Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Niebezpieczeństwa Wschodu - mówi ojciec Verlinde

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Zagrożenia duchowe, jako niewierność fundamentalna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Pon 22:32, 07 Sie 2017    Temat postu: Niebezpieczeństwa Wschodu - mówi ojciec Verlinde

[link widoczny dla zalogowanych]

Bardzo interesujące świadectwo.
Powrót do góry
maly_kwiatek
Gość






PostWysłany: Pon 22:42, 07 Sie 2017    Temat postu:

Pod pewnymi stwierdzeniami ojca Verlinde mogę podpisać się dwiema rękami. Niektóre z moich doświadczeń są inne.

Na prośbę pewnej osoby na innym forum dokonałem analizy artykułu ojca Verlinde pod kątem moich doświadczeń.

Z jakichś powodów ta analiza stała się początkiem końca mojej egzystencji wśród ludzi na tamtym forum. Może dlatego warto się przyjrzeć jej po prawie 2 latach.

Oto ona:

***

Ojciec Verlinde jest ode mnie kilka lat starszy i ma podobną choć inną historię i swego pochodzenia i swej drogi i swój aktualny stan. Jednak był i jest na tyle podobny, że odbieram go jako bliską i zrozumiałą, prawdziwą osobę, w odróżnieniu od dziesiątków osób dających tzw. świadectwa swoich grzesznych, okultystycznych dróg i nawróceń z nich.
Ojciec Verlinde jest prawdziwy i pisze prawdziwie o tym, co było i jest jego udziałem. Wtedy gdy pisze nie o swych doświadczeniach, a o przemyśleniach, to czasem staje się dla mnie niezrozumiały (może fałszywy?), a czasem budzi sprzeciw. Jednak tylko czasem. To naprawdę wiarygodny człowiek i bardzo wartościowy dla wielu, którym może pomóc rozwinąć świadomość, a nawet wybrać właściwą drogę życia.

Ja znam tylko jedną osobę, która jest tak bardzo prawdziwa i wiarygodna, jak ojciec Verlinde. To sędziwy ojciec Amorth z Watykanu.

Długo myślałem jak się odnieść do Twej prośby Dezerterze.
Bo mógłbym napisać dzieje mego życia duchowego, podobnie jak ojciec Verlinde, tylko po co to komu?
Zrobię może tak: pokażę co mnie z ojcem łączy, co mamy podobne, a potem co mamy innego. Na koniec konkluzje.

Podobieństwa:
Wychowanie w kulturze chrześcijańskiej.
We wczesnej młodości starcie ze społeczną falą wolności - Paryż 1968 i Solidarność 1980.
Umysł racjonalnie myślący, badacz w dziedzinie chemii fizycznej, praca naukowa.
W młodości próby zagłuszenia Boga w sercu czymś innym.
Praktyki medytacyjne.
Podobnie jak ojciec rozważałem ideę panteistyczną, że wszystko jest Bogiem, że ja jestem Bogiem.
Praktyki mistyki naturalnej. Uwielbiam napełniać się radością z piękna stworzenia i trwać w tej radości na chwałę Boga - stworzyciela natury.
Odczuwanie wibracji duchowych, podwyższona wrażliwość na siły przyrody i energii duchowej, w tym energii kosmicznej.
Naturalna zdolność uzdrawiania i jasnowidzenia.
Modlitwa w trakcie praktyk duchowych.
Ojciec podobnie jak ja uważa energie wibrujące wśród stworzenia za naturalne. Obaj postrzegamy okultyzm jako praktyki usiłujące zaprzęgnięcie tych naturalnych energii do działań przynoszących niezasłużone korzyści - podobnie jak mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego z 1992 roku.
Zarówno ojciec jak i ja mieliśmy szczególny moment w życiu związany z koniecznością pewnych praktyk egzorcystycznych a prowadzący nas na nowy etap życia. Dla ojca to był powrót do życia chrześcijańskiego bez okultyzmu, dla mnie oczyszczenie mojej drogi duchowej i przybliżenie jej do Boga. Niczego się nie lękam, dopóki Bóg jest ze mną i nie powstrzymuje mnie od działania.
Ojciec pisze o tym, co poznał - osobiście lub droga racjonalnego poznania. Ja postępuję podobnie.
Zarówno ojciec jak i ja uważamy praktyki "okultystyczne" za niebezpieczne, mogące sprawić wiele niekorzystnych skutków dla ludzi.
Zarówno ojciec jak i ja wierzymy w Boga osobowego, którego chwałę obaj głosimy.
Ojciec i ja rozwinęliśmy swoją wiedzę filozoficzną i psychologiczną w wyniku swych doświadczeń i nauk. Obaj działamy w społecznościach by dzielić się z ludźmi swymi doświadczeniami i ostrzegać ich przed niebezpieczeństwami manowców życia w tzw. rozwoju duchowym.
Ojciec podobnie jak i ja, rozważał naturę i istotę grzechu pierworodnego, który jak w błysku światła wskazuje nam wspólnotowy aspekt ludzkości, aspekt człowieka jako stworzenia - jedności w całości. Żaden z nas tego zagadnienia teologicznie nie rozwinął. Jeszcze jest za wcześnie.
Ojciec podobnie jak ja, dostrzega możliwość powikłań duchowych w wyniku praktyk energetyczno duchowych kierowanych do chorego, czy do problemu. Obaj wiemy, że to jest duży problem, zupełnie nie istniejący w praktykach medycznych czy psychologicznych. Duchowość jest ciągłą przestrzenią, w której przyczyny rodzą skutki. W rzemiośle trzeba o tym wiedzieć i bacznie przyglądać się skutkom swojej pracy z energiami, aby zapobiec skutkom niekorzystnym lub je likwidować, jeśli wystąpią.
Ojciec, podobnie jak ja dostrzega właściwie wszystkie problemy jakie łączą się z praktykowaniem działań energetyczno duchowych, w tym np. trwałe łączenie się uzdrowiciela z pacjentem, mistrza z uczniem itp.
Zarówno ojciec jak i ja wiemy, że są przypadki, w których należy poprosić o egzorcyzm w imieniu Jezusa Chrystusa, że to jest jedyne odpowiednie lekarstwo na pewne sytuacje zniewoleń.
Tylko Bóg może dać i daje człowiekowi szczęście.

Różnice:
Ojciec fascynował się praktykami Wschodu, które mnie nigdy specjalnie nie podniecały, poza naturalną potrzebą poznania rozmaitych kultur, w tym wschodnich.
Ojciec we wschodnich praktykach skupił się na religiach hinduskich, ja na buddyzmie.
Ja nigdy nie uprawiałem jak ojciec medytacji transcendentalnej, medytacji opartej o mantrowanie wschodnie, jedynie Różaniec, który jest praktyką podobną do mantrowania, jednak w Różańcu skupiam się na rozważaniach, a nie na mantrowaniu.
W całym życiu miałem wielu mistrzów - nigdy ani jednego Guru, jak ojciec.
Nigdy nie jeździłem tak jak ojciec, na żadne pokazy, ani miejsca święte - uświęcone przez religie wschodnie, nie goniłem za takimi pokazami w życiu chrześcijańskim.
Ojciec uczył się praktyk duchowych w szkole wschodniej u Guru, ja w praktykach religijnych indywidualnych, skupionych na rozmowie z Bogiem. Naukę praktyk duchowych, potrzebnych mi do dalszego rozwoju opierałem o wybrane przez siebie profesjonalne kursy.
Ojciec praktykował jogę, ja praktycznie nigdy.
U ojca na początku była potrzeba wschodniego panteizmu - rozpłynięcie się w świecie stworzeń przyrodniczych, u mnie to było wtórne, na jakimś etapie, gdy potrzebowałem utemperować swe ego no i oddać pokłon Bogu, który nie jest wszechświatem tylko jest Panem wszechświata - to nie był czysty panteizm.
Zawsze traktowałem Boga osobowo, nigdy nie był dla mnie bezmyślnym bezkształtem. Jednak co ważne, nie uważam Boga za osobę / osoby podobne do osób ludzkich. Bycie osobą - dla mnie nie jest tożsame z byciem osobą ludzką lub humanoidalną. Ojciec ma tu zupełnie inne doświadczenia, jemu Bóg się rozpłynął w przestrzeni i nirwanie kiedyś.
Ojciec zespalał się z mistrzem by chłonąć jego nauki, ja lubiłem medytować wspólnie, rozmawiać, obcować bez zespolenia, za to poddając krytycznej ocenie myślowej i odczuciowej nauki mistrzów.
Nigdy nie akceptowałem filozofii potrzeby rozpłynięcia się ego w przestrzeni. Nigdy nie próbowałem tego praktykować. Ego człowieka jest małe, szczególnie wobec Boga i innych istot ludzkich, jednak ma istnieć, bo indywidualni ludzie ponoszą odpowiedzialność za to co czynią - tak uważam, ojciec w tym kierunku nie szedł.
Nigdy nie byłem w stanie samadhi - ojciec bywał.
Nigdy nie miałem - w mojej epoce rozwoju świadomości duchowej - żadnych załamań i depresji w wyniku mej duchowej pracy. Noc Ciemna dotykała mnie wcześniej - w praktykach typowo chrześcijańskich. Ojciec takie depresje przeżywał w rozwoju duchowym.
Ojciec przeżył swe nawrócenie w okresie fascynacji technikami wschodnimi, ja w okresie pustki przeżywanej w czasach stanu wojennego i rozterki spowodowanej brakiem alternatywy dla usuniętego wcześniej z życia Boga.
Mamy odmienne spojrzenie na tzw. praktyki okultystyczne, dla ojca radiescezja i magnetyzm to praktyki okultystyczne (tajemnicze i nieznane) no i naganne, grzeszne, bo prowadzące do wywyższania się ponad Bogiem i ludźmi - dla mnie to praktyki rzemieślnicze, których można nauczyć się w rzemiośle, a ponieważ są duchowe, to nie zapominać, kto tymi siłami rządzi, kto jest ich stwórcą i Panem i zawsze starać się wypełniać Wolę Bożą we wszystkim co robimy. Ojciec takiej świadomości i nastawienia chyba nie miał.
Nigdy nie uprawiałem spirytyzmu ani chanellingu - poza dwoma incydentami. Miałem i mam wielki sprzeciw wobec tych praktyk - bo w nich upatruję najłatwiejszy kontakt z szatanem, którego się brzydzę. To oczywiście nie znaczy, że z założenia nie wierzę w realność tych spotkań i nie uważam, ze są złe z założenia. Matka Boska spotyka się z ludźmi ciągle i w różnych okazjach, by nam coś przekazać. Spotykałem się i spotykam się mentalnie z pewnymi osobami ze świata duchowego. One się mną opiekują i wspierają mnie, pomagają czasem podjąć jakieś decyzje. Przychodzą i odchodzą. Najczęściej są to osoby świętych uznanych przez Kościół Katolicki za święte. To jest całkiem naturalne. Ojciec aż takich oporów nie miał i w gruncie rzeczy to go doprowadziło do spotkania z egzorcystą. Ja nie potrzebowałem takich praktyk egzorcystycznych jak ojciec, miałem je, jednak służyły one nie wypędzaniu obcych ze mnie, tylko oczyszczaniu duchowemu i ułatwieniu rozświetlenia.
Ojca pociągała władza nad siłami natury - mnie nie. Od dziecka ćwiczyłem w sobie pokorę i to przynosiło mi w życiu owoce.
Ojciec zaniechał - siłą woli - praktyk zwanych przezeń okultystycznymi, ja nie uciekam od swego rzemiosła, choć mało praktykuję z braku zainteresowanych. Energia kosmiczna ułatwia mi łączenie się z Bogiem. Nie mam powodu by od niej uciekać, zwłaszcza, że ona jest wszędzie.

Ojciec w wyniku doświadczeń w jakimś stopniu blokował swoją naturę, ja ją otwierałem.

No i zapomniałbym napisać to co najważniejsze:

Ojca Verlinde prowadziła w życiu chęć poznania.
Mnie Dwa Przykazania Miłości które nauczyłem się w dzieciństwie i zapadły tak głęboko w serce, że całe życie szukam dróg realizacji miłości do Boga i ludzi, tak, by były jak najbardziej owocne.

U ojca prawie nie widać w całym tym ogromnym tekście słowa "miłość".

To bardzo uderzające.
Powrót do góry
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13509
Przeczytał: 11 tematów

Pomógł: 378 razy
Ostrzeżeń: 0/2

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:49, 08 Sie 2017    Temat postu: Re: Niebezpieczeństwa Wschodu - mówi ojciec Verlinde

maly_kwiatek napisał:
http://egzorcyzmy.katolik.pl/o-niebezpieczenstwach-wschodu-verlinde/

Bardzo interesujące świadectwo.

Niezmiennie tego typu świadectwa, zawierające mnóstwo istotnych informacji o ludzkiej wrażliwości, delikatności i jednoczesnie o autentycznym powołaniu do szczęścia, skłaniają mnie do rozważąń o dodkonaleniu się ludu Bożego ku przyjęciu Boga Trójjedynego do swego serca.
Przyszła tedy mi na myśl - tytułem komentarza - swoista diagnoza Boża [link widoczny dla zalogowanych], stanowiąca jakby rozciągniętą poprzez całą historię ludzkiego postępowania analizę stanów rzeczy, doskonale potwierdzająca autentyczność interpretacji doświadczeń ojca Verlinde:
"1 Liczba synów Izraela będzie
jak piasek nadmorski,
którego nie można zmierzyć
i nie można zliczyć.
A zamiast ich nazywać: "Lud nie mój",
będą im mówić: "Dzieci żyjącego Boga".
2 Złączą się wówczas synowie Judy z synami Izraela
i ustanowią sobie jedną głowę;
z całego kraju się zbiorą,
bo wielki będzie dzień Jizreel.
3 Mówcie do braci swoich: "Mój lud",
a do swych sióstr: "Umiłowana".
4 Spór prowadźcie z waszą matką, prowadźcie spór!
Ona bowiem już nie jest moją żoną,
a Ja już nie jestem jej mężem.
Winna usunąć znaki nierządu ze swej twarzy
i spośród swych piersi ozdoby cudzołożnicy.
5 W przeciwnym razie - obnażę ją zupełnie
i stanie się taką jak w dzień swych urodzin;
uczynię ją podobną do pustyni,
sprawię, że będzie jak ziemia wyschnięta,
że zginie śmiercią z pragnienia.
6 Dzieciom jej nie okażę litości,
bo są to dzieci nieprawe.
7 Matka ich bowiem uprawiała nierząd,
okryła się hańbą ta, co je poczęła;
mówiła bowiem: "Pobiegnę za swymi kochankami,
co chleb mi dają i wodę,
wełnę, len, oliwę i napój".
8 Dlatego zamknę jej drogę cierniami
i murem otoczę,
tak że nie znajdzie swych ścieżek.
9 Za kochankami swymi pobiegnie,
ale ich nie dogoni;
pocznie ich szukać,
ale nie znajdzie.
Wtedy powie:
"Pójdę i wrócę do mego męża pierwszego,
bo wówczas lepiej mi było niż teraz".
10 Zapomniała już o tym, że to Ja właśnie
dałem jej zboże, moszcz, świeżą oliwę,
że nie skąpiłem srebra ni złota,
z którego czyniono Baala.

11 Dlatego wrócę i zabiorę swoje zboże w odpowiedniej chwili
i swój moszcz we właściwej porze,
odejmę moją wełnę i len,
co miały okryć jej nagość.
12 Potem obnażę ją przed oczami kochanków,
i nikt jej nie wyrwie Mi z ręki.
13 Położę kres wszystkim jej zabawom,
świętom, dniom nowiu, szabatom
i wszystkim uroczystym zebraniom.
14 Zniszczę jej winnice i sady figowe,
o których mówiła:
"Oto zapłata moja,
jaką mi dali moi kochankowie".
W gąszcz je obrócę
i będą się nimi pasły polne zwierzęta.
15 Ześlę na nią karę za dni Baalów,
gdy im paliła kadzidła,
a zdobna w swe kolczyki i naszyjniki biegała za swymi kochankami,
a o Mnie zapomniała
<wyrocznia>.
16 Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca.
17 Oddam jej znowu winnice,
dolinę Akor uczynię bramą nadziei -
i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości,
gdy wychodziła z egipskiego kraju.
18 I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana -
że nazwie Mnie: "Mąż mój",
a już nie powie: "Mój Baal".
19 Usunę z jej ust imiona Baalów
i już nie będzie wymawiać ich imion.
20 W owym dniu zawrę z nią przymierze,
ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym,
i z tym, co pełza po ziemi.
Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju,
i pozwolę jej żyć bezpiecznie.
21 I poślubię cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
22 Poślubię cię sobie przez wierność,
a poznasz Pana.
23 W owym dniu - wyrocznia Pana,
odpowiem na pragnienia niebios, a one
odpowiedzą na pragnienia ziemi;
24 ziemia zaś odpowie pragnieniu zboża, wina i oliwy;
a one odpowiedzą pragnieniu Jizreel.
25 Rozsieję go po kraju,
zlituję się nad Lo-Ruchamą,
powiem do Lo-Ammi: "Ludem moim jesteś",
a on odpowie: "Mój Boże!""


Zwraca moją uwagę wers 10 (podkresliłem go), w którym ewidentnie rozpoznać można wskazanie na istnienie dopustu Bożego, mylonego ze zgodą Boga na nieprawość. Ta pomyłka jest powszechnie spotykana i stanowi niejednokrotnie świadomą manipulację demonicznej proweniencji, gdy spojrzymy na mowę Bożą w ustach proroka Jeremiasza nawiązującą do Oz 2:
"Wkroczą do niego Chaldejczycy nacierający na to miasto, podłożą ogień pod to miasto i spalą je: domy, w których składano na dachach ofiary Baalowi oraz wylewano płyny na ofiarę innym bogom, by Mnie obrażać.
(...)
I zbudowali wyżyny Baala w dolinie Ben-Hinnom, by ofiarować swych synów i swoje córki ku czci Molocha. Nie poleciłem im tego ani Mi na myśl nie przyszło, by można czynić coś tak odrażającego i doprowadzać Judę do grzechu."
(Jr 32, 29; 35)

Zważmy Kochani, że kwestia zapisów o Judzie i o Syjonie ma ogromne znaczenie duchowe. Już Ojcowie Kościoła - owi mężowie Boży - wskazują na ten aspekt zawarty w psalmach (na przykład tu poniżej):
"2 Bóg znany jest w Judzie,
wielkie jest imię Jego w Izraelu.
3 W Salem powstał Jego przybytek,
a na Syjonie Jego mieszkanie."
(Ps 76, 2-3)
oraz:
"Pan miłuje bramy Syjonu
bardziej niż wszystkie namioty Jakuba."
(Ps 87, 2)
Pan Bóg umiłował sobie pokój ludzkiego serca, nie zaś walkę zawsze pełną namiętności i myślę, żę o tym należy pamiętać podczas refleksji nad tym, czy i ewentualnie dlaczego nie słyszymy Bożego wezwania, nie odczuwamy Bożego działania w nas i wokół nas.

Wszak samo słowo "Juda" oznacza w swym źródle ... "wyznawanie grzechów" (o czym póki co nie potrafiłem znaleźć informacji w internecie, za to na św. Jana Kasjana można liczyć na zasadzie atestu prawdziwości Laughing
Natomiast w odniesieniu do człowieka wewnętrznego, słowo "Syjon" oznacza "duszę" (sensu: siedlisko Ducha Świętego).
Widzę tutaj, jak człowiek neofita jest tym, który nieustannie trwa przed Bogiem w bojaźni Bożej, ale jest ona suto zakrapiana lękiem, objawiającym się nieustannym skupianiu się na grzechach (co nieraz przyjmuje postać patologii duchowego wzrostu - nazywanej skrupulanctwem). To zaś nie jest jeszcze miłością Boga dla niego samego:
"W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości."
(1 J 4, 18 )

Podobnież trzeba mi zauważyć, że o ile bycie "Jakubem" (również za św. Janem Kasjanem) znaczy "zmagać się z wadami", "walać się po ziemi" (sensu: nurzać się w matni grzechów") - a więc żyć w powściągliwości i wstrzemięźliwości (co nie jest jeszcze czystością), o tyle stać się "Izraelem" znaczy już "być oglądającym Boga" - a więc trwać w kontemplacji Bożego Majestatu Exclamation
" "Odtąd nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi, i zwyciężyłeś".
Potem Jakub rzekł: "Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię?" Ale on odpowiedział: "Czemu pytasz mnie o imię?" - i pobłogosławił go na owym miejscu.
(Rdz 32, 29-30)
Oto są schody doskonalenia się, a w zasadzie doskonalenia przez Boga


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez exe dnia Wto 10:58, 08 Sie 2017, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Zagrożenia duchowe, jako niewierność fundamentalna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin