiędzy ludzmi?

Istnieje dla mnie kilka paradoksów , sprzeczności, które siłą rzeczy rodzą
po ludzku cierpienie z powodu miłości bezinteresownej. Przez wiarę jednak można mieć nadzieję że liczy się tyle ile miłowaliśmy. Ale czy powinno się w ogóle miłować na ślepo pomimo że ktoś inny jest zamknięty, lub odrzuca i po ludzku sobie nie życzy kontaktu ? Z jednej strony wydaje się że tak no bo dla miłości nie ma granic, ale z drugiej strony ważniejsza niż "ta nasza miłość" jest wolna wola drugiej osoby. Dla jednego człowieka coś jest miłością np poświęcony czas, ale dla drugiego wcale to już dobre nie musi być skoro jest otoczony samymi takimi ludzmi którzy wiele czasu mu poświęcają.

W pierwszym liście Jana czytamy co dla mnie jeszcze wszystko bardziej komplikuje :

7 Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. 8 Kto nie miłuje, nie zna Boga,

Myślę że uzależnienie od miłości rodzi się wtedy gdy nastąpi przywłaszczenie sobie czyichś gestów życzliwości w odniesieniu do własnej osoby, w kontekście gdzie bierze się pod uwagę różne stopnie relacji, podczas gdy druga osoba np wszystkich miłuje. Byłoby to proste dla wszystkich gdyby nie było stanu małżeńskiego , gdyby nie było podziału na kobietę i mężczyznę lub gdyby różne zachowania były bardziej jasne i okreslone.

Gdyby jednak wszyscy w powściągliwości nie przywłaszczali sobie cudzej życzliwości i nie odnosili do siebie, tylko ślepo np uważali że ta życzliwość to automatyczny odruch nic specjalnego, to jaka byłaby podstawa aby budować jakieś więzi, zakładać rodziny ?

W świecie gdzie coraz powszechniejsze staje się zjawisko wielości znajomości, nie określonych relacji, nazywania wszystkiego partnerstwem, nie da się odczuwać i myśleć w takich kategoriach stawiania wszystkiego na równi, co musi rodzić oszukaństwo w postaci uzależnienia od miłości która miłością nie jest. Powszechność tego zjawiska i skala nieokreślonych relacji, przypomina życie w jakiejś globalnej wiosce atrapie normalności .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Sob 1:02, 04 Lis 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13510
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:29, 16 Lis 2023    Temat postu:

Palma napisał:
Powiedzieć, kocham Boga to chyba jest najłatwiej, a co z ludźmi czy ich kochacie ?
Coraz dobitniej samo życie ukazuje mi, jak prosto i łatwo jest deklarować miłość Boga, co w zestawieniu z nieoczekiwanymi sytuacjami konfrontacji z potrzebującym bliźnim obnaża pustkę w sercu wielu.

uel napisał:
hymnu o miłości św. Pawła wydaje się że prawdziwa miłość jest bezinteresowna (nie szuka swego, Wszystko znosi, Miłość nigdy nie ustaje) ale czy możliwa do praktykowania miiędzy ludzmi?
Wydaje się, że skoro św. Paweł tak pisał, to znaczy że owszem, jest to jak najbardziej możliwe:

Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście pouczeni w Nim - zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie (Ef 4, 21)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Czw 17:42, 16 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Świeccy i kapłani Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin