Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Katolicyzm, a niedorzeczność t.ewolucji biologicznej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Pismo Święte w kościele katolickim / Biblia, a nauka - jaki kierunek weryfikacji?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:02, 03 Maj 2014    Temat postu: Katolicyzm, a niedorzeczność t.ewolucji biologicznej

Karol Darwin napisał kiedyś w jednym z listów :

"Często przeszywa mnie zimny dreszcz, gdy zadaję sobie pytanie, czy nie poświęcam się wymysłowi?" Idea

Jakże blisko prawdy byłeś już w swej intuicji, a jednak dałeś ponieść się fantazjom Ch. Lyell'a (" Zasady geologii"), rozczytując się w "Teorii Ziemii" Hutton'a z 1795 roku i myśląc o "kolumnie geologicznej", jak o boskim metronomie i temu też, że czytałeś łapczywie Malthus'a, który wyraźnie zmotywował ciebie - Darwinie - do adaptacji "teorii walki o byt" przez stwierdzenie :

"najsłabsze musi zginąć" Embarassed

Jakże blisko prawdy byłeś wątpiąc w swoje wiatraki .... Doszedłeś do humanizmu, którego naczelną zasadą jest to, że człowiek stał się dla siebie samego Bogiem ... Manifest humanistyczny z 1933 roku (pkt.1) stwierdza :

"Humaniści twierdzą, że Wszechświat stworzył się sam, sam nie istnieje, nie był stworzony". Embarassed

Nie ma żadnego powodu naukowego, aby nie wierzyć w Boga, ponieważ jedynym powodem wiary w ewolucję jest pożądliwość.:

"28 A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi.
29 Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; 30 potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe - pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, 31 bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości. 32 Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią."
(Rz 1, 28-32). Idea

Nie dziwię się zatem, że czytając ten fragment, że teoria ta stała się odskocznią dla fanatyzmu dyktatorów lub też zwolenników Nowego Porządku Świata.

Ewolucja jest wymysłem, jest wiarą w nieistnienie Boga, jednak sam Bóg nie wierzy w ateistów Laughing Pojęcie "ewolucja" to nadzwyczajna mantra, , ponieważ nie ma żadnych dowodów na to, aby zwierzę wydawało jakieś inne zwierzę
Ewolucja nie jest prawdziwa, ponieważ przyjmując jej reguły, człowiek nie będzie mógł odróżnić dobra od zła Exclamation

Wszystkie "dowody ewolucji" obalono już wiele lat temu i na razie nikt z ewolucjonistów nie ma pomysłu na dostarczenie "nowości" Laughing

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że termin "ewolucja" miał wg ewolucjonistycznej religii dotyczyć zmian w gatunkach, lecz tak naprawdę tych zmian gatunków nie obserwujemy. Pies nie daje innego gatunku, lecz odmiany. Liczy się rodzaj, nie zaś gatunek - "wymysł" ewolucjonistyczny ....
Sama ewolucja konia, tak pięknie schematycznie rozrysowana, nigdy nie miała miejsca ... Żadna prebiotyczna zupa nigdy nie doprowadziła do tego, że powstał człowiek.
Skamieniałości nie datują skał, a skały nie datują skamieniałości i tym bardziej nie istnieją skamieniałości przewodnie Exclamation
Zwierzęta nie są ze sobą spokrewnione, jak by tego chcieli ewolucjoniści ucząc nasze dzieci, że mamy wspólnego dziadka z szympansem na podstawie dużej zgodności genotypu i składu białkowego... Tymczasem nie ma tu mowy o wspólnym pokrewieństwie, lecz o wspólnym projektancie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pon 16:58, 27 Sie 2018, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
benedykt
Signifer
Signifer



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:09, 04 Maj 2014    Temat postu:

Pan Bóg z całości naukowcom dal poznać tylko 10 lub 15% - wiec o czym tu gadać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:23, 04 Maj 2014    Temat postu:

benedykt napisał:
Pan Bóg z całości naukowcom dal poznać tylko 10 lub 15% - wiec o czym tu gadać.
Właśnie dlatego warto mówić o tym, czego nie warto propagować , jako kłamstw.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
benedykt
Signifer
Signifer



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:28, 04 Maj 2014    Temat postu:

Przepraszam zle sie wyrazilem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:20, 12 Sty 2016    Temat postu:

W temacie o zakłamaniu neodarwinistów w ocenie materiału skamielinowego wskazałem na to, jak Darwin sam przyznał w liście do przyjaciela Wallcace'a, że traci już wiarę, choć w sposób niezauważalny.

Zadałem też pytanie o to, czy rzeczywiście ewolucjonizm opiera się na prawdzie Question

Jak widać z faktologii podawanej w tej sekcji na przestrzeni wielu tematów, w żadnym wypadku ewolucjonizm nie opiera się na prawdzie naukowej, a na dodatek wciska się mi niemal do gardła stwierdzenia, że nie należy mieszać Biblii z ewolucjonizmem, jako nauką. mam w tej sprawie swoją teorię, o której za chwilę poniżej wspomnę.

Wskazałem już wiele razy i nadal będę to czynił, że ewolucjonizm to pseudonauka - to hochsztaplerstwo mniej, bądź bardziej udane (bo pogmatwane).

Dlaczegóż mam symbolicznie odbierać stwierdzenie węża starodawnego do niewiasty:

"A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?"
(Rdz 3, 1).

Mamy tu do czynienia z nienawiścią do prawdy, a jej kierunek został obrany na człowieka z tego względu, iż jest stworzony na wzór i podobieństwo Boże. Widzimy przykład genezy nienawiści w [link widoczny dla zalogowanych] .

Ewolucjonizm , nie opiera się na prawdzie, lecz właśnie wzywa do zwątpienia w Słowo Boże, jako że ojcem kłamstwa jest szatan, a w nim nie było prawdy od zawsze. Podobnież i w darwinowskim i neodarwinowskim systemie od samego początku prawdy naukowej nigdy nie było i nie może być ( a tak sugerowała mi jedna osoba na forum, że jakoby ewolucjoniści odeszli od ewolucji człowieka). Nonsens, ponieważ ewolucja nie może pozbawić samej siebie swych własnych narzędzi działania Exclamation

W mojej opinii, cały problem zaczął się w Rdz 3, 1 , kiedy to człowiek uwierzył swemu zwątpieniu i uznał je - takim wyrazem uznania zwątpienia w słowa Boże zawarte w Biblii stał się neodarwinizm.

Nie jest to system naukowy, lecz system religijny i to tak zakorzeniony w społecznych powiązaniach, że kto będzie o tym mówił w szkołach, straci pracę i zostanie wystawiony na pośmiewisko w lożach "naukowych" szyderców. Tak i ze mną się czyni, ale mnie to nie zabije, choć rani serce.

Twierdzę więc, że fundamenty i ich pochodne w teorii ewolucji nie tylko, że nie są obojętne dla naszej wiary, ale wręcz przeciwstawiają się prawu Chrystusa - prawu miłości.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Sob 11:31, 07 Paź 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:56, 12 Sty 2016    Temat postu:

Ciekawa jestem, jak teraz uczy się dzieci w podstawówce,kiedyś człowiek pochodził od małpy a na religii, Bóg stworzył człowieka ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:11, 12 Sty 2016    Temat postu:

Palma napisał:
Ciekawa jestem, jak teraz uczy się dzieci w podstawówce,kiedyś człowiek pochodził od małpy a na religii, Bóg stworzył człowieka ?
Na religii obecnie, jeśli pada stwierdzenie, że Bóg stworzył człowieka, to natychmiast idzie za tym stwierdzenie, ale ... ...

No własnie, katecheta, aby nie być śmiesznym w oczach innych, musi dostosować się do standardu programu edukacji przyrodniczej, aby nie wyrzucono go z pracy i nie przepisano stosownych leków na długotrwałym L-4.

Mechanizm takiego indoktrynowania ewolucjonistycznego przedstawił świetnie Kent Hovind pokazując, jak można "łyknąć" mit o ewolucji banana.

Jak powstał banan? Oto odnóża martwego pająka składają się, pleśnieją i i zlepiają i tworzy się banan. Mało kto w to uwierzy, gdyby nie to, że na przekroju poprzecznym banana znajdziemy punkty, które maja być reprezentacja resztek (ewolucja) tych odnóży Laughing

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak wyglądają w satyrze tzw. podstawy naukowe ewolucjonizmu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Wto 11:17, 12 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Water-mix
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 01 Cze 2014
Posty: 1470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 55 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:01, 12 Sty 2016    Temat postu:

hahhahahah

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:58, 12 Sty 2016    Temat postu:

exe napisał:
No własnie, katecheta, aby nie być śmiesznym w oczach innych, musi dostosować się do standardu programu edukacji przyrodniczej, aby nie wyrzucono go z pracy i nie przepisano stosownych leków na długotrwałym L-4.


Religii również uczą księża katecheci i oni też opowiadają te bajki i ich też by wyrzucono z pracy ?
Jeśli Apostołowie ze strachu, zaczęli źle nauczać, ciekawa jestem co na to Jezus ?
Nie możemy ze strachu, popierać przeciwników Kościoła a to tylko dlatego bo oni nie wierzą i nie przyjmują tego co Bóg pokazuje i co mówi do nich.
Gdyby wierzyli to i oni by wiedzieli jak jest prawda.
A z tym pająkiem to dobre jest :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:16, 12 Sty 2016    Temat postu:

I właśnie o to mi chodzi na tym forum nieustannie, a o co zostałem odsądzony od czci i wiary, że jeśli tak zasadnicze sprawy przekazu biblijnego będziemy spłaszczać do poszukiwania wymiarów symbolicznych, to prędzej czy później, staniemy oko w oko z problemem aporii w naszym życiu i będziemyusieli wybrać: albo Biblia jest Księgą prawdziwą, albo nie jest.

Darwin sam pokazał, że postawił siebie pod ścianą wyboru, wbrew zapewnieniu pewnych osób na tym forum, że ewolucjonizm jest neutralny, jakże więc można powtarzać jego błędy? Czy to mądre jest?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Wto 13:18, 12 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palma
Hastatus prior
Hastatus prior



Dołączył: 17 Lip 2014
Posty: 1158
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Gliwice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:22, 12 Sty 2016    Temat postu:

Mądre jest, powtarzanie to czego Jezus nauczał i wdrażanie w życie to Boskie Słowo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Water-mix
Princeps prior
Princeps prior



Dołączył: 01 Cze 2014
Posty: 1470
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 55 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:25, 13 Sty 2016    Temat postu:

Biblia jest świętą księgą i wydarzenia w niej opisane są prawdziwe a nie tylko ''umoralniających opowiastek''
Tymbardziej ze niejedne badania udowodniły, ze Biblijne opowieści wydarzyly się w rzeczywistości

https://www.youtube.com/watch?v=AD8_OmvPpxQ

Poza tym, a może przede wszystkim Jezus, ktoremu nikt realności nie odmówi,
nigdy nie traktował biblijnych zdarzeń symbolicznie, a prorocze księgi wypełniał . Apostołowie również nie traktowali tej księgi tylko jako zbior bajek wiec i my nie powinniśmy .


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Water-mix dnia Śro 2:26, 13 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beast
Imaginifer
Imaginifer



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:42, 17 Sty 2016
PRZENIESIONY
Nie 16:52, 17 Sty 2016    Temat postu:

Cytat:
No właśnie Bracie. Nie spotkałeś teorii, lecz hipotezę, bo system makroewolucji nie ma żadnego potwierdzenia w przyrodzie.

O tym jednak Piszemy tutaj

Zaklinanie rzeczywistości ma sporą siłę, ja jednak trzymał się będę terminologii wyznaczonej przez mądrzejsze ode mnie osoby zajmujące się zagadnieniem: na ten moment posiadamy sprawdzalną naukowo teorię ewolucji (niestety z racji horyzontu czasowego wiele rzeczy nie można udowodnić przez dowód bezpośredni, co jak się zdaje jest tym brakiem potwierdzenia w przyrodzie o którym wspominasz) oraz niesprawdzalną hipotezę nienaukową kreacjonizmu.

Dramat z ustaleniem prawdziwej z tych dwóch polega na tym, że teoria ewolucji być może kiedyś zostanie zastąpiona przez inną - i nikomu zmiana gruntu pod nogami nie zachwieje świata, natomiast gdyby jakimś cudem okazało się(tzn. (u)dało się udowodnić), że kreacjonizm jest fałszywy, to 2/3 ludzi na świecie miało by problem - dobrze więc, że kreacjonizm sformułowany jest w postaci nieweryfikowalnej hipotezy nienaukowej.

A swoją drogą to mam nadzieję, że wielcy przywódcy religijni w jakiś sposób włączą tą teorię naukową do światopogladu z religijnym kreacjonizmem - myślę, że jest to jedyna realna metoda na pogodzenie hipotetycznego konfliktu nauka<>wiara (mówię hipotetycznego, gdyż w zasadzie zakres tych obszarów powinien być rozdzielny).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:49, 17 Sty 2016
PRZENIESIONY
Nie 16:59, 17 Sty 2016    Temat postu:

Odwołanie się do sprawdzalności czegoś w przyszłości ma status błędu logicznego.
Moje tezy kreacjonistyczne nie są jak na razie obalone, a za to bardzo sprawnie wskazują na logiczną niespojność hipotez darwinowskich i neodarwinowskich. Żadna z nich nie ma podstaw w faktach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beast
Imaginifer
Imaginifer



Dołączył: 01 Gru 2012
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:09, 17 Sty 2016
PRZENIESIONY
Nie 17:02, 17 Sty 2016    Temat postu:

exe napisał:
Odwołanie się do sprawdzalności czegoś w przyszłości ma status błędu logicznego.
Moje tezy kreacjonistyczne nie są jak na razie obalone, a za to bardzo sprawnie wskazują na logiczną niespojność hipotez darwinowskich i neodarwinowskich. Żadna z nich nie ma podstaw w faktach.


W tym jednym masz rację: hipotezy kreacjonistyczne nie są obalone i nigdy nie będą.

Może podejdźmy do tematu od drugiej strony, spróbujmy pomyśleć kreatywnie i znaleźć odpowiedź na pytania:
co musiało by się wydarzyć, aby uznać kreacjonizm za fałszywy? Jak mógłby wyglądać/brzmieć/pachnieć dowód na fałszywość kreacjonizmu? Czym by był?

Tezy neodarwinowskie nie mają podstaw w faktach.... coż może i tutaj podejdźmy od drugiej strony:
jak mógłby wyglądać fakt, który potwierdza ewolucjonizm? Jakie znalezisko/badania należałoby posiadać, jak ono powinno wyglądać, aby uznać ewolucję za prawdę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:13, 17 Sty 2016    Temat postu:

I w tym jest szkopuł Bracie, że chcesz wyręczyć się sprytnie mną, aby odpowiedzieć sobie samemu na pytanie o sens wiary w ewolucjonizm. To Twoje zadanie beast, bo jesteśmy w tej rozmowie stronami. Wink

Ja konsekwentnie przeprowadzam swoje wywody i "wizję", z których płynie nadzieja.

Czy ty masz nadzieję ???

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pitong
Aquilifer
Aquilifer



Dołączył: 27 Sty 2014
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: ŁÓDŹ
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:23, 17 Sty 2016    Temat postu:

beast napisał:
exe napisał:
Odwołanie się do sprawdzalności czegoś w przyszłości ma status błędu logicznego.
Moje tezy kreacjonistyczne nie są jak na razie obalone, a za to bardzo sprawnie wskazują na logiczną niespojność hipotez darwinowskich i neodarwinowskich. Żadna z nich nie ma podstaw w faktach.


W tym jednym masz rację: hipotezy kreacjonistyczne nie są obalone i nigdy nie będą.

Może podejdźmy do tematu od drugiej strony, spróbujmy pomyśleć kreatywnie i znaleźć odpowiedź na pytania:
co musiało by się wydarzyć, aby uznać kreacjonizm za fałszywy? Jak mógłby wyglądać/brzmieć/pachnieć dowód na fałszywość kreacjonizmu? Czym by był?

Tezy neodarwinowskie nie mają podstaw w faktach.... coż może i tutaj podejdźmy od drugiej strony:
jak mógłby wyglądać fakt, który potwierdza ewolucjonizm? Jakie znalezisko/badania należałoby posiadać, jak ono powinno wyglądać, aby uznać ewolucję za prawdę?


Wystarczyłoby, aby tzw. "dowody" na ewolucję (tak są nazywane) typu "brakujące ogniwo" nazwane "Lucy" (z czego zaczerpnął ubiegłoroczny film o tym samym tytule) nie okazywałyby się bardzo naciąganymi hipotezami podciąganymi pod z góry założoną tezę lub wręcz podłymi fałszerstwami. Owa Lucy którą wszędzie pokazuje się jako pół małpę-pół człowieka to było zaledwie parę kości znalezionych w promieniu wielu metrów.
Wystarczyłoby, że główna metoda ustalania wieku skał czy skamielin byłaby spójna i udowadnialna i nie byłoby masy tzw. artefaktów w nie pasujących ani do wyżej wspomnianej metody, ani do datowania radiowęglowego. Ludziom tak już mózgi wyprano, że odruchowo się zastanawiają, jak to możliwe że ileśtamset milionów lat temu takie to a takie przedmioty (jak np. skamieniały kilof) mogłyby istnieć, zamiast zastanowić się, czy to aby na pewno były miliony lat a cała metoda jest nic nie warta?

Taka nauka z samego założenia jest ścisła (lub raczej być powinna) więc tak jak w matematyce, gdy wymyślisz jakiś wzór który działa, a potem ktoś da ci taki przykład, że jednak nie zawsze, świadczy to o tym że się myliłeś, tak i tutaj - jeśli masz teorię i choćby jeden wyjątek, znaczy, że teoria nie jest prawdziwa. A w tym wypadku takich wyjątków jest cała masa. Warto abyś poczytał, bo informacje takie są na wyciągnięcie ręki). I sądzę, że obydwie teorie (kreacjonistyczna i darwinowska) wymagają równej wiary, lecz tylko w przypadku tej pierwszej jej wyznawcy się do tego przyznają. Uczciwością więc byłoby oświadczenie, iż jest to tylko TEORIA, będąca czymś niezmiernie dalekim od FAKTU. Nie bez kozery utarło się "teoria ewolucji" o czym środowiska wszelakie zdają się zapominać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:44, 20 Sty 2016    Temat postu:

Ciągnąc pewien wątek z tematu: Czy dinozaury były współczesne człowiekowi? przypominam ogromnę chęć pokazania mi mojej żenującej nieprawomyślności w obliczu rzekomo twardego, ewolucyjnego nauczania Kościoła i w obliczu rzekomej pychy w obliczu wypowiedzi autorytetów papieskich, jako o wiele wykształconych ludzi ode mnie (nie przeczę - piszę tylko tam, że to są wszak tylko ludzie) :
Marek MRB napisał:
Ratzinger:
"Wiara chrześcijańska przyjmuje, ze świat powstał w następstwie skomplikowanego procesu ewolucyjnego, ale w swych głębiach wywodzi się z Logosu. Teoria ewolucji nie usuwa wiary; ani jej nie wzmacnia. Ale ją zaprasza do zrozumienia głębiej siebie samej i do pomocy w ten sposób człowiekowi do zrozumienia siebie i stawania się coraz bardziej tym, kim jest; bytem, który przez wieczność może mówić <Ty> do Boga. A sama wiara w stworzenie również w świetle wyników nauki jest 'lepsza hipotezą', wyjaśniającą więcej niż wszystkie inne teorie''"
W żałosnym nowym zwrocie starej kontrowersji neodarwiniści starają się ostatnio przedstawiać nowego Papieża, Benedykta XVI, jako zwolennika ewolucji, co też i ty powielasz ;) Cytujesz więc za nimi to słynne zdanie, dotyczące wspólnego pokrewieństwa, a pochodzące z dokumentu wydanego w 2004 roku przez Międzynarodową Komisję Teologiczną.

Przypominając, że Benedykt był w tym czasie przewodniczącym tej komisji dochodzą do wniosku, że Kościół Katolicki nie ma żadnych zastrzeżeń do „ewolucji” w powszechnym dla biologów rozumieniu tego słowa, czyli w sensie synonimu teorii neodarwinizmu. :)

Jednak dokument Komisji potwierdza odwieczne nauczanie Kościoła Katolickiego co do rzeczywistości zamysłu w przyrodzie.

W komentarzu, dotyczącym licznych zniekształceń znaczenia listu Jana Pawła o ewolucji z roku 1996, Komisja przestrzega przed „używaniem tego listu jako przykrywki dla aprobaty wszystkich teorii ewolucji, włączając w nie teorie neodarwinowskiej proweniencji, które explicite zaprzeczają, by Opatrzność Boża miała jakąkolwiek przyczynową rolę w rozwoju życia w Kosmosie.

Co więcej, zdaniem komisji „Bezkierunkowy proces ewolucji — wykraczający poza granice Bożej Opatrzności — nie może po prostu zaistnieć.

Mamy do czynienia z rzekomą aprobatą papieską dla ewolucjonizmu Question

A nie czytałeś, co jeszcze w świetle tego tekstu pisał kardynał Ratzinger podczas intronizacji Question :

"Nie jesteśmy jakimś przypadkowym i bezsensownym produktem ewolucji. Każdy z nas jest wyrazem myśli Bożej. Każdy z nas stał się upragnionym, ukochanym i wręcz koniecznym. 'Nie możemy powiedzieć: stworzenie albo ewolucja. Właściwa formuła musi być taka: stworzenie i ewolucja, gdyż obydwie rzeczywistości odpowiadają na dwa różne pytania' " 2 różne pytania, jednak nie mamy do czynienia z początkiem w ewolucji.

Czyżbyś chciał powiedzieć ustami papieża Benedykta XVI, że jako gruntownie wykształcony człowiek nie wiedział o tym, iż neodarwinizm jest wymyślony po to, by zignorować ogromną oczywistość celowości i projektu odnalezioną przez nowoczesną wiedzę przyrodniczą?

Jeszcze raz przypomnę tu o tym, na co siezgodzilismy wspólnie: owe 2 magisterium muszą być komplementarne. Idę więc dalej.

Co do św. Jana Pawła II, to zwraca uwagę płytkość odczytywania jego stwierdzeń, przed czym przestrzega kardynał Christoph Schönborn.

A więc odnośnie przekłamań na temat znaczenia dokumentu Jana Pawła II trzeba wyraźnie stwierdzić , że od roku 1996, w którym papież św. Jan Paweł II powiedział, że teoria ewolucji (termin, którego bliżej nie zdefiniował) jest „czymś więcej niż hipotezą” , obrońcy dogmatu neodarwinowskiego często powoływali się na rzekomą akceptację, względnie zgodę Kościoła rzymskokatolickiego (patrz Marek MRB) , broniąc swojej teorii, jako możliwej do pogodzenia w jakiś sposób z wiarą chrześcijańską - tak też czyni i pan Marek MRB - który odsądza mnie od czci i wiary (" 'u 'la 'la " - nigdy nie poważyłbym się tak powiedzieć komuś w oczy).

Ale to nieprawda, co mi się zarzuca.

Kościół Katolicki, pozostawiając dociekaniom przyrodniczym wiele szczegółów związanych z historią życia na Ziemi, głosi, że w świetle rozumu intelekt ludzki może łatwo i wyraźnie rozpoznać celowość i zamysł w świecie natury, do którego należy świat istot żywych.

Idea ewolucji, jeśli ją rozumieć jako pochodzenie od wspólnego przodka, może być prawdziwa, lecz rozumiana w sensie neodarwinowskim jako niekierowany i nieplanowany proces powstawania przypadkowych zmian i naturalnej selekcji nie może być prawdziwa. Każdy system poglądów, który stawia sobie za zadanie zaprzeczenie lub zaproponowanie wyjaśnienia pomijającego przytłaczające dowody na rzecz projektu widocznego w świecie istot żywych jest ideologią, a nie nauką.

Ideologią jest więc makroewolucja, którą próbuje się mixować z mikroewolucją, której nikt nie kwestionuje. :)

Rozważmy to, czego naprawdę nauczał nasz ukochany Jan Paweł.

Mimo że jego ogólnikowy i drugorzędny list na temat ewolucji stale i wszędzie jest cytowany, nie widać, aby ktoś - a więc i Marek MRB - zastanawiał się nad tymi jego komentarzami, które Papież wygłaszał od roku 1985, a które przedstawiają z całą wyrazistością jego nauczanie w sprawach dotyczących Przyrody.

Wszystkie obserwacje dotyczące rozwoju życia prowadzą do podobnych konkluzji: ewolucja form żywych, której etapy i mechanizmy bada przyrodoznawstwo, ujawnia zachwycającą wewnętrzną celowość" , zaś neodarwinizm zakłada bezcelowość (przypadkowość "ukierunkowana" na statystykę). Tymczasem św. Jan Paweł II stwierdza:

"Teorie przyrodnicze, które usiłują wymknąć się tej oczywistości projektu przywołując działanie „przypadku i konieczności”, nie są wcale naukowe, lecz, są kapitulacją ludzkiej inteligencji.".


Trzeba więc powiedzieć, że papież św. Jan Paweł II mówił o mikroewolucji, ponieważ tylko ona jest potwierdzona, choć nie w pełni znana co do mechanizmów działania. Dlatego nie dziwne jest, że dalej pisze święty: Celowość , która kieruje tymi bytami bez ich udziału i bez ich wpływu, skłania człowieka do przypuszczeń o istnieniu umysłu, która jest ich wynalazcą, ich Stwórcą.".

A dalej Papież stwierdza:

"Tym wszystkim wskazówkom istnienia Boga Stwórcy niektórzy przeciwstawiają moc przypadku lub mechanizmów właściwych materii. Mówienie o przypadku w Kosmosie, który jest tak bardzo złożony w swoich elementach i tak cudownie celowy w swoim [dynamizmie] życia, oznaczałoby rezygnację z poszukiwania wyjaśnienia tego, co w tym świecie dostrzegamy. Byłoby to uznanie skutków bez przyczyny. Byłaby to abdykacja naszej ludzkiej inteligencji, wyrzekającej się poszukiwań i dążenia do rozwiązywania problemów."

Należy zwrócić uwagę na to, że słowo „celowość” jest terminem filozoficznym, synonimem przyczyny celowej, ukierunkowania, projektu, zaś ewolucjonizm (chodzi tu o makroewolucję) jest zaprzeczeniem celowości Boskiej).

Rok później, podczas audiencji generalnej Jan Paweł II konstatuje, że „prawda wiary o stworzeniu z całą oczywistością radykalnie przeciwstawia się teoriom filozofii materialistycznej. Te bowiem uznają kosmos jako rezultat ewolucji materii, redukowalny do czystego przypadku i konieczności.”

Oczywiście, zgadza się to z autorytatywnym tekstem Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Ludzka inteligencja jest niewątpliwie zdolna do odpowiedzi na pytanie dotyczące początków. Istnienie Boga Stwórcy może być bezbłędnie poznane poprzez Jego dzieła, przy pomocy światła ludzkiego rozumu”.

Katechizm Kościoła Katolickiego podaje (40), że "40 Ponieważ nasze poznanie Boga jest ograniczone, ograniczeniom podlega również nasz język, którym mówimy o Bogu. Nie możemy określać Boga inaczej, jak tylko biorąc za punkt wyjścia stworzenie, i to tylko według naszego ludzkiego, ograniczonego sposobu poznania i myślenia..

Pamiętając o tym, że musimy spojrzeć na wszystko niejako "od dołu" nadal wzywam wszystkich zwolenników szkoły "ewolucjonistycznej", szczególnie szanownego pana Marka MRB na rozmowę o tym, czy neodarwinizm jest właściwym punktem wyjścia dla spojrzenia na przekaz biblijny.?

Marek MRB napisał:
według Ciebie Biblia twierdzi inaczej to błąd."
Biblia nie wskazuje w żaden sposób na makroewolucjonizm, o mikroewolucji nic nie mówi (wszak nie jest podręcznikiem przyrodoznastwa - tu się zgadzamy) natomiast co do kreacjonizmu - nawet naukowego, to jest on oczywisty, czyż nie Question

Skoro kreacjonizm jest spójny logicznie, w przeciwieństwie do neodarwinizmu, to chyba tym bardziej nie ma w tym przeszkód, bym uznał - pomimo symbolizmu Biblii, a może właśnie dzięki temu symbolizmowi - jej [Biblii] kreacjonistyczne przesłanie nawet poprzez próby odczytania jej zapisów na sposób naukowy Question

Co ciekawe, jakoś na polu historii nikomu nie przeszkadza powiedzieć, że Biblia jest co rusz weryfikowana pozytywnie przez odkrycia archeologiczne, ale gdy już mowa o przyrodoznawstwie, to odnoszę wrażenie, że "naruszyłem świętego Grala" zarówno biblistyki, jak i naukowości. Czyżby Question

W temacie Neandertalczyk - manipulacja ewolucjonistyczna powiedział też Marek MRB:
Marek MRB napisał:
Kolejny raz nie przeczytałeś tego co napisałem - nie przytaczałem tego tekstu ani po to by argumentować za teorią ewolucji, ani by wypowiadać się na tematy "czy australopitek był człowiekiem" (zwłaszcza że to rzecz definicji jaką się przyjmie, a nie nazwy".


No, ale tutaj to już "popłynąłeś", ponieważ każda definicja jest sadem prawdziwym, bo orzeka o autorze definicji cechę, która mu przysługuje. Toteż każda definicja tyczy się faktu, który wraz z nią powstaje i w niej się zawiera. Każda definicja jest więc prawdziwa, atoli nie każda definicja jest praktyczna i użyteczna i o to tu idzie, kolego ;) Jak wiesz, pojęcie utworzone przez jakąś definicję nie musi odpowiadać rzeczywistości, lecz być tylko hipotezą. Ty chciałeś hipotezy ewolucyjne uwiarygodnić przez powagę Kościoła i przez wypowiedzi następców Piotrowych, ale ci się nie udało. Doświadczenie mówi, że promujesz hipotezy.

Pozdrawiam i życzę owocnej nauki (tygodnik Niedziela to raczej tylko przedstawia niezbyt jaskrawo zarys problemu ;) )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Śro 18:28, 20 Sty 2016, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:33, 30 Cze 2016    Temat postu: Metafizyczna krytyka ewolucjonizmu przyrodniczego

Dotychczasowe polemiki, które prowadzono i prowadzi się w wielu miejscach sieci na temat roli ewolucjonistycznego [sensu (neo)darwinowskiego] schematu wyjaśniania przyrody, nie wyczerpują tematu w moim odczuciu.

Bynajmniej nie jest to wprost jakaś wina dyskutantów, a raczej trzeba by poszukać nie-wprost problemu wyjaśnienia przesłania ewolucyjnego u samych podstaw jego powstania. Niewątpliwie dla mnie i chyba każdy ze mną się zgodzi, że u samej podstawy (nie jednak początku) powstania jakiegokolwiek modelu, jakiejkolwiek konstrukcji intelektualnej stoi myśl.

Człowiek od zarania swego istnienia, a konkretniej - od czasu upadku Adama i Ewy, poszukuje odpowiedzi na pytania: "jak", "dla-czego", "dzięki czemu", mogąc ogarniać świat poprzez prowadzenie dyskursu - przeciwnie więc do aniołów - małymi kroczkami, ale do celu ...

Ewolucjonistyczna teoria wskazuje wszystkim, że w zasadzie jest niekwestionowanym modelem wyjaśniania przyrodniczej rzeczywistości, której doświadczamy. Czyni to niemal cały świat naukowy, czyni to również wielu znanych i szanowanych osobistości konsekrowanych, niejednokrotnie uprawiających zawodowo przyrodoznawstwo.

A wszystek ten wysiłek ludzki wziął się stąd, iż świat przedstawia się nam, jako zadziwiająca mozaika bytów tak różnych od siebie, że niepodobna ich ze sobą koligacić, a jednoczenie ów świat niemal wprost narzuca się nam swoją zadziwiającą jednością organiczną. Tutaj powstało niegdyś jądro problematyki (aktualne - niestety - do dnia obecnego), której gros "rozwiązań ostatecznych" został przemycony do świata nauki, jako "niezbywalna" baza orzekania o dorzeczności konstrukcji teoretycznych modeli wyjaśniających relację pomiędzy jednością świata, a jego wielością (różnorodnością).

Niniejszym zamierzam wskazać pokrótce, jak bardzo teoria ewolucji biologicznej odstaje od jakiejkolwiek dorzeczności konstruowania systemów, a także na to, gdzie i z jakiego powodu powstał błąd orzekania o świecie rzeczywistym. uprzedzam, że miejscami mogę sprawiać trudności w czytaniu - szczególnie osobom, które nie zagłębiały się w takie niuanse wcześniej - a post będzie z konieczności długi. Uprzedzam również, że moją analizę będę prowadził na zasadzie "po nitce do kłębka" i wybiórcze czytanie nie jest wskazane, a nawet zaburzy proces rozumienia przedkładanych przeze mnie myśli. Jeśli więc komuś zależy, aby towarzyszyć mi na drodze konfrontowania podstaw (neo)darwinowskiej teorii ewolucji z rzeczywistymi prawami bytu, wymuszającymi adekwatne prawa myślenia, niechaj czyta powoli, a nawet wielokrotnie (jeśli ma jakieś wątpliwości co do rozumienia zagadnienia), co by nie zmarnować swego czasu poświęcając go niejako mojemu wystąpieniu.

Bardzo ciekawa sprawa powstaje już na samym początku mojego zadziwienia się tą rzekomo sprzeczną i niewyjaśnialną dorzecznie opozycją jedności i wielości świata. Widzimy nieustannie i po sobie, że nie mamy problemu w życiu praktycznym z odróżnianiem poszczególnych rzeczy, poszczególnych osób, a nawet poszczególnych zjawisk i stawiam "dolary przeciw orzechom", że nikomu nie przyjdzie do głowy nazwać normalną osobę, która zaprzeczy, że na przykład postawiony przed jej nosem talerz pożywienia jest nie do odróżnienia od talerza z pożywieniem wyobrażonego sobie. A jednak sam (neo)darwinizm stoi na gruncie takiego pojmowania (wyjaśniania) rzeczywistości, co w problematyce filozoficznej nazywa się monizmem.

Będę w niniejszej pracy starał się uzasadniać, że na gruncie monizmu własnie - stojącego w opozycji do naturalnie stwierdzanego przez nas pluralizmu bytowego - powstała teoria ewolucji Darwina i jej dalsze modyfikacje. Nie ma tu żadnej możliwości usprawiedliwienia nawet w obliczu jakiejś nieświadomej implementacji monizującej, ponieważ tak, czy owak, wzięła się ona z pogardy okazanej klasycznej realistycznej metafizyce, zaś sama pogarda bierze się z ignorancji - a dosadniej: z nieuctwa i megalomanii.

Niechaj nikt nie pomyśli, że problematyka opozycji monizmu wobec pluralizmu w swym wyrazie praktycznym musi koniecznościowo przekładać się na jakie praktyczne działania niszczące człowieka, lecz możliwość taka niestety realizuje się nader i to często nawet u osób głęboko związanych z Kościołem, które próbują argumentować, że ewolucjonistyczne patrzenie na świat nie zahacza destrukcyjnie na wiarę. człowiek jest wolny w swych praktycznych decyzjach od swojego stanowiska poznawczego, stąd takie nieraz rozbieżności pomiędzy teorią i praktyką codzienną.

Już Parmenides odrzucił drogę poznania zmysłowego, jako niepełnego, a nawet bezwartościowego i stwierdził, że tylko czysta myśl - nie kontaktująca się ze światem zewnętrznym potrafi ogarnąć rzeczywistość (droga czystego poznania intelektualnego).

Wiemy doskonale z logiki, że czysta myśl, nie związana z poznaniem zmysłowym, staje się tylko czystą, logiczną tautologią. A więc konsekwencją takiego postawienia sprawy stało się dla Parmenidesa to, że wszystko jest tym samym bytem.
Dołożył się i Heraklit ze swoją pra-zasadą (arche) - ogniem - jako jednorodnym tworzywem dla wszystkiego, które miało być kresem wszystkiego, ale i to jest niedorzecznym, skoro kresem zmian miała być czysta zmienność (ogień) !

Także i Demokryt, tak chętnie cytowany przez współczesnych filozofujących fizyków, wprowadzając niepodzielne cząstki - atomy (a-tomos), nie traktował ich, jako absolutnie prostych i niezłożonych, ale jako na swój sposób " złożone" z jakich właściwości wielkościowych i jakościowych.

Są to ewidentne stanowiska monizujące, niestety zgodne ze stanowiskiem współczesnych fizyków, którzy w ślad za Heisenbergiem są w stanie utożsamiać heraklitejski ogień z energią, jako arche - a więc ostatecznym podłożem zmian w przyrodzie, dzięki któremu pytanie "dzięki czemu?" ma już stracić status rozwiązanego i to na gruncie nauki.

Tymczasem w świecie nauki panuje chaos gorszy, niż w śmietniku osiedlowym, skoro nie zauważono (?), że energia sama jest czymś zmiennym i dlatego nie może stać się podstawą dla przemian substancjalnych. Nie może więc energia być jedynym tworzywem rzeczywistości, skoro sama jest substancją, a jej zmiany mają status przemian formalnych, jak każdej innej substancji (ciepło, elektryczność, etc).

Nie chcę w żaden sposób przynudzać o monizmie w fizyce, więc ograniczę się tylko do prostej konstatacji, że jakkolwiek owa "pierwotna substancja" byłaby nazywana (ogień, woda, energia), to jej konieczna prostota (niezłożoność) musi implikować jednoznacznie i absolutnie niemożność jakiejkolwiek zmiany substancjalnej, co całkowicie jest sprzeczne z doświadczeniem ludzkim, zdroworozsądkowym zresztą! sama więc energia w swej substancjalnej strukturze, musi posiadać inne "czynniki", które stanowią owa poszukiwane korelaty niezłożone. mało tego! Jest to nawet sprzeczne z osiągnięciami - niewątpliwymi fizyków, zajmujących się konsekwencjami symetrii cechowania, którzy wskazują na jednoznaczne jej motto: nie ma substancji, jeśli będzie ona niezłożoną!
Substancja może istnieć tylko, jako złożenie! Przykładem są kwarki.
Na szczęście, są więc i tacy naukowcy, którzy zauważają problem utożsamiania własnych przekonań, jako osobistych aktów wiary, z rzeczywistością doświadczaną, a jest nim prof. Andrzej Białas, który pisze o tym w pracy: "Cząstki elementarne" (Nauka-Religia-Dzieje, II Seminarium interdyscyplinarne w Castel Gandolfo, 6-9 września 1982, Kraków, s. 22-24). [a propos: spotkałem się tu z poglądem, jakoby św. Jan Paweł II był zwolennikiem ewolucjonizmu.]

Upierając się na zaprzeczeniu takiego zdroworozsądkowego doświadczenia zmian nie mają już pseudo-filozofowie innego wyjścia, jak tylko wymyślić sobie "realne" uzasadnienie monizmu: stwierdzić, że doświadczenie zmysłów jest złudne... Taką droga poszedł Kartezjusz, niemal "kropkę nad i" postawił Kant (okantował prawie wszystkich), ale na dno niedorzeczności sprowadził refleksję już Hegel, którego podstawy monizmu dialektycznego, stały się przyczynkiem do nie-myślenia Darwina o modelu ewolucyjnym w przyrodoznawstwie (co postaram się unaocznić).

Czynnikami, korelatami niezłożonymi, które same z siebie nie-istnieją, a są to: forma i materia pierwsza, o czym pisze Arystoteles, a dojaśnia go (uzupełnia w zasadzie) św. Tomasz tłumacząc, że każdy byt, rozpatrywany tylko od strony esencjalnej (istotowej), a więc od jego strony zawartości treściowej, nie jest jeszcze realnym, dopóki nie znajdzie się pod aktualnym istnieniem.

Tak więc muszę zwrócić tu uwagę na to, że nauka współczesna zagubiła podstawową trzeźwość spojrzenia na to, co rzeczywiście jest substancją, a co nią nie jest w obliczu rozważania doświadczanego pluralizmu bytowego w obliczu jedności świata!

Kartezjusz (Descartes) odcinając się (a'la Parmenides z Elei) od podstawowego doświadczenia poznawczego - spontanicznego - zmysłowego, jako niewyraźnego, zaprzeczył realizmowi trwania fizycznego człowieka, Tutaj nieco się nie zrozumiał z Parmenidesem, ponieważ tamten chciał tylko w sposób niepowątpiewalny zrozumieć rzeczywistość, Descartes zaś poszedł w duchu Jana Dunsa Szkota, uznając za przedmiot poznania rzeczywistości "pojęcie bytu", nie za sam "konkretny byt"! Dla niego sam byt był najogólniejszą treścią niesprzeczną i dlatego właśnie wspólną wszystkiemu !!!

Szkot dał więc jakąś "podstawę" do wyrażania bytu w pojęciu jednoznacznym (naukowym), do czego w swej matematyzacji dążył już Kartezjusz, wyrażając to w idei (pojęciu) bytu, jako przedmiocie poznania!

Nastąpiło więc pomieszanie przedmiotu poznania ze sposobem poznania przedmiotu, gdzie rozpoczęła się era "poznawania własnego poznawania", nie zaś poznawania rzeczywistości jako danej wprost !

(Neo)darwiniści analizują własnie własne konstrukcje intelektualne (miast rzeczywistość), bazujące nie na prostym doświadczeniu, ale na produkcji twórczej własnej jaźni! Stają się oni przeto coraz bardziej oderwani od świata realnego, którą to przepaść starają się co jakiś czas zatykać "odkryciami", mającymi uwiarygodnić to, co skazane jest na zatonięcie w odmętach niedorzeczności.

I.Kant dolewał skutecznie oliwy do ognia, gdy przekroczył najśmielsze oczekiwania Kartezjusza, olewając nawet idee same w sobie, jako przedmiot wyraźnego poznania, a dokonał 'kopernikańskiego przewrotu", jak sam się wyraził, uzależniając rozumienie rzeczy od struktury podmiotu poznającego !!! :(

Oparł się więc na pseudo-analizach Hume'a, który na siłę chciał wykazać, że zasady przyczynowości i substancjalności nie mają racji (uzasadnienia) w samej rzeczy (w tym oto naocznie postawionym przed nami konkrecie), ale mają mieć rację w samym tylko podmiotowym (naszym umysłowym) nastawieniu !!!

Kant wymyślił więc sobie (sic!!!) , że podmiot ludzki musi być odgórnie (a priori) wyposażony w jakie formy racjonalności, które będą czytać "właściwie" treść, zawartą w pojęciach !!!! A więc wg. Kanta cała racjonalność płynie z podmiotu, a nie z przedmiotu - zatem podmiot wyznaczać racjonalność przedmiotu !!!

Kant, szukając prawdy, okantował samego siebie nawet, ponieważ pomylił jedność prawdy przedmiotowej, która jest analogiczna (ze względu na pluralizm bytowy - każdy ma swe własne poznanie) nie zaś jednoznaczna, z z jednością prawdy podmiotowej i zarazem aksjologicznej (własnej, bo opartej na własnym poznaniu wartości dla samego siebie).

Jedność podmiotu poznającego rzuca niejako cień na problem wielości prawd poznawczych (wieloaspektowość poznawcza), co niepokoiło Kanta tak bardzo, że w sposób zupełnie dowolny odrzucił byt konkretny, jako przedmiot poznania, a w jego miejsce wstawił sam podmiot poznający! Podmiot poznaje więc wg niego samego siebie, a nie rzeczywistość!

Ewolucjoniści konstruując swe systemy wyjaśniania przyrody w ramach teorii (a raczej tezy), poszli jednak dalej w kierunku Hegla, który - jak wspomniałem - całkowicie zszedł na manowce zacierając świadomie granicę pomiędzy rzeczywistością, a nierzeczywistością.

Hegel, opierając się na stwierdzeniach Ch.Wolff'a, że byt jest możliwością, a wówczas byt jest ogólnie rzecz biorąc: niesprzecznością.

Czytając to, Hegel wpadł na czaderski, bo przewrotny pomysł ("logiczna" konsekwencja), iż czysta możliwość, wolna od wszelkiej determinacji, nie może w niczym różnić się od nicości !!! Byt jest więc tu nicością !!!

Sprzeczność uczynił więc podstawą racjonalnego porządku, ale to dopiero podstawa piramidy niedorzeczności !!! Do wisienki na torcie powoli więc się zbliżam, z coraz ściślejszym nawiązaniem, konkretnym, do teorii ewolucji świata organicznego!

Propozycja Hegla zasadza się na rozumieniu bytu, jako czego ewolucyjnego, czegoś co nieustannie się staje! teza o niesprzeczności, teza o sprzeczności zostały "pogodzone" poprzez syntezę - w "wiecznym stawaniu się".
Nawet byt Absolutny został ujęty w ten schemat bytowania, co jest niedorzecznością chociażby już pojęciową.

A więc byt wg Hegla koniecznościowo rozwija się - byt nie jest - on jest "rozmyty" w syntezie, której przejawem jest ciągłe stawanie się!

Tragiczna omyłka polega tu dalej na utożsamieniu bytu z myślą, co prowadzi do utożsamienia bytu ze zmiennością, a poznanie rzeczy stało się zależne od nastawienia intelektu. Byt, jako ogólność (w koncepcji Hegla) absolutna, musi być zmienny i stawać się nieustannie, aby zwalczyć sprzeczność, którą epoka post-kartezjańska dodała nieuprawnienie do struktury bytu.

Gdy teraz zauważymy, że Marks przejął całkowicie dialektykę Hegla i zastąpił "ideę" pojęciem "materii", wówczas można zrozumieć łatwiej, na czym zasadza się ewolucjonizm.

(Neo)darwinizm w pełni obfitości korzysta z heglowskiego i marksistowskiego dzieła stawiania porządku na głowie, gdzie ontologizm ma wyprzedzać metafizykę!
Korzysta się tutaj więc z bardzo pokrętnego i niedorzecznego, wręcz absurdalnego systemu.

Co konkretnie można wykazać in minus w ewolucjonizmie?

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to podstawowa teza ewolucjonistyczna, mówiąca o jedności świata organicznego. O ile, jedność sama w sobie nie budzi żadnych zastrzeżeń, ponieważ nawet jeśli pomyślimy o stworzeniu wprost wg biblijnego wzoru (teraz nie będę o tym pisał, co by mi ktoś zarzucił pomieszanie magisteriów nauki i wiary), to rzeczywiście zgodnie z tezą ewolucjonistów: jedność jest oczywistą.

Problem zacznie się, gdy zauważymy, że jedność wg ewolucjonistów jest nieustannie osiągana poprzez ciągłe stawanie się! (Hegel !). Takie utożsamienie przemian bytowych z bytem i to na dodatek z bytem abstrakcyjnym (oderwanym od istnienia) daje wynik porażający: jakoby byt miał być ruchem!

Co przeziera ewolucjonistycznej mowy o początkach życia, a co ujawnić - jako sprzeczności - można za pomocą metafizycznego uzasadnienia?

Na początku nie było więc jedności, lecz coś jednego, jakiś jeden przodek, jakiś jeden egzemplarz nawet, jeśli nie kategoria! A więc byt na samym początku stanowi jedną, jedyną możliwą substancję (substancję sensu - niewłaściwego zresztą - naukowego), z której powstaje całe zróżnicowanie bytowe widoczne dzisiaj! Ten monizm, przeczy zauważalnemu pluralizmowi bytowemu, który musiałby stanowić jedną substancję!

W ewolucyjnym (ściśle kladystycznym) rozumieniu ciągłości wynikania pochodzenia jednych taksonów, od drugich, zawarta jest sprzeczność kolejna (po sprawie formy substancjalnej), a mianowicie taka, iż jeśli pierwszy organizm ma stanowić pierwszego z pierwszych przodka, to nie można w żadnym wypadku mówić o różnorodności bytowej (pies, koń, krowa, etc.), lecz trzeba mówić tylko o jednym bycie, który nieustannie rozwija tylko swoje właściwości.

Mamy tu do czynienia z typowym pomieszaniem z poplątaniem, ponieważ jest inaczej, niż suponuje to ewolucjonizm. Substancja istniejąc, jako zdeterminowana treść bytu (istota rzeczy), znajdująca się w akcie (aktualizacja) konstytuującym tą rzecz (forma substancjalna), nie może zmienić samej formy substancjalnej, bez utraty własnej tożsamości bytowej!

Wszystko byłoby w porządku, to znaczy po myśli ewolucjonistów w tym momencie, gdyby nie zasadniczy niuans: oto jest tak, że byt nie może zmienić swej formy substancjalnej sam z siebie, ponieważ sprzeciwia się temu prosta prawda bytowa mówiąca, iż byt niekonieczny (przygodny) nie może nadać sobie samemu istnienia. Dużo by o tym mówić, ale nie jest to wprost cel mojego wystąpienia, jednak zasadniczym, łatwo przyswajalnym argumentem jest tutaj taki, że nie można dać sobie czegoś, czego się nie posiada!
Różna więc jest istota bytu, od jego istnienia. zauważamy to chociażby w naszej refleksji, gdy potrafimy skonstruować pojęcie bytu (reprezentację treści, sens) bez odwoływania się do istnienia bytu. Naturalnie można mi zarzucić, że łamię teraz regułę mówiącą o tym, że nie ma przejścia od stanu możliwego, do realnego, ale da się to wytłumaczyć tym, że jest tylko przejście od niemożliwości do nie-istnienia.

Otóż, gdyby istnienie bytu przygodnego było tym samym, co jego istota, wówczas każde powstałe w nas pojęcie automatycznie stawałoby się realne, a w konsekwencji człowiek przestałby być bytem jednym, lecz wielorakim, co przypominałoby kolonię wielokomórkowców !

Tedy ewolucjonistycznie pojęta ciągłość wynikowa ("jeden z drugiego") musi być fikcją, ponieważ byt nie może tworzyć sam z siebie nowego bytu, nie mówiąc już o tym, że sam przestanie istnieć bytowo! Żaden byt nie dąży do utraty własnej tożsamości, a wręcz przeciwnie - dąży do zachowania swego istnienia!
A więc dwie sprzeczności w jednym zdaniu opisowym dla teorii ewolucyjnej, która takie własnie sprzeczności czyni czymś naturalnym wręcz, na wzór uczynku Hegla! !

Kolejna sprawa, dotycząca niedorzeczności teorii ewolucyjnej w zakresie pochodzenia organizmów "jeden z drugiego" (różnicowanie taksonów) jest łatwa do uwidocznienia na przykładzie całej tej maskarady związanej ze zwierzęcą (małpią?) przeszłością człowieka. Oto w jakimś momencie w szympansie miała zajść mutacja genetyczna (chromosom nr. 2), która miała dać w efekcie myślącego zwierzaka, jakim jest człowiek.
Pytanie zasadnicze jednak nasuwa mi się niejako samoczynnie: czy forma substancjalna (ten oto człowiek) może zmienić się od wewnątrz poprzez zmianę elementu składowego, tworzącego ciało?
Ciało człowieka jest stroną materialną substancji ludzkiej, nie jest zaś samodzielną substancją zwaną materialnym ciałem, do którego przyplątał się czynnik organizujący ową materialną istotę (forma substancjalna), bo wówczas popadniemy bardzo łatwo w swoisty nieuzasadniony ewolucyjny mesjanizm, wzorem P. Teilharda de Chardin SJ, który nawet wykreował fenomen ducha ludzkiego (opowiem o tym nieco niżej)na podstawie rozwoju ewolucyjnego materii, co jest nonsensem.

Dlaczego nonsensem?

Po pierwsze, materia (nikt nie wie, czym ona jest sama w sobie) nie może wykreować sama z siebie własnej formy, ponieważ nie może dać czegoś, czego sama nie ma. Widział kto, aby treść pojawiła się z powodu własnej treści?

Po drugie, nawet gdyby materia potrafiła to zrobić (piję do "powstania" życia), to nie może być w danej materii części, która byłaby czymś innym niż materia, ponieważ nie może być dwóch i więcej form substancjalnych konstytuujących byt (pojęty istotowo, esencjalnie). Słyszał kto, aby w treść ludzką konstytuowała jeszcze forma żyrafy lub słonia?

To nie ciało organizuje ciało organizuje formę poprzez swe istnienie, lecz ciało istnieje poprzez formę, która je organizuje. Ani jedno, ani drugie nie istnieje realnie bez wzajemnego przyporządkowania - to jest własnie substancja ludzka, tak inna od zwierzęcej!
Jest więc różnica zasadnicza pomiędzy "animal rationale" (zwierzę rozumne), a "anima rationalis" (dusza rozumna).

Heglizm, jako wyjątkowo zjadliwy, bo tyleż oryginalny, co i synkretyczny system nazywania czarnego białym, stał się wyrazicielem chrześcijańskich refleksji naukowo-teologicznych.
Punktem zbornym tego panenteistycznego systemu jest to, że duch ludzki rodzi się w ewolucyjnym procesie stawania się materii coraz doskonalszą, dążącej do samo-przebóstwienia się, gdzie człowiek staje się miejscem rodzenia się Boga !

Jest to ścisłe nawiązanie do ateistycznego (tu: kantowskiego) sprowadzenia Boga do jednej z apriorycznych kategorii umysłu zgodnie zw wspomnianym przeze mnie uzależnieniem percepcji przedmiotu od wyposażenia podmiotu (podmiot decyduje o tym co poznaje - co za absurd)!
Przekroczono więc radykalnie zasadę esse non est percipi - istnienie nie jest tym samym, co spostrzeżenie.

A propos tego absurdu: własnie na tej podstawie dokonuje przewrotu kulturowego lobby gender, wciskając kit o wielorakości płci, zależnej od aktualnego odczucia podmiotu !!!

To własnie dialektyka Hegla stała się odskocznią dla zwolenników wiązania ewolucjonizmu kosmicznego z Bogiem.

Jednak ów Bóg został poddany, prawu heglowskiego stawania się, rozwoju, co wydatnie zainspirowało wspomnianego już P. Teilharda de Chardin SJ, do tworzenia swej pan-psychicznej koncepcji ducha.

Przyjmuje on 2 sprawy:
1. że rzeczywistość jest bytem (!) poprzez jedność i jednoczenie się (!) , wskazując jednocześnie (czy on wiedział w co się pakuje i nasz KrK?) na utożsamienie wielości absolutnej z nicością.
2. duch ma być własnością materii (pan-psychizm).

Tutaj system taki przeniknął głęboko w umysły katolików, które skutecznie zapłodnił niedorzecznym heglizmem i post-kantyzmem, rozkładając swą sieć teilhardowskiej wizji świata, gdzie duch jest rozumiany, jako samo-świadomość - stopniowo wyłaniająca się ze świadomości, a ta z nieświadomości.

Nietrudno zauważyć chyba, że mamy tu model ewolucyjnego kształtowania się życia, począwszy od jakiejś pra-zupy, minerału, czy innego ustrojstwa, aż do człowieka.
Jest to typowe heglowskie pogodzenie ducha z materią, które "godzi" (a raczej niweluje) - za cenę utraty dorzeczności systemu (o czym było wcześniej) - te dwie składowe substancji, a w pewnym znaczeniu nawet je utożsamiając, o czym nieco niżej.

Nie można się zgodzić z takim przedstawianiem sprawy przez de Chardin'a, ponieważ jest absurdalnym:

1. rozumienie stworzenia, jako jednoczenia się materii,
2. rozumienia ducha, jako czegoś odwrotności relacyjnej materii.

"Jednoczenie się" rzeczywiście zachodzi w bycie, ale go nie konstytuuje, a materia jest jakoś odwrotnością ducha, ale w żaden sposób nie jest to argumentacja wprowadzająca jakieś rozróżnienie pomiędzy ducha, a materię, dlatego takie poglądy, żywe w chrześcijaństwie (z większymi lub mniejszymi zmianami) nie są w żaden sposób ani naukowe, ani dorzeczne, a co najwyżej wzniosłe. wielu jednak katolików nabiera się nadal na taką retorykę monistycznej teologii, deprecjonując kreacjonizm (w tym kreacjonizm młodej ziemi) nawet za cenę negacji faktów!

Takie de chardinowsko-heglowskie rozumienie świata ludzkiego jest obecnie promowane w świecie naukowym, który w mojej opinii nieustannie się kompromituje, sprowadzając człowieka dowolnie raz do nicości, nie-bytu, raz do zwierzęcia, a czasem tylko do jego autentycznej godności osoby.

Jest to postawa Hegla, który na pytanie o to, w jaki sposób chce pogodzić swoją dialektykę z faktami, które jawnie jej przeczą, powiedział przewrotnie: "T y m g o r z e j d l a f a k t ó w !" Czyż można prosić o wiarygodniejsze świadectwo niedorzeczności?

Wizja de Chardin'a jest zanieczyszczona panenteizmem (nie mylić z panteizmem), ponieważ wg autora Chrystus udzielił nam swego istnienia boskiego, a tak nie jest. Byt przygodny, jakim jest człowiek, partycypuje w Bogu, jako skutek, nie zaś jako kolejny Bóg, ale byt stworzony.

Miłośnicy ewolucjonizmu od strony stronnictwa ateistycznego również mają swój bal, swoje igrzysko gdy czytają autorów utożsamiających Boga ze światem (panenteizm), gdzie Bóg nie jest do pomyślenia inaczej ... Niektórzy bronią panenteizmu, ponieważ zawiera on w sobie początek świata, ale jest to złudna nadzieja, na racjonalne wyjaśnienie świata, ponieważ nawet taki początek jest częścią całości świata, który "staje się nieustannie".

I to jest własnie źródło niebezpieczeństwa zniszczenia wiary w biblijny przekaz - któremu nie da się w zasadzie niczego zarzucić niedorzecznego -w przeciwieństwie do dyrdymałów ewolucjonistycznych, o których szeroko pisałem w innych postach w kontekście zakłamania pseudo-naukowców i panującej w tej grupie ludzi mitomanii. Tym niebezpieczeństwem jest powszechnie panujący monizm w myśleniu, który ostatecznie kształtuje u Hegla i jego kontynuatorów pojęcie "ducha absolutnego", zdolnego do osądzania nie tylko sposobu istnienia Boga, ale i osądzania Jego działania.

Tak, jak wg. I. Kanta ludzki podmiot decydować ma o poznawaniu rzeczywistości i decydować ma o tym, co jest rzeczywiste na drodze zamknięcia się we własnym świecie na drodze analizy własnych konstrukcji poznawczych, tak wg. Hegla i późniejszych pseudo-filozofów, którym należałoby wytoczyć proces sądowy za nie-myślenie, to człowiek miałby wyznaczać sposób działania Boga ... Przewrotne, zatrważające i piekielnie (dosłownie) absurdalne to przedstawienie świata przyrodniczego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:11, 21 Sie 2017    Temat postu:

Wielokrotnie już pisałem o nierealności teorii ewolucji przyrodniczej (sensu: neodarwinowskiego), a tym razem chciałbym się już dość mocno przybliżyć (nie powiem, że osiągnąć punkt centralny dowodzenia, aby ktoś nie poczuł się jakoś spłoszony, czy jakoś zniesmaczony moją pewnością siebie) do zdyskredytowania dorzeczności trwania w nurcie myślowym opiewającym pozytywność lub co najmniej neutralność spojrzenia na asymilację neodarwinizmu i prawd wiary w kontekście kreacjonizmu.

Wiadomo, że nasz intelekt poznając, dokonuje z automatu uogólnień (czyli abstrakcji), poprzez wydobywanie z wyobrażeń określonych cech konstrukcji. Oczywiście tak wydobyte cechy strukturalne, z konieczności są in actu confuse , a więc rozmyte, niejasne, jakby zamglone co do ścisłości, ale na pewno mają jedną, niewzwykle wyraźną własność - są konkretne co do zakresu. I jest to właśnie abstrakcja zakresowa, czy też totalna.

Tutaj powstaje bardzo niebezpieczna tendencja, o której zaraz napiszę, a która to co rusz pojawia się w rozważaniach osób, mających co najmniej neutralny stosunek do "pozytywnego" stosunku ku teorii ewolucji w dysputach w problemie "kreacjonizm, czy ewolucjonizm". Jednym z reprezentantów takiego sympatyzowania z teorią ewolucji świata ożywionego, to znaczy: stawania na stanowisku, że teoria neodarwinowska zupelnie nie przeczy teologii katolickiej, a więc i w żaden sposób nie szkodzi, jest pan Świeżawski. Jak widzimy w sieci chociażby, osoby lubujące się w jego rozważaniach (niekoniecznie niedorzecznych), nie są w pewnym momencie krytycznie przemyśleć wszystkie schematy założeniowe, prezentowane przez tego myśliciela, na przykład [link widoczny dla zalogowanych]. Podobnie jest u Siemieniewskiego.

Bardzo istotną sprawą, którą pokrótce naświetlę, aby nie pisać zbyt hermetycznie, jest ta, iż człowiek w abstrakcji zakresowej nie posługuje się pojęciami ścisłymi, ale nie zna on dokładnie elementów wchodzących w skałd pojęcia, które wypracowuje poznawanie naukowe.

Jakoś tak ostatnio zebrało mi się na tego Świeżawskiego, aby go sobie poczytać, bo może nasz były użytkownik Marek MRB, vel marek Piotrowski na innych forach, ma po prostu rację, żęm kiep i oszołom antykościelny i antypapieski ... Tymczasem stawiam tezę, że to zwolennicy nurtu asymilacji ewolucji i prawd wiary katolickiej są największymi szkodnikami Kościoła i powinni się wziąć do nauki.

Co do prof. Świeżawskiego ... No to sięgnąłem do jego monografii: "Byt. Zagadnienia metafizyki tomistycznej." (stare wydanie Lublin, 1948 r.), gdzie abstrakcję zakresową nazwał abstrakcją logiczną, a sam byt - jako produkt abstrakcji, nazwał bytem logicznym. Niestety dla swego autorytetu, jak i niestety dla jego sympatyków, popełnił gruby błąd sądząc, że będąc w przestrzeni poznania przednaukowego, w którym powstają tak naprawdę zdania pierwotne (intelligentia simplicium) na drodze simplex apprehensio principiorum - prostego ujęcia zasad), może zastosować mechanizmy poznawcze charakterystyczne dla przestrzeni poznania naukowego, w którym króluje tzw. refleksja wyraźna.

Innymi słowy: Świeżawski myślał, że będąc w przestrzeni naukowego myślenia, kładziemy akcent tylko na zakres, a nie na treść.

Tymczasem w poznawaniu przednaukowym posługujemy się głównie pojęciami - zakresami, które nie mają wypracowanej metodycznie (naukowo) treści Exclamation Utożsamił więc wynik abstrakcji totalnej - pojęcia uniwersalne - z pracą logika nad danymi tejże abstrakcji i że czyni on refleksję - czyli, że wyznacza relacje pomiędzy tymi pojęciami - zakresami. Mowa więc rzekomo o tworzeniu w tym miejscu relacji rodzajów i gatunków ... Confused

Tak więc, pan Świeżawski, pomimo estymy, jaką niewątpliwie słusznie był otaczany z powodu swego życia (na przykład bycie tercjarzem dominikańskim, przykłądne życie małzeńskie, etc), nie moze być bezkrytycznie przyjmowany na przykład w rzeczonej sprawie, gdzie jak się w rzeczywistości okazuje - zakresy międzypojęciowe są ustalane przez logikę, nie zaś przez abstrahowanie totalne (zakresowe).

Sednem sprawy jest to, że w abstrakcji totalnej dochodzi się do jakiegoś pojęcia bytu, ale jest ono "niedookreślone" i na mocy takiego właśnie "niedookreślenia", absolutnie nie wchodzi w żadne relacje międzyzakresowe Idea

Świeżawski uczynił coś najgorszego podczas próby rozwiązania sporu wprowadzając rzekome relacje między tymi właśnie "niedookreślonymi" pojęciami zakresami, czym z pojęcia bytu uczynił pojęcie ścisłe, tzw. uniwersale . Grubość tego błędu jest na tyle kolosalna, że osoby nie znające gruntownie istoty wielu prądów filozoficznych (jak się okazuje: pseudo-filozoficznych), nie są w stanie zauważyć pseudopojęcia bytu, tzn. bytu - jako pojęcia jednoznacznego = universale Idea
Oto jest tak, że pojęcie bytu może być wypracowane tylko i wyłącznie na gruncie analogii (nie bedę ropzrawiał póki co, jakiej analogii) Exclamation

Ostatecznie mówiąc: Świeżawski i jemu podobni w tej sprawie myśliciele, oraz bezkrytyczni sympatycy asymilacji neodarwinizmu i prawd wiary nie zauważyli, że byt, jako pojęcie - klasa uniwersalna - jest samo w sobie sprzeczne Exclamation

Świeżawski musiałby dowieść więc, że takie pojęcie istnieje i oczywiście ma reprezentację w przyrodzie, ale tego nie uczynił i nie mógłby uczynić. Dlaczego nie?

Oto, aby dowieść swego, musiałby zniwelowac wszelkie róznice pomiędzy bytami, ponieważ byt, jako universale nie może wiązać się z jakimikolwiek bytami. Taki zabieg został poczyniony już przez pana Hegla no i co otrzymał ? Otrzymał tożsamość bytu z niebytem, co jest oczywiście rażącą sprzecznością, ponieważ taki byt byłby zniszczony przez nicość i nie mógł by istnieć Idea

Rozwiązanie Hegla, mające ratować pojęcie bytu, jest proste (o tym kiedyś już wspominałem): byt jest nieustannym stawaniem się ... Confused

I tu jest pies pogrzebany, Szanowni Czytelnicy, drodzy Użytkownicy Forum: Owo "stawanie się" jest w tak postawionej przez zwolenników trendu asymilacji neodarwinizmu do prawd wiary w kontekście dość radykalnie pojmowanej kreacji (mowa o umyślnie wyszydzanym swoistym radykaliźmie w pojmowaniu Biblii) jedynym wyjściem ze wspomnianej sprzeczności, choć oczywiście jest wynikiem fałszywym.

Teoria ewolucji jest w swej bazie racjonalnej schedą wprost zakorzenioną w hegliźmie, z którego czerpały i czerpią wszelkie nurty materialistyczne po dziś dzień, mogąc tłumaczyć życie na Ziemi tylko poprzez ciągły rozwój, implikujący permanetne zmiany jednej formy w drugą ...

Dlatego też w obliczu tak wyłuszczonej sprzeczności, maskującej już dość dawno temu zdeprecjonowany monizm , teoria ewolucji stanowi nurt myślowy, który jest niedorzecznym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pon 16:35, 27 Sie 2018, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Wto 7:43, 22 Sie 2017    Temat postu:

Jestem pod wielkim wrażeniem wyżyn filozofii na jakie wspinasz sie drogi Bracie Exe w tych rozważaniach. Nie zawsze mogę podążać za Tobą w nich, bo po prostu brak mi odpowiedniego aparatu dla zrozumienia uczonych rozważań w tej dość nie prostej dziedzinie.

Dziedzina rzeczywiście jest niełatwa.
To bardzo prostackie postawienie zagadnienia: czy to Pan Bóg stworzył człowieka, czy też ewolucja od małpy, postawione z lubością przez marksistów i ich propagandzistów, jakich nie brakowało w latach 60-tych w Polsce, wielu letnich katolików bulwersowało, a nawet prowadziło do osłabienia wiary i jej zaniku.

A pytanie docierało do społeczeństwa poprzez media, przez obejmującą szybko pozycję medialnego pierwszeństwa telewizję, radio, a także gazety i czasopisma, które wówczas czytało się znacznie częściej niż dziś.

Intuicyjnie, a także w wyniku słuchania pewnych stanowisk zbliżonych do Kościoła, wydawało mi się, że najlepiej i najprościej byłoby pogodzić obie wersje, bo kreacja Boska z powodzeniem może obejmować proces ewolucji - tak przynajmniej mi się zdawało, patrząc w historii biologii i genetyki na rozwój wewnątrzgatunkowy i krzyżowanie się miedzy gatunkowe, które są faktami udowodnionymi poprzez badanie naukowe.

Genetyka w moich czasach zajmowała się badaniem przypadkowego łączenia się osobników, zapewniającego powstanie nowych swoistych garniturów genetycznych. Potem, w latach 70-tych nauka ta poszła w kierunku funkcji człowieka - kreatora i świadomego łączenia przez człowieka genów dla uzyskania pożądanej ich kompozycji skutkującej pożądanymi cechami osobniczymi w gatunkach.

I tu właśnie stało się i zaczęło się pogłębiać nieszczęście.
Zmutowane zwierzęta i rośliny rozprzestrzeniały się na planecie tworząc zupełnie nowe zjawiska, już niemożliwe do ogarnięcia przez żałosnego "stworzyciela" - człowieka.
Warto o tym przypomnieć, bo po pierwsze, pan Świeżawski nie wiedział o tych skutkach, tworząc swoje koncepcje (było na tę wiedzę za wcześnie), po drugie badania i próby genetyczne od lat 70-tych zostały zdecydowanie utajnione na różnych szczeblach, zwłaszcza na szczeblu strategiczno - politycznym, z którego to szczebla są one finansowane.

Chciałbym zwrócić waszą uwagę na coś niesłychanego, co stało się pod koniec lat 70-tych: Otóż grupa około 25 laureatów nagrody Nobla, którzy uzyskali nagrody za badania genetyczne i ich wyniki zebrało się na światowym kongresie naukowym i tam uchwaliła i ogłosiła całemu światu i rządom poszczególnych państw niezwykły apel:

Zaniechajcie na całym świecie badań genetycznych i rozwoju tej dziedziny, gdyż grozi ona bardziej śmiercią całych gatunków a nawet rodzaju ludzkiego, niż rozwojem ich życia!!!

Media zaledwie kilka dni komentowały ten apel, stąd o nim wiem, po czym na zawsze położyły embargo na niego. Genetycy, którzy podnieśli apel, przestali mieć pieniądze na badania, odcięto im drogę do mediów i wszelki ślad po ich apelu zaginął. W internecie nie znajdziecie żadnego śladu o tym niezwykłym w historii świata apelu.

Badania genetyczne były realizowane nadal, tym razem już bez nadzoru społecznego, gdyż w mediach zostały po prostu utajnione.

Będąc rozwijającym się człowiekiem chciałem odnieść się do zagadnienia ewolucji versus kreacjonizm - na swój osobisty użytek, bo dziedzina genetyki czy biologii nigdy nie stała się dla mnie moją dziedziną.
Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że XX wieczny rozwój chemii przekształci się szybko w rozwój tzw. biochemii w wieku XXI, jednak osobiście za tym kierunkiem rozwoju nie podążyłem. Pozostałem w swym podstawowym profilu chemikiem, co uzupełniłem później o naukę i praktykę w dziedzinach organizacji, zarządzania i jakości ludzkiej działalności w różnych dziedzinach.

I chcę z naciskiem powiedzieć i podkreślić:
Nigdy ten konflikt mnie nie dotyczył.

W moim pojęciu Bóg Kreator stworzył świat w kilku zapewne etapach, choć te etapy można odbierać z punktu widzenia myślącego stworzenia jak w jednym błysku światła.

Akt stworzenia to Boski zamysł i jego realizacja:
nadanie Swej Boskiej koncepcji rangi istnienia dla bytów i procesów oraz
nadanie praw rządzących procesami i w ograniczonym zakresie - praw rządzących niektórymi bytami.

Bóg jest cały czas obecny i w Jego stworzeniu i w otoczeniu stworzenia jednak nie wydaje mi się by On coś stwarzał - nie widzę tego śladów, Bóg jest obecny by podtrzymywać życie. Życie bowiem, jak już dawno udowodniono w fizyce, nie jest możliwe - poza przypadkowymi stanami przypadkowo osiągniętymi, bez szczególnej niezidentyfikowanej w świecie materialnym energii, która utrzymuje w istnieniu byty niemożliwe do samodzielnego powstania i istnienia z racji powszechnego prawa wzrostu chaosu i entropii.
Dla mnie nie ma innej odpowiedzi jak ta, ze to Bóg każdemu złożonemu bytowi podaje wciąż nieustannie swoją Boską energię by zapewnić bytowi istnienie. Mało tego, podawanie tej energii jest rozłożone w akcentach i w czasie, tak by zapewnić bytom ich naturalny rozwój od poczęcia aż do śmierci i naturalne rozmnażanie oraz zaplanowane w akcie stworzenia rozwijanie gatunków poprzez multiplikacje genetyczne.
Dobór osobników do tego rozwijania gatunkowego jest wolny i taki ma być jeśli stworzona natura ma się "sama" utrzymywać w ramach Boskich praw. W tym leży też znane nam z objawień wolność natury, w tym natury gatunków i samego rodzaju ludzkiego i poszczególnych ludzkich osobników.

Bóg poza tym co nakreśliłem, czyli stworzenie (pierwsze stworzenie bytów i nadanie im określonego - naturalnego kierunku rozwoju w ramach stworzonych i nadanych stworzeniu i naturze Praw Boskich) oraz nieustanne podtrzymywanie życia nie ingeruje bezpośrednio i spektakularnie w egzystencję stworzonych bytów, chyba, ze wyjątkowo - wtedy czyni to nadal w ramach Praw Boskich, prowadząc osoby określoną ścieżką życiową pomiędzy niebezpieczeństwami, jakie im groziły, lub prowadząc je do realizacji celów życiowych jakie im przyświecają.
Oczywiście zazwyczaj nie ma w tym nadzwyczajnych i spektakularnych cudów, jakich oczekiwaliby ludzie przyzwyczajeni przez obce bogi i szatana do magicznych oczekiwań i spektakli.

Wracając do głównego nurtu zagadnienia.

Czy Bóg zabrania stworzonym rodzajom i gatunkom ewoluować?
Nie, uchowaj Boże. Genetyczna multiplikacja była i jest w naturze rozpowszechniona i daje bogactwo różnorodności. Działo się tak, zanim Darwin spojrzał na proces rozmnażania się gatunków i zanim Mendel wziął pędzelek by "stworzyć" różne barwy kwiatostanów groszku.

Czy ewolucja zabrania Bogu stwarzać?
No jeszcze by tego brakowało.
Nie, jednak proszę wziąć pod uwagę, że ewolucja nie działała w próżni, lecz dopiero po stworzeniu przez Boga warunków do ewolucji, czyli bądź warunków do koacerwacji (tworzenia się pierwszych białek) i ich dalszych konsekwencji (jak chcą materialiści), bądź kreatywnego stworzenia określonych bytów i ich dalszej ewolucji (jak chcą niektórzy ortodoksyjni bibliści).
Jak było naprawdę?
Myślę, że ani nauka, ani wykopaliska nam o tym nie powiedzą. Akt stworzenia człowieka na tle aktu stwarzania świata był tak dawno, że wykopaliska nie dadzą nam dowodów w tej sprawie. Nie mogą.
Poza tym odróżnienie człowieka od małpy na podstawie zdefragmentowanego obrazu kości jest moim zdaniem iluzoryczne.
Zmartwieniem współczesnych badaczy jest, że albo znajdują szczątki małp albo szczątki ludzkie i nie trafiają na istotę pośrednią, o której można byłoby powiedzieć jednoznacznie: to jest małpa, której Bóg nadał cechy ludzkie.
Proszę wybaczyć, ale to właśnie jest dowód kreacjonizmu Boskiego.
Bo ten brak znalezienia istoty pośredniej dowodzi, ze albo człowiek stanął na naszej planecie już gotowy i w pewnym sensie nagle, albo, że Bóg stwarzając człowieka z małpy nie posługiwał się procesem ewolucji (bo odnaleźlibyśmy w wykopaliskach szczątki gatunku pośredniego między małpą a człowiekiem).

Cały ten spór dla mnie od początku był sporem stworzonym sztucznie przez marksistów i ich ideologów, bo przeciętnych ludzi mało interesowało, w jaki sposób człowiek został przez Boga zainicjowany jako człowiek. Biblia mówi o tym tyle ile mówi, nawet w dwóch opisach i przeciętnemu człowiekowi tego opisu jest aż nadto.

Ja oczywiście jestem przeciętnym człowiekiem i ten spór nigdy mnie nie rozgrzewał. Jeśli mnie na chwilę zainteresował, to tylko po to, by zerknąć do Księgi Rodzaju, a nade wszystko nabyć Pismo Święte wtedy, gdy to było możliwe. Komuniści w latach 60-70-tych nie pozwalali na drukowanie Pisma Świętego w Polsce. Nabyłem je dopiero w latach 80-tych.

Na koniec podam garść swoich osobistych przemyśleń.
Człowiek różni się od innych gatunków zwierzęcych diametralnie.
Uważam, że nie tym, ze posiada i używa tzw. umysł. Zwierzęta także mają umysły, mało tego, według moich obserwacji posiadają także dusze!
Dusze zwierzęce czy roślinne, albo duchy zbiorowisk bytowych, takich jak roje owadów, stada zwierzęce, czy zgromadzenia roślin w ich siedliskach jak lasy itp. mają inny charakter niż dusze ludzi czy duchy zbiorowisk ludzkich jak narody, ludzkość, zgromadzenia mieszkańców, członków stowarzyszeń, pracowników itp.

Dusza ludzka jest bardzo autonomiczna na tle ducha społecznej zbiorowości, do których człowiek należy, ma immanentną wolność, z której zazwyczaj korzysta nawet ponad miarę społeczną.

Dusze zwierzęce rzadko wystają ponad ducha zbiorowiska zwierzęcego, a dusze roślinne - nigdy tego nie robią.

Można by rzec, ze wśród istot, jakie Bóg w akcie stworzenia obdarzył wolnością, człowiek jest tej wolności najbardziej świadomy i najczęściej z niej korzysta, choć najczęściej też skutki tego korzystania działają przeciwko społecznościom ludzkim i przeciw niemu samemu.

Całe swe świadome życie uważałem, że to nie umysł, lecz serce i zdolność do miłowania wyróżnia człowieka wśród rodzajów stworzeń.
Pisząc te słowa uświadomiłem sobie, że znowuż wcale tak nie musi być. Inne istoty zwierzęce i roślinne na miarę rozwoju swoich dusz i duchów zbiorowych mogą i potrafią kochać, tyle, że ich miłość ma charakter inny niż miłość człowieka. Wydaje się, że tylko człowiek potrafi świadomie - czyli w pełnej harmonii serca i umysłu- kochać bezwarunkowo - czyli tak jak o tym mówi Hymn o Miłości w Piśmie Świętym.

W szczególności miłość bezwarunkowa nie żąda i nie oczekuje ani zwrotu ani korzyści, potrafi oddać w ofierze swoje własne życie, by zapewnić życie kochanym istotom - dla ich dobra, a nie dla korzyści, czy przyjemności własnej.

Wreszcie człowiek, w odróżnieniu od innych istot ziemskich jest zdolny do świadomego i miłosnego poznawania Boga, do rozmowy z Nim, a nie tylko do jego odczuwania - jak to widać zwłaszcza w świecie roślin, nieco mniej w świecie zwierząt.

Jest wiele cech które mamy wspólne ze zwierzętami i roślinami. Stopień wykształcenia specyficznych cech u człowieka nie sprawia, że jesteśmy od zwierząt i roślin lepsi. To Stwórca - Bóg ustanowił Prawo, byśmy sobie czynili ziemię poddaną, a zwierzęta i rośliny by nam służyły.
Wykorzystując więc ich żywe i czujące organizmy do ludzkich celów i realizacji ludzkich potrzeb podziękujmy im, że nam służą i podziękujmy Bogu, że nam je dał w darze.
Nie ma w tym nic dziwnego, ani nowego, już święty Franciszek nazywał rośliny, zwierzęta i byty nieożywione, jak słońce i gwiazdy - naszymi braćmi i siostrami. Zapomnieliśmy o tym, szczególnie w XX wieku i przekształciliśmy ziemię w fabrykę śmierci i śmieci. Czas, by to zmienić, by zamienić Ziemię z powrotem w krainę miłości i życia.

Parę słów o nauce.
Wiele lat poświęciłem badaniom naukowym. Osobiście poczytałem do tego trochę mądrych tekstów o tym czym nauka jest, a czym nie jest i nie może być. Piszę - osobiście - bo tego w zakładach naukowych, w których pracowałem - nikt nie uczył.

Jedną z pierwszych i najważniejszych rzeczy jaką analizowałem w swojej pracy naukowej było przeanalizowanie, czy efekty moich prac naukowych nie mogą służyć teraz lub w przyszłości celom antyhumanitarnym, wojennym itp. Inspiracją do tych analiz i w ogóle do świadomego podejścia do własnej pracy był wspomniany już tu przeze mnie apel genetyków noblistów do państw, rządów i uczonych na całym świecie - "By odstąpić od badań i rozwoju w kierunku rozwijania śmierci".
Nie muszę chyba dodawać, że to podejście nie było i nie jest zwłaszcza dzisiaj - powszechne. Przeciwnie - było i jest raczej nietypowe.

Bóg prowadzi mnie unikalną droga do osiągnięcia celów jakie mi postawił.
W ostatnich latach nieraz pytałem Boga, jakie są te moje cele życiowe, bo zatraciłem gdzieś te co uważałem za swoje a nowe się nie pojawiły. I nie dostawałem odpowiedzi. Nie mam jej po dziś dzień.
Zdobyłem jednak w ostatnim 30 leciu swego życia coś, co jest znowu nietypowe i unikalne wśród ludzi tzw. wykształconych - pełne zaufanie Bogu.
To, że czegoś nie wiem, czy nie umiem, albo nie mogę, nie oznacza, że muszę koniecznie coś z tym robić. Nie! Z pokorą przyjmuję stan w jakim jestem, a wyzwania same do mnie przychodzą. I nie realizuję swoich pragnień, bo ich się pomału wyzbywam, tylko staję się narzędziem do wykorzystania przez Boga i ludzi do realizacji celów, jakie zostały postawione na mej drodze. Nie zawsze są to moje cele, widzę nieraz, że mam posłużyć innym w realizacji ich celów.
I tak sobie drepczę pozornie prawie w miejscu, za to w głębi duszy dzieje się ogromny rozwój świadomości, która mogła się zbudować, dzięki miłości i ufności Bogu. Ona się buduje nie dla mnie, bo mnie na cóż to, skoro wyzbywam się pragnień? To się dzieje dla Boga i dla ludzi, których On stawia na mej drodze.

Można powiedzieć, że buduję swą pokorę jak drzewo czy las, stojąc w miejscu, jednak cały czas budując swoją świadomość dzięki obserwacji istot i żywiołów wokół mnie. I w ostatnich dniach uświadomiłem sobie, że Bóg może mnie wykorzystać całkowicie łamiąc moją materialną egzystencję by pokazać i uświadomić innym ludziom, jak bardzo jest zagniewany, chociaż bardzo ludzi kocha.

Czy to ewolucja, czy kreacja?
Pytanie wydaje się być po prostu niestosowne wobec tego obrazu ...



[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:47, 26 Sie 2017    Temat postu:

Drogi Bracie maly_kwiatku!
Zzdumiewa mnie Twoja intuicja filozoficzna na gruncie prostego i jakże oczywistego stwierdzenia istnienia bytu!
W kontekście sprawy duszy, odpowiadam Tobie, a zarazem rozwijam krytyke pojmowania duszy, jako śmiertelnej, w temacie Dusza i jej nieśmiertelność.

Jestem pod wielkim wrażeniem szczególnie kontekstu historycznego różnych koncepcji oraz postaw świata naukowego, jaki nam przedstawiasz, a o których niejednokrotnie nie wiedziałem, ale miałem wypaczoną - bo zideologizowaną przez szkolnictwo - świadomość ... Za to również Tobie dziękuję, Bracie!

Pozdrawiam serdecznie, prosząc Boga o to, aby nadal obdarzał Cię intelektualnym natchniem ku dzieleniu się z nami swą wiedzą, oraz mądrością męża Bożego!

Z Bozym pozdrowieniem!
exe
+++


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Sob 12:49, 26 Sie 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Sob 14:49, 26 Sie 2017    Temat postu:

Bóg zapłać Bracie Exe za życzliwość, za modlitwę i za Twoją nieustanną opiekę od roku, jaką czuję i dzięki niej mogę tu egzystować.

Dziękuję za rozprawę o duszy, odpowiedziałem dziś w tamtym temacie.

Mam sporo lat Bracie i stąd płyną moje rozmaite doświadczenia. Chętnie się nimi dzielę, jeśli ktoś jest tym zainteresowany, to przecież naturalne. Na tym forum wyczuwam w ogóle klimat wspólnoty, w której takimi doświadczeniami uczestnicy się wymieniają bez zbędnych osadów i nieuzasadnionych i nieuprawnionych połajanek, jak to bywa na innych forach. Owszem, jeśli potrzeba trwa rzeczowa dyskusja czy nawet napomnienie, ale bez niszczenia człowieka.

Za to podejście, ten życzliwie rodzinny klimat kolejny raz dziękuję wszystkim naszym forumowiczom, także tym, którzy przejściowo nie piszą na forum.
Szczęść Boże nam wszystkim !
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:26, 02 Paź 2017    Temat postu:

Dzięki uprzejmości Prostaczka prezentuję Wam, Drodzy Czytelnicy i Użytkownicy Wirtualnego Klasztoru, konferencję ks. prof. T.Guza o teorii ewolucji biologicznej, którą pragnę niniejszym jakoś nie tyle rozwinąć w pewnych punktach, co uzupełnić pewnymi zdroworozsądkowymi odniesieniami, aby uzyskać naprawdę wizję pełni absurdu, jakim jest egzystencja teorii ewolucji w przestrzeni naukowej.

Postaram sie pisać jakoś czytelnie, aby co mniej wprawni znawcy filozofii mogli sprawniej poruszać się od jednej myśli ku następnej.

Po pierwsze, nie może być tak, że to co niższe w bycie, przechodzi w to, co wyższe i to na domiar tego na bazie materialnej. Jest to niezgodne z rozumem, ponieważ to, co niższe, jest względem tego, co wyższe, jak możność do aktu. łatwo zuważyć zresztą, że materia jest pasywna i nie jest motorem zmian, ale bazą zmian.

Darwin zbudował więc swoje marzenie o wyjaśniania świata ozywionego na podłożu heglizmu, opisanego zarówno wczesniej w tym temacie, jak i świetnie omówionym we wspomnianej konferencji.

Sam heglizm jest podzwonnym niezwykle starych przekonań filozofów greckich, którzy sądzili, że wszystko jest jednym bytem, a substancją jest materia. Z błędu tego wyprowadzili Grecję i antyczny świat heroicznie Platon i Arystoteles wykazując, że substancje czyste (formy samoistniejące) są możliwe i są substancjami różnymi od materii. W teorii ewolucji można dopatrzeć się bardzo sprytnego zabiegu wspominania o formie, lecz nie dajmy się zwieść, jak zresztą mówi ks. prof. Tadeusz Guz, ponieważ w tym ewolucjonistycznym systemie forma jest tylko właściwością bytów, a więc nie jest tą sub-składową bytu realnego.

Mamy więc do czynienia z niezwykle subtelne, ale może właśnie dlatego bardzo silne, przeniesienie tej deformacji klasycznego rozumienia substancji na tworzenie tzw. naturalnej taksonomii i w konsekwencji [link widoczny dla zalogowanych]. Wynikiem tego przeniesienia w mierze ogólnej jest zdeformowanie pojmowania rodzajów, gatunków i samej różnicy substancjalnej.

W teorii ewolucji, rodzaj ma się do gatunku, jak podmiot do własnych doznań. Oznacza to, że wszystkie formy, miast bycia substancjalnymi, są de facto tylko przypadłościowymi. Skutkiem tego jest to, że każda przypadłościowa zmiana może wiążąco orzekać o każdym istniejącym aktualnie bycie. Jest to jawny absurd, ponieważ część nigdy nie może orzekać o całości.

Teoria ewolucji uderza też na mocy absurdu w sama dorzeczność podstaw przyrodopoznawczych, gdzie jest przyjęte przez świat naukowy, iż jedynie o tym, co staje się w sposób bezwzględny bytem, można powiedzieć, że w sposób bezwzględny powstaje. Po prostu nie może powstawać to, co już było przedtem.

Natomiast w przypadku teorii ewolucji widzimy taką propozycję stawania się i zanikania, gdzie to coś, co było przedtem, w akcie - istniało w sposób bezwzględny - zaczyna się stawać w sposob względny - a więc staje się bytem pod pewnym względem.
Patrząc na powyższe, przypomniec nalezy to, co rzekł prof. Guz: jest tu naruszona w swej pełni sama zasada tożsamości, ponieważ (neo)darwinizm odbiera rzeczom ich jedność, a w konsekwencji prawdziwą bytowość, a także i różnorodność (zaatakowany jest pluralizm na rzecz monizmu materialistycznego). Pojmowanie w tym miejscu form substancjalnych na sposób przypadłościowy jest sercem błędu darwinistów, ponieważ dołączanie kolejnych form do podmiotu ma skutkować
byciem jednym ze względu na jedność podmiotu .

Dając przykład z życia wzięty: jeśli pomalujemy jakąś powierzchnię kolorem, to powiedzcie mi Drodzy: co orzeka o czym - powierzchnia o barwności, czy odwrotnie? łatwo zauważyć, że to co ma powierzchnię, nie wskazuje na to, co jest barwne, ale to co barwne, wskazuje na to, że musi być powierzchnia. Podobnież jest w przypadku człowieka: to, co jest człowiekiem, jest naprawdę ciałem ożywionym, ale nie w tym sensie, że ciało ożywione poddane formie [człowieka - przyp. by "exe"], lecz w tym sensie, że sama forma człowieka jest formą ciała ożywionego i różni się od niego jedynie jako coś określonego od nieokreślonego. Pułapka ewolucjonistyczna tkwi w tym, że dla w tej teorii czym innym jest ciało ożywione, a czym innym byt dwunożny - ożywione ciało dwunożne, jakim jest człowiek - a to oznacza, że mamy do czynienia z heglowskim bytem względnym, który nie jest czymś jednym (byt w swej klasycznej definicji jest czymś jednym, czymś samym w sobie i dla siebie). Takie pojmowanie bytu wymusza przyjęcie, że Arystotelesa zasada sprzeczności jest wykluczona, aby można było dopuścić do głosu absurd, na mocy którego byt zawierał niebyt.

Wg ewolucjonistów, szereg przyczyn materialnych ciągne się w jakąś odległą przeszłość, ale i oni popadają w absurd na mocy swojej teorii o rozwoju form niższych w wyższe. Dlaczego? Oto jest tak, że nigdy nie będą mogli oni dojść do owej sławnej pramaterii (klasycy filozofii mówia o materii pierwszej), ponieważ sami sobie podkładaja nogę, uważając wszelkie podobienstwo w bytach za materię, a wszelkie różnice za formę. Implikuje to bardzo powazna niedorzeczność, kiedy to jedna materia jest bardziej "subtelną", a druga, trzecia, itd. - "mniej subtelną" - przez co wnioskować należy, że materia różni się subtelnością jeszcze przed przyjęciem formy (skoro sa one wg. darwinistów przypadłościowe). Pytac się więc należy o to, co istniało jeszcze przed tą różnicą i jeszcze przed tą i tak ad infinitum, czy też - w przypadku wojujących neodarwinistów: ad mortem defecatum.
W ostateczności, w wyniku przyjęcia takiego myślenia ewolucjonistycznego, z chwilą "dojścia" do materii całkowicie neiuformowanej, musiałaby przyjąć tylko jedną formę i to jednakowa dla całości. Jest to to więc dowód absurdalności teorii ewolucji, bo schodząc tak do samego końca nie dałoby się znaleźć żadnej różnicy.

W dalszej mierze muszę powiedzieć o kolejnym absurdzie ewolucjonistycznym, który jest po prostu zakryty, a który mozna odkryc wybitnie jedynie za pomocą metafizyki bytu realnego, choć paradoksalnie - dotyczy fenomenu czysto biologicznego, a więc wskazywanego, jako reguła, przez każdego behawiorystę.
Oto widzimy, że wg kladogramów, jeden organizm powstawał z drugiego. W języku metafizyki mogę to stanowisko darwinistyczne wyrazić tak, że możność materii i przyjmowanie przez nią form jest w każdym bycie taka sama.

Niniejszym postaram się wykazać, że jest to ewidentny fałsz, wychodząc od tego, co wspólne starożytnym filozofom sprzed czasów Platona i ewolucjonistom.

Owi starozytni filozofowie, którzy przyjmowali za materię pierwszą po prostu materię "materialną " (tu: cielesną), wyprowadzać mogli z niej wszystko. Różne rzeczy wyprowadzone z tej pramaterii byłyby więc materiami ze swoimi formami, można więc było przyjąć podział materii według ilości. Jednak, gdy spojrzeć na to, że pramateria byłaby wspólną substancją wszystkich bytów, to trzeba by dzielić pramaterię (materię pierwszą) albo według formy, albo według samej materii. Jest logicznym, że podział materii musi uprzedzać podział form przyjętych w tejże materii, co ma dalekosiężne konsekwencje dla tego systemu myślenia przyrodniczego.
W myśl ewolucjonistycznego wnioskowania, podział dokonuje się poprzez formy substancjalne (ale przewrotnie pojmowane przypadłościowo!) Ja pisałem wyżej, zejście do materii całkowicie nieuformowanej skutkowałoby niemożliwością odnalezienia jakiejkolwiek różnicy, a tymczasem mnogość bytów jest nam niejako dana in situ.

Dlatego też, pamiętając o tym, że materia pierwsza musi być w absolutnej możności, trzeba powiedzieć, iz materia moze być dzielona nie według ilości, nie według przyjmowanej formy, czy też ze względu na jej jakowąś dyspozycję, bo to już samo w sobie stanowiłoby jej uprzednie (samoistne) zróżnicowanie, co stanowiłoby absurd. Materia (pamiętajmy, że nie mówię o cielesnej, bo to jej rodzaj tylko) może więc być dzielona tylko ze względu na samą siebie.

Jak już powiedziałem wyżej, skoro materia pierwsza jest w absolutnej możności, to biorąc zróżnicowanie tejże materii wg samej siebie, trzeba ostatecznie orzec pewnie, że to zróżnicowanie pochodzi ze zróżnicowania możności w stosunku do form. Jak wiadomo też ze zdroworozsądkowej metafizyki bytu realnego, możnością nazywamy to, co ma się ku aktowi, ale na tej zasadzie, że możność różnicuje się według tego, ku czemu ma się ona jako mozność. Przykładem tej specyfiki myślenia niechaj będzie ten oto przykład, że możność widzenia zwraca się przecież do barwy, nie zaś do wysokości dźwięku.

Dlatego też stwierdziłem wstępnie, że możność i przyjmowanie form nie jest jednakowym w bytach, co oczywiście jest niewygodnym dla darwinistów, bo przeczy monizmowi płynącemu z teorii ewolucji. Ten monizm jest niebezpiecznym jeszcze z jednego powodu. Otóż wg ewolucjonistów, materia duchowa jest tym samym, co materia cielesna (de facto tutaj arbitralnie "utylizują" materię duchową) - wg tego, co powiedzieliśmy o o wyznawanej przez nich jedynej zasadzie bytu - materii. na podstawie takiego oto "wyznania wiary" prokurują sobie dowolne tezy na temat świadomości , umysłu i ducha, ale każda z nich zasadza się na tym, że jakoby duch był tylko jakimś emanatem fizycznym materii. W następnym poście wykażę, że mylą się bardzo głęboko, a więc wykażę, że materia duchowa to nie to samo, co cielesna, a więc że materia nie może zrodzić umysłu, etc. (wybaczcie, ale mam obecnie hiobowej natury problemy i nie mam ani możliwości, ani siły jednorazowo dłużej pisać).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pon 16:45, 27 Sie 2018, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:16, 07 Paź 2017    Temat postu:

Nadszedł czas, kiedy mogąc nieco wytchnąć od trudów życia codziennego, będę kontynuował tematykę demaskowania spisku szatańskiego, wymierzonego w serce człowieka, które zatruwa się intelektualnym fałszem wysokich lotów, dla zminimalizowania prawdopodobieństwa wykrycia podstępu.

Na mocy powyższych wywodów będę wnioskował, że materia substancji cielesnej i materia substancji duchowej, są zupełnie różne. cały ambaras w tym, abym umiał uzasadnić to, jak zatem miałaby się przedstawiać różnica tych substancji, a przede wszystkim to: na czym ta rożnica się zasadza (wszak coś tam sobie powiedzieć zawsz można) ?

Zacząć trzeba by od tego, że gdyby substancja duchowa i cielesna miały wspólną materię, wówczas już trzeba by było przyjąć uprzednie zróżnicowanie tej materii wobec form cielesnych i duchowych . Jak wiemy z poprzedniego postu, nie jest możliwe zróznicowanie materii z powodu form, ponieważ trzeba by było przyjąć serię wielu form pierwszych, których nie może przyjąć materia pierwsza (bo nawet gdyby mogła przyjąć, to może przyjąć tylko jedną, totalną). Wiemy także, że nie może się różnić materia pod względem dyspozycji, skoro w swych rozważaniach o charakterze retrospekcyjnym doszlibyśmy do nieuformowanej materii, nie wykazującej żadnych różnic, a więc mającej jedną formę.
Nie możemy również rozróżniać materii pod względem ilościowym, jak to w poście wyżej wyłuszczałem, skoro substancja duchowa nie jest cielesna (czyli nie jest mierzalną).

Kwestią następnego kroku, jaki musze poczynić, jest wskazanie na podstawową właściwość materii, a mianowicie na jej własność przyjmowania. Gdyby iść za głosami, że materia jest jedna i wspólna dla wszystkich substancji, wówczas i tutaj powstałby niezły ambaras z racji tego, że trzeba by konsekwentnie trwać we wniosku, jakoby każda substancja przyjmowała tak samo.

Otóż, powszechnie wiadomo, że materia cielesna przyjmuje formy na sposób cząstkowy, czego dowodem sa łatwe do zaobserwowania przemiany jednej substancji w drugą. Gdyby formy substancji cielesnych były całkowite (sensu: możliwe do pełnego, totalnego przyjęcia przez materię), wówczas nie mogłyby zaistnieć jakiekolwiek zmiany substancjalne z powodu braku aktów poruszających ("inicjujących" zmiany substancjalne).

Bynjamniej też nie pochodzi ta cząstkowość w przyjmowaniu form stąd, że materia cielesna jest poddana jakimś uprzednim wymiarom, ramom, formom cielesnym, czy też jakkolwiek inaczej to bliskoznacznie opisując, ale to formy są poddane materii na sposób danej materialnej natury, co odpowiada prawidłu mówiącemu, iż przyjmowanie odbywa się na sposób przyjmującego.

Każda materia umysłowa zaś przyjmować musi formę inaczej, niż materia cielesna - a więc materia duchowa przyjmuje formę w jej całości. Bardzo Łatwo jest mi to uzasadnić, ponieważ jeśli weźmiemy kwestię poznania umysłowego, to przecież nasz umysł poznaje przednaukowo poprzez przyjęcie całej formy, o tylko wtedy może powstać obraz zastępczy wrażony, w skrócie zwany wrażeniem. Gdyby poznawanie wstępne, na mocy swoistego zjednoczenia zmysłu wspólnego zmysłowego i rozumu szczegółowego miało opierać się tylko na materii cielesnej, wówczas poznawanie w zasadzie mogłoby nigdy nie dojść do skutku z racjo dowolnie dlugiego czasu poznawania przez części (iuxtapositio per partes).

Cóż mi pozostaje, jak tylko stwierdzić konsekwentnie, iż materia duchowa, jeśli wogóle jest w substancji duchowej, jest po prostu inna od materii cielesnej?

Najważniejsze jeszcze przed nami, ponieważ nie wystarczy sobie skonstatować to, co powyżej, ale trzeba by nakreślić charakter zasadniczy tej róznicy substancjalnej ducha wobec materii.

Trzeba nam pamiętać, że materia, będąc w możności wyznacza substancji akcent ku posiadania mniejszej zawartości treści istnienia, natomiast akt wyznacza substancji większą zawartość treści istnienia. Innymi słowy przypominam, że możność i akt stoją na antypodach bytowości, choć bez siebie nie stanowią czegoś realnego.

Skoro więc konsekwentnie powiem, że materia substancji duchowych nie moze być taka sama, jak materia substancji celesnych, wówczas bytowość duchowa musi konsekwentnie różnić się od bytowości cielesnej na spsoób złożenia z aktu i możności

Pozostaje mi tylko już przyjąć, że skoro materia cielesna jest złożona z możności i aktu zmieszanych w różnej proporcji (co wyznacza fenomen pluralizmu bytowego substancji cielesnych), to materia substancji duchowych jest jakimś bytem aktualnym, będącym w możności wobec formy. Przyzwyczailiśmy się w analizie metafizycznej, że substancja jest zawsze złożona z mozności i aktu, lecz w tym przypadku nie jest to wyjaśnienie pojęcia "aktualności" bytu, ponieważ wtedy doszlibyśmy do szeregu w nieskończoność, gdzie szukalibyśmy różnic już tam, gdzie ich nie ma (pisałem o tym w poście wyżej również), albo musielibyśmy mówić o bycie w absolutnej możności, a to jest nie do pomyslenia, skoro fundamentalnym jest bytowe złożenie z aktu i możności.
Istota mojego spostrzeżenia różnicy pomiędzy materią duchową, a materią cielesną jest to, iż materia duchowa jest w ten sposób bytem aktualnym, że jest samodzielnym aktem, formą - natomiast materia celesna jest w ten sposób bytem w możności, że sama jest możnością otwarta na formy

Skoro wwięc materia rzeczy duchowych jest bytem aktualnym (a więc nie będącym w samej tylkow możności, wówczas nie ma przeszkód, aby nazwać ową materię substancją duchową.
Wniosek jest więc prosty: materia substancji duchowej jest zarazem substancją duchową, co jest zgodne na przykład z wnioskowaniem o duszy, jako formie samoistnej, która organizuje materię cielesną, będącą czymś niższym w porządku natury z racji mniejszej zawartości treści istnienia. Innymi słowy: substancje cielesne są złożone, natomiast substancje duchowe są niezłożone, proste.

Nie ma więc racji bytu rozumowanie ewolucjonistyczne, jakoby wszelka umysłowość była jakoś emergentnym wytworem materii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Sob 6:38, 07 Paź 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:20, 07 Mar 2021    Temat postu:

Oto link do listy ponad 5000 naukowców, uznających hipotezy darwinowskim ewolucjonizm za niedorzeczne i tym samym nienaukowe:
[link widoczny dla zalogowanych]
Z niej również korzystał prof. A. Maryniadczyk SDB


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1202
Przeczytał: 135 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:47, 07 Mar 2021    Temat postu:

Dzięki, już przesyłam dalej ten link. Szkoda że media kochające kłamstwo o tym milczą i to się nie przebija i nie wyciąga wniosków, nie przyznaje do błędów

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:42, 01 Lis 2023    Temat postu:

Włosy dęba stają, gdy popatrzeć tylko, jak zwolennicy ewolucjonizmu darwinowskiego, wkładają nadludzkie wysiłki, aby oszukiwać samych siebie, a potem innych, co do prawdziwości tej hipotezy (nie teorii!). I to oszukiwać w ramach etosu naukowego !!!

Wszak ewolucjonizm darwinowski w przyrodzie jest wypisz wymaluj nieodrodnym odzwierciedleniem platońskiego pojmowania bytu, poprzez:

1. Monizm,
2. Pierwotność możliwości,
3. Gnozeologizm,
4. Aksjologizm,
5. Transcendentalizm.

Szczególny nacisk trzeba położyć na aksjologizm, który w wydaniu najczęstszym, tj. w myśleniu celami, ukazuje karykaturalne wnioskowanie o rzeczywistości bytów, przedstawianej, jako nietrwałej, jako relacji, jako proces, gdzie następuje utożsamienie przyczyny i skutku ... Zauważmy, że takie zrównywanie bytu z celem pokazuje nonsens platonizmu w zadtosowaniu do wyjaśnienia bytu, kiedy to nie osiągnąwszy celu, byt jest bytem ... quasi a parte rei- jakby po części...


Apofatyka we wnioskowaniu stanowi tu koronny przykład błędu w weryfikacji prawdy o bycie, gdyż odniesienie bytu do nas samych ma stanowić obiektywny obraz bytu.

Transcendentalizm tylko napomknę póki co. W nim to reguła wyprzedza poznanie, a analizy procesu poznania, poprzedzają analizę bytowania.

Ma to zasadniczą, wręcz krytyczną wartość dla rozeznania, w czym zamazuje i wręcz odwraca realizm poznawczy. Widać to, gdy zauważymy, że przedmiot metafizyki w tradycji platońskiej stanowią pojęcia i relacje. Efektem tego jest konkluzja, że wewnętrzną zawartość bytu stanowi to, bezpośrednio poznaję. Tymczasem to, co bezpośrednio poznaję, stanowi przedmiot poznania, nie zaś przedmiotem metafizyki.

Tutaj wciska się transcendetalizm, bo jeśli za przedmiot metafizyki będzie wyznaczany regułą lub celem, wówczas wyakcentowana zostanie metoda, sposób uprawiania metafizyki, a nie jej przedmiot.

Pierwsza staje się metoda, nie zaś przedmiot.
Tymczasem wystarczy pamiętać, że nie wszystko co poznaję bezpośrednio, jest tym, czym jest byt w swych wewnętrznych przyczynach.

Widzimy więc absurdalność tłumaczenia rzeczywistosci bytowej platońskim podejściem, gdzie przedmiot metafizyki nie różni się od przedmiotu poznania.

To tak po krótce.

exe
+++


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Śro 15:50, 01 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Pismo Święte w kościele katolickim / Biblia, a nauka - jaki kierunek weryfikacji? Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin