Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ !
Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Obciążenie okultystyczne

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Zagrożenia duchowe, jako niewierność fundamentalna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
uel
Dux Ducis unum inter multi
Dux Ducis unum inter multi



Dołączył: 07 Kwi 2019
Posty: 1211
Przeczytał: 26 tematów

Pomógł: 75 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Kraków/Raba Wyżna
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:48, 08 Mar 2021    Temat postu: Obciążenie okultystyczne

"ROLA SZATANA W POKOLENIOWYM OBCIĄŻENIU OKULTYSTYCZNYM

RoseMary pisze o swojej historii rodzinnego „obciążenia okultystycznego", pokazując wielopokoleniową dynamikę tego rodzaju duchowego nacisku, będącego owocem zwodzenia i grzechu. Łączy się to także z „kroczącym" za tym wszystkim złym duchem, którego przebiegłej i przewrotnej niszczycielskiej strategii nie należy w tym wszystkim lekceważyć (z tego też powodu, jak również ze względu na wielokrotne objawianie się demona, nadajemy tej książce tytuł: Nie krocz za mną). „Obciążenie okultystyczne" należy do kategorii skutków grzechów pokoleniowych, a te z kolei partycypują w tajemnicy grzechu pierworodnego. W tym kontekście należy unikać zarówno ideologii kryptofatalizmu, który niebezpiecznie rozgrzesza ludzkie sumienia i odpowiedzialność człowieka przez Bogiem i ludźmi, jak i bagatelizowania wpływu grzechów pokoleniowych czy rodzinnych - zwłaszcza jeżeli są to grzechy dokonywane w materii okultyzmu czy satanizmu, gdzie dostrzegamy bezpośredni lub pośredni wpływ szatana. Jest to bardzo ważna zasada, której w żadnej mierze nie należy lekceważyć. Nawet jeżeli jest to dla nas trudne do przyjęcia i w jakiś sposób niepokojące, to niepokój ten jest często konieczny dla przebudzenia i nawrócenia się. W dobie powszechnego panowania powierzchownej i zwodniczej ideologii „pozytywnego myślenia" jest to tym bardziej potrzebne.

W „obciążeniu okultystycznym" chodzi o pewną istotną i niebezpieczną skłonność do określonego grzechu ducha, wykluczającą wszelki determinizm czy fatalizm w antropologii. Wolność każdej jednostki powinna być w tej wizji nienaruszona i zagwarantowana. Jest to bowiem fundamentalny dogmat wiary w obrębie antropologii chrześcijańskiej, będący warunkiem chrześcijańskiego personalizmu czy właściwej wizji osoby ludzkiej. Ten aspekt wolności został zresztą bardzo uwypuklony w prezentowanym tu świadectwie, w którym osoba zdawałoby się w różnoraki sposób zdeterminowana, dokonując dobrych wyborów zostaje skutecznie wyzwolona. Wiele rodów w historii świadomie czyniło „przekazy inicjacyjne" w obszarze okultyzmu i satanizmu. Kolejne pokolenia były przekonane o realności tego rodzaju pokoleniowego przekazu duchowej mocy. Ponadto, jak się wydaje, również sam szatan zabiega o taki przekaz, skoro - jeśli przekazywanie ciemnego dziedzictwa nie jest czynione świadomie i chętnie -świat ciemności stosuje rodzaj przymusu. Osoby, które nie przekazują swoich mocy inicjacyjnie komuś z rodziny, cierpią udręki przed śmiercią i mają wielkie problemy z odejściem z tego świata. Chodzi więc o to, by we właściwej wizji „przekazu pokoleniowego" nie tylko uznać wspomnianą skłonność do grzechu (1), która nawet w jakiejś mierze może też być uwarunkowana genetycznie, ale o realny wpływ szatana , który kontroluje całe rody, aby dany grzech czy zło osiągnęły swoiste apogeum doskonałości w określonej materii konkretnego grzechu. Nie należy ani przeceniać, ani pomniejszać wpływu szatana, który zawsze w mniejszym lub większym stopniu współpracuje z grzechem. Tym bardziej nie należy arbitralnie i błędnie eliminować tego wpływu z powodu rzekomych racji duszpasterskich oraz pozornych argumentów teologicznych.


ODNIESIENIA BIBLIJNE I TEOLOGICZNE

Jestem zdania, że cała ta strategia „przekazu pokoleniowego" jest jakby ukryta w niektórych cytatach Pisma Świętego, gdzie rzeczywiście znajdują się fragmenty mówiące bezpośrednio o karze za grzechy przodków (karę należy rozumieć jako skutek grzechu). Oto kilka z nich:

Pan, Twój Bóg, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia (Wj 20,5).

Pan [...] zsyła kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia (Wj 34,7).

Pan karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia (Lb 14,18).

Jestem Bóg karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i czwartym pokoleniu (Pwt 5,9).


Jednak w tej samej Biblii, a nawet niekiedy w tych samych księgach, znajdujemy inne wypowiedzi autorów natchnionych odnośnie do omawianej kwestii. Przykładem tego jest fragment z Księgi Jeremiasza, w której czytamy:

„W tych dniach nie będą już więcej mówić: «Ojcowie jedli cierpkie jagody, a synom zdrętwiały zęby», lecz: «Każdy umrze za swoje własne grzechy; każdemu, kto będzie spożywał cierpkie jagody, zdrętwieją zęby»" (Jr 31,29-30).
Z kolei prorok Ezechiel pisze:
„Na moje życie - wyrocznia Pana Boga. Nie będziecie więcej powtarzali tej przypowieści w Izraelu. Oto wszystkie osoby są moje: tak osoba ojca, jak osoba syna. Są moje. Umrze tylko ta osoba, która zgrzeszyła" (Ez 18,3-4).

Poprzestańmy na tym. Widać, że wolność każdego człowieka - w pełnej zgodzie z antropologią chrześcijańską - jest najważniejsza, ale istnieje jakiś bliżej nieokreślony wpływ duchowy, który nie przekreśla tej wolności, może ją jednak istotnie osłabiać. Wydaje się, że to jest właśnie istotą tej religijnej intuicji dotyczącej obciążenia pokoleniowego. Dzieje się to zwłaszcza wtedy, gdy człowiek poddaje się pewnym duchowym pokusom, realizującym się często na bazie zniekształceń biologicznogenetycznych.

Dokonują się one (jest to możliwe, ale nie zawsze musi występować) na bazie grzechów, które istotnie deformują strukturę psychofizyczną człowieka, co ułatwia skłonności do grzechu i jednocześnie w większym stopniu umożliwia ingerencje demoniczne. Można się tu odwołać do twierdzenia o. Roberta DeGrandisa, które jednak należy właściwie rozumieć: „niewybaczone cierpienia są przypuszczalnie zakodowane genetycznie w systemie i ujawniają się w przyszłych pokoleniach". Wynika to z możliwości, że - na zasadzie pewnego odwzorowania - wpływ ludzkiego ducha przenosi się na psychikę, a ta na fizjologię, biologię i geny. Chociaż nie ma tu jednak mowy o żadnym fatalizmie, nie należy arbitralnie pomniejszać możliwego wpływu szatana. Znaczenie „przekazu inicjacyjnego" w rodzinie ma biblijny punkt oparcia, ale nawet gdyby to kogoś nie przekonywało, ważny jest argument płynący ze zwykłej teologicznej logiki. Łatwiej jest kontrolować złym bytom w sferze duchowej ród, gdyż ludzie są tu mocniej przywiązani do siebie na bazie emocjonalnej zależności (która w życiu duchowym nigdy nie była pozbawiona znaczenia) lub silnie się z nim identyfikują, często ambicjonalnie. Zły duch doczepia się ponadto do grzechów ciężkich, zwłaszcza w kategorii idolatrii. Przy pewnej tendencji pomniejszania wpływu złego ducha, płynącej ze słusznego lęku przed demonomanią, nie należy jednak unikać owej zwykłej logiki, potwierdzanej często przez rozeznanie duchowe i praktykę duszpasterską, co także jest formą teologicznego poznania. Można powiedzieć, że przekazywane są w pokoleniach czy w rodzinach skutki tego grzechu, w tym także zniewolenie, które jest bezpośrednio kontrolowane przez złe duchy. Należy to do przewrotnej „strategii" Złego, która jest często długofalowa i - z tej racji - także wielopokoleniowa. Jednym z następstw są trudności w wierze chrześcijańskiej i jej praktykowaniu, które co prawda nie uniemożliwiają rozwoju wiary i miłości, ale dzieje się to pośród rozmaitych przeszkód i często tajemniczych cierpień. Czasami nawet, zmuszając człowieka do nieustannego wysiłku, pośrednio powodują, że osiąga on więcej niż inni. O tego rodzaju przeszkodach pisze wielokrotnie Kurt E. Koch, cytowany także przez Autorkę


c.d z innego fragmentu

Trzeba tu wiedzieć, iż lęk dziecka z obciążeniem okultystycznym ma swoje głębokie źródło, ogarnia całą egzystencję osoby, stąd nie da się tego zagłuszyć bajką, czy nawet całym kulturowym systemem oswajania rzeczywistości duchowej. Zwykłe przekonywanie typu „nie bój się, nie bój" nie pomoże. Lęka się bowiem dusza dziecka, a nie powierzchowne emocje czy nadmiar wyobraźni. Ta różnica w rodzaju lęku była dla mnie wyczuwalna: jeżeli ktoś nas usiłuje straszyć, np. kolega przebierze się za ducha, czy też coś całkiem naturalnego bierzemy za zjawisko nadprzyrodzone, wówczas - nawet w przypadku jakiejś nerwowości - lęk nie sięga tak głęboko. Współczesna psychologia każdy lęk traktuje jako zły i dlatego pracowano nade mną, abym się nie bała i zaakceptowała te obecności, bo „najważniejsze, żeby dziecko się nie bało" (dorabiano jakieś teorie, że jest to np. duch opiekuńczy czy też duch znajomego człowieka, a więc nie jest groźny). Tymczasem dziecko intuicyjnie prawidłowo interpretuje to, z czym przebywa. Według prawidłowości zachowania się środowisk, dziecko nie wychowywane w wiedzy o prawie Bożym i nie prowadzące życia sakramentalnego z czasem nieuchronnie wchodzi we własny grzech, przez co zaciera się duchowa różnica między nim a otoczeniem. Wówczas dręczenie ustaje, bo szatan przestaje się nim interesować, niczym najedzony łowca, który zostawia martwą zdobycz. Podsumowując, zdrowe duchowo dziecko, lub dziecko obciążone okultystycznie, ale walczące, boi się ducha. Natomiast dziecko głębiej zainfekowane nie boi się manifestacji złego ducha, tylko odwrotnie - boi się Boga i związanych z Bogiem spraw. Ten lęk również ma swoją logikę. Jest on przy tym o wiele głębszy niż potrafi być psychologicznie umotywowany zwykły lęk lub niegrzeczność, wynikające z nieuporządkowania emocji. Od czwartej klasy szkoły podstawowej spowiadałam się rzadko, a w siódmej przestałam w ogóle.

Gdyby kogoś zainteresowało, czemu tak się stało, a ja bym chwilę pomyślała nad swoimi reakcjami i zdobyła się na szczerość, wówczas odpowiedziałabym następująco:

1. Uważam za kłamstwo to wszystko, co mi mówią o modlitwie - że jest ona rozmową z Bogiem. To, co opowiadają na lekcjach religii inne dzieci, mianowicie że „Bóg jest przyjacielem", „mogę Mu powierzyć swoje sprawy", „czuję, że mnie kocha", „ja kocham Jego", uważam za wyuczoną formułkę, której nie znoszę. To zupełnie nie jest zgodne z moim doświadczeniem.

2. Nie jest tak, że jak się pomodlę, to się przestaję bać, wręcz przeciwnie, zaczynam się bać jeszcze bardziej.

3. Nie jest tak, że jak się pomodlę, to w czymś mi to pomaga, wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że raczej szkodzi. Odczuwam, że sama jestem karana za tę modlitwę i uważam, że pogarsza się też sytuacja, za którą się modliłam.

4. Nie jest tak, że jak się pomodlę, to czuję, że ktoś mnie przytulii, tak jakbym się zbliżała do kochającego rodzica. Przeciwnie, jak się pomodlę, to czuję, jakbym się obijała o zimną ścianę, czy była zamknięta w ciemnej mokrej skrzynce.

5. Nie odczuwam obecności aniołków, tylko przebywam w towarzystwie innych bytów, zadziwiających mnie, wyglądających na neutralne lub też strasząco. Ta obecność zajmuje moją uwagę, przez co nie myślę o Bogu. Nie bardzo potrafię rozmawiać z dziećmi, więc nie wykluczam, że być może należałoby to ubrać w jakieś łagodniejsze słowa, jednakże gdybym miała okazję porozmawiać z dzieckiem podobnym do mnie, ujęłabym to w sposób następujący:

1. Jest prawdą to, co mówią inne dzieci (a także księża i katecheci), że Bóg jest kochający i że one to czują; one nie kłamią, tylko mówią prawdę. Są to dzieci z pobożnych rodzin, które idą jak grzeczne owieczki po słonecznej łączce za Dobrym Pasterzem. Ich droga jest prosta. Oczywiście one też mogą pobłądzić, ale ich stan na początku jest spokojem; one nawet nie wiedzą, jak dużo otrzymały.

2. Ty widzisz to inaczej, bo twój pradziadek nie posłuchał, że ma chodzić ze stadem i Dobrym Pasterzem. Dlatego oddalił się i wpadł do jakiegoś dołu. Próbował się z niego wydostać, jednak mu się to nie udało, bo nie wołał Boga o pomoc. Urodziły mu się więc w tym dole dzieci, które na dodatek jeszcze go pogłębiły, a potem, jakby tego było jeszcze mało, sam tatuś do niego wskoczył i ponanosił tam nowych robaków. Urodziłaś się zatem w tym dole i to, że widzisz ciemności, jest obiektywnym przejawem cech miejsca, w którym się znajdujesz; dół nie jest karą, jest konsekwencją zachowań twoich bliskich. Nie oznacza to, że nie ma słońca czy czystej, zielonej trawki - one istnieją i trzeba do nich tęsknić. Niemniej twój dół jest faktem. Spróbujmy zatem zrozumieć, jak powstał i nie udawajmy, że nie istnieje.

3. Wówczas, gdy próbujesz się modlić, czujesz ścianę, bo to jest ściana tego dołu, dlatego kiedy się wygrzebujesz, to spadasz, bo jesteś ciężka od błota. Siedzisz w nim głęboko i stąd każde poruszenie się jest walką. Pomimo że możesz czuć inaczej, nie dotyka to twojego serca, bo ono jest czyste. To nie jest twoja wina, że tam jesteś - Bóg widzi, co się dzieje. Serce będzie wołać do Boga, żeby ktoś cię stamtąd wyciągnął - i wyciągnie cię albo Kościół, albo sam Pan Bóg. Być może to się stanie od razu - Bóg wszystko może, a może będziesz się musiała wiele lat wspinać pod górę, zsuwając się przy tym ciągle w dół. Owieczki chodzące po łączce nie mają pojęcia, że może być gdziekolwiek tak paskudnie, jak jest u ciebie.

4. Musisz sobie to uświadomić, że ty ciągle masz pod górę i aby zrobić krok potrzebujesz włożenia weń nieporównanie większego wysiłku niż inni; szatan stanowi w tym wypadku jak gdyby siłę ciążenia i stąd wrażenie unieruchomienia. Dlatego tak się to nazywa - „obciążenie" okultystyczne.

5. Ty się jednak nie boisz, a nawet jeżeli masz wrażenie, że się boisz, to owo uczucie nie pochodzi od ciebie. To nie ty się lękasz, gdyż stworzona przez Boga dusza jest odważna - to lęka się szatan i to on właśnie wpływa na twoją świadomość.

6. Sytuacja, w której jesteś, znajduje się w planach Bożych i nie jest czymś bezsensownym. Nie jest też karą, tylko konsekwencją. Ma sens jako przestroga dla innych owiec, że Bóg nie żartował, kiedy nie pozwalał się oddalać. Oddalanie się grozi zapowiedzianym w pierwszym przykazaniu realnym dołem dla czterech pokoleń"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez uel dnia Pon 12:59, 08 Mar 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Strona Główna -> Zagrożenia duchowe, jako niewierność fundamentalna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin